Aniad1312 Wciąż fun przed records

Moderator: infernal

Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

22 września 2021

Wczoraj, jako że bieganie było mocniejsze, założyłam sobie, że jeśli następnego dnia obudzę się o odpowiedniej porze bez budzika, to pobiegam.
Obudziłam, zobaczyłam, która godzina i zaczęłam się zastanawiać czy wstać. No i w tym momencie już było pozamiatane. Gdybym się przewróciła na drugi bok, spałabym dalej, co pewnie byłoby dla mnie bardziej regeneracyjno-korzystne.

9.51km po 5:40.

Aha, wczoraj 1500km się pojawiło na rocznym liczniku.
New Balance but biegowy
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

26 września 2021

Dzisiaj dzień bez biegania, ale kronikarsko dodaję, że w piątek (24) 15km po 5:48. Ciężko się biegło, bo wiatr okropny. Ostatnie 2km najszybciej, w okolicach 5:30.
I to by było na tyle.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

28 września 2021

Nie pobiegalam dziś, ale za to co poćwiczyłam, to moje.
30min, w tym ćwiczenia na nogi, brzuszki plus próby planka, jakkolwiek to wyglądało.
Nie mam mięśni. Zwłaszcza w brzuchu.
:bum:
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

30 września 2021

Wczoraj miałam ćwiczyć, ale stwierdziłam, że poczekam.
żarcik taki, zagadałam się przez telefon
Ale dziś to już solidnie, prawie 30min orki.
Takiej, że ani jedna kropla potu nie spadła.

Wrzesień zakończył się na 140km.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

2 października 2021

Inauguracja kolejnego miesiąca.
Pogoda przepiękna, aczkolwiek złudna.
Niby było zimno, rano, kiedy robiłam zakupy.
A później już nie.
Na 9km spotkałam kolegę, wychodził już na krótko, szczęściarz.
Anyway, plan zakładał 12km. Co prawda zakładałam, że pobiegnę to bez krajania na części, no ale plan swoje, życie swoje.
Najpier 7km, ładnie weszło BNP: 5:29/5:29/5:29/5:16/5:11/5:06/5:03
Potem podreptałam kilometr 5:52 i stwierdziłam, że polecę 2km szybciej.
No ale po pierwszym na chwilę musiałam przystanąć, żeby zwolnić :bum: bo jednak 4:43 to było za szybko. Drugi wpadł po 4:52.
Powrót 2km po 5:48.
Łącznie 12km, czyli według planu :bum:
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

3 października 2021

Dziś połówka, bieg charytatywny.
Niezbyt dobrze mi się spało, obudziłam się chyba ok 2:30 i nie spałam co najmniej godzinę, o ile nie dłużej.
Dobiegłam do miejsca, gdzie można było odebrać medale (2km), spotkałam koleżankę, pogadałyśmy chwilę i ruszyłyśmy truchtem do linii startu (1.75).
Bieg był bardziej natury koleżeńskiej, nad moim ukochanym zalewem, bez pomiaru czasu itd. Dystans 21 i 5, zapisałam się na 21.
No ale w biegu już wcale nie byłam taka pewna, czy to była dobra decyzja.
Krótkie spodenki, krótki rękaw, miało być ciepło.
I było, tyle że dopiero później, a wiało niemiłosiernie cały czas.
No to żem lekko zmarzła na linii startu. A do tego byłam już głodna, choć na śniadanie wpadła solidna owsianka.
Nie miałam żadnych założeń tempowych, ot żeby przebiec i dołożyć tym swoją cegiełkę do zbiórki.
Trasę znam, wiedziałam czego się można spodziewać, dziś pogoda taka, że w jedną stronę było pod wiatr, powrót z wiatrem. Nie okrążaliśmy całości, żeby nie wbiegać na jezdnię, więc sama trasa to była 4x4.5km plus połowa kolejnej pętli z nawrotką.
Ruszyłam spokojnie, no bo po co się spieszyć? :bum:
Generalnie przez większość biegu tempo oscylowało wokół 5:43-5:45.
Od ok 8km żołądek przykleił mi się do pleców w poszukiwaniu żywności, no ale nic nie znalazł. Na szczęście były dwa punkty z wodą, to mi jakoś żołądek uratowało. Plus jeszcze parę innych niedogodności, co zaowocowało tym, że zaczęłam obmyślać skrócenie dystansu.

