Dream big: (20+40+90+180), cel: Łódź Maraton 2023 (3:30-3:45)

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

30/2019 sobota 13,8 km

Ze względu na sztywność dwugłowych po tej nieszczęsnej środzie, postanowiłem zamiast piątek-sobota zrobić zestaw sobota-niedziela.

Po dwusetkach z zeszłego weekendu poszły tysiączki 6x1 po 4:24:4:28 (tempo z tabelki na 44 minuty). Jak pisałem w komentarzu, zobaczymy jak organizm łyknie to tempo po pół roku od ostatniej styczności. 3km dobiegu do tartanu na Zdrowiu i przy tabliczce lap. Planowałem biegać dwusetki (tak mam oznaczenia) po 53s., czyli 4:25. Ambitnie. Przerwy 3 minuty marszu.

1 powtórzenie - otworzyłem w 47... za szybko, potem trochę zwolniłem, nie mogłem wyczuć tempa i zamknąłem w 4:19. Nie powiem, że łatwo, ale nie powiem, że bardzo trudno :orany:

2 powtórzenie - znów nie szło mi trzymanie tempa. 4:16 (WTF?!). Nie wiem, co mnie bardziej dziwiło, to że jestem w stanie teraz tyle pobiec, czy to że jeszcze nie umarłem?

3 powtórzenie - moja pętla ma 10x200m + jakieś 33-34m (zazwyczaj ok. 8-9 s mi to zajmuje). Tym razem ten odcinek wypadł w środku kilometrówki, więc liczenie było zaburzone. Niemniej 1030m zrobiłem w 4:32 - więc w założonym czasie. Wreszcie.

4 powtórzenie - tu niemalże jak zegareczek, każde 53s i 4:25 na koniec.

5 powtórzenie - pierwsze 234m (w tym ten krótki odcinek) w 59s., lap i 800 przed metą już ładnie odliczane. Zamknięte w 3:30, więc znów 4:34-4:24 wyszło. Wszystko pod kontrolą.

6 powtórzenie - Ostatni szybciej, 4:20 zamknięty, i 3km do domu. Porządne rolowanie z bananem na paszczy.

No nie myślałem, że domknę, tym bardziej nie myślałem, że domknę na wyższych tempach. Jest dobrze :)

31/2019 niedziela 8,7 km
Wyszedłem wieczorem, po całym dość gęsto upakowanym dniu. Czwarty z czterech zaplanowanych. Chciałem się zmieścić w godzinę. Decyzją komitetu wykonawczego padło na bieg ~5:30. Początek wolniej, kolejne 5:30, następne szły po 5:20-5:25, trochę czułem zmęczenie w nogach po sobocie, trochę obiad u rodziców i wypitego browara ;) ostatecznie wyszła prawie dycha średnio po 5:29. Porządne rolowanie i tydzień zamknięty pozytywnie.

---------------------------------
Podsumowanie tygodnia
4 treningi, 42km przebiegnięte, trochę mocniejszego biegania w tempie około 5:30, jeden kiepski trening i tysiączki ogarnięte nadspodziewanie dobrze. W tym tygodniu główne akcenty to 10x400 (1:30-1:34) i 4x 1,6 po 7:10-7:20. Idzie ładnie, ciekaw jestem tej dyszki za 3 tygodnie :)
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

32/2019 środa 10,7 km. 10x400

Miały być wczoraj, ale zdrowy rozsądek zwyciężył - jak się w poniedziałek o 23:57 kończy malowanie przedpokoju, to o 4:50 wstać może być ciężko. Więc środa.

Budzik 4:45, wstałem 10 minut później, grzebałem się, więc start 5:05.
I już zgryz, czasu mało. Chcę wrócić do 6:10, żeby ogarnąć siebie i dzieciaki, co pozwoli wyjść ~7:00 i wyprzedzić korki. Mam do tartanu ~3km, tyle samo powrót, więc z grubsza 6x6:00 = 36 minut. Plan na 10x400 p.3 (~1:35+3) = 46 minut. wychodzi 1:22. Trzeba coś ściąć. Przerwy ograniczam do 2,5 minuty - zaoszczędziłem 5 minut. Ostatnie 2 powtórzenia przerzuciłem na chodnik na powrocie, zamiast na tartan. 9 minut do przodu. powrót tempem 5:30, odpadła minuta. 6:11 byłem pod blokiem. Close enough.

