rocha - 75' w tri-sprincie

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1111
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Strzaskał się na strzępy ekran czytnika ebuków. Nie ma tego złego... Papierowe "Ślepowidzenie" Wattsa czekało już od dawna. Teraz ląduje na półce między "Solaris" Lema, a "Nowy wspaniały świat" Huxley'a. Należy się! A na detox Coben, albo Pilipiuk...

11.11 - bieg 12,5km, 5'33"/km, asc/desc=138m - to była wycieczka, tak jak planowałem bez akcentu.

Krzyś oświadczył, że nie ma wystarczająco brudnych zębów, żeby je myć jakąś zagraniczną pastą. Nie tak łatwo było znaleźć polski produkt. Teraz testujemy, a pierwsze wrażenia ok.

14.11 - bieg 15,7km, 5'44"/km, asc/desc=209m - wycieczkujemy.

Mój dziadek urodził się pod zaborami, tato, formalnie, w III Rzeszy, ja w PRL, a moje dzieci w Unii Europejskiej. "Wzloty i upadki tego świata są dla rodziny jak lżejsza lub cięższa zima".

15.11 - Rower, vuelta Wojkowa, 21,46km, 28,5km/h, 45'06'', asc/desc=281m, 167W, no to już jest niezły czas, jeździłem latem pół minuty szybciej, ale to ten sam poziom. Wskaźniki mocy podobne, czyli lepiej technicznie było (i ciuchy opływowe – było tak ciepło, że nogi „na krótko” ubrałem).

E-dukacja musi być strasznie energochłonna, gdy towarzystwo wychodzi z pokoików na przerwę, to w lodówce tylko mrożonki zostają.

Do 16kV nie widać respektu u baranów. Lepsze efekty przynosi owies w owczarni, niż płot pod prądem, ale wystarczy, że usłyszą tętent koni i instynkt stadny zwycięża – całe stadko wali na wspólną łąkę. Sądzicie, że Helmut myśli, iż jest ogierem?
Oglądałem z Krzysiem kreskówkę „Baranek Shaun”. A więc to tak! Pies jest z nimi w zmowie!
To wiele wyjaśnia. Ten gruby rudzielec w okularach też kogoś mi przypomina...

Jeszcze parę treningów wolno bieganych po górach. Parę razy się wywaliłem, chyba straciłem czucie podłoża. Robiłem też gimnastykę na grzbiet i zbudowałem trochę kanalizy.
Olej z koparki siknął na metr w górę i ostatnie metry wykopu zrobiłem metodą analogową. Myślałem, że już z wprawy wyszedłem, ale to jak z jazdą na rowerze. Twardy grunt był.
A weź to potem ręcznie zasyp!
Tak więc zatem... gimnastykę siłową odłożyłem na potem :) .

Odwiedziłem też fabrykę światowego przodownika elektromobilności, w sprawie nowej rury, którą mam im podłączyć. Technik zleceniodawcy prawie płakał, gdy pokazywał mi trzy odpadowe kontenery zaszronionych monitorów. 120 szt. działających sprzętów do wyrzucenia. Zielony listek w logo ładnie wygląda, no nie? Ekologizm w czystej formie.

Ale ja z ekologii miałem 3. To był semestr z dużą ilością brydża. Nie znam się.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1111
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Bardzo fanie się mi pobiegało.
29.11 - 11,24km, 7'15"/km, asc/desc=250m
2.12 - 9,54km, 6'33"/km, asc/desc=155m
5.12 - 8,07km, 6'02"/km, asc/desc=176m
Całkowity, dziki przełaj. Moje czucie podłoża powoli wraca na swoje miejsce. Ani razu się nie potknąłem.
Ale dziura w butach przepuściła do środka świerkową szyszkę, zatem nabyłem nową parę przełajowców.
Dziś zaliczyły pierwsze rozmarznięte kretowiska.
Ale dobrze trzymają.

