Biegam bo lubię

Moderator: infernal

mooll
Wyga
Wyga
Posty: 71
Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gliwice

Nieprzeczytany post

31.08-06.09.2020

31.08

śr. tempo - 5:22
tętno - 80%/86%
dystans - 20,4 km

Bieg polno-leśny. Było zimno i wietrznie. Dodatkowo cały czas padał lekki deszczyk. Zacząłem biec wzdłuż pól po trawiastych ścieżkach, więc po 1-2 km buty miałem już kompletnie przemoczone. Mimo tego biegło się fajnie, gdyż to był mój ostatni bieg "po staremu". Nastał wrzesień. Dzieciaki wróciły do przedszkola i szkoły. Ja po prawie półrocznej przerwie wróciłem także do pracy. Jednak moje dotychczasowe stanowisko zostało zlikwidowane i zostałem przeniesiony na "zwykłe" 8-godzinne siedzenie w biurze :grr: Jak tak ludzie mogą pracować :bum: A dotychczasowo miałem tryb pracy hybrydowy, czyli 3-4 godzinki w biurze i reszta w terenie :hej: Trzeba się przestawić i dostosować terminy biegania do nowej rzeczywistości. Dla organizmu też to szok bo waga troszke skoczyła i w tygodniu będę miał czas tylko wieczorami. a do tej pory zazwyczaj biegałem "w przerwie" ok południa. 2-3 tygodnie i się przestawię :bum:

02.09

śr. tempo - 4:44
tętno - 84%/94%
dystans - 9,75 km

Pierwszy wieczorny bieg od dawien dawna :ble: Wybrałem się na bieżnię. Jednak tym razem nie zakładałem żadnych dystansów, tylko 2 kółeczka szybko (ok 500m) 1 kółeczko wolno. I tak 8 razy. Szybkie powtórzenia szedłem na tempie w okolicach 3:55-4:05. Jedynie drugie weszło jakoś wyraźnie wolniej - ok 4:15. Odpoczynkowe w tempie ok 5:00-5:15.

06.09

śr. tempo - 4:59
tętno - 85%/91%
dystans - 16,3 km

Mimo, że to niedziela to biegałem dopiero późnym popołudniem. Wcześniej wizyta i obiadek u teściów. No i tutaj narodził się problem. Jak wiadomo, teśniowa dla zięcia szykuje taczkę żarcia :bum: Oczywiście musiałem swoją porcie grubo odchudzić co spotkało się z niewielką dezaprobatą :hej: Dodatkowo deser -> swoją porcję podzieliłem i zjadłem może połowę. Obiad jadłem koło 13.30, deser ok 15. Na bieganie wyruszyłem po 17 i czułem megaścisk na bebechach :ech: W planach miałemm jakieś konkretniejsze bieganie tempowe, jednak pierwsze kilometry wchodziły prawie na granicy pożygu. Później wkońcu żarcie zeszło chyba trochę niżej to przyśpieszyłem - 4 km (pomiędzy 10 a 14) pocisnąłem
New Balance but biegowy
mooll
Wyga
Wyga
Posty: 71
Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gliwice

Nieprzeczytany post

07.09-04.10.2020

Jakoś nie miałem weny żeby wcześniej coś pisać a więc hurtowo.