Najpierw stwierdziłam, że dobiegnę do dyszki, z tym, co było rozgrzewką i z powrotem plus do domu wyjdzie 15km. Potem pomyślałam, że może jednak do 12 polecę.
Następna stawka to było 15 :hahaha: łącznie z 5km (dobieg + powrót) wyszło by 20.
No i tak sobie debatowałam w myślach, kiedy zobaczyłam jakiego spacerowicza naprzeciw mnie. Miał na sobie koszulkę z napisem "Prosto". A te słowa towarzyszą mi od jakiegoś czasu - iść przed siebie i nie ulegać rzeczom różnym (wątpliwościom, lękom, schematom itd itp).
Za kolejny moment przypomniało mi się, że dziś są moje półroczne urodziny biegowe (11.5 lat, tadaam).
Było to około 14-15km, biegłam dalej.
No i w myślach powtarzam sobie: jeszcze tylko 6...
Biegnę i odliczam dalej, nogi ciężkie, nie codzień taki dystans biegam, a wczorajszy trening też swoje dołożył.
Tempo po dłuższym czasie 5:45 wróciło na 5:43.
Biegnę dalej, jeszcze tylko 3km (plus 1, który celowo w rachunkach sobie opuszczam, żeby wydawało się mniej, a potem nagle taka niespodzianka, że jeszcze TYLKO jeden, to dobiegnę na pewno :hahaha: )
Skończyłam 18ty, nawrotka, jeszcze dwa kilometry plus ostatnia nawrotka przy punkcie z wodą i meta w zasięgu wzroku.
Łomatko, jak chciałam, żeby już był koniec...
W końcu piknął 20ty km, teraz już z górki.
Lecę, dobiegłam do wody, patrzę na zegarek, wychodzi, że jeszcze 300m i będzie 21km. Na szczęście po lekkim podbiegu trasa idzie w dół.
Włączył mi się syndrom mety, wyciągnęłam nogi i 21ty piknął w 5:13.
Na mecie wyłączyłam zegarek - 2:00:26, co daje tempo 5:40. Czyli w drugiej połowie musiałam przyspieszyć, a przynajmniej na końcu, choć wrażenie miałam zupełnie inne.
Anyway, pogadałam chwilę ze znajomymi i niestety poszłam do domu, nie miałam żadnych ciepłych ubrań ze sobą, wolałam nie ryzykować wychłodzenia. A niestety, bo z chęcią bym została i pogadała.
No i tyle :)
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

7 października 2021

Ot, taki sobie bieg.
Nie bardzo chciało mi się wyjść, standard popołudniowy. No ale się przemogłam. Planowałam pewną trasę, a po drodze wyszła inna.
Najpierw pobiegłam nad zalew, potem na stadion. Pokręciłam kilka kółek i pobiegłam do domu.
Po 7km uznałam, że to była ta szybsza część (po 5:39) i włączyłam stop. Żołądek dawał mi znać o sobie i nie biegło się komfortowo. Druga część miała mieć 5km, ale wyszło ich 6, podobnym tempem, z tym że ostatni km po 5:17.
A żołądek niestety się nie uspokoił. Gdyby nie ten dyskomfort, byłoby więcej albo szybciej. Albo jedno i drugie.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

9 października 2021

Pogoda taka, że nic tylko biegać.
Myślałam o luźnej dyszce, ale po drodze zmieniłam koncepcję.

5.33km po 5:39. Na początku dość wolno, okolice 5:50, ale ostatni pełny km już po 5:25.
Potem 5x200m, podobna historia - pierwsza dwusetka pokazała śr 4:10, ostatnia już 3:42.
Do domu turlałam się przez 2.7km po 5:54.

Kiedy czytam takie historie, ustawiają mnie do pionu.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

10 października 2021

Wczoraj pojechałam do Konina, zobaczyć starówkę, więc oprócz dyszki biegowej wpadło kilkanaście km pieszko.
Dziś chciałam 15km, a jednocześnie zahaczyć o las, co dawałoby więcej niż zakładana piętnastka. Z drugiej strony, gdybym o las nie zahaczyła, nie widziałabym cudnie kolorowych liści.
Pobiegłam zatem.
Dotarcie do lasu zajmuje minimum 5km, może byc i więcej w zależności od trasy, którą się pobiegnie. Tym razem wybrałam opcję minimalistyczną, bądź nazwijmy ją ładnie less is more :oczko: W lesie jakoś pusto, ani biegaczy, raz tylko dwóch rowerzystów przemknęło w oddali. Plus przejeżdżające samochody, nie licząc kilku zaparkowanych. Cisza, spokój. Dobiegłam do skrzyżowania, kolejne 3km, odbiłam w lewo - razem z nawrotką dało to kolejne 2. Zastanawiałam się czy biec dalej, ale obawiałam się zmęczenia, pobiegłam z powrotem. No i dobrze, bo ostatnie km komfortowe nie były. Choć zupełnie ostatni po 5:36, więc jeszcze trochę życia biegowego się tliło we mnie.
Ogółem 18km po 5:51, dystans biegany po lesie w okolicach 6/km, a cały pozostały śr po 5:45.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

