sultangurde - w poszukiwaniu drugiej młodości 2019

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1856
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Święta, święta i po świętach. Śniegu w Częstochowie było tyle co kot napłakał, ale to już w sumie norma od paru lat.
Moja żona wpadła na pomysł, żeby przystroić balkon w kolorowe ledowe światełka, więc zakupiliśmy taki komplet 240 sztuk na 22 metrowym przewodzie.
Potem jeszcze dokupiliśmy przyssawki z uchwytem, sztuk dużo i jakoś poszło. Potem doszły jeszcze jakieś inne świecące pierdoły w oknie na zachętę i tak rozpoczął się lekki wyścig zbrojeń, znaczy dekoracji. Całość kosztowała ile kosztowała, mogło być gorzej. Ale mimo całej tej oprawy śnieg się nie pojawił i tyle.

Biegowo cały czas do przodu, ten tydzień 44 km i tylko 4 treningi. Spokojnie zwiększam kilometraż.

Wtorek: siła biegowa na podczęstochowskiej górce ossona. Weszło ponad 230 metrów up i tyleż samo down. Podbieg był chyba 12 razy po jakieś 150 metrów, solidnie jest w górę bo momentami ok 12%, więc weszło w nogi bardzo mocno. Podbieg kamienisty więc trzeba było uważać.

Czwartek: 14,2 km po lesie, 78%, 6:11, nogi zmasakrowane, ale jakoś poszło.

Sobota: rozbieganie wzdłuż Warty: 11 km, 77%, 6:11, już czuć było znaczną poprawę, biegło się znacznie lepiej niż w poprzednich tygodniach.

Niedziela: na stadionie: 9,2 km, 76%, truchtanie, najwolniej jak się dało, 6:30 chyba.

Kolejne tygodnie będzie nadal nuda: siłą, rozbiegania, zaczynam również ćwiczenia sprawnościowe.

I to tyle na tą chwilę, nuda panie :bum:
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1856
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Jakoś się cieszę, że ten grudzień mamy już za sobą. Niby zmieniła się tylko kartka w kalendarzu, ale jakoś poczułem taką ulgę jak już minął ten sylwester i te całe święta.
Może dlatego, że nie będzie w najbliższym czasie specjalnie żadnych okazji do picia alko, niezdrowego jedzenia itd. Jakby nie patrzeć na okres świąteczno-noworoczny to trzeba przyznać, że nasza tradycyjna kuchnia trzymaniu wagi nie sprzyja. Nie oszukujmy się mnóstwo rzeczy jest mega smacznych i naprawdę ciężko zachować zdrowy rozsądek w jedzeniu, zwłaszcza jak po tych wszystkich rarytasach wjeżdżają na stół ciasta. Najsmaczniejszy w tym roku był piernik z dodatkami i seromakowiec. Zjadłem dużo, znaczy dużo za dużo, ale raz się żyje :bum:
Trochę też pobiegałem, bo prawie 51 km.

Obrazek

Wtorek: 4 km trucht + 5 km trochę szybciej 5:10-5:15, średnio z całego treningu 79%, padał deszcz, wiało wzdłuż Warty, ale jeden plus nie ma tam smogu wcale!

Czwartek: pierwszy long, 17 km, trochę w formie BNP, po leśnych błotkach, kałużach itd. Nietęgą musiałem mieć chyba minę jak wpadłem na kałużę szeroką na 5 metrów i długą chyba na 10, którą musiałem omijać przedzierając się przez chaszcze. Niby był na kałuży lód, ale nie ryzykowałem pamiętając jak to się kończy w filmach. Całość średnio 5:36, 82% (mało wiarygodne bo z zegarka), końcowe 4 km mocniej bo z górki lekko. Nie czułem się specjalnie zajechany, na trasie zjadłem kawałek czekolady i tyle.

Piątek: rozbieganie, 8,2 km, lekko zmęczone nogi, ale całkiem dobre samopoczucie 6:15, 78%.

Sobota: rozbieganie, jak wyżej, tylko 9,2 km, 6:16, 76%, miały być jeszcze przebieżki, ale było ślisko zbyt ślisko.

Niedziela: 5 km trochę szybszego tempa, 5 km w 22:34, krótki ciągły dla odmiany, łącznie ponad 7 km, 87% tętno średnio na tych szybszych km.