Jeszcze zrobiłem trening kolarski na kołowrotku. Dałem czadu, a zegarek w zamian odjął mi kolejne punkty w szacowanym poziomie wytrenowania.

Znowu zrobiłem sobie test na IQ. Bez zmian. Dalej 84...
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1111
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Doktor Enbrel od marca przyjmował mnie w pleksiglasowym akwarium z maseczką, przyłbicą i w rękawiczkach, ubrany w ortalionowy fartuch. Niby, myślałem, paranoik, jakich teraz wielu, ale peszył mnie trochę, więc starałem się dzielnie dezynfekować i nie parskać śmiechem w jego stronę. Tymczasem ostatni szpital jak w wierszu Załuckiego: „...On mnie zyg-zyg marchewka/ a ja gram mu na nosie/ on się mnie już nie boi/ ani ja boję go się...”. Też przechorował wirusa i wyluzował.

Jak wspomniałem, zachwycam się nowymi, niedziurawymi butami przełajowymi. Musiałem je trochę wygręplować na jeżynach i różach, zatem biegane było po górach i chaszczach, ale najpierw rower:
6.12 – trenażer-garażer – 33', Pśr=128 – Wypada się usprawiedliwić, to było nazajutrz po strasznym przełaju, który mocno w nogach odczuwałem. Ale i tak kiepsko.
9.12 – przełaj 3,95km@6'59”/km, asc/desc=81m – Tu już nie ma usprawiedliwienia.
11.12 – przełaj 7,26km@6'11”/km, asc/desc=187m
11.12 – przełaj 8,70km@5'49”/km, asc/desc=97m – Tak, dwa treningi jednego dnia, coś mi przerwało rano (jedno z dzieci wpadło w panikę e-dukacyjną, i „zdjęło” mnie z trasy)
12.12 – przełaj 6,19km@5'27”/km, asc/desc=5'27”/km, asc/desc=51m – To był przełaj nararastająco, ale bez planu, tempo ostatniego km jakieś 4'45”.
13.12 – przełaj 12,38km@6'55”/km, asc/desc=326m – Z mapą i kompasem, ale bez latarki po zmroku :)


Zaczęło się niewinnie, od rozważań, jak długo można tolerować brak tolerancji i jakie są granice hejtu skierowanego w mowę nienawiści, ale szybko zabrano się za prawną definicję praworządności i określenia, czy wolność jest do, czy od odpowiedzialności. Konsensus był bliski, lecz decyzyjność ugrzęzła w chwili głosowania, nad wyborem najwłaściwszej metody głosowania. Obie frakcje wspierające nie były w stanie przyjść z pomocą: kreacyjna zajęta była rozstrzyganiem, czy Wszechmogący może stworzyć kamień, którego nie udźwignie, a ewolucyjna tworzyła jedynie słuszną doktrynę przyczynowości jajka i kury.
Euklides przewracając się w grobie mamrotał coś o aksjomatach, a Sokrates z Fajdrosem chichotali w cieniu rozłożystego jawora.
„Tatusiu, ja zrozumiałem, że strasznie mało wiem” - powiedział Krzyś.
Ja też, syneczku, ja też. Musi wystarczyć mi mój kawałek aksamitu.

Dziś trzy meteoryty. Co to jest? Muszę poguglać.
Jeden mały, zwyczajny, ale dwa takie, że aż pojaśniało! Na pół nieba!
Pewnie znowu koniec świata. Wcale bym się nie zdziwił.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1111
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Zrobiłem trening ogólnorozwojowy!
Już dwa miesiące temu odczuwałem braki sprawności, coś nie tak było z koordynacją, propriocepcją, równowagą. Przytachałem referentkę do domu, otrzepałem z kurzu worek bokserski i rozplątałem skakankę.
I "zapomniałem".
Wczorajszy trening jest odpowiednikiem biegowej rozgrzewki w truchcie, ale i tak bolą mnie mięśnie. Nie ma co opisywać, po prostu najgorzej zacząć.
Byłem też z Olą na rowerze (zmusiła mnie), zmarzłem, ale za to odkryliśmy nowy szlak rowerowy.
Jeszcze wcześniej pobiegłem przełajowe 20km (390m asc/desc) i to mnie ustawiło w gotowości do nowych wyzwań.
Jak wspomniałem, boks to moja pasja. :bum: :ble:

Te spadające gwiazdy, to kawałki komety Phaeton.
No i co? Szczęśliwszy jakiś jestem, że to wiem?
A Saturn już tuż tuż przy Jowiszu! Na SSW, nisko, zaraz po zachodzie, jeszcze resztki łuny słonecznej widać. Jeśli ktoś po 18.00 wyjdzie, to już niewiele zobaczy. Gołym okiem księżyców galileuszowych (ani Tytana) nie widać.

Dziś zrobię dwie serie gimnastyczne. To będzie, jak pół godziny truchtu.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1111
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Nie robiłem gimnastyki. :ech:
Na swoje usprawiedliwienie mam małe ciachanko chirurgiczne, drobiazg, już się zagoiło. Biegać nie przestałem.
Górski przełaj 3 razy po 8-15km. Raczej krajoznawczo. To miała być przyjemność.
Ale trenażer-garażer pomęczyłem. Chcę się na tym zatrzymać.
26.12 - rozgrzewka 10' + 8x2'@220W p 1'@50W + wychłodzenie 3'
27.12 - to samo, tylko parę watów gorzej
28.12 - to samo, tylko parę watów lepiej
29.12 - rozgrzewka 10' +10x2'@250W p 1'@30W + wychłodzenie 4'
Zgodnie z założeniami, próbuję akcentować w domu, a wycieczkować outdorowo. Nie zawsze wychodzi.
Najwięcej do zyskania mam na rowerze, przez pierwsze przejazdy czułem się potwornie źle, ale przedwczoraj wreszcie coś się zmieniło. Może przyczyną lepszego pedałowania było to, że puściłem sobie przed nosem relację z Kona 2019...
Ten rok, to była treningowa pomyłka. Zakładałem intensywną pracę w firmie z upychaniem treningów między jedną budową, a drugą. Myślałem, że świat eksploduje we wrześniu, przed wyborami w Stanach, a tymczasem wybuchł już w lutym. Zamiast skróconego sezonu budowlanego, był sezon poszarpany kwarantannami.
Nie ruski troll, tylko chiński bakcyl. Życie.
Nowa odsłona globalizmu...
No i stało się tak, że akcenty robiłem za słabe, regenerację zastąpiła e-dukacja dzieci, a ponieważ zwolniłem wszystkich pracowników, to i moja praca musiała siłą rzeczy zmechanizować się. Też mniej się ruszałem na budowach, a więcej maszyny robiły.
Zrobiłem się żelkowaty.
Spodziewam się, że nie będzie żadnego "po pandemii" - im wcześniej to zrozumiemy, tym lepiej. Dlatego nie liczę na starty w zawodach w 2021, na szczęście mieszkam nad jeziorem i mogę sobie powalczyć solo.
Od późnej wiosny porobię próby. No i akcenty muszę robić gęściej.

Aaaa! I barany wyjeżdżają na wiosnę do Koleżanki. Nowy źrebak na wiosnę zajmie ich boks, a do swojej owczarni się nie garną, całe dni spędzają w naszym warzywniaku. Dojadają resztki selerów, pietruszki i pory.
Porażka na całej linii z tymi baranami. Tak to jest jak, z rzemieślnika próbują zrobić rolnika.
:)

Szczęśliwego Nowego Roku!
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1111
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Tymi interwałami rowerowymi i fartlekami biegowymi napompowałem moc.
Nie czuję tempa, dziś zrobiłem interwały 10x2' na trenażerze i moc wskoczyła mi na 305W w pierwszym, potem zapowietrzyłem się i drugi wyszedł ledwie 215. Potem znów trzy >260 i następny kicha straszna (209).
Tak samo było na ostatnich pętlach przełajowych. Jedną pobiegłem na rekord wykręcając kostki na zamarzniętych grudach, a potem mi tlen odcięło...