Rozbieg powoli, jakoś 6:00-5:50, nie czułem lekkości, ew. GPS mnie oszukiwał. Bez ciśnień, wiedziałem, że mięsko ma dopiero nadejść, a piłowanie tempa rozbiegu żeby zobaczyć konkretne cyferki mija się z celem, za mądry już na to jestem.

Według tabelki z której korzystam, tempa powinny iść 1:32-1:38. Postanowiłem biegać po 1:36 (48s/200), tym bardziej, że przerwy krótsze niż założone 3 minuty. Pomijając już kwestię, że następnym razem muszę tempa dwusetek gdzieś sobie pisać, żeby nie musieć ich liczyć w biegu o 5:10, bo to no-can-do i w trzech podejściach wychodzą 3 różne wyniki...


Niemniej kolejne 400 szły tak:
1:38 - pierwszy zapoznawczo, poza tym jeszcze liczyłem :-bum:
1:34
1:35
1:35
1:34
1:33
1:34
1:31
1:36 (chodnik)
1:35 (chodnik) tu już wolniej, bez znaczników ciężko się biega, na tartanie bym domknął.

Całkiem przyzwoity trening. Jestem pozytywnie zaskoczony jak mi się nietrudno biega na tempach sprzed kontuzji. Patrząc na kilometraż i tempa, to w marcu zamknę objętość na poziomie z lipca 2018, a w sierpniu pyknąłem życiówkę. W maju biegłem na Piotrkowskiej na 53 i byłem zadowolony z rezultatu. W lipcu, na początku zacząłem tysiączki. I patrzę, że nie wierzę, mój komentarz dla tamtego treningu:
57/2018 pierwsze podejście do tysiączków, założenie z tempami 4:36-4:40 (dla 46 minut z tabelki), wszystko weszło szybciej, tak 4:33-4:35, ostatni na dość miękkich nogach, co mnie zdziwiło, bo oddechowo na luzie (ale już szło 3-2, na 3-3 miałem za małe płuca;) ale domknąłem. Plus trzy km rozgrzewki i trzy schłodzenia
Toż to ja w sobotę biegałem 10s szybciej. Oj czuję, że będzie z tej mąki chleb w tym roku :spoczko: a jeszcze mam wagę do ścięcia, bo trwa na 79 cały czas. Pewnie by tak nie trwała, jakbym mniej żarł :bum:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony 22 mar 2019, 12:21 przez sochers, łącznie zmieniany 1 raz.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

33/2019 piątek 11,8 km ciągły (?)

W czwartek rano odpuściłem bieganie, popołudnie i wieczór wypadło ze względów rodzinnych, więc piątek. Istnieje niebezpieczeństwo, że zostaną mi 3 treningi w tym tygodniu, więc chciałem coś więcej i/lub szybciej.

Ruszyłem, pierwszy w 5:30 (garmin zawsze ściemnia pierwszego o 30s., pewnie przez rozkalibrowanie poda), kolejne ciut szybciej. W połowie Garniak padł, na szczęście zarządzanie ryzykiem mam na rozsądnym poziomie, odpaliłem równocześnie Endo :bum: poleciałem zrobić 12-13 dookoła parku. Starałem się biec bez przerw, przebiegłem parę czerwonych świateł, ale i kilka mnie złapało. Biegłem tak po 5:05-5:10, oddechowo 3-3, 2-3 co okazuje, że jest to tempo jeszcze nie w 100% luźne, ale i tak jestem zadowolony. 11,8 km w 1h02. Najszybsza dyszka według Endo 51:35, czyli odliczając światła wyszło ~50 :)

Uważam coraz mocniej, że za 2 tygodnie to ja tę dyszkę po 4:45 otworzę na pewno, może niżej, jak trening pokaże, że mogę, i że jest szansa na przyciśnięcie na końcu. No mam ochotę szybko pobiegać i przewietrzyć płuca :)
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

