Dream big: (20+40+90+180), cel: Łódź Maraton 2023 (3:30-3:45)

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

76/2018 Piątek, plan 8-12 TM

Jak wyszedłem o 9.40 było już 26 stopni, ale specjalnie tak wyszedłem, bo taka pogoda to zawsze była moja nemezis, więc postanowiłem pozbywać się z głowy demonów.

Tempo maratońskie ustawiłem na 5.15 i tak trzymałem, wyszło chyba 8 km TM, całość w treningu w czasie, w którym w maju przelecialem zawody ma maksa :)  końcówka ciężej bo ciut pod górę, temperatura też zrobiła swoje, i słońce, bo około 60-70% z lampą nad głową, na szczęście na dwóch ostatnich wiatr w paszcz, co przyjemnie chłodzilo.
T3: zaliczony.

77/2018 niedziela.

Wstępnie chciałem to robić w sobie, ale TM z piątku było dość mocne, więc stwierdziłem, że ostatni akcent chce zrobić ma świeżych nogach, niepotrzebne mi ewentualne mącenie sobie w głowie tym, że trening ciężki akcji że bym nie domknął (ale bym domknął :))) )
Miało być 3*2 km, postanowiłem ominąć jeden trening i zrobić to, co w planie każą tydzień przed startem, czyli 2x3 km w T10, fajny, mocny trening, weszło bez problemów, nawet szybciej i na krótszej przerwie.

Czynniki ryzyka były, bo w sobotę wpadli znajomi i 4 browary wpadły do układu, ale chyba jako carboloading mogłem to potraktować ;)
T4: zaliczony na plus :)

--------------------
Podsumowanie tygodnia:
4 treningi, 43 km za to wszystko w porządnych akcentach, siła, 10*400, TM i 2*3 T10.

Dobrze przepracowany tydzień.

Teraz troszkę luzowania, poniedziałek/wtorek siła, w czwartek 6*200 na rozruszanie i sobota 18.30 zawody. Czuje że jeśli nie będzie 30 w cieniu to 45 padnie, pytanie o ile. Jak będzie pogoda, może zacznę szybciej, czuje, że mam to w nogach, głowa też nie protestuje.

To 45 to mam nadzieję że formalność za tydzień :) 

Wysłane z mojego Comet .
Ostatnio zmieniony 28 sie 2018, 09:56 przez sochers, łącznie zmieniany 2 razy.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

78/2018 Plan 6x200 (42-44) p.2'

Jakoś na początku tygodnia mój entuzjazm do biegania ciut osłabł ;) więc przyjąłęm, że to tapering przed zawodami :D we wtorek miały być podbiegi, ale nie wstałem, to postanowiłem robić je w środę. Ale po południu żona wyciągnęła mnie na rower, to zrobilismy z dzieciakami 9km i jakoś te podbiegi wieczorne w kontekscie porannych dwusetek mnie nie cieszyły, więc stwierdziłem, żę pobiegam na świeżości, za to zamiast planowanych 6 zrobię 8 i podkręcę tempo.

Pierwszy zaspany (bo: jak mi się luźno i swobodnie biegnie, ciekawe jak szybko?) w 45s , reszta zgodnie z planem po 41-42 sekundy, jeden 39 bo mnie poniosło, ostatni 38 na podbicie motywacji, ale bez zajezdni, wciąż pod kontrolą, a przerwy robiłem w truchcie.

W sobotę zawody, jak tylko znajdę opiekę nad dzieciakami ;D zapowiada się fajna pogoda, więc mimo nienajszybszej trasy postaram się 45 złamać w ramach planu minimum, zastanawiam się nad otwarciem po 4:27 i jakby było z czego to chciałbym przyspieszyć i puknąć 44. Zobaczymy.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

Tak na szybko:

8. BIEG FABRYKANTA: SOCHA MARCIN nieofic. msc open 196 czas koncowy:00:44:41, M/182 M30/89 (R)inessport.pl

Ciekawostka, czas orga idealnie pokrywa się z Garminen :)

Jutro ładniejsza relacja ;)

Wysłane z mojego Comet .
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

Ok, od początku.

Ostatnie bieganie - kontrolne 8x200 w czwartek dano, potem 2,5 dnia luzu. Co wytrenowałem to moje.