Do tego 2x krótkie sesje ćwiczeń na macie, po 10-15 minut, wszystkiego po trochu i delikatne rozciągnie. Spokojnie zwiększam kilometraż za ok 3 tygodnie będzie pewnie docelowy czyli ok 60 km.
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1856
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ostatni tydzień to 54 km, organizm nie wykazuje żadnym oznak zmęczenia, nic mnie nie boli, więc nic tylko powoli podkręcać obroty i kilometraż.
Zobaczymy co będzie dalej.

Obrazek

Wtorek: 10,3 km rozbieganie, lekko byłem zamulony po całym dniu, 7 km spokojnie, 3 km po około 5:05. Średnie tętno 79%.

Środa: dopołudniowy longrun, 18 km, średnie tempo 5:33, średnie tętno 81%, 10 km było w drugim zakresie, ostatni km 4:45, chyba najdłuższy trening od nie pamiętam kiedy, ale nie było żadnego zamulenia, nogi też mnie zaskoczyły bo dość szybko się zregenerowałem. Jakby nie patrzeć 10+18 km w trybie wieczór - ranek do przepotężny kilometraż dla mnie. Ale taka jest rola bazy wzmocnić organizm, uodpornić na urazy, poprawić się tlenowo, przesunąć pewne granice w głowie.

Piątek: rozbieganie 8,3 km z kilkoma ostrymi podbiegami + przebieżki 8x50 metrów.

Sobota: krótko i treściwie, 3x 5minut threshold, tylko 15 minut szybszego biegania, ale nie ma potrzeby więcej na razie. Cel rozbujać serducho do 180+ i pobiegać trochę szybciej. Wykonanie odcinków: 4:11, 4:13, 4:10. Odrobinę za szybko, ale tętno maks. 184 czyli idealnie (ostatnia dyskusja). Przerwa 2 minuty trucht.

Niedziela: 10,4 km bardzo leniwie, tętno 76%, tempo średnie 6:19 (na pierwszych 2 km się ciut GPS pogubił pod mostami), te 10 km jakoś szybko zleciało, zwłaszcza, jak się słucha dobrej muzy: U2 the best of.
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1856
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Z pełną odpowiedzialnością odszczekuję moje grudniowe żale dotyczące braku śniegu. Ostatni tydzień zapewnił nam rozrywki pod dostatkiem.
Nie do końca wiem, czy tak bardzo cieszy się ekipa odśnieżająca, ale chociaż sobie chłopaki pojeżdzą pługami i tyle. Co to tej ujemnej temperatury jest przereklamowana, -14 stopni dzisiaj bez wiatru wogóle nie odczuwalne. Na te warunki zakupiłem też nowe butki: ADIDAS TERREX AGRAVIC. Całkiem fajny but z protektorem, dobrze trzyma nogę.
Co do samego treningu, rekordowy kilometraż, 62.6 km w tym tygodniu, bez strat własnych, następny tydzień regeneracyjny ok 40-45 km.

Obrazek

Wtorek: Siła biegowa w crosie: 12,5 km. 5:28 śr tempo, średnie tętno 83%, mapy nie ogarniają tego kawałka terenu, pokazują płaskie gdzie jest z 10 metrów w górę, więc było znacznie więcej niż te +100m up. Fajny trening, umiarkowane zmęczenie.

Środa: Regeneracja biegana w śniegu, mega wolno, 6:24 średnio, 76%, 10,1 km.

Piątek: W poszukiwaniu kawałków w miarę odśnieżonego asfaltu pojechałem na drugi koniec miasta. Zrobiłem zabawę biegową 5/4/3/2/1/2/3/4/5 na p2. Całkiem fajnie pobiegane, zmęczenie spore, ale bez tragedii. Tempa odcinków: 4:40, 4:31, 4:19, 4:11, 3:48, 4:21, 4:22, 4:36, 4:42. Tętno na najszybszym odcinku dotknęło 93% więc jestem zadowolony, że udało się pikawkę zmotywować do pracy. Łącznie 11,2 km, przerwy w truchcie.

Sobota: miała być regeneracja, ale przez warunki atmosferyczne, bo spadło chyba 15-20 cm śniegu na wałach zrobiło się znacznie ciężej bo trzeba się było przedzierać kilka kilometrów przez małe zaspy. Tętno było dość wysokie, ale biegło się bardzo dobrze odczuciowo. Łącznie 11,1 km, 79%, chyba 3-4 km przedzierania przez biały puch.

