MatiR - Blog treningowy

Moderator: infernal

MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

WTOREK 01.12.20
15km 4’50” + 3x60m

Wykonanie: 15,23km ~ 4’48” [1:13:00] w krosie
https://connect.garmin.com/modern/activity/5900049564

Lekko targało złem na dworze… Po 10-15’ było już spoko, ale pierwsze parę minut czułem mrozik.
Co do wykonania bez historii. Bez jakiegokolwiek spinania tyłka.
Z historii tyle, że nowy tydzień, więc musiałem źle stanąć na lewą stopę… Tradycja…
Stopa na szczęście cała…
O przebieżkach nie zapomniałem – były.

Po bieganiu poszedłem na chwilę na BBL. Zrobiłem parę kółek i się zawinąłem do domu…
W związku z tym, że pogoda jest jaka jest to na BBLu właściwie jest tylko samo bieganie, a to mi się średnio widzi.

ŚRODA 02.12.20
13km 4’30”

Wykonanie: 13,02km ~ 4’34” [59:31]
https://connect.garmin.com/modern/activity/5904939577

Wykon w krosie – wieczorkiem.
Odczucia OK. Trochę targało zimnem.


CZWARTEK 03.12.20
WOLNE

Wykonanie: 13,23km ~ 4’56” [1:05:20]

Pożonglowałem treningami. Dzisiaj spadł śnieg i trochę go napadało, a że jutro ma być ocieplenie to spodziewam się kiepskich warunków do klepania akcentu. Z ostatnim TWLem poczekam zatem do soboty, a jutro zrobię wolne.
Ponadto prawdopodobnie śniegu w okolicy długo nie zobaczę – także fajnie byłoby pośmigać dzisiaj.

Potruchtałem. Tempo dostosowałem do warunków, bo gdybym chciał mocniej pobiec to byłaby to tylko niepotrzebna łupanka, a nie w tym rzecz.
Bieg ok. Trochę dotyka mnie fatum z lewą stopą… Znów wykręciłem i to pod koniec biegu.
Źle ustawię stopę to z automatu czuję dziurę…
Biegać można, ale dość solidnie nadwyrężyłem eh…
Chyba trzeba kombinować z bieganiem tylko i wyłącznie w dzień…

PIĄTEK 04.12.20
9km TWL 1000/1000 3:26/3:56

Wykonanie: WOLNE

W związku z tym, że porotowałem treningami dzisiaj wolne. Podkręcona stopa odpoczywa.
Pod wieczór odwiozłem brachola na trening i poszedłem na spacer – połaziłem z 1h 20minut.
Bardzo fajna pogoda.

SOBOTA 05.12.20
13km 4’30”

Wykonanie: ZAMIANA – robiłem piątkowy TWL
https://connect.garmin.com/modern/activity/5916221978

Mamy grudzień, a tu wiosna. Tak bym podsumował pogodę – było fajnie, cieniutka termo i można biegać.
Wiatr też nie specjalnie kręcił. Lekkie błotko (łącznie gdzieś tak z 2km) tak to git.

Co do wykonania. OK.
Celowałem w zadane tempo i zadanie wykonane.
Na mocniejszych powtórzeniach czułem momentami udka, że coś tam się jednak robi i coś tam się biegnie, ale było znośnie. Na wolniejszych powtórzeniach szło odpocząć i przygotować się do kolejnego powtórzenia.
Na ostatnim mocniejszym odcinku chodziło mi po głowie dokręcenie śrubki – szczególnie ostatnie 60-90 sekund, ale dałem sobie spokój – na kręcenie nóżkami będzie czas.

Reasumując: Trening OK. Miłe zakończenie fajnego bloku. Na minus lekkie spięcia w lędźwiach – trzeba to ogarnąć. Pomijam już bieganie z wykręconą lewą stopą. Uraz nie ma wpływu na komfort biegania – poza tym, że lewa noga jest siłowo słabsza od prawej, ale pierwsza lepsza dziura to przez zwiększoną tkliwość i ograniczenie ruchomości to kończy się tym, że stopa z automatu puchnie i jest pobiegane…

NIEDZIELA 06.12.20
Tenis

Wykonanie: Prawdopodobnie poodbijam z bracholem. Później pospaceruję z gwizdkiem na hali.