34/2019 niedziela 13,8 km 4x1600 ~T10

Treningi przesunęły mi się w tym tygodniu, więc planowałem po piątku zrobić 5-7 km BSa i na niedzielę akcent 4x1600 (7:10-7:20) na przerwie 4'. Sobota niestety wypadła, bo w piątek godzinę po rozpoczęciu pracy dostaliśmy telefon, że młoda chyba coś złapała, bo puściła pawia i zrobiła taaaaaaaką mega kupę, że kobitki w żłobku musiały ją we dwie ogarniać :ojoj: okazało się, że prawdopodobnie się przytruła albo jej coś siadło na żołądku, więc resztę piątku i całą sobotę dieta. Kto próbował przegłodzić dwulatkę, wie że łatwe to nie jest :bum: na szczęście w niedzielę odżyła, a jak u teściów zobaczyła mielonego, to nie było na świecie człowieka który by jej go zabrał.

Sobota - odpaliłem apkę do jogi i zrobiłem sobie wstępy trening dla początkujących. Jest ok, postaram się to kontynuować.

Soboty nie żal, bo to były tylko kaemy do wyklepania, mięsko zostało na niedzielę. 6:05 ruszyłem do parku na Zdrowie. 3km dobiegu po 5:30, w miarę lekko i bez ciśnienia, cieszy że takie tempa już wchodzą miękko. Dobiegam do tartanu i piiik, lap przy tabliczce. W tabelce mam 7:10-7:20, czyli każde 200m powinno iść 54-55s. Stwierdziłem, że będę robił po 53 (chcę zobaczyć co najmniej to 43:xx w tym roku). Otworzyłem w 50, za szybko, trochę musiałem kalibrować.

Czasy poszczególnych odcinków:
1. 7:02
2. 7:01
3. 7:06
4. 7:05

Ładnie wyszło, nie był to łatwy trening, ale i nie bardzo trudny. Takie 5/10 mam wrażenie. Jakbym bardzo musiał to pewnie kolejne powtórzenie w tym tempie był upiłował. Jakby trzymał temp z tabelki to pięć by weszło raczej bez piłowania. To też dla głowy jest pozytywne, że to wchodzi i to tak ładnie.

Dwa wnioski
A - szybkość wróciła, wytrzymałość jeszcze nie - więc dobrze, że to trenuję. Co za tym idzie, nie mogę przekozaczyć za 2 tygodnie z tempem na początku, bo końca nie uciągnę.
B - mam strasznie słabe mięśnie dupne, które czułem jeszcze rano po tych odcinkach.

35/2019 poniedziałek 9,6 km BS

Wreszcie mi się udało pobiegać w poniedziałek. W niedzielę planowałem podbiegi, ale rano o tym zapomniałem to poleciałem na moją dyszkową pętlę dookoła Retkini.

Dziś rekord, w 8 minut od wyjścia z łóżka ruszyłem (5:06). Planowałem biec około 6:00, żeby rozbiegać nogi po wczorajszym. Pierwsze 4km jakoś drętwo, ruszyło dopiero jak zszedłem z tempem w okolice 5:45. Czułem zmęczenie wczorajszym, ale bez przesady.

Paskudnie, że po raz pierwszy os kilku dni założyłem Adidasy Duramo i na ostatnich 3km rozbolało mnie ścięgno nad lewą kostką po zewnętrznej. 48h przerwy i DIP RILIF mode on, a buty chyba do kosza, stopa przestała lubić dużą amortyzację i grubą podeszwę :) Teraz czaję się na wyprzedaż Li-Ning w tym tygodniu, mam 2 pary w koszyku, za te pieniądze grzech nie wziąć.


---------------------------------
Podsumowanie tygodnia
3 treningi, 36km przebiegnięte, znów trochę mocniejszego biegania w tempie około 5:30, jeden kiepski trening i tysiączki ogarnięte nadspodziewanie dobrze. Główne akcenty ogarnięte na piątkę z plusem (10x400 i 4x 1,6 po 7:10-7:20). Good job, keep going :bum:

W tym tygodniu kolejny raz 10x400 oraz w sobotę 3x2 (niby 9:10-9:20 :hejhej: )
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