W sobotę prawo weekendu i dzieciaki 6.15 ;) na 15.30 zameldowaliśmy się na Biegu Małego Fabrykanta, do samego końca nie mówiąc młodemu, bo zanosiło się na deszcz. Ale nie padało, więc jedziemy. Rocznik 2015-2017 miały 200m, wziął udział w rozgrzewce, poszli na start, ja z młodą czekałem na mecie. Po jakichś kilku minutach, widzę, że leci z żoną za rękę - zapłakany :tonieja: okazało się, że na sygnał start wypruł jak dziki i był 3 z 37 dzieciaków. Ale... w połowie dystansu zobaczył mamę, stanął w miejscu, ryk, że on będzie za rączkę. I z tego wszystkiego zamiast 3 doleciał 7. Dramatu nie ma, ale jeszcze się nie odpiździakował. Work ongoing.

Do domu, dzieciaki na drzemkę, a ja szykuję wyprawkę. Ogólnie czułem poddekscytownie startem jak już dawno nie, co chwila latałem sikać, jak ciężarna w 9 miesiącu :bum: W każdym razie podrzuciłem żonę na warsztaty kulinarne z MartąEdmunds z Top Chefa, a ja na start. Zaparkowałem obok mojej firmy, szybki remanent sprzętu i pierwsza kiepska decyzja - jest dość chłodno, nie biorę bidonów, na treningach latałem bez w wyższych temperaturach, w połowie bufet, więc będzie ok. Uprzedzając fakty - brakło mi tej wody.

Truchtem na start, pierwsze co widzę, to że mam sporo wyższe tętno niż normalnie przy tym tempie (o jakieś 15 bpm - stresik jak widać jest). Pogadałem ze znajomymi z firmy, firmowe selfie, kilka przebieżek i do strefy. Ustawiłem się z balonami na 45. Wynikało to z tego tętna, plus ogólnie od samego rana czułem się jakiś taki... lekko rozlazły. Zające stwierdzili, że lecą do połowy na 3-4 s zapasu, a potem ci co będą mieli z czego mogą od połowy ciut przyspieszyć. Więc stwierdziłem, się ustawię parę sekund za nimi, gdzieś po 2km ich minę, i w połowie chciałbym mieć jakieś 5-10 s zapasu, czyli lecieć na 44:30 z opcją przyspieszenia na koniec.

Tutaj pierwsza uwaga do orgów - start nie szedł falami, co niestety przy dosć wąskiej trasie spowodowało, że pierwszy keam to omijanie, wyprzedzanie i szarpanie i ni uja nie szło tego uniknąć. Co w połączeniu z tym, że sporo ludzi pakowało się na start przed swoimi strefami (co powinno być karane nabijaniem na pal, albo włóćzeniem końmi) kosztowało trochę sił, ale chyba więcej nerwów. Niemniej lecimy - tempo odcinka 4:24-4:26, a mnie się biegnie nieźle, więc jestem zadowolony. Aż do 2 km, gdzie się okazuje, że GPS daje dupy, i ja mam międzyczas nie 8:50 a 9:01, czyli jestem w plecy. Czyli drugi błąd - powinienem mieć tempo chwilowe (mam footpoda, działa cudnie). WIęc ciut przyspieszam wychodząc przed pace'ów. Dalej w miarę spokojnie, ale już odczuwalnie. Zbudowałem sobie nad nimi przewagę jaką zakładałem (tak myślałem) i trzymam.

Zauważyłem też jedną prawidłowość - jak tylko mój wzrok spadał w dół, mimowolnie zwalniałem - żeby tego uniknąć wbijałem wzrok w plecy ludzia przede mną i starałem się nie puszczać, ale kręta dość trasa nie ułątwiała, na szczęście trochę się przerzedziło. Choć uważam, ze ktoś idący na 4 kilometrze biegu na dychę to nieporozumienie, a to nie był przypadek jednostkowy.

Trzeci kilometr pokrył się z zegarkiem, więc się ucieszyłem, że nadrobiłem - czwarty lekko w dół to trzymam i nawet podkręcam tempo ale odpoczywam. Okazało sie, że trzeci znacznik był z dupy ustawiony, bo o kilkadziesiat metrów za wcześnie i czwarty dopiero 4:30 mimo wskazania tempa odcinka 4:15. Wkurw na maksa. Dobra, piąty i lecimy. Okazało się, że na 400-500 metrów przed metą zaserwowano nam agrafkę o 180 i zaraz za nia 90 w lewo. Wyczess kurnać, dobrze że biegłem sam mi miałem mozliwość zrobienie jej szerszym łukiem bez zwalniania do zera jak grupa przede mną. Minąłem półmetek lapując, żeby wyzerować niedoczas i zaczynam drugą pętlę - czas 22:23 (czyli lepiej niż życiówka na 5k :bum: ), ale jest ciężko przy czym nadożyłem 120 metrów. Tym bardziej, że oddycham sporo paszczą i mam ją cała wyschniętą, bo przecież nie wziąłem wody, i gdzieć od 3 km bluzgam za to na siebie. Biorę dwa kubki, udaje mi się z nich niewiele przełknąć, lecę dalej.