Trzeba "rozwałkować" tę moc czymś dłuższym.
Czyli teraz poluję na ładną pogodę i >5km BPPA (bieg po płaskim asfalcie).
A potem szukanie tempa na rowerku. Poczytam jak to zrobić.

Gimnastyka od poniedziałku. ;)
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1111
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Otworzyłem moje niezliczone portale społecznościowe i natknąłem się na retoryczne pytanie "Co dobrego było w 2020 roku?".
Otóż był urodzaj. Jeszcze za tym zatęsknimy.

Rozwałkowałem moją nieokiełznaną moc biegiem ciągłym na pętli (700m) asfalt/szuter.
9km@4'55"/km z lekkim negative split'em. Bardzo zimno było.
A dziś regenerecja, bieg na górkę i z powrotem dla rozluźnienia 6km, asc/desc=250m. Na przełęczy 0stC, a na Wojkowej mróz chrupie. Zerwałem na szreni gumki w stuptutach. Ale mam opatentowane wycinanki ze starych dętek.

Historia z przedwojennych Wasiliszek. Mój dziadowuj (wujodziad?) zjadł kanapkę kolegi z klasy. To był kawał, bo kanapka była z koniną, a koleżka był Tatarem-muzułmaninem. Polacy koniny nie jedli, zatem wuj został okrzyknięty "Tatarciukiem". Niewiele myśląc, w złości, wepchnął swoją kanapkę (z wieprzowiną) na siłę rzeczonemu Tatarowi do ust. Starszy brat tegoż, gdy się o tym dowiedział, dotkliwie pobił wuja. Na wieść o tym, z kolei, starszy brat wuja skrzyknął koleżków i spalili Tatarom stodołę...
Doszło do konfrontacji rodziców. Dogadali się. Po prostu.
A my?
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1111
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Gimnastykuję się i to jest sukces mojej woli.
Nic wielkiego, ale to początek. Trzy kwadranse gimnastyki siłowej. Zobaczymy, jak będzie ze zwiększaniem objętości.
A prócz tego:
5.12 - przełaj - 5,31km - trzy razy wkoło domu
6.12 - przełaj 13,58km@6'08"/km asc/desc=379m - na górkę i z powrotem (na pewno nie dla rozluźnienia).
7.12 - trenażer-garażer 5x5'p2' moce średnie interwałów [W]: 196, 203, 213, 224, 229
8.12 - fartlek 14,54km@6'07" asc/desc=297m - dużo było dobrego, twardego śniegu - to nie był taki akcent, jak dwa dni wcześniej.

Koniec renesansu zasługuje na jakiegoś filozofa. Ktoś jak Boecjusz, "ostatni Rzymianin". Przydałoby się jakieś résumé zdychającej cywilizacji zachodu.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1111
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Przecieranie trasy w śniegu zrobiło mi kuku w pięcie(-tach). Dzień-dwa bez biegania. A dziś to całkiem za kierownicą :(

9. i 10. stycznia to były krótkie zakładki biegowo-gimnastyczne. Nuda.
11. stycznia pobiegałem za dnia godzinny przełaj, a wieczorem powtórzyłem trening rowerowy:
trenażer-garażer 5x5'p2' moce średnie interwałów [W]: 213, 211, 217, 235, 234
Panowałem nad mocą na tyle, że nawet sobie lekko przyśpieszyłem w dwóch ostatnich interwałach.
12. stycznia - krótka przecierka w śniegu
13. stycznia - 13km przecierania śniegu, było super!

Jutro popedałuję.
Tylko muszę wymyślić jak.