Niedziela: siła w mieście, bieg długi w okolicach Jasnej Góry, tylko tam jest od rana w miarę odśnieżone, bo pługi robią robotę, na dobiegu masakra i męczarnia przez ten śnieg na chodniku. Na miejscu już było bieganie na pętli góra i dół i tak chyba 10 razy. Podbieg na pętli jest bardzo długi bo ma ok 600 metrów, nachylenie 3-6%, Łącznie 270 metrów up i tyle samo down, ponad 17,7 km, nowe buty przetestowane, zero efektów ubocznych, fajny but za ok 220 PLN.
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1856
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Po zeszłotygodniowych ponad 62 km zrobiłem tydzień regeneracyjny, ale przyznam się, że coś chyba słabo odpocząłem, choć sporo spałem.
To chyba przez ten paskudny okres styczniowo-lutowy w którym się znajdujemy, krótkie dni, brzydka pogoda i jakieś takie nijakie samopoczucie.
Nie ukrywam, że nie mogę się już doczekać marca, gdzie jak się spodziewam będę się przestawiał na poranne bieganie, które jednak wolę bardziej.

Pogoda w tym tygodniu nie rozpieszczała, wszędzie błoto, plucha, kałuże, małe i duże, generalnie dla mnie jako powiedzmy szybkościowca warunki fatalne.
Jestem bardzo wrażliwy na teren po którym biegam i zauważyłem, że to co na stadionie biegam np. po 4:15 na tętnie 87-89% to w obecnych warunkach przekłada się na tempo o 20-30 sekund gorsze przy tym samym wysiłku. Ale nie płaczę ten okres przejściowy traktuje jako ogólne wzmocnienie organizmu. Do tego obieguje nowe buty trailowe, więc mam wrażenie, że niektóre mięśnie nóg trochę inaczej obrywają i są bardziej zmęczone w tych butach.

W kolejnych tygodniach podbijam znowu kilometraż od 50 aż do ok 65km. Gdzieś tam może wcisnę jakieś elementy szybszego biegania, ale powiedzmy sobie szczerze przy tej pogodzie nie ma za bardzo gdzie.

Obrazek

Wtorek: 6km regeneracyjnie, po niedzielnym 17,7 km z 270 up nie czułem się specjalnie zajechany, ale profilaktycznie postanowiłem potruchtać. Do tego spadł śnieg, wszędzie był puch a pod nim ślizgawka, więc potruchtałem po 6:30 i tyle. Tętno chyba 76-77% średnio.

Czwartek: jako, że pojawiła się lekka odwilż, a nogi były dość świeże, postanowiłem zrobić bardzo krótki trening z elementami szybkiego biegania.
Znaczy inaczej, to miało być luźno, bez piłowania, żadnego tam maksa, po prostu luźne odcinki 30 sekundowe (8 powtórzeń). Założenie to popracować na wyższej kadencji, dać lekki bodziec mięśniowy (świeże nogi), pobiegać długim krokiem i to tyle.

Piątek: w piątek miałem przygodę, na szczęście zakończyła się bez strat własnych. Robiłem sobie krótki szybsze rozbieganie, poleciałem na pewniaka boczną uliczką, którą niby znam i władowałem się po ciemku w taką dziurę, że to cud, że nie mam nogi w gipsie. Nie wiem czy coś od tego błota się zapadło, czy coś ktoś kopał, dziękuję tylko opatrzności, że noga cała. Adrenalina po zdarzeniu zrobiła swoje. Wyszedł 1 km rozgrzewkowy, 5 km szybciej (5:18->4:42) i jakieś 700 metrów schłodzenia.

Sobota: 8 km szybsze rozbieganie po okolicznych łąkach, błotach, piachach. Umęczyłem się strasznie na tym podłożu, nie wiem czy to miało jakiś sens, ale było fajnie, tętno średnie 83%, średnie tempo 5:39.