Ale tutaj strzał w psychę, balony mnie doszły :lalala: kur...więc staram się trzemać pace'a, ale lekko nie jest. Zegarek pokazuje tempo odcinka 4:24, ale ja już wiem, że to bullshit, co też nie pomaga. Na szóstym balony odjechały mi na 20-30 metrów, a mi ciężko, nie ma z czego przyspieszyć. Na siódmym mam już z 50 metrów straty i jakaś część chce odpuścić, ale staram się ją zignorować, bo nie po to trenowałem, żeby teraz dać sobie w miarę niedaleko mety. ósmy ogólnie słabo, końcówka pod górkę, zresztą to ten zrąbany, zakręt o 90 stopni i trochę z górki, staram się odrobić stratę, ale nie idzie, nie za bardzo jest z czego przycisnąć. Co ja mówię, w ogóle nie ma. Byle do znacznika, który jest przy następnym zakręcie o 90 stopni. PIk, przyspieszam, mając w głowie prostą, tę cholerną agrafkę i końcową część trasy. Widzę balony, przyspieszam (jednak było z czego, jeszcze przed nawrotką, na 600 metrach odrabiam połowę dystansu, nawrotka mocno wybija z rytmu, patrzę na garmina, mija 43 minuta biegu, szybka kalkulacja, "zostały 2 minuty i 400 metrów, 400 biegłem po 4:00 w 1:3x, to tutaj muszę mieć... @#$%^ wie, napieram" - oddech ciężki, nogi betonowe, ale cisnę, żeby było weselej - lecę po łuku już do mety, znacznik 200 z biegu dzicięccego, aj coś jeszcze kminię, ale ciało wrzuca wyższy bieg, do pace'ów zostało 10-15 metrów, rzucam się sprintem, łukał ich kilkadziesiąt metrów przed metą, potem jednego, drugiego i na koniec trzeciego, któemu wisiałem na plecach na ósmym kaemie ale mi odszedł jak miałem kryzys, wpadam na metę lecąc 3:08, stoper stanął na 44:41, medal, woda i tyle.

Drużynowo 9 lokata, kumpla żona pudło w M40. Zwycięzca, rtur Kozłowski 30:15 bodajże, z 2 minutami przewagi nad drugim Tomkiem Osmulskim.

Plan zrealizowany, 45 złąmane, do końca sezonu chcę podbić formę i połamać 44, wiem, że jest w zasięgu. Realnie patrząc, wczoraj mogłem urwać z 10-15 sekund, gdybym miał wodę, nie szarpał na początku i trzymał równiejsze tempo. Ale trasa znacznie gorsza niż na Piotrkowskiej.

Co na plus - szybkość i wydolność, bo było z naddatkiem, plan zrealizowany prawie w 100%, pierwszy pkan do dychy jaki robiłem.
Co do poprawy - wytrzymałość tempowa - myślałem, że to będzie mój atut, ale brakło, muszę trochę zmodyfikować plan pod tym kątem. Za mało TM i 2 zakresu, ewentualnie przerwy w długich tempach za długie i/lub powinnu być w truchcie, a nie w marszu.

Dzięki za kibicowanie :spoczko: Jakbyście mieli jakieś uwagi, spostrzeżenia - chętnie przyjmę.

https://www.relive.cc/view/e1185352231

-----------------
EDIT:
Młody się do telewizorni załapał w piątej sekundzie mały człowiek w czarnej koszulce - numer 2155 :)
Całkiem przyjemne, personalizowane video z urywkami z mojego biegu
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

Resztę jesieni czas zacząć - cel zrealizowany, wnioski wyciągnięte, zaczynamy pracę.

Klasyczne agile'owe retro:

1. Czego brakowało całkowicie i co trzeba zacząć?
2. Czego było za mało (i trzeba dołożyć)?
3. Czego było w sam raz?
4. Czego było za dużo (i trzeba ograniczyć) ?
5. Co było niepotrzebne i trzeba przestać?