Obrazek
30.11.20 – 06.12.20

Z podsumowania tygodnia zrobię też chyba podsumowanie ostatnich 4 tygodni, bo właśnie skończyłem blok treningów. Całkiem ok tydzień. Takie tygodnie powodują, że niby biegam, niby robię całkiem przyzwoite treningi, ale cały czas jest ten głód biegania i chce mi się biegać.
Nie jestem zmęczony treningami, forma idzie w górę.

Ostatnie 4 tygodnie to ciekawa forma treningów. Gdybym sam sobie pisał treningi to nie wiem czy w grudniu bym sobie rozpisał takie TWL. Pewnie stwierdziłbym, że teraz jest czas na spokojne klepanie km i męczyłbym bułę, ale tak teraz uważam, że dobór środków treningowych był trafny.
By nie było – co roku w grudniu miałem największy dołek z formą i potem z czasem szedłem w górę, więc co bym nie biegał to najważniejsze – musiałem biegać po prostu regularnie. Teraz prócz regularności byłem i jestem cały czas w rytmie z bieganiem na nie najgorszej intensywności, ba – na całkiem niezłej.
To mnie cieszy – jest grudzień, a ja nie kaleczę.

Żeby nie było tak super cacy i kolorowo. Jakiś czas temu wykręciłem lewą stopkę. Pomijając fakt, że moja lewa noga jest słabsza od prawej, tak teraz doszła większa tkliwość. Sam na siebie kręcę bata biegając wieczorami, ale paradoksalnie najbliższe dwa tygodnie – mimo zwiększonej intensywności (kosztem obniżenia objętości) mogą pozytywnie wpłynąć na stopę – konieczność biegania w dzień = mniejsze prawdopodobieństwo tego, że krzywo stanę…
Sytuacja z lewą stopą mi się nie podoba… Każde minimalne krzywo postawienie stopy kończy się podkręceniem. Nie ma co wrzucać zdjęć, ale z tym urazem zrobiło się trochę błędne koło…
Miło byłoby wrócić z nią do pełnej ruchomości oraz w dalszej perspektywie trochę ją wzmocnić…
Poprawiłem mocno pracę rąk podczas biegania i wygląda to ładniej, ale czasem znów mnie spina w lędźwiach – trzeba wrócić do ćwiczeń na górę…
New Balance but biegowy
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

PONIEDZIAŁEK 07.12.20
2000m w 6:20

Wykonanie: https://connect.garmin.com/modern/activity/5925736333

Krótkie przygotowania do Łódzkiej Trójki w hali, którą mam zamiar poprawić pandemicznym w wersji hala…
Zaczynamy z mocnym przytupem :bum:

No… Lubię się czasem tłumaczyć, ale wczorajsze gierki tenisopodobne (może kiedyś nagranie wrzucę, bo świetna ogólnorozwojówka) siadły mi naprawdę w tyłek, tak że dzisiaj ledwo się ruszałem.
Tyłek przekopany konkretnie… Konkretne DOMSy jakich dawno nie czułem.
Wybrałem się na bieżnie na stadion miejski tak by uniknąć wiatru. Uniknąłem :ojnie:
Wmordewind na pierwszej prostej, że fju fju… :zero:

Początek spoko. Ustawiłem się ze startem tak aby odcinek 1800-2000m biec z wiatrem.
Tempo bez szaleństw, 76/400m to wolno, ale dzisiaj tak było tylko na pierwszym kółku :hahaha:
Po 1600m myślałem czy nie zejść i nie skończyć tej profanacji biegu, bo ledwo się ruszałem, ale chociaż na te ostatnie 200m się delikatnie zebrałem i wróciłem na normalne tempo no bo wstyd...

Lubię biegać i po biegu chciałem sobie potruchtać na samopoczucie. Miałem zrobić z 5-6km luźno, ale nawet 5km nie zrobiłem…

Reasumując: Ja p…le moja dupa… :hahaha:
W środę kolejny trening z cyklu BPS :bum:
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

WTOREK 08.12.20
10km 4’20” + 3x60m

Wykonanie: WOLNE

Rolli zarządził wolne – słusznie, też bym zrobił, bo w niedzielę przedobrzyłem.
Kiedyś muszę nagrać taką gierkę, bo moja motoryka na takich gierkach jest nieporównywalnie lepsza niż mój poziom biegowy.

ŚRODA 09.12.20
4x1000m 3’08”/p4’

Wykonanie: Podjąłem próbę…

Nie ma co opisywać, bo warunki nie pozwalały na równą walkę.
Będzie bez referatów… Nie ma co pisać.