Niedziela: 8 km spokojnie wokół zbiornika w Blachowni. Znowu pod nogami warunki fatalne: kałuże, błoto, breja, ale trochę potruchtałem. Właściwie nie wiem czy można to nazwać kałużą jak ścieżka biegowa jest cała pod 5 cm warstwą wody na odcinku 100 metrów :D ale kto by się mokrymi butami przejmował w zimie :bum:

Oprócz tego były dwie 20 minutowe sesje ćwiczeń sprawnościowych na macie.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1856
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

W ostatnim tygodniu to właściwie trzeba sobie było kupić dupolot albo sanki i korzystać z pogody, bo nic specjalnego w tych warunkach się zrobić nie dało.
Albo była szklanka pod świeżym śniegiem, albo tyle śniegu, że BS przypominał brnięcie przez syberyjskie zaspy. Do tego momentami pojawiał się smog i to konkretny. Nie wiem czy jest sens to wszystko opisywać. Wpadło prawie 50 km, raz wolniej, raz trochę szybciej. Praktycznie 90% czasu poniżej progu tlenowego (166 i niżej). Na ostatnim rozbieganiu już zauważyłem, że odczuwalnie poprawił mi się parametry tlenowe. W ciężkich warunkach, ciężkich butach było 8 km po 5:35 na tętnie średnim 82%. Jak ta zima jeszcze potrwa i dołożę obok krosów (które już robię) podbiegi i delikatne biegi tempowe to powinno przynieść solidne podstawy na wiosnę do szybszego biegania. Póki co robię cały czas to samo: rozbiegania, szybsze rozbiegania i krosy. Zresztą na nic innego pogoda nie pozwala. Styczeń zakończony z 225 km.
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1856
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

I znowu nawaliło śniegu na potęgę. Chyba 25-30 cm lekko licząc. Dobrze, że poniedziałek mam wolny biegowo bo nie wiem co bym dzisiaj zrobił.
Zresztą radość jest raczej iluzoryczna, bo cały tydzień ma być zimowo, ma padać śnieg i być sporo na minusie. Robię dalej bazę tlenową według tabel Friela, czyli do 156 regeneracja/wolne wybiegania, do 165-166 szybkie wybiegania itd. Odczuwam znaczącą poprawę parametrów tlenowych, co jest dobrym znakiem bo to mój najsłabszy atrybut biegowy.

W tym tygodniu weszło 56,4 km. W następnych tygodniach powinno być odpowiednio ok 60 i 65 km.

Obrazek

Wtorek: żwawsze wybieganie wałami Warty po w miarę ubitym śniegu, 10,66 km z czego 9 km żwawiej: średnio 5:27 na 83%.

Środa: podbiegi 8x200 metrów na 4-5%, średnie tempo 3:45 (GAP 3:22), przerwy w marszu w dół jakieś 2:30-2:50 min. Super warunki biegowe na podbiegu, wszędzie indziej szklanka. Łącznie 7,7 km.

Piątek: 2 km rozgrzewki + 8,8 km szybszego rozbiegania. Fajne warunki bez śniegu sucho, asfalt czuć było pod nogą aż miło. Średnie tempo 5:40, średnie tętno 81% z tych 8,8 km.

Sobota: akcent 4x1600 tempo szacowane półmaratońskie ok 4:30, p400m. trucht. W butach startowych, super warunek do biegania, momentami tylko lekki wiatr nic specjalnego. Wykonanie odcinków: 4:32, 4:29, 4:25, 4:22. Tętno średnie z odcinków 88%, fajne odczucia, zero jakiegoś piłowania. Łącznie prawie 12 km.

Niedziela: znowu sypnęło śniegiem, do tego wiało przeokropnie nad rzeką, 3 warstwy na górze i dwie na dłonie były w sam raz. Zrobiłem spokojne rozbieganie w tych dość trudnych warunkach:15,3 km, 5:57, 77%.
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1856
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Zrobiłem lekki przegląd obuwia sportowego.

Asics Gel Pulse 10 Green - fajny but w którym biegałem sporo treningów w zeszłym roku. Po ponad 800 km ubiła się pianka i naderwała się dość delikatna siateczka z przodu buta. Ratowałem ją duck tapem od spodu, ale było to rozwiązanie tymczasowe. Mimo wszystko ten but znacznie lepiej trzyma nogę niż Asics Gel Flux 9, który przeszedł do demobilu jakiś czas temu. Tyle, że Flux 9 nadal jest butem na codzień, a Pulse 10 wyląduje chyba na działce jako obuwie do prac specjalnych. Mimo wszystko przyzwoity but.

New Balance Zante - fajny szybki but z którego korzystam na szybszych treningach. Tak dobry, że korzystając z końcówek serii dokupiłem również jeszcze jeden egzemplarz za półdarmo (199 PLN z wysyłką) na zapas.