08.09.2020

podbiegi
śr. tempo - 5:31
tętno - 80%/87%
dystans - 13,15 km

11.09.2020

wieczorny lajcik
śr. tempo - 5:24
tętno - 78%/83%
dystans - 10 km

13.09.2020

longer
śr. tempo - 5:21
tętno - 83%/89%
dystans - 21,7 km

15.09.2020

bieżnia
śr. tempo - 4:48
tętno - 87%/94%
dystans - 11,9 km

18.09.2020

lekkie fałdki - podbiegnięcia
śr, tempo - 5:00
tętno - 85%/94%
dystans - 11,9 km

20.09.2020

terenowe przebieżki
śr. tempo - 5:34
tętno - 76%/81%
dystans - 14,5 km

23.09.2020

bieżnia
śr. tempo - 4:46
tętno - 85%/94%
dystans- 9,7 km

25.09.2020

wieczorny lajcik
śr. tempo - 5:37
tętno - 76%/82%
dystans - 11,6 km

27.09.2020

Kuźniański Półmaraton Leśny

Wkońcu jakieś zawody :bum: W dodatku w pięknym otoczeniu - cały czas przez las po asfalcie. W zeszłym roku też tutaj biegłem. W tym miały się odbyć na początku kwietnia ale z wiadomych względów zostały przeniesione na jesień. Pogoda idealna do biegania, 8-10 stopni, niebo zachmurzone lekki wiaterek. Trasę znałem, chociaż w tym roku poprowadzili ją w drugą stronę (pętelka) o czym dowiedziałem się tuż przed startem. Po raz pierwszy odkąd biegam, gdzieś na 5-6 km dołączyłem się do dwóch kolegów, z którymi biegłem prawie do mety. Dyskutowaliśmy po drodze na różne tematy i biegło się wspaniale. Jakieś 2 km przed metą "najsłabszy" został troszkę w tyle, a my dwaj pognaliśmy do przodu. A gdzieś km przed metą mój współtowarzysz ruszył do przodu. Ostatecznie przekroczyłem metę z czasem 01:41:07, więc poprawiłem czas z zeszłego roku prawie o 2 minuty :hej: Może gdyby nie to, że w następny weekend miałem biec następne mocne zawody, poszło by mi trochę lepiej :hejhej:

29.09.2020

odpoczynek w biegu
śr. tempo - 5:13
tętno - 78%/83%
dystans - 10,4 km

02.10.2020

nocne luzowanie
śr. tempo - 5:29
tętno - 77%/83%
dystans - 10 km

04.10.2020

Silesia Marathon - Półmaraton

I znowu zawody :bum: Do ostatniej chwili czekałem (i nie tylko ja) i zastanawiałem się czy się odbędzie. W końcu jak wczoraj odebrałem pakiet to już nie było odwrotu. Całą noc lało. Rano to samo, jak wyjeżdżałem z domu. Podjeżdżając pod stadion nadal siąpiło. Jednak jak szedłem na start to przestało. Wiatrzysko ostro napierało. Cała stawka (ok 1700 osób) została podzielona na grupy po 250 osób i startowały po sobie w odstępach 7-10 minutowych. Podobnie na dystansie maratońskim. Mój plan - 1:42-45, plan marzenie - poprawić wynik zeszłoroczny - 1:42:00 :sss: Start spokojny, chociaż tempo zacne. Nie szarżowałem ale szło nieźle. Po drodze jest sporo podbiegów, chociaż w głowie cały czas Telewizyjna :bum: Kto tutaj biegał wie jak potrafi zniszczyć niejednego. Podbieg zaczyna się zaraz za rondem w Siemianowicach i ciągnie się prawie przez 3 km, cały czas pod górkę. Jednak na trasie było sporo słabszych ode mnie zawodników :hej: Sporo osób na tym odcinku wyprzedziłem :sss: Wbiegając do Parku Śląskiego jest prawie cały czas z górki lub płasko. Wpadam na stadion. Kibice niosą i meta 1:41:24 a więc jest poprawa :hej: :hej: :hej:

Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad debiutem w przyszłym roku na jesieni na 42km. I po tym biegu naszła mnie myśl, co za rok - poprawiam życiówkę czy atakować pełny dystans. Podobno na debiut Silesia jest bardzo ciężka :lalala: A może znajdę coś ciekawszego. Na wiosnę będę musiał grubo pomyśleć. A teraz odpoczynek :bleble: :bleble:
mooll
Wyga
Wyga
Posty: 71
Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gliwice

