28 kwiecień 2011
3,5 km
25 min
7:19 min/km
+ 10 minut marszu
+ 5 minut rozciągania
Komentarz:
Uf. Źle. Niedobrze.
Zacznę jednak od początku.
Ostatnio biegałam 15 kwietnia, czyli wieki temu. Od tamtej pory podróżowałam, grałam w tenisa, świętowałam i niestety miałam niepokojące problemy ze zdrowiem.
Ale to nie znaczy, że się kompletnie nie ruszałam! Ano, niewiele tego było, ale w tym tygodniu udało mi się trochę "poćwiczyć".
We wtorek przeszłam żwawym tempem 5 km, a wczoraj prawie 3 godziny pracowałam w ogrodzie, co zaowocowało zakwasami. A dziś... dziś pierwsze od jakiegoś czasu bieganie. I co? I kiepsko...
Za szybko.
Pod wiatr (a wciąż szybciej niż zazwyczaj!)
Za długa przerwa.
Nie wydobrzałam jeszcze (ale chciałam pobiegać, bo ta przerwa jest żenująca i demotywująca).
Efekt?
Kłucie pod żebrami w 25 minucie, zaledwie po 3,5 km.
Mea culpa.
Pomaszerowałam grzecznie do domu i jakoś dobiłam do 40 minut ruchu w dniu dzisiejszym.
Wniosek?
Powinnam się doleczyć. I zmądrzeć.
Giz: od nienawiści do oswojenia biegania
Moderator: infernal
- giz
- Wyga
- Posty: 111
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 13:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- giz
- Wyga
- Posty: 111
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 13:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
29 kwiecień 2011
1,5 godziny tenisa
40 minut freesbie
40 minut marszu
Komentarz:
Badania w normie. Dolegliwości w ogromnej mierze zdiagnozowane. Alergia i... stres. O ile jeszcze z alergią da się jakoś walczyć, nie jestem osobą, której można powiedzieć „nie stresuj się tyle” i uznać temat za zamknięty. Ale ja nie o tym, bo to inna para kaloszy.
Wracając do meritum tego bloga:
1,5 godziny umiarkowanie intensywnego tenisa, ale było jednak trochę biegania po korcie. A że korty są położone w parku, skorzystałam z okazji i pobiegałam za freesbie. Niby to takie niewinne rzucanie talerzem, ale jak się ma cela jak baba z wesela, trzeba się nieźle za tym ustrojstwem nabiegać . Po tenisie i chaotycznym i rwanym bieganiu po trawie nastąpił marsz do domu.
Fajnie było! Bardzo lubię taką spontaniczność i zwroty akcji, natomiast jakakolwiek rutyna mnie wykańcza, tak jak każdy plan zabija u mnie radość.
Ostatnio biegam mniej, stawiając na nieco niższe intensywności – tenis, szybkie marsze. A i tak bez chusteczek wyjść nie mogę. Ale z aktywności tak zupełnie nie rezygnuję. Ujarzmię potwora i za kilka dni wracam do biegania
1,5 godziny tenisa
40 minut freesbie
40 minut marszu
Komentarz:
Badania w normie. Dolegliwości w ogromnej mierze zdiagnozowane. Alergia i... stres. O ile jeszcze z alergią da się jakoś walczyć, nie jestem osobą, której można powiedzieć „nie stresuj się tyle” i uznać temat za zamknięty. Ale ja nie o tym, bo to inna para kaloszy.
Wracając do meritum tego bloga:
1,5 godziny umiarkowanie intensywnego tenisa, ale było jednak trochę biegania po korcie. A że korty są położone w parku, skorzystałam z okazji i pobiegałam za freesbie. Niby to takie niewinne rzucanie talerzem, ale jak się ma cela jak baba z wesela, trzeba się nieźle za tym ustrojstwem nabiegać . Po tenisie i chaotycznym i rwanym bieganiu po trawie nastąpił marsz do domu.
Fajnie było! Bardzo lubię taką spontaniczność i zwroty akcji, natomiast jakakolwiek rutyna mnie wykańcza, tak jak każdy plan zabija u mnie radość.
Ostatnio biegam mniej, stawiając na nieco niższe intensywności – tenis, szybkie marsze. A i tak bez chusteczek wyjść nie mogę. Ale z aktywności tak zupełnie nie rezygnuję. Ujarzmię potwora i za kilka dni wracam do biegania
- giz
- Wyga
- Posty: 111
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 13:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
30 kwiecień 2011
40 minut freesbie
40 minut marszu
Komentarz:
Mam nadzieję, że nikt nie będzie mi miał za złe, jeśli uwiecznię tu "treningi" inne niż te biegowe. Ostatnio coraz więcej takich. Jednak chcę zebrać w jednym miejscu historię mojej aktywności fizycznej, żeby to jakoś ogarnąć i kontrolować.