Rafia chyba też chce triatlon trenować bo sobie napuszcza wody do boksu. Wsadza łeb w poidło, ciągnie te 10l, które się jej do pyska mieści, a potem robi kroczek w tył i całość wypluwa na słomę. Nie wiem ile razy tak robi, ale do rana wszystko pływa. Wet stwierdził, że się bawi, jak to dziecko. "Dziecko" ma w pół tony i >170cm w kłębie. Może w poprzednim życiu była słoniem? Widziałem na filmach, że tak trąbą robią...
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1111
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Złapałem kapcia pedałując na trenażerze! Takiemu asowi, to nawet w drewnianym kościele cegła na łeb spadnie.

Dwa dni w garażu oblewam się potem.

Wczoraj - rozgrzewka+5x3'p2'+finisz+10'steady state+wychłodzenie
Pomyślałem, że 200W utrzymam stabilnie przez dłuższy czas.

Dziś - rozgrzewka+30'@204W+wychłodzenie
Udało się. Lekki negative split.
Jestem zmęczony. Bolą mnie uda.

Nie kupuję tych współczynników treningowych Garmina, ale bardzo fajna jest krzywa mocy. To gołe dane, bez przeliczników, zebrane w czytelny wykres funkcji P(t), moc liniowo, a czas logarytmicznie. Ładnie widać, co jest moim szklanym sufitem i w którym miejscu znajduje się trening, który właśnie analizuję. Dziś "sufit" podniosłem dla t=30'. Ha!

Wolność słowa przynosi największe korzyści tym, którzy tego słowa słuchają, a nie tym, którzy je wypowiadają.
Nie tracą ci, którym się usta zamyka, lecz potencjalni odbiorcy niewyrażonych treści.
Tak powstają osławione "bańki informacyjne".
Nie rozumiałem historii o Wieży Babel. Teraz rozumiem.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1111
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Wczoraj o 16.00 jeszcze kawałek tarczy słonecznej wystawał znad Dobrzycy!
...Jeszcze wiosenne deszcze obudzą ruń zieloną/ Jeszcze zimowe śmiecie na ogniskach wiosny spłoną...

Jak wspomniałem, pasjonuję się świeżo odkrytą krzywą mocy. Oglądam ją i analizuję, zachwycam się jej prostotą i pięknem!
Wygląda tak:
https://images92.fotosik.pl/465/28dcf46b0980531b.jpg
{dopisek: na osi odciętych logarytmicznie długość interwału, a na osi rzędnych średnia moc tegoż interwału}
I obrazuje, co na ostatnim treningu robiłem. Szare tło to wszystkie moje rekordy, a błękitne, to maksymalne interwały z analizowanego treningu. Ta "górka" przy wysokich mocach (i krótkich czasach) to zakłamanie z górskich stawaniach na pedałach, których nie robię w garażu.
Na tym ostatnim treningu, jak widać, dotknąłem akcentowo mocy pięciominutowej. Każdy trening, w którym zbliżam się, lub podnoszę linię rekordów, jest wysiłkiem, który musze traktować z szacunkiem. Wymaga regeneracji.

Ale nie samą mocą człowiek żyje. Trapiła mnie niska kadencja, nie wiedziałem, dlaczego wciąż pedałuję 68-70/min. W pozycji dyrektorskiej, na siłownianym rowerze, nie miałem kłopotów z kręceniem nawet 100/min. Podobnie na szosie, 85-90 to standard. Chyba winne były portki. W garażu było 4-5stC, trenowałem w zimowych ciuchach, w trakcie się rozbierałem, ale portki zostawały. Ostatnie kręcenie zrobiłem na krótko i kadencja posłusznie wskoczyła na 82-83/min.

Na rowerze zrobiłem dwa treningi.
1. Typowo kadencyjny 3x10'p1' z kadencją >80. Męczarnia, zimowe ciuchy.
2. Z powyższego obrazka. 5x5'@230W p2'. Krótkie portki z rozgrzewką i wychłodzeniem. Mniam!

Biegałem też trzy razy po śniegu (i ciapie) w sumie około 25km i asc500m. Pięty w porządku.
Gimnastyka siłowa wciąż raczkuje.

Jeszcze jedną próbę podejmę z tymi owcami, postawię im zwykły płot. Tak zrobię.

