Re: B&B 2011 - run to have fun, czyli radość biegania
: 02 kwie 2011, 20:38
W piątek się obijałam (znaczy, regenerowałam).
Dzisiaj natomiast była Falenica. Nie był to najmądrzejszy pomysł, ale ponieważ ja generalnie w bieganiu mało kieruję się mądrością, to pojechałam, wyprułam się na pierwszym kółku jak dzika, na drugim mnie ścięło i z wielkim trudem oparłam się pokusie zejścia z trasy, troszkę potruchtałam, troszkę podeszłam, ustałam sama ze sobą, że się nie ścigam, a łamanie 50' zostawiam na przyszły sezon... I o dziwo, od tego momentu znowu zaczęłam wyprzedzać. Ostatecznie na metę dobiegłam w jakieś 50:03, poprawiając kolejny raz w tym sezonie "falenicka życiówkę". Na mecie ze zdziwienie zapomniałam się wściec o te 3 sekundy.
Jutro przede mną zabawa biegowa. Uh, jest tu przycisk "nie lubię tego"?
Dzisiaj natomiast była Falenica. Nie był to najmądrzejszy pomysł, ale ponieważ ja generalnie w bieganiu mało kieruję się mądrością, to pojechałam, wyprułam się na pierwszym kółku jak dzika, na drugim mnie ścięło i z wielkim trudem oparłam się pokusie zejścia z trasy, troszkę potruchtałam, troszkę podeszłam, ustałam sama ze sobą, że się nie ścigam, a łamanie 50' zostawiam na przyszły sezon... I o dziwo, od tego momentu znowu zaczęłam wyprzedzać. Ostatecznie na metę dobiegłam w jakieś 50:03, poprawiając kolejny raz w tym sezonie "falenicka życiówkę". Na mecie ze zdziwienie zapomniałam się wściec o te 3 sekundy.
Jutro przede mną zabawa biegowa. Uh, jest tu przycisk "nie lubię tego"?