Adidas Terrex Agravic - zakupiona parę tygodni temu para butów trialowych. Ponad 150 km w tym bucie w obecnych warunkach. Wrażenia bardzo dobre. Wytrzymały, dobrze trzyma stopę, zapewnia podstawową ochronę od wilgoci, ma przyzwoity protektor antypoślizgowy. Z minusów jest dość twardy i nie ma zbytu dużo pianki, więc moje stopy musiały się przyzwyczaić, ale chyba już jestem po okresie adaptacji i jest w porządku.

New Balance 880 v 10 - nowy but który zakupiłem za 299 PLN w super promocji w sklepie NB. Przyszedł dzisiaj. Ciężko coś napisać poza tym, że ma naprawdę dobra amortyzacje i leży wyjątkowo dobrze na nodze (biegane po mieszkaniu). Z racji warunków pogodowych poczeka trochę na swoje pierwsze rozbieganie, bo to but na beton i twarde nawierzchnie w którym zamierzam szurać na wiosnę i pewnie latem.
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1856
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Jest takie powiedzenie, że gra się tak jak przeciwnik pozwala. I w sumie można to ładnie przełożyć na bieganie, biega się to na co śnieg, ekipa odśnieżająca i pogoda pozwala. A w tym tygodniu był wynik w stylu 0:5 i trzeba przyznać uczciwie, że mimo niesprzyjających okoliczności próbowałem z tego wycisnąć ile się dało. Padł nawet nowy rekord kilometrażu, czyli 63,6 km co jest chyba jednym z niewielu aspektów na plus.

Wtorek: 13,1 km, siła biegowa w okolicach jasnej góry. Średnie tempo 5:47 zaniżone trochę przez rozgrzewkę, 194m up, średnie tętno 82%. Spadało ładnie do 73-75% na zbiegach.

Środa: 10,6 km rozbiegania, warunki fatalne, aż nie chce mi się tego opisywać, tempo 6:08, tętno między 76-80% (z zegarka).

Piątek: rozbieganie 13,7 km w terenie urozmaiconym, znaczy plotka głosi, że gdzieś pod tymi bryłami lodu, śniegu, był teren urozmaicony. Trzeba wierzyć na słowo. Momentami luz, momentami trzeba było szukać swojego toru biegu żeby nie polecieć pyskiem na śnieg, sporo przeskakiwania przeszkód, momentami śnieg po kostki, momentami odśnieżone. Do tego w drodze powrotnej pomogłem wypchnąć auto które utknęło na muldzie. Tempo wyszło lekkie BNP od 6:32 na pierwszym km do 5:25 na ostatnim. Średnie tętno 81%.

Sobota: szybsze rozbieganie po parku, wiatr w pysk, śnieg w oczy, ale biegło się wyjątkowo zacnie, całkiem fajnie ubite trakty parku lisinieckiego to zasługa biegaczy na nartach klasycznych, za co duży plusik. Teren parku to ciągle lekki podbieg, lekki zbieg, więc całkiem fajne dodatkowe utrudnienie. Średnie tempo 5:34, średnie tętno 82%.

Niedziela: jedynie miejsce gdzie się dało w miarę biegać było wokół galerii, więc dobiegłem tam te 4 km i obiegłem ją kilkanaście razy. Jakbym wiedział, że tam jest dookoła normalnie sucho bez grama śniegu to nie zakładałbym butów trailowych, tylko pojechałbym autem i przetestował 880 v10, ale nastawiałem się na bieganie wałami Warty, ale tam się nie dało. Miotało mną na tych nierównościach jak pijanym zającem. Co do biegu wyszło 16,7 km BNP od 6:29 na rozgrzewce do 4:24 na ostatnim km. Średnie tętno 80%.

Jestem już trochę znużony tymi warunkami, pobiegałbym jakieś szybsze akcenty, ale nie ma za bardzo jak.
Pozostaje zagryźć zęby i przeczekać, na horyzoncie pogody długoterminowej widać już ślady nadziei :hej:
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1856
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Korciło mnie po zeszłotygodniowym rekordzie kilometrażu, żeby dowalić jeszcze tych kilometrów, ale ostatecznie wygrał zdrowy rozsądek. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to w połowie marca będzie za mną 10 solidnych tygodni budowania bazy. Ponad 225 km w styczniu, ok 230 km w lutym, plus pewnie jeszcze trochę w marcu.

