Jeszcze zanim "odejdę" chciałem przeanalizować co było powodem tych bóli na przestrzeni 4 miesięcy, bo jak myślę o tym bez wgłębiania się to mi się wydaje, że mnie boli ciągle, ale zupełnie tak nie było. Były określone momenty, w których podziało się coś złego. I z pomocą Garmin Connect postaram się to zaraz przeanalizować. Jestem ciekawy czy coś z tego wyjdzie. Zresztą jak nie wyjdzie to ten post nie ujrzy światła dziennego
Dni bólowe (czyli te kiedy coś zaczęło boleć i nie mogłem iść normalnym torem treningowym):
4 maj, 28 maj, 27 lipiec, 26 sierpień
Cztery dni, cztery przerwy bądź przymuszenie do jakiegoś innego rodzaju treningu. Co poprzedzało te dni? Jak wyglądały 3 poprzedzające treningi?
4 maj:
- 4km (5:22min/km)
- 2km (4:46min/km)
- 4km (5:11km/min)
Dopiero co wróciłem do biegania, jeszcze na świeżo odczuwałem skutki kontuzji i zamiast potruchtać to biegałem na tętnie zdecydowanie wyższym niż 70-75%. Niby krótko, ale to był dopiero początek i byłem nadgorliwy.
28 maj:
- 6km (5:37min/km)
- 4.5km z 6x100 po 18 sekund
- 6.3km (5:40min/km)
Po wszystkim bolał mnie bok pleców, nic strasznego i niestety trochę stopa. Dwa zwykłe biegi bez historii i po środku wplecenie akcentu sprinterskiego. Hmm? Zobaczymy co dalej. Czy znajdziemy jakieś korelacje.
27 lipiec:
- BS po Górze Hugona (6:10min/km)
- pierwsza próba NB Tempo 6mm drop - 6km (5:44min/km)
- druga próba NB Tempo - 5km z 4x200 na tempach 3:55min/km
Tu chyba wszystko jasne. Przejście na niższy drop bez asekuracyjnego podejścia i to jeszcze zakończone 200tkami. Niby te dwusetki wolno, ale chyba wystarczyło. Bolały achillesy aż do ślubu, który fotografowałem 5 dni później.
26 sierpień:
- 8.5km (5:40min/km)
- 5km po Górze Hugona + 10min. skipów + 3x100m na tempach 3:10-3:15 po zwilżonej nawierzchni
- 5km po Górze Hugona
Najpierw zwykłe luźne bieganie (dzień wcześniej trening siłowy, dwa dni wcześniej wchodzenie na Stożek), potem dosyć ciężki trening po pagórkowatym lesie z intensywnymi skipami i coś mnie podkusiło, żeby od razu dzień później wrócić znowu na 5km po tym samym terenie. Efekt nie jakiś tragiczny, ale dzień później już czułem rozcięgno.
Wnioski ogólne?
Pierwszy jest taki, że czasem strasznie kombinuję, co widać po tym jakie były te trzy treningi przed wystąpieniem minikontuzji. Testowanie nowych butów na przyspieszeniach, latanie w terenie crossowym dwa dni z rzędu. Widać tu brak konsekwencji w planie treningowym i wplatanie treningów jak mi się akurat podoba.
Drugi jest taki, że chyba niestety nie mogę dalej zakłamywać rzeczywistości i twierdzić, że jak przyspieszam na zwykłym krzywym asfalcie do ~3:00min/km to mój organizm nie ma z tym problemu. Chyba niestety ma co pokazują 3 z 4 przypadków powyżej. To nie znaczy, że mam tylko człapać, ale te przebieżki były strasznie chaotyczne. Różne tempa, biegałem na nawierzchni zupełnie do tego nieprzeznaczonej lub w butach, które dopiero co kupiłem.