Minęło 36h od ostatniego wyjścia, a moje bolące ścięgno zmieniło się w bolącą lewą kostkę i przestrzeń pod kostką. Czuję się, jakbym miał nadkręconą nogę. Miałem biegać rano, ale słabo to widzę, nawet w kwestiach BSowych, zobaczymy jak się będę czuł wieczorem/jutro rano. Najwyżej zrobię przerwę, bo na takiej nodze to bym zdecydował się biegać 400m tylko jeśli to byłby finał IO. Za dużo czasu opuściłem, żeby teraz chojrakować.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

36/2019 wtorek 7,3 km BS

Tydzień przerwy. Po ścięgnie od zewnętrznej nad kostką, rozrolowanym przepisowo, zaczęła mnie boleć sama kostka, poniżej i trochę w środku, pojawiła się niewielka opuchlizna i ograniczenie ruchomości jak przy lekkim skręceniu. Kto grał w kosza ten wie :bum: odpuściłem czterysetki, TM i weekendowe dwójki. W piątek żona szła do ortopedy z bólem szyi i karku (w czwartek po południu wyjechał jej gość z podporządkowanej i przywaliła w niego z boku, dramatu nie ma ale oba samochody odjechały na lawetach), to ja się wkręciłem i dostałem diagnozę zapalenie przyczepów ścięgien piszczelowych oraz doustny lek przeciwzapalny.

Przeszło w weekend, poniedziałek zostawiłem jako "na wszelki wypadek" i poszedłem pobiegać we wtorek wieczorem. No i kurde czułem to ścięgno znów, na szczęście nie tak mocno jak poprzednio i obyło się bez tego ostrego bólu, ale 48h przerwy i zobaczymy co dalej, w międzyczasie umówię się na USG, niech sprawdzą co i jak. A na razie z lekkim niepokojem patrzę na mój niedzielny start, bo chciałbym pobiec na maksa, a nie mam 100% pewności, że noga pozwoli. Czas pokaże, jestem dobrej myśli.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

37/2019 czwartek 10,3 km w tym 3x 1km T10 (?)

Kostka wciąż daje o sobie znać. Na szczęście 2 dni od ostatniego wyjścia spowodowały, że bólu i dyskomfortu nie czułem, to wyszedłem, w planie dyszka. Cały czas coś z tą stopą jest nie tak, taka jakby luźniejsza jest, czasem mam wrażenie, że coś mnie ciągnie po zewnętrznej, aż zacząłem czytać o układzie więzadeł. Umówiłem się na USG w Medicoverze (mam abonament z firmy), niestety za tydzień dopiero (ogólnie dostępność lekarzy w medi w Łodzi to coś między dramatem a tragedią, nie polecam). A że zawody w niedzielę, to chciałem wiedzieć, czy jest sens i możliwość startu.

Padło na dyszkę z wplecionymi trzema odcinkami ~T10. Żeby przewietrzyć płuca, zobaczyć jak kostka i jak z wydolnością.

Chciałem też przetestować Stryda, którego kupiłem od Kolegi Matxs. Sporo sobie po nim obiecywałem, zwłaszcza po dokładności, która miała być lepsza w porównaniu ze zwykłym footpodem. Noooo, na razie z moją 310-ką - nie jest. Obiegałem się trochę ostatnio na wyższych prędkościach i jeśli mam wrażenie, że lecę ~4:30, a zegarek pokazuje najpierw tempo 4:28, i stopniowo podbija tempo okrążenia do 4:48, to coś jest nie tak (zwłaszcza, że ja czuję, że to nijak nie jest tempo 4:45). Z ciekawości spojrzałem na wykresy tempa w Garmin Connect. Drugi odcinek kilometrowy, który jest zapisany jako 4:43, leciałem 4:45-4:35, więc mam ~15s. rozjazdu. Muszę sprawdzić z czego to wynika i jak to skalibrować. Na razie Adidas speedcell 80 PLN > Stryd >800. Plus w moim zegarku nie zbierają się pozostałe dane, typu vertical oscillation i leg stiffness. Zegarka zmieniał nie będę, więc na razie Stryd jest pierwszy do wylotu, ale testy trwają :)

Sam trening spoko, kostkę (a właściwie ścięgno nad kostką) poczułem prawie od razu, ale na akceptowalnym poziomie. Niemniej cały czas byłem w trybie:
Obrazek.
Co ciekawe, im szybciej biegnę, tym mniej odczuwam. Nie jest to ból, raczej świadomość napięcia, takiego co to jest i !@#$%, a mogłoby nie być :bum: .

