6. SILESIA MARATHON
Czas netto 4:16:15. Miejsce (po korektach): open 874/1198, M 827/1096, M30 388/498.
Pakiet odebrałem wczoraj, więc dzisiaj luzik. Pobódka o 5:30, kibelek, śniadanie, 3 laremidy (wczoraj jeden), kibelek, lekka rozgrzewka i rozciąganie, kibelek... Waga poranna 95 kg- udało się zejśc do 2 kg ponad planowaną wagę startową.
Na miejscu byłem przed ósmą, spotkałem Pawła - Sosika i Wieśka - Acera. Dzieki chopaki za spotkanie, miło było znów Was spotkać. Liczyłem, że gdzieś mi mignie jeszcze Aga, ale niestety...
Szatnia, depozyt, lekka rozgrzewka. Było dość chłodno i mgliście. Mgła jest zapowiedzią ciepłego dnia i nie inaczej bylo dziś, ale nie uprzedzajmy...
Ustawiłem się obok baloników na 4:00, dwaj fantastyczni biegacze którzy prowadzili grupę idealnie dzieląc się wodą, bananami, izo.
Start honorowy, kawałek dalej start ostry. Poszly konie po betonie. Źle przeanalizowałem trasę bo okazało się, że biegniemy od razu do Spodka i potem w górę. No i podbieg znany z Korfantego. Jest dobrze, tempo równe, baloniki cały czas kilka metrów przede mną. Właściwie to nic sie nie działo. Poza problemami w strefach bufetu. Były za krótkie, więc panował w nich straszny tłok. Ja korzystalem póki co z bidona. Poza tym nie umiem pić z kubka, więc uznałem, że wodę będę brał jak skończę swoją.
Po wbiegnięciu do Myslowic zaczęły się solidne górki. Praktycznie cały czas góra, dół, góra, góra, góra...
No i właśnie po jednym z takich podbiegów, na 27-28 km zatkało mnie. Ból w klatce, trudnośc ze złapaniem oddechu. Ewidentnie poczułem się jak Marit Bjoergen - w kierunku astmy wysiłkowej jeszcze się nie badałem. Przeszedłem do marszu, wyrównałem oddech i lece dalej. No i tak już musiałem robić do samego końca. Plus był taki, że momenty biegowe szły mi dużo szybciej (najszybszy kilometr 31. po 5:10). Od 35 km skurcze. Oj bolało.
39 km to ostatni podbieg. Tam mnie minęły baloniki na 4:15, masakra, myśłałem że padnę.Jednak ostatnie 2 kilometry już przebiegłem. Wreszcie meta. Koniec. Koniec z maratonami.
Medal, odpoczynek, spotkałem paru znajomych, m.in. JacęCH. Stracone kalorie szybko uzupełniłem na miejscu, w restauracji.
Podsumowując. Trasa cholernie ciężka - czas zwycięzcy 2:35. Chyba ostatni maratn w Polsce, gdzie pierwsze kilkanaście, kilkadziesiąt miejsc zajmują Polacy. Na Śląsku!
Cieszę się, że ukończyłem, z życiówką, w dobrym zdrowiu. Kolana wytrzymały.
Serio serio, z maratonami kończę, cytując MarJasa - to nie jest dystans dla normalnych ludzi. DGratuluję wszystkim ukończenia, życiówek i dziękuję współbiegaczom i kciukotrzymaczom.
Czas na połówkę w Gliwicach.