Dodatkowo chyba idzie solidne ocieplenie, więc będę w marcu starał się odpoczywać podczas wybiegań, a systematycznie (nie od razu) biegał coraz mocniejsze i szybsze akcenty. Całość nacisku będzie szła w kierunku sprawdzenia się na dystansach 3 i 5 km. Jedyna rzecz, która mnie obecnie martwi to fakt niedostępności stadionu lekkoatletycznego. Jest jeszcze jeden fajny obiekt jakieś 20 km pod Częstochową, ale też jest pewnie niedostępny. No nic nie ma co rozprawiać o rzeczach na które nie mamy wpływu.

Wtorek: ostatni dzień który można nazwać zimowym sponiewierał mnie mocno. Zrobiłem 10,4 km szybkiego rozbiegania, tempa w przedziale 5:20-5:40, ale na tym pośniegowym syfie umęczyłem się solidnie i zrobił się z tego drugi zakres na średnio 82%. Miotało mną na tych chodnikach niemiłosiernie, nie wiem ile energii nadmiarowo w ten bieg, ale lekko nie było.

Czwartek: za to było 9,2 km przyjemnego rozbiegania, średnie tempo 6:07 i 77% tętna. Bardzo luźno się biegło, pojawiły się pierwsze placki suchego na chodnikach, a wraz z tym nadzieja na normalne bieganie.

Piątek:
z nadzieją pojechałem sprawdzić czy płaski odcinek nadaje się na szybszy trening. No i nadawał się na odcinku 500 metrów i to tylko jak się lubi bieganie zygzakiem. No ale dobra jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Szybka analiza możliwości, zabawa biegowa 8x2 minuty, dość szybko. W praktyce super trening wyszedł. Łącznie 9,6 km z czego 8x 2 minuty po średnio 4:05. Tempo byłoby szybsze, ale nie chciałem piłować, ani prowokować losu. Weszło bardzo naturalnie na średnim tętnie 87% z odcinków, przerwy uznaniowo ale krótsze niż 2 min.

Sobota: w sobotę miałem trochę inne plany, ale wyszło jak wyszło. Pojechaliśmy z żoną do parku, ona trochę pospacerowała, ja pobiegałem. Ale nie przewidziałem, że tu będzie takie błoto, dosłownie zrobiłem chyba 8,5 km z czego 5 km trochę żwawiej między 4:50, a 4:35.

Niedziela: testowałem na suchutkich chodnikach nowe NB 880 v10. Jezu jaki fajny but na rozbiegania. Chyba się zakochałem. Zrobiłem 14 km rozbiegania na samopoczucie, bez pasa hr. Zauważyłem, że jak biegam na samopoczucie to naturalnie przyspieszam. Kilometr rozgrzewki i 13 km tempami 5:30-5:40. Jest to chyba dla mnie taki łagodny drugi zakres, a biegło się świetnie, tętno w okolicy 82%. We wtorek na tym samym tętnie było słabo, dzisiaj naprawdę przyjemnie. W trakcie biegu krok po kroku pozbywałem się rękawiczek, bufa i czapki. Wiosno przybywaj!!!!
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1856
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Sponsorem strategicznym tego tygodnia jest zespół sedes i znany swego czasu przebój: jesienny wiatr.
Co prawda zgadza się jedynie wiatr i w sumie na tym podobieństwa się kończą, bo wiatr wiosenny nie jesienny, majster na budowie pasem przypięty bo bhp, ale skojarzenie to skojarzenie, trzeba było napisać, żeby nie było.

Wtorek: 10 km rozbiegania na nieznanych peryferiach miasta. Niespecjalnie fajna trasa do biegania. Średnio 6:01, 77%. Na koniec na fajnej prostej zrobiłem 6x80 metrów odcinki bardzo mocno, tempo maksymalne ok 2:20-2:25. Przy hamowaniu aż momentami paliło podeszwę w butach.

Środa: Szybsze rozbieganie 11,8 km łącznie, 3 km rozgrzewki + niecałe 9 km po średnio 5:23 na 83%. Biegane lekko góra/lekko dół.