Kilometry w T10 wchodziły spoko, cała dyszka w niecałe 55 minut. Na zawody idę, plan minimum to <48, będę chciał się w okolicy <47 zmieścić. Planuję zacząć po 4:50 pierwszy kilometr-dwa, a potem przyspieszyć do 4:45. Zobaczymy ile zostanie w baku w połowie. Numer 80 mam (szybko się zapisałem :spoczko: )

W sobotę może zrobię lekkie roztruchtanie, żeby sprawdzić tę nogę i dotlenić się, a w niedzielę ogień. Tapering miałem wymuszony, start kontrolny, ale na maksa. W niedzielę o 10 będę wiedział co i jak :hejhej:
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

DOZ Maraton Lodz - 10km, Twoj czas netto 00:45:59, 293 miejsce Open M, 128 miejsce M30, gratulujemy, wiecej na sts-timing.pl

Relacje pewnie jutro, dziś wychodne z żoną :-)
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

Dobra, kawa jest (żartowałem, o tej godzinie kawy nie piję, zielona herba mode on), czas na relację.

Pierwszy start AD 2019, test, żeby sprawdzić jak oddał trening w powrocie do biegania. Miało być na aktualnego maksa. Dwa tygodnie temu czaiłem się na 46:xx, czułem że to tempo do utrzymania, treningi ładnie wchodziły, na wyższych tempach niż rok temu i w dodatku z lekkim zapasem. Ale ta kostka. Wciąż ją czułem, i jeszcze czuję. Nie jest to ból, raczej lekki dyskomfort, coś między lekką opuchlizną, a 3% ograniczeniem ruchomości. Dip Rilif w użyciu, wałek i kolczasta piłeczka. W piątek dorwałem w Medicoverze fizjo, stwierdziłem, że po 6 latach biegania wypadałoby stwierdzić, czy nie mam jakichś tragicznych wad postawy :bum: okazało się, że mam minimalnie zrotowaną miednicę (lewa strona milimetry niżej i ciut do tyłu), oraz przyblokowany staw krzyżowo-biodrowy, oraz lekko przykurczoną prawą czwórkę. Fizjo staw mi uruchomił, czwórkę zrolowałem w domu (w tym tygodniu odpuściłem rolowanie, żeby nie zaogniać stawów), i już. Oprócz tego, cały weekend ciągłe standardowe automacanie, wykręcanie, sprawdzanie, czy boli, czy nie, itp. :bum: już mi nawet przeszło przez myśl, żeby odpuścić, ale stwierdziłem, że dolegliwość nie jest mocna, i odpuszczę jakby się zwiększała.

W tym tygodniu zrobiłem 2 treningi, jeden to 7km we wtorek, na rozbieg, i czwartek 3x1 T10 wplecione w BSa, łącznie dyszka. Czyli taki trochę wymuszony "tapering" :bum:

Pakiet odebrałem w niedzielę, wracając z dzieciakami z pracy, w sobotę podjechaliśmy na dmuchańce które organizatorzy rozłożyli przed Areną, a w niedzielę już sam wybrałem się na start. Odpuściłem jakąś poważną rozgrzewkę, traktując w ten sposób kilkaset metrów truchtu od samochodu do Areny, poprawiłem buty, i czekałem na start. Rano jak wyszedłem na balkon było zimno, więc założyłem 2 koszulki, jedną z długim, i na to z krótkim. Parkując, zrzuciłem wierzchnią zostałem w 1 warstwie (długo na górze, krótko na dole). Wziąłem bidony z wodą (na płukanie paszczy, zawsze jak nie biorę, to cierpię). Umówiony ludźmi z firmy, dopełniliśmy formalności zdjęciowych i z Jackiem (dzięki za spotkanie i gratuluję życiówki!) poszliśmy do stref na pogaduchy. Duże biegi "w domu" mają to do siebie, że spotyka się mnóstwo znajomych, lubię to :)