Ad.1 - długie biegi progowe - MUST - w trakcie zawodó czułem, że tego mi brakuje. Może uda się wprowadzić ćwiczenia na core
Ad.2 - siła biegowa - była, ale mało, czuję, że to się opłaci,
Ad.3 - 400-ki, liczba treningów i kilometraż tygodniowy, bieganie rano i omijanie upałów, rolowanie po praktycznie każdym treningu i min 6h snu na dobę.
Ad.4 - raczej 6x1km, 4x1,6 km wyskoczą na rzecz 4x2, 2x4, może 3x3, 6-8 p, plus treningi w T10 (4:23-4:24), przerwy w truchcie zamiast przerw w marszu.
Ad.5 - brak.

Plan - się pisze,w oparciu o to co dotychczas biegałem, z uwzględnieniem zmian powyższych. 4x w tygodniu, 45-50 km/tydzień.

Tempa biorę z Danielsa dla bieżącego VDOT 45,6 (w sumie plan jaki robiłem miał praktycznie takie same tempa) - BS - 5:30-5:50, P - 4:35, R - 1:30 (tu ciut szybciej, tym bardziej, że widzę, że mi ładnie wchodzą, więc będę kombinował z przerwami) . Zastanawiam się nad czymś w zakresie 5:00-5:15, bo pewnie w takie będę celował na wiosnę, ale ostateczniie - trening pokaże.

Plan na bieżący tydzień:
T1: siła biegowa - SKIP A + podbiegi
T2: 10x400 (1:30-1:34) p3' trucht
T3: 6-10 km TM po 5:10-5:15
T4: Wybieganie 15-20 km po 5:50-6:00 (bez spiny)
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

Nadrabiam zaległości.

80/2018 Poniedziałek: plan skip A + podbiegi

Przerzuciłem poniedziałkowy trening na wieczór, bo nie było mi dane wstać rano więc postanowiłem zmęczyć nogi. Najpierw niecałe 5km w tempie żwawego Danielsowskiego BSa (5:30-5:35), weszło nadspodziewanie łatwo, mimo tego że cały czas oddycham nosem 3-3 a tętno miałem ~145 i biegło się luzacko :hejhej: .

Doleciałem do mojego wiaduktu i skipy - 6x60 z przerwą w marszu. Nie jest to najłatwiejsze ćwiczenie i jakbym powiedział, że je lubię to bym bardzo skłamał, ale tym bardziej trzeba je wykonać, bo widzę pole do poprawy. Co tam pole, sawannę. Każde ostatnie 15-20 metrów to musiałem mocno pracować żeby wysoko podciągać kolanka, ale i tak szału nie było :hahaha:

Po skipach chwila odpoczynku i podbiegi. Mój podbieg idzie po łuku i od znaku do znaku ma 180 metrów. Ruszam na pierwszy i konsternacja, po skipach nogi nie wiedzą jak się biega :D dopiero po 50-60 metrach mięśnie przypomniały sobie jak to się robi. Plan był na co najmniej 6 powtórzeń, ostatecznie czułem zapas i zrobiłem osiem, choć na siódmym dostałem info z dwugłowych, że "hej, tego nie było w planie!" :) obawiałem się zakwasów, ale oprócz lekkiej sztywności we wtorek żadnych problemów. Siedem weszło w 40s, ostatni w 36, i 2km do domu. W sumie dycha z groszesm, wliczając przerwy w marszu.

T1: zaliczony na plus.

T2: odwołany - pogrzeb babci i niechcemisizm ogólny.

81/2018 Piątek: Plan 8 km TM (5:10-5:15)

17 stopni i chmury, wiec pogoda idealna. Garmin fixa dość długo szkał, więc ruszyłem, skońćzyło się tym, że pierwsze 2km (zamiast zwyczajowego 1) pokazywał z dupy tempo - czułem 2 zakres, a tu 5:53 :lalala: więc go olałem i leciałem na samopoczucie. Pomijając już fakt, że biegło mi się średnio. Jak się GPS ogarnął, a ja już dość intensywnie biegłem, to od razu pokazał tempo bardziej przystające do rzeczywistości - 4:45, więc hamulec i jadę równo. Hamulec zaciągnięty ciut za mocno i pierwsze dwa weszły 5:18 i 5:17, przyspieszyłem i następne już 5:08-5:09, odrobinę szybciej niż zakłądane, ale na pełnej kontroli. W okolicach połowy "zaskoczyło" i dalej szło samo bez ingerencji, końcówkę pod górkę przypieszyłem i zrobiłem do 5:03, w dodatku pod lekką górkę, więc tętno wyszło na 170, ale dalej w ramach komfortu.

T3: Zaliczony na plus. Takie ciągłe mi się przydadzą przed Uniejowem.