Pan Kostka całe dnie spędzał pod sklepem, a wieczorem rower prowadził go, kompletnie pijanego, do domu. Nieogolony, patrzący bykiem, odburkiwał coś na moje powitanie. To mój bliski sąsiad, okno w okno. Niecały kilometr przez dolinkę. Raz nawet wyciągnąłem go z zaspy. W rewanżu, sprezentował mi orczyk i zaproponował okazyjne kupno pługa. Typowa ofiara transformacji ustrojowej, wykształcony na mechanika w PGR, został bez przyszłości. Nieprzystosowany.
Parę lat temu coś się zmieniło. Poszedł do pracy i przestał pić. Nic poza tym, wciąż nieogolony, gburowaty i niesympatyczny. Tyle tylko, że ktoś dał mu szansę, a on z niej skorzystał. Można powiedzieć, że pan Kostka jest moim najważniejszym życiowym autorytetem. Zawsze, gdy próbuję się załamać, to sobie go przypominam. Kostka się podniósł, to ja się nie podniosę?
Już nie prowadzi roweru, jeździ Simsonem.
Zawsze chciałem mieć Simsona.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1111
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Wpis całkowicie motywująco-mobilizująco-aktywizująco-napędzający, albowiem wytwarzam ostatnio same produkty treningopodobne. Nawet mi się tego badziewia zgrywać z zegarka nie chce. A wczoraj mi jeszcze bateryjki w czujnikach mocy zdechły i muszę wymienić. Jak żyć, panie dzieju?
Do tego wszystkiego zegarek twierdzi, że jestem w szczytowej formie, no to z czym do ludzi?!
Przynajmniej mnie mięśnie nie bolą po gimnastyce, raz zmierzyłem jednostkę gimnastyczną. 40' w tym 15' rozgrzewki...

Trzeba obserwować, które kopytka wyjdą pierwsze. Jeśli przednie, to prawidłowo i można poczekać na siły natury, a jeśli tylne, to od razu ciągnąć, ile sił.
Ale mam nadzieję, że Ruby jeszcze z miesiąc-dwa pochodzi z brzuchem. W niesprzyjających warunkach, klacz może wstrzymać poród.

Jako trening motywujący, zaplanowałem jazdę na kolarce w garażu. Może dziś?

Rozstaję się (po 23 latach) z moim indywidualnym REGONem. Zostaje tylko spółka. Jakoś tak dziwnie, mimo, że JDG od roku była właściwie wydmuszką. Czy dobrze robię? Tego nikt mi nie powie. Świat się przebudowuje. To zabrzmi strasznie, ale czasem myślę: niechby na Pacyfiku wybuchła ta wojna, "...byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna...".
Wiem, to nierealne, znowu będzie walka o wszystko.
Wojna, w naszym położeniu, to nie kwestia polityczna, tylko egzystencjalna.

Teściowa podrzuciła dwa ciasta. Zjadłem całą blachę sernika i trochę mi niedobrze.
Może się nie wyda, szarlotka nienaruszona.
Ostatnio zmieniony 26 lip 2021, 07:58 przez rocha, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1111
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

U mnie wiosna, a u Was?
Dziś będą chyba dwa treningi, zainspirowany wpisami Sikora pokręcę zaraz na rowerku w garażu, a wieczorem pobiegam w trakcie treningu Krzysia.
A na rowerze, po wymianie baterii (i korekcie ich styków - faktycznie w Vectorach kuleją), poprawiłem swoje osiągi. Poczytałem trochę o treningu kolarskim i wyszło mi, że mogę kręcić 30' Pśr=283W z niewielką rezerwą. Daje to, przy mojej masie, 3,44W/kg. Opinia, z którą się spotkałem jest taka, że od około 4 watów na kilogram żywca, można mówić o kolarzu-amatorze.
Poniżej tej wartości jest, collage rowerowo-ludzki.
Ale wiadomo, że liczba mnie nigdy dobrze nie zdefiniuje.
Pobiegłem też długie i płaskie 15km 188m up 6'/km po niesamowitej ślizgawce.
I dwa dni na budowie, same obmiary.