Piątek: Zabawa biegowa z odcinkami coraz szybciej. Odcinki: 2x1600 po 4:24, 4:25, 1x800m po 3:59, 1x600m po 3:53, 1x400 po 3:45, 1x200 po 3:09 i ostatnie 100 metrów po 2:49. Fajny trening, bez nudy, umiarkowanie męczący, bez piłowania, ale na pobudzenie organizmu do krótkiego wysiłku na różnych prędkościach.

Sobota: Rozbieganie 10,1 km, 6:00, 77%. Paskudne warunki na bieganie. Wiało niemiłosiernie i bardzo mocno. Momentami jak się robił wmordewind to się odechciewało wszystkiego.

Niedziela: Długie spokojne rozbieganie. 17 km, tempo 6:06, średnie tętno 76%. Jestem mega zaskoczony niskim tętnem dzisiaj, bo do 10 km miałem średnio 74% co jest niesamowicie nisko jak na mnie, na kolejnych kilometrach zaczęło jak na złość wiać na podbiegach + doszło zmęczenie i średnia skoczyła do 150 (76%) co i tak jest najniższym tętnem z longa. Oby tak dalej to jest duża szansa przesunąć się w tym sezonie na znacznie wyższy poziom. Dobre bieganie już od rana wróżyło tętno spoczynkowe: 41 czyli mega nisko.

Niby luty taki krótki, a 232 km wpadły, co jest nowym rekordem miesięcznym. Brawo ja :bum:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1856
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Spontaniczny wpis dot. tempa 5:17.
1.09.2019 - 30-34 stopnie, patelnia, tempo 5:17, średnie tętno 91%, półmaraton.
2.03.2021: 2-5 stopni, zachmurzenie, tempo 5:17, średnie tętno 81% z 10 km odcinka (bez rozgrzewki), dzisiejsze szybsze rozbieganie.
Niby wiele się nie zmieniło, a jednak.
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1856
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Jestem praktycznie przy końcu robienia bazy. Osiągnąłem założony w grudniu maksymalny tygodniowy kilometraż czyli 65 km.
Właściwie sukcesem jest też dość mocny reżim żywieniowy, który ostatnio trzymam, dzięki czemu waga trzyma się między 58,5-59kg z czego jestem bardzo zadowolony. Przy odrobinie konsekwencji dotnę ją jeszcze poniżej 58 kg.
Najbliższe 2-3 tygodnie to stopniowe delikatne schodzenie z kilometrów do około +/- 50-55 km ale dołożenie krótkich szybkich podbiegów co tydzień (wtorek) i mini akcentu na trochę szybszych tempach: coś w stylu 2x1600 lub 2x2km po 4:05-4:10 oraz konsekwentne bieganie rytmów i przebieżek po rozbieganiach.
Gdzieś za jakieś 3 tygodnie powinienem zacząć raz w tygodniu odwiedzać stadion i zacząć pracę na odcinkach tempowych T3-T5 (3:50-3:55).
Co z tego wyjdzie zobaczymy. Odnośnie tego tygodnia: ok 65 km wliczając dodatkowe przebieżki i przyspieszenia.

Wtorek: 12,6 km z czego 10 km szybszego rozbiegania, po 5:17 średnio 81%.
Środa: 12 km spokojne rozbieganie, tempo 6:08, średnie tętno 75%.
Piątek: 9,6 km z czego 6 km łagodny bieg ciągły w tempie szacuję półmaratonu 4:32 średnio, 87% tętno, wiatr nie pomagał.
Sobota: 11 km z czego 9 km szybszego rozbiegania po 5:27, 82%, bez patrzenia na zegarek. Po zatrzymaniu zegarka jeszcze 4x60 metrów szybko i 2x60 metrów jako 2x15/15 szybko/luźno.
Niedziela:19 km długie spokojne wybieganie, 5:59, 77%. Po 12 km zacząłem odczuwać zmęczenie mięśniowe, żadnych innych problemów nie było. Bieg na czczo. Na ostatnich km pod górkę ładny dryf, co będzie chyba jak pisze Rolli bodźcem do adaptacji dla organizmu. W domu od razu wanna i solanka. Bardzo pomaga.
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1856
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Ten tydzień był bardzo urozmaicony. Pobiegane trochę na różnych prędkościach, żeby się trochę odmulić po tej zimie.
Co prawda temperaturowo cały czas jest jeszcze zima, ale czas powoli wprowadzać jednostki gdzie trochę szybciej przebieram nogami i przyzwyczajam organizm do takiego stanu rzeczy.