Tutaj następuje zasadnicza część relacji z zawodów :bum: Wystrzał startera i ruszamy, wyłączyłem autolap, chcąc się trzymać oznaczeń i tempa chwilowego, przebiegając nad matami odpaliłem stoper. Ładnie, szeroko, dużo miejsca, można było biec. Ludzie dobrze się poustawiali, więc nie było slalomu, świetnie. Założyłem sobie, że żeby się nie podpalić, lecę rytmem oddechowym 2-3, 2 wdechy nosem, 3 wydechy paszczą. Aha, jakim trzeba być geniuszem, żeby po 5 minutach biegu lecieć w krzaki siku? Bo dwóch takich widziałem :bum:

1km najpierw w dół, trochę w górę (taka niecka, do powtórzenia na sam koniec), i lecimy. Lecę swoje 4:44, ale lap pokazuje 5:02, więc pierwszy znacznik chyba dalej, bo 1.07, zresztą zauważyłem, że gros sprzętów pikało sporo przed nim, co by się zgadzało. Ale nie będąc już niewolnikiem cyferek, słucham organizmu. I footpoda :bum: tutaj drogi dyszki i maratonu się rozłączyły.
2-3 km (zgubiłem znacznik) Po paru minutach stwierdziłem, że z formą kiepsko i słabnę, bo lecąc z tą samą intensywnością nie widziałem znacznika, mimo że wydawało mi się, że powinien być. Patrzę na ekran, 1.54 długość odcinka, no ok, do przeżycia. Tempo chwilowe 4:37 i pod kontrolą. Lekkie niedowierzanie. Na trzecim czas okrążenia 9:07, czyli uśredniając z pierwszym, idzie ładnie. Dokleiłem się na chwilę do kolegi z firmy, ale jak się okazało, że idzie po <45 to odpuściłem, nie czując się gotowym na Kawachiczizmy :hahaha: trasa prosta, równa, czasem minimalnie w dół, czasem w górę, nic co wytrąca ze stanu biegowego Zen.
4-5 km (znów zgubiłem znacznik :bum: ) na piątym przy wybieg z Manufaktury, jeden z 2 zauważalnych podbiegów, miałem go wkalkulowanego, w połowie dystansu trzeci lap, analogicznie jak drugi, 9:07 (łącznie 23:18), a ja wszystkie systemy sprawne i już czuję, że to dociągnę, jest nieźle. Ale już czuję, że o sprinterskim finiszu mogę zapomnieć, trzeba trzymać.
6 km 4:34 (tu Piotrkowska idzie trochę pod górę, ale wytrzymane)
7 km 4:47, dalej pod górę więc parę sekund uciekło, ale jak spojrzałem później chyba znów znacznik trochę odjechał (1.05)
8 km 4:20 (zacząłem lekko przyspieszać) Tempo wzrosło do ~4:25, zaczynam spokojnie dociskać, czuję, że mam z czego, i że nie powinienem zapłacić za to na końcu jeśli utrzymam zdrowy rozsądek. Dystans odcinka ~970 m.
9-10 (ach te znaczniki...) Tu przeszedłem na rytm oddechowy 2-2 i leciałem na wszystkich cylindrach, dodatkowo w połowie tego odcinka, czyli na dziesiątym kilometrze jeszcze trochę przyspieszam, ale tu już brakuje wytrzymałości, tym bardziej, że po podbiegu (na szczęście udało mi się skleić do grupki i się na nich podwieźć na tym podbiegu), i potem łykałem ich powolutku, ostatnie kilkaset metrów to mordercze agrafki, dobieg do Areny, na ostatnich 300 metrach wypatrzyłem jeszcze gościa w Five-fingersach obok którego stałem na starcie, więc za punkt honoru postawiłem sobie go wyprzedzić, udało się, potem jeszcze paru, ale to nie był taki sprinterski finisz jak zawsze. Teraz na zbiegu do areny niemalże puściłem i pozwoliłem grawitacji się nieść, ostatnie kilkadziesiąt metrów w hali, po dywanie widząc zegar mimo tego docisnąłem, i lecąc na oparach z uniesionymi rękami i uśmiechem na paszczy wpadłem na metę. Okazało się, że zamiast stop pacnąłem lap, to doliczyło mi bonusowe 13 sekund. Okazało się, że wbiegłem na metę 46:01, oficjalny czas organizatora o 2s lepszy. Piciu, medal, i z bananem na paszczy oglądałem finisz następnych.