Nieprzeczytany post

Powracam. Jakoś od tego października nie za bardzo mi się chciało pisać na forum :ble: czasami tutaj zaglądałem i czytałem. Biegam nadal, chociaż przez te różne obostrzenia bardziej na luzie. Jeszcze w październiku miała być moja domowa połówka, jednak się nie odbyła. A więc czas leciał a ja kulałem się bez jakiś planów. Październik - 202 km, listopad - 180 km, grudzień - 200 km.
Króciutko podsumowanie 2020:
- kilometraż: 2350 km ( 2019 - 2044 km)
- ilość biegów: 154 (149)
- maksymalny przebieg podczas jednej aktywności : 31 km (25 km)
- ilość "zawodów" : 4 :bum: (12 lub 13)
Jedyna życiówka to na 5 i 10 km - poprawa o kilkanaście sekund na obu dystansach.
Na 1/2 nie poprawiłem się, chociaż było bardzo blisko kilkukrotnie, ale biegane to było albo w trudnym terenie albo bez presji.
Jedyne zawody to na początku roku - Cyborg Maraton oraz Parkowe Hercklekoty, oraz na jesieni - Kuźniański Półmaraton Leśny oraz Silesia Półmaraton.
W połowie grudnia biegając w terenie po jakiś krzaczorach, błotach nawiedziła mnie jak do tej pory pierwsza "kontuzja", która ciągnie się aż do dnia dzisiejszego - raz boli mocniej a raz prawie wcale. Ból występuje na prawej nodze i umiejscowiony jest pomiędzy achillesem a zewnętrzną częścią kostki (w tym zagłębieniu). Najgorzej jest zaraz po przebudzeniu (chociaż nie codziennie), muszę to rozchodzić oraz jak zaczynam biec. Później jest tylko niewielki dyskomfort. Pewnie jakbym przerwał bieganie na 2-3 tygodnie to już byłoby po bólu :hej:
mooll
Wyga
Wyga
Posty: 71
Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gliwice

Nieprzeczytany post

W ten sposób szybciutko przechodzimy do 2021
Zacząłem tak samo jak poprzedni rok do Cyborga w Nowy Rok.
W tym roku bieg odbył się na innych zasadach niż w ubiegłym jednak nie wirtualnie a realnie. Jedyna różnica to każdy biegał indywidualnie kiedy mu pasowało w godzinach między 8.30 a bodajże 16. Ta formuła wielu osobom podpasowała, frekwencja dopisała. Więcej organizatorów mogłoby podchwycić taką formułę i mniej zawodów byłoby odwoływanych w dzisiejszych czasach.
"Mój" orlik jest zamknięty, więc nie mam gdzie kręcić interwałów. Czasem robię jakieś przyśpieszenia podczas biegu ale 80% dystansu to jest zwykłe klepanie kilometrów po chodnikach i lasach. Zima w tym sezonie, chociaż trwa dopiero 2 tygodnie nie ułatwia :bum: Traile dostały ostro w kość, przez co muszę je wymienić bo zaraz się zrobią z nich sandały :hej: Dotychczas naklepałem prawie 160 km...
mooll
Wyga
Wyga
Posty: 71
Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gliwice