12 października 2021

Rano byłam przekonana, że wieczorem pobiegam.
Po przyjściu z pracy już trochę mniej.
W trakcie kawy z kumpelą chęć biegania zmalała jeszcze bardziej.
Ale po powrocie do domu wskoczyłam w ciuchy i pobiegłam.
Przez ok 1.5km zegarek nie chciał zaskoczyć, więc nie wiem jakie było tempo, ale chyba się nie wlokłam. A i wbieg na wiadukt mnie nie zmęczył.
Dotarłam nad zalew, tam mieli być NR, byli - sztuk 3 łącznie ze mną. Obiegliśmy zalew, tempo konwersacyjne - 6:07. Po 4.6km pobiegłam dalej, chciałam dobiec do dyszki. Z każdym kilometrem biegło się szybciej. Jak to często bywa, w trakcie nabrałam apetytu na więcej :usmiech: No więc obiegłam swoją dzielnię, plus jeszcze jeden odcinek 2 razy z kawałkiem, wyszło 10.5km po 5:39, ostatnie 2.5km po 5:07/5:14/5:00.
Łącznie 12km.
Dobre bieganie.
Pewnie dzięki 4 kawom, które dzisiaj wypiłam.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

16 października 2021

W czwartek dyszka z przebieżkami, najpierw 5km po 5:27, później 5 dwusetek śr 4:00. Nie miałam ochoty na jakieś szybsze bieganie, zaczynałam od okolic 4:20 i z każdym odcinkiem trochę przyspieszałam. Powrót 3km miał być w tempie ślimaczym, ale wyszło po 5:36.

Dzisiaj 12.3km w częściach dwóch.
Zaczynałam od 5:56, pod koniec pierwszej pętli średnie pokazało 5:45, a na koniec całego biegu 5:38. Jedenasty i dwunasty po 5:20.

I to by było dzisiaj na tyle :usmiech:
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

23 października 2021

Nie miałam czasu ani ochoty na bieganie w tygodniu.
Dzisiaj 10.5km, pierwsze 1.5km w tempie niewiadomym, bo gps nie mógł załapać. Kolejne początek po 5:37, skończyło się na średnim 5:25, ostatni 5:07.
Wiało.
Nieprzyjemnie dość.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

24 października 2021

Powinnam chyba przejść szkolenie pt. "Jak zaczynać wpisy..." :bum:
15km, tak zakładał mój wewnętrzny plan. Pogoda piękna, nad zalewem mgła, zza chmur przebijające słońce. Miód malina.
Trochę pobiegałam po lasku i ruszyłam na ścieżkę. W okolicach 12km stwierdziłam, że skoro dobrze się biegnie, to w takim razie zrobię ze 2km więcej. Na 14km pomyślałam, że może jednak dokulam do dwudziestu. Średnie wychodziło 5:25, między 7 a 10km ładnie wpadało po 5:25-5:22, od 10 do 14 po 5:10. Zapisałam tę czternastkę, teraz mogłam dreptać z nogi na nogę. Na początku szło nie tak wolno, ale później zaczęłam odczuwać zmęczenie, no i zdecydowałam się zakończyć na 18km, te dreptane 4km po 5:46.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

25 października 2021

Ubiegły tydzień, w którym było dużo pracy, poskładał mnie dość mocno - rutyna i brak czasu na drobne przyjemności potrafią mnie dobić. Btw, parę innych rzeczy też :spoko:
Dlatego dziś bardzo chciałam pobiegać i powiedziałam sobie, że nie ma bata, zamykam kram o określonej godzinie i idę na dyszkę.
Pierwszy kilometr dość wolno, ok 6 (w połowie nawet 6:10). Potem zaczęło być normalnie. Wdrapałam się na wiadukt z jednej strony, potem z drugiej, później poleciałam na stadion trochę okrężną drogą. Tam zrobiłam parę kółek i kiedy na zegarku wybiło 7km, pobiegłam do domu. Razem wyszło 10 po 5:27, ostatni po 5.
Aniad1312
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4291
Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03

Nieprzeczytany post

26 października 2021

Jakoś ostatnio udaje mi się zmotywować do popołudniowo-wieczornego biegania. Nie żeby to się stało moją ulubioną porą, raczej chodzi o work-life balance, z naciskiem na life. A i wstawać o ciemnicy jakoś mi się nie chce, choć jeśli zatęsknię, to pewnie wstanę.
Było szarawo, kiedy wybiegłam. Niestety, tym razem żołądek lekko strajkował, niby nie był obciążony, a jednak nie biegło mi się komfortowo. Anyway, chciałam zrobić 12km dzisiaj, tylko nie wiedziałam w jakiej konfiguracji. Po drodze samo się wyklarowało.
Najpierw 7km po 5:40. Później, skoro było jeszcze coś widać, zrobiłam 5 dwusetek, zaczynałam od 4:10, skończyłam na 3:53. Ostatnia już po ciemku. I powrót do domu 3km po 5:34, przez wiadukt.
Zmachałam się :oczko:
ODPOWIEDZ