Stojąc na starcie uważałem, że 46:59 to byłby super wynik natenczas. Zrobiłem wynik lepszy o minutę. Szok. Trasa nie przeszkodziła, kostkę dwa razy poczułem, ale zero bólu, więc głowa była wolna, pobiegłem mądrze taktycznie, wiem na 100%, że w żaden sposób nie urwałbym ani sekundy więcej. To mój drugi najlepszy wynik na dychę, zrobiony 3 miesiące po powrocie po kontuzji, tym bardziej nie cieszy i napawa lekkim optymizmem na plan połamania 44 w maju na Piotrkowskiej, ale to wiadomo, trzeba trenować i unikać kontuzji, we wtorek mam USG kostki, zobaczymy co tam jest. Po pracy ogarnę jakieś fotki :hejhej:
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

39/2019 czwartek 9 km ~1km T10 (?)

We wtorek USG kostki, drobna opuchlizna wynikająca z naciągniętego ścięgna (tak wynika z opisu). Strukturalnie nic, niemniej wciąż mnie trochę niepokoi.

Od niedzieli jakoś nie szło wyjść. Od wczoraj w delegacji. Rano wstać nie dało rady, to wyskoczyłem po pracy. Podłączyłem stryda, zapomniałem włączyć autolapy, po 2km zjarzyłem, że nie słyszę pikania. Wyglądało na to, że Stryd nie oszukuje na tempie, ale to moje odczucie. W przyszłym tygodniu sprawdzę na tartanie.

Niemniej 9km wpadło, ostatnio szybciej, tak w T10. Muszę zintensyfikować rolowanie i dołożyć rozciąganie, żeby jak najszybciej pozbyć się problemów z kostką, bo mnie to irytuje i zaprząta głowę, a tego nie lubię.

Dziś rano planowałem pobiegać - niestety nie wziąłem pod uwagę, że mój zestaw (koszulka długi rękaw i koszulka krótki rękaw) na Szwecję będzie za mało - o ile wczoraj trochę marzłem (około zera), o tyle dziś rozsądnie spojrzałem, że temperatura wynosi -6... więc odpuściłem bieganie na zewnątrz, bieżnia zajęta, więc zrobiłem 20 minut jogi dla początkujących, mam nieśmiały plan wdrożyć trochę ćwiczeń siłowo-rozciągających, a znalazłem fajną apkę prowadzącą za rączkę, więc liczę, że się uda. Poziom sztywności mojego ciała to coś między kamieniem a kłodą :bum:
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

Ok, chwila refleksji poskutkowała kolejną zaplanowaną wizytą u ortopedy i prośbą o USG. Kostka odpuściła, ale zacząłem częściej odczuwać cos typu "luźną tasiemkę" między kością która miałem złamaną a piętą. Nie ból, ale odczuwam dziwność tam. Tydzień wolnego, w międzyczasie diagnostyka. Zobaczymy. Boli nie ma, ale nie jest tak jak powinno być, a chcę żeby było. Stay tuner.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

Mały update - byłem dziś z wizytą u ortopedy, posłuchał, posprawdzał, powykręcał, i okazuje się, że to wciąż niedoleczony stan zapalny. Więc intensyfikacja zabawy Dip Rilifem oraz mrożonkami przede mną w ciągu najbliższych 3 dni, i potem mogę iść testowo biegać (raczej pójdę :hejhej: ). Udało mi się także zajrzeć do fizjoterapeuty, żeby mi sprawdził, czy oprócz butów na ten stan zapalny miały może wpływ jakieś rzeczy strukturalne, może przykurcze, itp. Powykręcał, pouciskał, porozluźniał, stwierdził, że nic wielkiego nie ma, a po samej wizycie poczułem się znacznie lepiej. Więc coś w tym jest, teraz się przykładam do ostrej walki z zapaleniem, a w poniedziałek wieczorem/wtorek rano - idę biegać :)

Aha, mojemu kumplowi, co to ostatnio polecial 35:15 wreszcie się udało na Orlenie znaleźć po tej lepszej stronie trójki. Tym bardziej szacun, że biegł z półpaściem i lekarka mu powiedziała, że raczej nie widzi możliwości jego występu ze względu na obciążenie organizmu. On widział :bum:
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

40/2019 wtorek 6 km rozruchu po kontuzji

Wreszcie wpis biegowy. Cały weekend świąteczny zgodnie z sugestią ortopedy leciałem na maści przeciwazapalnej, i chyba pomogło.