UWAGA! Autokorekta pisowni wałaszy z kosturbakowatych neologizmatów!
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1111
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Już się wiosna wywiośniła, mam śnieżne kalabraki w ogródku.
Trening trochę w kratkę.
3. lutego
rower: 5x5'p2' (moce średnie interwałów [W]: 282, 304, 302, 321, 304) (+ rozgrz. i wychł.)
bieg przełajowy 11km@6'43"/km i 220masc/desc. Bardzo złe warunki.
Dwa treningi dziennie, to zapewne świetny pomysł, ale nie dla mnie...

5.lutego
rower: 30'@309W - bardzo chciałbym to zobaczyć na asfalcie.
7. lutego
ogólnorozwojówka 1h w tym 20' biegu na taśmociągu.

Zachęcony poprawą osiągów na cykloergometrze, postanowiłem zrobić podobny trening na taśmociągu.

8. lutego
bieżnia: 5x3' p1'30" (+ rozgrzewka i wychłodzenie).
tempa interwałów były wzrastające od 4'17" do 3'45"/km w każdym.

Ależ na maszynach piękne wykresy treningowe wychodzą! Takie jak od linijki, można się czystym matematycznym pięknem pozachwycać. Inna sprawa, że nie bardzo wierzę w te wskazania, dopiero tempa outdoorowe mnie zweryfikują. Nie zmienia to jednak faktu, że nawet obserwacja postępów, w ramach tego samego gadżetu, wiele samozadowolenia daje.
No bo po co się trenuje, jak nie dla poprawy kondycji? W kategoriach OPEN i tak jestem (i będę) gdzieś tam w tle rywalizacji.
No chyba, że zrobią zawody w układaniu kostki brukowej, albo we wrzucaniu agregatu prądotwórczego na pakę. O! Albo w przeciskaniu się kanałem fi400...
Najlepiej jakiś trójbój, wtedy klękajcie narody!

Poidło Rafii zamarzło. Wyjęła Franca wtyczkę kabla grzewczego. Jak ona to zrobiła, przez kratę z okiem 80mm, pyskiem szerokości 150mm? Może jest w zmowie z Hipolitem? Ostatnio miałczał jakoś tak bardziej chytrze.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1111
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Jeden trening.
Wiedziałem zawczasu, że dziś nie uda mi się pobiegać w trakcie treningu Krzysia więc w południe wyrwałem się na godzinkę do garażu pokręcić na kołowrotku. Nie miałem pomysłu na trening, więc zrobiłem interwały 5x5'p2' (moce średnie interwałów [W]: 329, 331, 334, 334, 332). Zsiadłem z rowerka na trzęsących nóżkach. Bolał mnie mostek od oddychania (chyba puściły jakieś stare zesztywnienia). Dawno się tak nie zarżnąłem na rowerze. Zazwyczaj tylko mdleją mi uda, albo, gdy staję na pedałach, to mi tlenu brakuje. Tym razem była pełna synchronizacja: lekko mnie przytykało i nóżki miękły.
Nie wiem, co o tym myśleć, chyba jeden-dwa dni odpocznę i porobię gimnastykę, a potem zrobię trening biegowy na taśmociągu. Też krótko i na maksa. Zobaczymy, co będzie.
Przynamniej zrobię lekką ogólnorozwojówkę.

Nie podniecam się tym, że kręcę 4W/kg. Wolałbym raczej wokół Wojkowej Kopy < 44' pojechać.
Albo pobiec moje półprzełajowe 10x700m <30'.

Najgorsze, że to nie jest niemożliwe, ale nie po tym śniegu. A gdy tylko przyjdzie odwilż, to na mnie wykopy czekają.
Trzeba mieć priorytety.

Odżywa idea tajnych kompletów. Mamy w końcu wprawę, no nie?
ODPOWIEDZ