W niedzielę wybieganie, jak będzie czas to może jakąś dwudziestkę zrobię.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

82/1018 Plan: wybieganie 15-20 km

Wstałem póżniej niż zakładane i ruszyłem o 5:50 (w niedzielę :bum: ), więc 2h wybiegania odpadły z racji tego, że nie chciałem zostawiać żony z dwójką łobuzów o poranku, mialem nadzieję, że wrócę około 7 i jeszcze będą spać. Spoiler - młoda wstała 5>55, 6.05 i 6.11, po czym ostatecznie padła, za to wstał młody, bo drąc dziób o mleko obudziła skubańca :bum:

Niemniej postanowiłem potrenować to, czego będę potrzebował w Uniejowie - wytrzymałość tempową. Padło na 3x2 w tempie T10 (4:24), czyli 53s na 200 (tak mam pomierzone na tartanie). Dziś założyłem Adidasy, skoro miało być klepanie (już wieczorem stały przy drzwiach), dynamiki w tych butach zero, za to amortyzacji sporo, szału nie ma jeśli chodzi o szybkie bieganie.

Szału nie było też jeśli chodzi o samopoczucie - jakieś takie sztywne nogi, na szczęście dało się podkręcić temo i do tartanu dobiegłem lecąc 5:30, zalapowałem przy znaczniku i lecę. Ma być 53s na 200m (tak są znaczniki). Pierwsze 200 51s, drugie znów 55, więc się zbilanowało, dalej trzymałem w miarę równo, i weszło bez zarzynki, chociaż musiałem pilnować tempa i już nie było tak przyjemnie jak wtedy jak latałem 4:35.

Przerwa w marszu, stwierzdziłem, że 4', żeby 400m weszło, to od znacznika zaczynam kolejną dwójkę. Przy drugim lapowałem tak, żeby łapać w miarę równe odcinki, i też weszło, choć ciężko, ale pod kontrolą.

Trzeci i ostatni postanowiłem lapować co 200m, żeby nie kminić, że jeśli poprzedni zrobiłem w 51, to przy następnym ma być na końcu czwórka :bum: generalnie wchodziły, niektóre ciut wolniej, ale bez dramatu, ostatnie 200 ostrzej w 47 żeby pokazać nogom, że się da ;)


Czasy poszczególnych dwójek:
1. 8:44
2. 8:48
3. 8:45

Jestem zadowolony, było ciężko, ale wykonalnie więc trening zamknięty w punkt. Nie chciałbym biegać dziś czwartej dwójki, stąd za tydzień jak będzie czas - właśnie tą czwartą dorzucę. No, chociaż 1km, żeby nogi i głowę rzeźbić, bo czuję efekt.

------------------------
Podsumowanie tygodnia:

3 z 4 treningów wykonane, ale bardzo przyzwoite i uczciwie zrobione jednostki, 6x60 skip A + 8x180 podbiegi, 8 km TM i 3x2 T10.
Tydzień zamknięty w 35 kilometrach.

Z kronikarskiego obowiązku dodam, że miesiąc sierpień zamknięty w 168 km, to o 7 więcej niż w lipcu, byłoby 180-190 jakbym nie zluzował trochę w okolicy Fabrykanta, przed i po ;)
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

83/2018 Siła biegowa.

Moja młoda ostatnio coś wymiotowała w sobotę, żonę mi poskładało w niedzielę wieczorem (wiec poniedziałek rano kontrolnie odpuściłem, żeby być "pod ręką" w razie potrzeby) - więc wtorek.

Wstać się nie chciało, wyszedłem 5:15, ale nogi biegać nie chciały, jakiś taki marazm, na szczęście po 3 km rozbiegu trening zrobiony - 6x60 skip A + 8x180 podbieg. Zastanawiam się, czy to osłabienie to po prostu nie jakaś infekcja z którą mój organizm sobie radzi wewnętrznie bez objawów zewnętrznych, ale widać że coś się dzieje przy obciążeniu. Niemniej, trening domknięty.

Plan na ten tydzień:
T1: siła biegowa
T2: 10x400 (1:30 - 1:36)
T3: 8 km TM
t4: 4x2 (4:24)
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

84/2018 4x2km T10 przerwa 4' marsz


Ten tydzień do najłatwiejszych nie należał, dużo roboty, mało odpoczynku, w firmie delegacja z Chin i Szwecji, więc na wysokich obrotach od środy, ogólnie zmęczony w ciul i nawet bez biegania padałem przed 22, a i tak rano wstać nie mogłem, więc tym bardziej mi się biegać nie chciało, więc czterysetki i TM wypadły. Zresztą Daniels pisał, żeby nie biegać jak się jest chorym czy zmęczonym, więc posłuchałem, podobno coś wie w temacie.