Wyszedłem rano pobiegać, waga po świętach nie dodała nic i 78.6 jest akceptowalne wobec 78.4 przed świętami. Mimo późnego pójścia spać (23.30) budzik 5:00 dał radę, choć parę minut sprawdzałem wyniki play-off w NBA :hahaha:

Dół krótko, góra 2 warstwy, długi rękaw i krótki, buff i czapka z daszkiem. Jak wyszedłem, to wiatr skłonił mnie do refleksji, że długie ledżinsy byłyby lepszą opcją :bum: niemniej ruszyłem - plan spokojna piątka, paczam na nogę. Na początku minąłem gościa z dwoma psami, z których jeden jakiś taki dziwny z wyglądu, taki wypłowiały, płochliwy mocno. Jak się okazało, lisy bywają płochliwe :bum:

Pierwsze 2km czułem ścięgno, jak się rusza w stopie. Znów 101% atencji, ale przeszło i dalej leciałem już bez przeszkód. Albo czułem święta ogólnie, albo gorzałkę wczorajszą :spoko: albo mi wydolność spadła. Zobaczymy. Tętno tego może nie pokazało za bardzo, ale umiarkowany wysiłek już tak. Ostatecznie zrobiłem 6km lekko poniżej 6/min, w tym końcówkę ~5:40. Objawów raczej brak, mimo uciskania, macania i doglądania. Zobaczymy jutro, jak będzie spoko, w czwartek kolejny trening.

Zastanawiam się, czy wystartować w zawodach w niedzielę, trail, 10km, nigdy nie biegłem, szału z wynikami nie będzie, więc się zastanawiam. Z 2 strony - jeśli będę biegał to pewnie jakieś szybkie odcinki, więc skoro i tak jestem zapisany... :hejhej:

Dalej testuję (tzn. zaczynam testować) Stryda, wnioski za jakiś czas.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

41/2019 czwartek 6 km

Ciąg dalszy rozruchu. Po 3 tygodniach przerwy z małymi wyjątkami bieganie po 5:30 przestało być tak łatwe i przyjemne, ale jest. Dziś poranne zamotanie level ja - pasek od pulsometru owszem, założyłem, ale już czujnika nie za bałdzo :bum: niemniej o 5:20 ruszyłem. Zastanawiałem się, czy nie skoczyć na tartan przetestować stryda na odcinkach szybkościowych, ale rozsądek zwyciężył - planując powrót o 6 rano zostało mi 40 minut na bieganie. Za mało. Poleciałem tę samą pętlę co we wtorek. Przyszło mi to o tyle łatwo, że mam świadomość, że w weekend albo pobiegnę 10k na półtrailowej (podobno) trasie, albo jeśli się nie zdecyduję stawić - tartan stoi przede mną otworem.

Zamiast lisa i dzików, dziś napotkana pojedyncza sarna. Oprócz tego pogrzebałem w ustawieniach Garmina, ustawiłem kalibrację na 1000 i Stryd pokazuje znacznie mniej szarpane tempo. Ciekawe dlaczego. Ponadto na tempie chyba nie oszukuje.

Na początku od wczorajszego wieczora lekko pobolewała złamana we wrześniu kość i ciągnął jakiś mięsień w nodze (ki diabeł?!) ale rozbiegane, rozrolowane i pomaściowane. Obserwacja ciągła i nieustanna.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

Biegowe święta przyszły w tym roku ciut szybciej :hej: :hej: :hej:

Wreszcie doszły dwie nowe pary "kińkich buti", jedne treningowe i jedne startowe. Wykonanie jak poprzednie, od poniedziałku wdrażam do rotacji.

No i garniaczek, wzięty okazyjnie z OLXa, zobaczymy jak się ze Strydem i footpodem dogada :taktak:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
ODPOWIEDZ