mattx blog- by biegać lepiej, szybciej, dalej
: 26 lut 2010, 21:25
Historia:
Zaczęło się od dziewiątego miesiąca życia, kiedy dumna Mama zwołała wszystkich domowników i pokazała jak jej pierworodny postawił pierwsze kroki. Nieświadoma konsekwencji tego wydarzenia rodzina była wielce uradowana. Niestety radość nie trwała długo, gdyż mały Mateuszek zaczął uciekać, biegać po całym domu i wszędzie było go pełno. W wieku trzech lat bez problemu pokonywałem wszelakie płoty, a i drzewa obce mi nie były. Mimo kłódek na wszystkich furtkach uciekałem i biegłem… przed siebie, bez celu, jak to dziecko. Potem zaczęło się bieganie z kijem w ręku i udawanie dzielnego rycerza. Dalsze moje życie było bardzo mocno związane z bieganiem. Gra w piłkę nożną, koszykówkę i to przez długi czas. W gimnazjum, gdzie trzeba było się uczyć i przez wstrętnego złodzieja czasu jakim jest komputer moja aktywność się zmniejszyła, ale nigdy nie zanikła. Na WF wyżywałem się jak tylko mogłem, czasami z kolegami grałem w piłkę, ale to z rzadka, ale nigdy moje bieganie nie miało takiego czystego wymiaru, czyli nigdy nie biegałem dla samego biegania. Zawsze ganiałem na piłką;). W wieku lat 16. Nauczyciel WFu odkrył we mnie talent lekkoatletyczny i przez 3 bądź 4 miesiące trenowałem skok wzwyż u pana Edwarda Hatali. Niestety jego choroba uniemożliwiła dalsze treningi i znowu pozostała mi okazjonalnie piłka nożna i WF. Oczywiście podejmowałem próby biegania, ale i te plany spełzły na niczym. W Kwietniu 2009 roku zacząłem biegać wg. jakiegoś planu znalezionego na bieganie.pl. Starałem się być regularny. Po drodze zaliczyłem Bieg nad Jeziorskiem, gdzie dystans 7,7km przebiegłem w 30min co dla mnie było rewelacją, lecz było to niczym w porównaniu z następnym biegiem, który odbył się tydzień później. III Bieg Świętojański na dystansie trochę poniżej 15km pokonałem w godzinę i dwie minuty. Byłem tak zachwycony, że przez wiele następnych dni uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Biegałem regularnie w wakacje, lecz niestety w sierpniu wylądowałem w szpitalu, a po wyjściu już nie realizowałem planu. We wrześniu podejmowałem próby ale nawał lekcji skutecznie mi to uniemożliwiał. I myślałem, że moja przygoda z bieganiem się skończyła. W styczniu tego roku postanowiłem wziąć się w końcu za siebie i kontynuowałem treningi. Realizuję plan treningowy w miarę dokładnie. Staram się biegać codziennie. I mam nadzieję, że prowadzenie dziennika biegowego pomoże mi w systematycznej pracy. A co z tego wyjdzie… zobaczymy:]
Cele:
Zaliczyć biegi w okolicach Łodzi, może coś więcej. Poprawić szybkość, siłę i wytrzymałość.
Dieta:
Tutaj nie będę nic pisał, bo jem dużo i praktycznie wszystko. Wiem, że to szkodzi, ale nie mogę się powstrzymać, a po za tym jestem na garnuszku rodziców, więc wybrzydzać się mogę.
Sprzęt:
New Balance 478, nawet nie jesten pewien, czy są to buty do biegania, ale kupowałem je z myślą o treningach na tartanie 2 lata temu.
Dane:
-Uczeń LO
-190cm wzrostu
-75kg
P.S wybaczcie za rozpisanie się w pierwszym punkcie, ale jakoś mnie natchnęło.
Zaczęło się od dziewiątego miesiąca życia, kiedy dumna Mama zwołała wszystkich domowników i pokazała jak jej pierworodny postawił pierwsze kroki. Nieświadoma konsekwencji tego wydarzenia rodzina była wielce uradowana. Niestety radość nie trwała długo, gdyż mały Mateuszek zaczął uciekać, biegać po całym domu i wszędzie było go pełno. W wieku trzech lat bez problemu pokonywałem wszelakie płoty, a i drzewa obce mi nie były. Mimo kłódek na wszystkich furtkach uciekałem i biegłem… przed siebie, bez celu, jak to dziecko. Potem zaczęło się bieganie z kijem w ręku i udawanie dzielnego rycerza. Dalsze moje życie było bardzo mocno związane z bieganiem. Gra w piłkę nożną, koszykówkę i to przez długi czas. W gimnazjum, gdzie trzeba było się uczyć i przez wstrętnego złodzieja czasu jakim jest komputer moja aktywność się zmniejszyła, ale nigdy nie zanikła. Na WF wyżywałem się jak tylko mogłem, czasami z kolegami grałem w piłkę, ale to z rzadka, ale nigdy moje bieganie nie miało takiego czystego wymiaru, czyli nigdy nie biegałem dla samego biegania. Zawsze ganiałem na piłką;). W wieku lat 16. Nauczyciel WFu odkrył we mnie talent lekkoatletyczny i przez 3 bądź 4 miesiące trenowałem skok wzwyż u pana Edwarda Hatali. Niestety jego choroba uniemożliwiła dalsze treningi i znowu pozostała mi okazjonalnie piłka nożna i WF. Oczywiście podejmowałem próby biegania, ale i te plany spełzły na niczym. W Kwietniu 2009 roku zacząłem biegać wg. jakiegoś planu znalezionego na bieganie.pl. Starałem się być regularny. Po drodze zaliczyłem Bieg nad Jeziorskiem, gdzie dystans 7,7km przebiegłem w 30min co dla mnie było rewelacją, lecz było to niczym w porównaniu z następnym biegiem, który odbył się tydzień później. III Bieg Świętojański na dystansie trochę poniżej 15km pokonałem w godzinę i dwie minuty. Byłem tak zachwycony, że przez wiele następnych dni uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Biegałem regularnie w wakacje, lecz niestety w sierpniu wylądowałem w szpitalu, a po wyjściu już nie realizowałem planu. We wrześniu podejmowałem próby ale nawał lekcji skutecznie mi to uniemożliwiał. I myślałem, że moja przygoda z bieganiem się skończyła. W styczniu tego roku postanowiłem wziąć się w końcu za siebie i kontynuowałem treningi. Realizuję plan treningowy w miarę dokładnie. Staram się biegać codziennie. I mam nadzieję, że prowadzenie dziennika biegowego pomoże mi w systematycznej pracy. A co z tego wyjdzie… zobaczymy:]
Cele:
Zaliczyć biegi w okolicach Łodzi, może coś więcej. Poprawić szybkość, siłę i wytrzymałość.
Dieta:
Tutaj nie będę nic pisał, bo jem dużo i praktycznie wszystko. Wiem, że to szkodzi, ale nie mogę się powstrzymać, a po za tym jestem na garnuszku rodziców, więc wybrzydzać się mogę.
Sprzęt:
New Balance 478, nawet nie jesten pewien, czy są to buty do biegania, ale kupowałem je z myślą o treningach na tartanie 2 lata temu.
Dane:
-Uczeń LO
-190cm wzrostu
-75kg
P.S wybaczcie za rozpisanie się w pierwszym punkcie, ale jakoś mnie natchnęło.