Dzięki temu wpadło mi kilka dni przerwy na regenerację fizyczną i psychiczną, tym bardziej, że młody pojechał na weekend do dziadków, a młoda w sobotę została w sobotę z drugimi, więc w bonusie popołudnie i wieczór z żoną, co akurat zbiegło się z 7 rocznicą ślubu :)

Koniec lajfstajlu, czas na sprawozdanie. Niedziela - mocne postanowienie poprawy i porządny trening. Wyszedłem 8.30, po godzinie zabaw z młodą, przekazawszy dziecię małżonce :bum: ogólnie samopoczucie 100%, carboloadning zrobiony w knajpie dzień wcześniej, wyspany :bum: więc lecę na Zdrowie na tartan na dwukilometrówki. Cztery w tempie T10.

Dobieg w tempie 5:20, luzik, szło to nie hamowałem.

Wbiegam na tartan i odpalam, według wyliczeń każde 200m ma być w 53s.

Pierwsza dwójka wchodzi lepiej, bez zajezdni, z rezerwą, biegnie mi się dobrze, a garniak pokazuje 50-52s.
4 minuty przerwy w marszu (400m) i odpalam drugą dwójkę - pod kontrolą jak pierwsza, 50-52s. Czuję trochę wysiłek, ale zaczyna do mnie pukać wczorajsza kolacja :lalala:
Kolejne 4 minuty przerwy i lecę trzeci odcinek - to miał być plan minimum, pamiętałem, że tydzień temu leciałem już mocno i na sztywnych nogach, i tempa nie do końća trzymałem.
A tu zaskoczenie - weszła w 51-53/200, dociągnąłem trzecią dwójkę i majestatycznie poszedłem zbierać liście, bo kolejna dwójak czaiła się niebezpiecznie :bum: na szczęście koniec trzeciego odcinka wypadł 50m od toijki, więc przerwa wyszła ciut dłuższa, bo 5 minut i nie w marszu a w tojce :hahaha:

Wychodzę i stwierdziłem,zę mam siłe na co najmniej dodatkowy 1km, ruszał, dwusetki wpadają po 53, więc trzymam, ja zrobiłem ten siódmy, to w locie stwierdziłem, że głupio przestać i dociągnąłem do końca - i tak oto 4x2 T10 stało się faktem.

Do domu na miękkich ze zmęczenia (ale bez przesady) nogach, uskrzydlony tym jak mi ten trening poszedł.

W sumie w tym togodniu tylko 2x biegałem, ale zrobiłem porządną siłę w poniedziałek i niesamowicie budujące dwukilometrówki w niedzielę. W sumie 25km.
1.JPG
2.JPG
3i4.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

OK, W37/2018 czas start.


Plan:
T1: siła biegowa
T2: 400-tki
T3: ciągły TM (5:05-5:10)
T4: Hmmm, może 2x4 T10? 4:20-4:24

Na niedzielę zastanawiałem się też nad progiem w danielsowskim tempie 4:40 (ewentuanie ciut szybciej jeśli tartan). Wyjdzie w praniu.

Wykonanie:
-----------------------------
T1:
5:15 na szlaku, 2km BS po 5:30 i potem jakieś marsze z wysoko unoszonymi kolanami, defilada radziecka, itp., trochę freestajl + 10x160 podbieg (tempo nieznane, Garmin padł, ale trucht to nie był), 2km powrót, łacznie 7,5 km.

Subiektywnie - mimo wczoraszego potężnego treningu - nie czułem zmęczenia i ogólnonożnie spoko.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

T2:
86/2018 7,2 km w tym 5-6 km P

Od zrobienia życiówki spadła mi motywacja do wychodzenia rano (inaczej, wyjść pobiegać bym wyszedł, ale przed wstaniez mam opory :bum: ), plus pogoda się schrzaniła i jeszcze się nie przestawiłem, że wstaję a tu ciiiimno (dobrze przynajmniej, że jak wracam to jeszcze jasno, ale to też już niedługo. I zimno tak jakoś, bo 15 stopni :bum: a ić pan fchuj.

Niemniej stwierdziłem, że trzy treningi w tym tygodniu muszę zrobić, i jak nie dziś rano, to dwia akcenty dzień po dniu mi się nie uśmiechają. Budzik 4.50, dzwoni, wyłączam, mrugnięcie, 5.20 :orany: co za czary. Zwalczyłem w sobie głos mówiący "dobra, to te 400 zrobię jutro" i zwlokłem się, kombinując co pobiegać.