Nieprzeczytany post

Dawno nic nie pisałem nic na blogu, jednak nie znaczy to, że powiesiłem buty na kołku. A więc podsumowanie półrocza 2021.
Ostatnio pisałem pod koniec stycznia, który to ostatecznie zamknąłem na 201 km. W planach i w związku z pandemią nie było żadnych zawodów, więc luty postanowiłem troszkę zluzować. Ostatecznie zamknąłem ten miesiąc na przebiegu 133 km. Przyszedł marzec więc zacząłem kulać troszkę więcej, jednak wciąż to były głównie biegi na luzie, bez jakiś 4:10-4:20 :bum: 13 marca, w moje urodziny, był konkretny wiatr. Jednak wyszedłem na "20" po lesie. Strasznie mnie przewiało. Na drugi dzień poczułem się o wiele gorzej. Pojawił się lekki kaszel i katar, więc postanowiłem odpuścić na parę dni bieganie. Objawy przeziębienia przeszły po 3-4 dniach, jednak postanowiłem odpocząć i do końca tygodnia już nie biegałem. W między czasie w robocie po kolei wszyscy łapali wirusa. Także rodzice łapneli go w połowie kwietnia. Wróciłem do biegania po tygodniu, jednak biegało mi się bardzo ciężko - no cóż widać te "przeziębienie" mnie trochę skotłowało i marzec skończyłem na 140 km . Przyszedł kwiecień - na liczniku już normalne 190 km, jednak biegało się ciężko. Puls był wysoki, bardzo szybko się męczyłem, ogólnie wydolność spadła gdzieś o 30%. Ale kulałem się dalej. Pasek HRM-RUN też zaczął szaleć. Raz się nie włączał, innym razem wyłączał po paru kilometrach. W końcu go wysłałem na reklamację i po 10 dniach otrzymałem nowiusieńki HRM-PRO (limonka) :szok: Zapisałem się na szczepienie - 9 maj ASTRA. Po szczepieniu wszystko było ok, jednak ja głupi wyszedłem na przebieżkę na drugi dzień. Jeśli ktoś to czyta, a jest przed szczepieniem - nie róbcie tego. "Biegło" mi się strasznie, malutka pętelka a prawie umarłem po drodze :ojnie: Po kilku dniach było lepiej, jednak wydolność dalej była obniżona. Teraz jak tak sobie o tym myślę, to dochodzę do wniosku, że te zawirowania zdrowotne w połowie marca to mogołbyć spąpoobjawowy COVID :lalala:
Maj skończony na przebiegu 170 km.
Przyszedł czerwiec a ja dalej klepię. Buty asfaltówki musiałem wymienić i od 10 czerwca ubijam New Balance 860. Trailówki - Peregrine, też już wyglądają jak sandały, ale teraz nie mogę sobie pozwolić na wydatek. Wymienię je chyba dopiero pod koniec wakacji. Gdzieś od 2 tygodni biegam już o wiele łatwiej, mniej się męczę jednak tempa wciąż są w okolicach 5:00-5:10. Dzisiaj miałem drugą dawkę, więc nie chcąc przeciążać organizmu postanowiłem czerwiec skończyć na 184 kilometrach. Tydzień wolnego a od przyszłego weekendu jestem na urlopie. 2 Tygodnie na odludziu powinno mi dobrze zrobić.
Jak zwykle na początku października miałem biegać Silesię, ale w tym roku chyba odpuszczam i zostanę przy klepaniu. Nie wiem co będzie za 2-3 miesiące...
mooll
Wyga
Wyga
Posty: 71
Rejestracja: 28 lip 2017, 08:07
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gliwice

Nieprzeczytany post

Czas na podsumowanie lipca.

Jak wspomniałem powyżej, pierwsze 2 tygodnie spędziłem na urlopie. Było biegane po polach, lasach i asfaltach. Bez spiny i o różnych porach. Pogoda ok, bezdeszczowo.
Następne 2 tygodnie to powrót do rzeczywistości, z tym że było trochę inaczej niż na co dzień, gdyż dzieciaki zostały na wsi z dziadkami :sss: Wolna chata :sss: Więc nic mnie nie blokowało z wyjściem na bieganie nawet jak żona była w pracy. A dodatkowo na poprzedni weekend (24-25 lipiec) postanowiłem zrobić 5-dniowy cykl aktywnościowy. Zacząłem w czwartek od 16km biegiem. Następnie w piątek wpadło 45km na rowerze, sobota 19 na nogach, niedziela: 55 w siodle i zakończyłem w poniedziałek 17 km w biegu. W ten sposób wpadło 50 km biegowo i 100 km na rowerze. Ostatnio takie kilometraże na rowerze (za jednym zamachem powyżej 20 km) robiłem jakieś 15-20 lat temu :bum: Myślałem że będzie gorzej, ale bolał tylko tyłek :hej: Dodatkowo było to 50:50 asfalt/leśne i polne ścieżki. Rower to typowy góral na 26 oponach typowo terenowych. Na szosie pewnie bym śmigał jak głupi :hejhej: W minioną sobotę znowu dołożyłem na kole 75 km. I gdyby nie to, że zaliczyłem niezłego szlifa to wpadłoby pewnie 100.
Podsumowując: 205 km w biegu i 175 km w kole. Nie wiem kiedy powtórzę kręcenie takich odległości, ale może rodzinka przymknie czasami oko i pozwoli pokręcić :bleble:

Sierpień się zaczął więc biegam od 4 lat ciągiem. Dokładnie 4 sierpnia 2017r. zacząłem rejestrować swoje poczynania biegowe. Przez ten czas nabiegałem ok 8400km :sss: Dla jednych to duża dla innych pikuś. Dla mnie w sam raz :bum: Co prawda ten rok idzie mi to jak po grudzie, gdyż przez tego covida dalej mi się ciężko biega. Wciąż wydolnościowo jest bardzo słabo :chlip: Ale jakoś tam klepie te kilometry. Może na jesieni znowu wróci szybkość...
ODPOWIEDZ