Z nosem nieznacznie lepiej, za to oczy mam jak u królika. Wszystko pięknie kwitnie, alergia również No więc dziś biegiem... do apteki.
40 minut freesbie
40 minut marszu
Komentarz:
Mam nadzieję, że nikt nie będzie mi miał za złe, jeśli uwiecznię tu "treningi" inne niż te biegowe. Ostatnio coraz więcej takich. Jednak chcę zebrać w jednym miejscu historię mojej aktywności fizycznej, żeby to jakoś ogarnąć i kontrolować.
Z nosem nieznacznie lepiej, za to oczy mam jak u królika. Wszystko pięknie kwitnie, alergia również No więc dziś biegiem... do apteki.
- giz
- Wyga
- Posty: 111
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 13:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
1 maj 2011
1 godzina tenisa
40 minut szybkiego marszu
Komentarz:
Mamy maj! Maj będzie dla mnie dobrym miesiącem
Będzie w nim więcej sportu i... mniej kalorii.
Realizację powyższego zaczęłam od tenisa (nakumulowało się go ostatnio, bo akurat jest jak i z kim pograć) i szybkiego marszu. Myślałam, że przy codziennym ćwiczeniu nogi będą mnie bardziej boleć. A tu proszę, boli mnie wszystko, tylko nie nogi. Czyżby była to zasługa tego mojego krótkiego szurania?
No i nowość: wracam do diety.
Muszę nadmienić, że z reguły staram się jadać zdrowo. Staram się, różnie wychodzi (z lenistwa, łakomstwa, z przyzwyczajenia i upodobania do niektórych potraw). Wiedzę w zakresie podstaw żywienia posiadam, zdrowy rozsądek raczej też. Czas jednak wrócić do tego co tak dobrze mi służyło. Kierują mną w przeważającej mierze względy zdrowotne, bo na samym spadku kilogramów zależy mi znacznie mniej. A ta dieta to wymysł kardiologa, koncentrującego się na obniżeniu cholesterolu (frakcji LDL), unormowaniu cukru we krwi i poziomu hormonów. Jako że podczas przestrzegania jego zaleceń WSZYSTKIE wymienione parametry wróciły u mnie do normy, wracam na ścieżkę ku zdrowiu. No więc jutro 1 dzień I fazy South Beach.
1 godzina tenisa
40 minut szybkiego marszu
Komentarz:
Mamy maj! Maj będzie dla mnie dobrym miesiącem
Będzie w nim więcej sportu i... mniej kalorii.
Realizację powyższego zaczęłam od tenisa (nakumulowało się go ostatnio, bo akurat jest jak i z kim pograć) i szybkiego marszu. Myślałam, że przy codziennym ćwiczeniu nogi będą mnie bardziej boleć. A tu proszę, boli mnie wszystko, tylko nie nogi. Czyżby była to zasługa tego mojego krótkiego szurania?
No i nowość: wracam do diety.
Muszę nadmienić, że z reguły staram się jadać zdrowo. Staram się, różnie wychodzi (z lenistwa, łakomstwa, z przyzwyczajenia i upodobania do niektórych potraw). Wiedzę w zakresie podstaw żywienia posiadam, zdrowy rozsądek raczej też. Czas jednak wrócić do tego co tak dobrze mi służyło. Kierują mną w przeważającej mierze względy zdrowotne, bo na samym spadku kilogramów zależy mi znacznie mniej. A ta dieta to wymysł kardiologa, koncentrującego się na obniżeniu cholesterolu (frakcji LDL), unormowaniu cukru we krwi i poziomu hormonów. Jako że podczas przestrzegania jego zaleceń WSZYSTKIE wymienione parametry wróciły u mnie do normy, wracam na ścieżkę ku zdrowiu. No więc jutro 1 dzień I fazy South Beach.
- giz
- Wyga
- Posty: 111
- Rejestracja: 26 kwie 2010, 13:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
2 maj 2011
6 km marszu
Komentarz:
Dosyć szybki marsz testowy. Nos zdał egzamin - można wracać do biegania!
Czuję ogólne zmęczenie w całym ciele. W końcu ostatnio sporo się nagimnastykowało. Zafunduję mu zatem dzień odpoczynku i dopiero potem przeciągnę je po mojej ścieżce biegowej.
A, tak żeby nie zapomnieć, odnotowuję, że dziś 1 dzień diety
Teraz odliczamy do 14
6 km marszu
Komentarz:
Dosyć szybki marsz testowy. Nos zdał egzamin - można wracać do biegania!
Czuję ogólne zmęczenie w całym ciele. W końcu ostatnio sporo się nagimnastykowało. Zafunduję mu zatem dzień odpoczynku i dopiero potem przeciągnę je po mojej ścieżce biegowej.
A, tak żeby nie zapomnieć, odnotowuję, że dziś 1 dzień diety
Teraz odliczamy do 14