Padło na ciągły progowy w tempie z tabelki Danielsa - 4:40. W nocy lało, na szczęście wszystko poschło i mogłem swobodnie biegać, tym bardziej, że jak się okazuje moje kińskie buty gumę mają śliską na mokrym, trzeba pamiętać w Uniejowie.

Niemniej jednak dziś bieg na samopoczucie, bo mnie GPS wychujał i zaniżał tempo od początku, zaniżył też dystans o 400 metrów (zawsze łapię na tej pętli ~7,2 km). Niemniej szło, dziś dla odmiany trochę drewniakowato, bez takiego luzu jak ostatnio, więc w niedzielę zobaczymy na tartanie jak będzie na wymierzonych odcinkach. Planuję zmierzyć się z 2x4 T10 (4:24) p. 5'. Będzie fun :)
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

T3:
87/2018 3 km BS + 2x 4 km T10 (4:24) + 3km BS

Taki był plan. Wyszedłem o 11, położywszy młodą na drzemkę. Temperatura w porządku, lekki wiaterek, to ja ruszam na tartan. Dobieg do tartanu to 3 km, 5:30 na tętnie <150 oddychając luźno nosem, kiedyś nie do pomyślenia :oczko: z marszu, tzn z biegu lapuję na znaczniku i ruszam. Z racji tego, że mam do zrobienia dwa pełne kółka, to wracam w to samo miejsce. Pętla ma około 2030-2040 metrów, więc wyjdzie ciut > 4km. Ruszam, plan na trzymanie 53s/200, może gdzieniegdzie 53 jak będzie "łatwiej".

Lapuję co 200m, przy każdym znaczniku, co wycina konieczność stosowania wyższej matematyki. Jakoś nie mogłem się rozbujać z początku - tydzień temu dwójki wchodziły łatwiej od początku, chyba głowa nałożyła kaganiec, mając świadomość, że teraz będzie tylko jeden odcinek przerwy w tych ośmiu kilometrach, nie trzy.

Pierwsze dwa pod górkę, 53, 54s, na wypłaszczeniu znów 54 i 53, 8s na te 30-40 metrów ponad 2km i lecę, 52, 55, 54 (te dwa jakoś tak luźno biegłem, i się zemściło), 51, 51 (żeby wyrównać czas), 53, 53, 54, 53, 52, znów haczyk, tym razem w 6s i ostatnie 1200 w tym odcinku - 52, 53, 52, 51, 51, 51 i przerwa. Jak na 4km T10 to całkiem znośnie poszło i bez zarzynki.

Drugie powtórzenie po 4 minutach marszu. 52, 54 (wypłaszczenie), 7s na haczyk, 53, 55 (jakoś odpuściłem, mimo że siła była), 53, 53, 52, 55, 53, 54, 54, 54 (tu już ciężkawo szło, nie ciężko, a ciężkawo), 8s na haczyk i dalej już jak w zegarku, 53, 53, 53, 53, 54, 53, 50 (czuję końcówkę) i ostatnie 200 już w ramach symulacji przyspieszenia na koniec - 47, czyli w tempie <4:00, zatrzymałem się, popatrzyłem 5-10 s. na buty, rzekłem słowa świadczące o tym, że trening zrobiony uczciwie ("ło @#$%^...") i powrót.

Po uspokokojeniu oddechu (2 minuty) postanowiłem sprawdzić, jak się biega boso. Miałem 500 metrów na tartanie, więc stwierdziłem, że najwyżej na koniec założę buty z powrotem. Uczucie mega dziwne, sprężyna taka, jakbym kangurem był.
Zbiegam z tartanu na kostkę, daje się odczuć zmianę nawierzchni, organizm wytłumia sprężynę. Lecę dalej. Min ludzi bezcenne. Doleciałem tak 2km, biegłbym dalej, ale zaczął się piach z kamieniami, i to już fajne nie było :bum:

Aha, zauważułem, ze bieganie boso !@#$% rozwija uważność, jak się biegnie jesienią po parku pełnym dębów :bum: :bum: :bum:

----------------
Podsumowanie tygodnia:
3 treningi, nieduży kilometraż, ale wszystko akcenty - siła biegowa, TM i 2x4 km T10
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

W38/2018 czas start.