Wtorek: 9,87km z czego 5,6 km rozgrzewka przed podbiegami (6:02, 74%) do tego 8 podbiegów po 30 sekund dość mocno. Średnia podbiegów 3:26 (GAP 2:53). Wychodziło w te 30 sekund jakoś 150-160 metrów i jakieś + 8-9 metrów w górę. Fajny trening. Dobrze trafiona ilość powtórzeń. Mam nadzieję, że organizm odda za jakiś czas bo w zeszłym roku bardzo pozytywnie reagowałem na podbiegi.

Środa: fajnie weszły te wczorajsze podbiegi, aż bolały solidnie poślady. To dobry znak bo ostatnio solidnie je też rozciągałem, więc w tym tygodniu zrobię też 2 sesje jogi dla biegaczy. 12 km szybszego rozbiegania z czego 11 km na średnio 5:20 (82%).

Piątek: 3x1600 w T10, P400 trucht. Założenia było, żeby pobiec te odcinki po 4:15, ale jak się okazało było to zbyt zachowawcze tempo. Mogłem spokojnie cały trening zrobić na tempie 4:10 i nic by się nie stało. Tempa z odcinków 4:16, 4:14 i ostatni mocniej 4:09. Tętno średnie z odcinków 88%. Zauważyłem, że runalyze w opcji edytuj trening dał większą ilość statusów przy odcinkach. Można ustawić: warmup, cooldown, recovery, interwal i rest. Ciekawe co to daje muszę się wczytać w wolnej chwili.

Sobota: rozbieganie ok 7 km + 5x 60 metrów mocno przebieżki, ale bez szaleństwa. Organizm fajnie pobudzony.

Niedziela: 12 km rozbieganie po małej ilości snu, dużej ilości jedzenia i paru lampkach wina. Myślałem, że będzie odczuciowo gorzej, ale tragedii nie było 5:53, 77%.
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1856
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Na horyzoncie wiosna, jeszcze tylko parę dni, parę zimnych dni i od czwartku wiosna pełną gębą. Przyznam się nie mogę się doczekać, coś takiego jest w wiośnie, że chce się żyć.
Dzisiaj jeszcze tej wiosny nie było czuć: temperatura -1, wiatr i lekki śnieg, odczuwalna -4, ale mnie już tam nie było ja już myślami jestem w ciepełku wiosennego słoneczka na trasach biegowych, które sobie ostatnio wymyśliłem. Więc odliczamy do wiosny...

Tydzień prawie 58 km.

Wtorek: podbiegi 10x20 sekund mocno na ok 5%. 6,5 km rozgrzewki (5:59, 74%) plus 10 podbiegów po 20 sekund mocno. Średnie tempo 3:12 (GAP 2:53), po ostatnim przez chwilę zrobiło mi się niedobrze, ale w ciągu paru sekund minęło, więc dość intensywnie i o to chodzi.

Środa: 12 km z czego 10 km łagodny drugi zakres (5:14, 83%), tętna nie jestem pewien bo już na rozgrzewce pas za słabo zwilżyłem i pokazał 100% hr przy tempie 6:10. Ale samopoczucie bardzo dobre.

Piątek: 8 km bieg ciągły, pierwszy dość mocny trening w tym roku. Ciągłe mnie obciążają co nie znaczy, że mam ich nie robić, po prostu staram się nie częściej niż raz na 14 dni. Tempa kilometrów: 4:31, 4:35 (nawrotka), 4:31, 4:29, 4:26, 4:23, 4:22, 4:21. Pierwsze 5 km na totalnym luzaku, ostatnie 3 km już ciut ciężej ale bez piłowania nadal całość pod kontrolą trudność 7,5/10. Tętno narastało od 84 do 89% ale do tętna progowego nie dobiło.

Sobota:
9,2 km spokojne rozbieganie czyli coś w stylu regeneracji, 6:08, 75%.

Niedziela: bieg długi 16 km z czego 4 km rozgrzewka (6:11, 73%) + 12 km rozbiegania na samopoczucie (5:26, 81%). Wiatr trochę nie pomagał, ale biegło się przyjemnie. Jak na 16 km weszło bardzo fajnie.

P.S. Zaczynam regularnie pić sok z buraka i marchwi, ciekawe czy coś da czy tylko placebo.
ODPOWIEDZ