---------------------------
Plan na W38:

T1: podbiegi
T2: czterysetki - ostatnio coś nie mogę się zebrać z łóżka jak mi dzwoni budzik, więc nie mam czasu na dobieg do tartanu, to i wypadają - jutro - chalenge accepted.
T3: 10 km TM, tak w 51 minut chcę zamknąć trening
T4: 16-20 km BD - jakoś tak czuję chęć na dłuższą wyprawę, czas na wizytę w Konstantynowie, zobaczymy czy coś się zmieniło ;)
---------------------------
T1: 88/2018 podbiegi.

Budzik na 4:50, drzemka 8 minut :bum: siku, ubieranie, ważenie i 5:15 przed budynkiem łapałem fixa.

2km dobiegu do wiaduktu na którym trenuję podbiegi (według Garmina, Endomondo i geocontext - płaskim jak stół praktycznie :bum: ), potem 10x 180 metrów tak po 42 s na odcinek, z wyjątkiem 2 i 3 które trochę przegiąłem i poszło <40 ;) powrót w truchcie, zamiast marszu jak zazwyczaj. Potem 2km do domu. T1 - zaliczony zgodnie z planem.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

T2: 89/2018 10 km TM.

4:50 budzik, i info od żony "idź, bo jak nie pójdziesz teraz, to Cię przytulę i sie nie wyswobodzisz" :bum:

5:11 ruszam, od razu w głowie zmiana kolejności treningów, bo na 10x400 to potrzebuję 1h15, a miałem 55 minut, więc TM pasowało idealnie.

Ruszam, mimo wczorajszych podbiegów idzie nieźle, od razu wchodzę na wyższą intensywność, tempo na zegarku 5:30, czyli realnie 5:00 ;) pierwszy pika 5:30, drugi (bez zmiany tempa) 5:14, trzeci 5:04 i trzymam, biegnie mi się bardzo komfortowo, trzymam tempo założone (5:05), czasem wpadnie szybciej, jeden 4:58. Z ciekawości spoglądam na puls, ~160, więc końcówka 2 zakresu, na ósmym i dalej wyszedłem wyżej, bo raz że trochę zmęczenie narastało, a dwa, że było pod górkę.

Zrobiłem 10,26 km w 52:45, według Endomondo 10k w 51:11, a że ten początek na bank szybszy, to założenie 10k<51 zrealizowane. Fajnie pobiegane, z zapasem, czułem, ze mógłbym na pewno szybciej i na pewno dłużej, czy naraz szybciej i dłużej - pewnie tak, pytanie ile. Na razie HM nie planuję, ale czułem, że tym tempem połóweczkę bym mógł zrobić. Maratonu jeszcze nie, ale do niego nie trenuję. T2 zaliczony na 5. Jutro wolne.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
filmix777@gmail.com
Wyga
Wyga
Posty: 127
Rejestracja: 01 maja 2017, 14:44
Życiówka na 10k: 47.06
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

sochers pisze:T2: 89/2018 10 km TM.

4:50 budzik, i info od żony "idź, bo jak nie pójdziesz teraz, to Cię przytulę i sie nie wyswobodzisz" :bum:

5:11 ruszam, od razu w głowie zmiana kolejności treningów, bo na 10x400 to potrzebuję 1h15, a miałem 55 minut, więc TM pasowało idealnie.

Ruszam, mimo wczorajszych podbiegów idzie nieźle, od razu wchodzę na wyższą intensywność, tempo na zegarku 5:30, czyli realnie 5:00 ;) pierwszy pika 5:30, drugi (bez zmiany tempa) 5:14, trzeci 5:04 i trzymam, biegnie mi się bardzo komfortowo, trzymam tempo założone (5:05), czasem wpadnie szybciej, jeden 4:58. Z ciekawości spoglądam na puls, ~160, więc końcówka 2 zakresu, na ósmym i dalej wyszedłem wyżej, bo raz że trochę zmęczenie narastało, a dwa, że było pod górkę.

Zrobiłem 10,26 km w 52:45, według Endomondo 10k w 51:11, a że ten początek na bank szybszy, to założenie 10k<51 zrealizowane. Fajnie pobiegane, z zapasem, czułem, ze mógłbym na pewno szybciej i na pewno dłużej, czy naraz szybciej i dłużej - pewnie tak, pytanie ile. Na razie HM nie planuję, ale czułem, że tym tempem połóweczkę bym mógł zrobić. Maratonu jeszcze nie, ale do niego nie trenuję. T2 zaliczony na 5. Jutro wolne.
Ja tam bym się nie wyswabadzał :bum:
Run for Fun

MÓJ BLOG

KOMENTARZE

10K - 47.06 (listopad 2018 - Poznański Bieg Niepodległości)
21K - 1.47.15 (październik 2018 - Półmaraton Bydgoski)
ODPOWIEDZ