CZWARTEK 10.12.20
WOLNE

Wykonanie: Odróbka treningów i lekka rotacja:
10,05km ~ 4’11” [42:00] + 3x10s/60s w ramach przebieżki.

W końcu domknąłem trening… Heh.
Przyjemne bieganie bez historii. Mógłbym biec, biec, biec...
Miło powspominać treningi, które są identyczne do tych, które robiłem przed jednym z biegów, który bardzo miło wspominam.

PIĄTEK 11.12.20
10km 4’10” + 3x60m

Wykonanie: WOLNE

Rotacja treningów…

SOBOTA 12.12.20
12x400m w 74s/90s trucht

Wykonanie:
https://connect.garmin.com/modern/activity/5947226945

Od 8:40 marzłem już na orliku, bo mieliśmy praktykę na kursie trenerskim… O ile góra odzież i komfort spoko – mimo ujemnej temperatury [tak -3, -4] to było mi w miarę ciepło, bo się dobrze ubrałem i wychodziłem na niektóre ćwiczenia pokopać szmaciaka, tak stopy to mi marzły i nie mogłem ruszać palcami. Na boisku trawiastym piłki nie kopię właściwie od 2013 roku. Kopanie na hali zakończyłem w 2017 roku, ale jednak passy zostały :bum:

O 12 skończyliśmy – 3h w zimnicy. Przy boisku była bieżnia i była możliwość biegania – wydaje mi się że miała 400m (niestety brak jakichkolwiek oznaczeń), ale na niej nigdy nie biegałem, a dwa – za duży ryzyk na kontuzję. Wolałem dogrzać palce u stóp w aucie i po drodze zajechać na „swoją” bieżnię. Te 35-40’ ogrzania się w ciepłym to sporo czasu.

Truchtanie i krótkie, ale dość dynamiczne ABC i można było biegać. Na minus, że już przed treningiem spinało mnie w plecach (niestety ostatnio dość regularnie) no i cisnęło mnie na kibelek, a nie było gdzie.

Wykonanie - przebieg
Pierwsze delikatnie za wolno, potem kolejne już lepiej.
Plecy doskwierały i doskwierała chęć skorzystania z kibelka… Głównie z tymi dwoma rzeczami walczyłem.
W mniejszej skali z tym, że było zimno i że słabo mi wychodziło wchodzenie na to tempo – kolanka nie chciały iść do góry… Biegłem, bo biegłem i zaczynałem doceniać to co biegałem latem podczas treningów MD.
Niby trening z cyklu bach, bach – krótki bieg i krótka przerwa, ale dłużyło mi się.
6 – Tutaj już w głowie myśl by kończyć – trening nie był lekki, ale przede wszystkim bolały mnie plecy i marzyłem o tym by zasiąść na kibelku… Ponadto swoje z rana wymarzłem…
W głowie klnąłem na to, że temperatura ujemna, a ja śmigam po bieżni zamiast budować spokojnie bazę…
7-8… Biegam dalej… Tempo przecież nie jest fest szybkie, ale odzwyczaiłem się od bólu MD… Znaczy się - nie było kwasu... Po 250m musiałem próbować troszeczkę mocniej ciągnąć kolanka, ot tyle. Walczyłem z dwoma innymi bólami… Biegłem – trzymałem tempo, nogi nie specjalnie szły i chciałem kończyć…
9-10… Dobra przy 10 skończę, bo mnie poskłada w plecach. Zaraz znajomemu gwiżdżę meczyk dzieciaków, a dwa ciśnie kibel…
11-12… Nie no już dokończę… Ogórkowo się czuję. Plecy do ogarnięcia, ale wypada domknąć trening.
Domknięte. Przy powtórzeniach od 9/10 zaczynałem już oddychać ciężej na końcówce… Po 12stym potrzebowałem już kilka głębszych oddechów.
Co jest dziwne to, to że mimo że potrzebowałem złapać kilka głębszych wdechów i wolałem się zawinąć niż biec dalej, tak no… biegłbym dalej… 13… 14… nie wiem, może dalej… Dobrze, że nie musiałem próbować.

Po biegu pojechałem posędziować meczyk. Dobrze, że była ciepła szatnia i łazieneczka…
Tam Stojanow, ale to grały dzieciaki, więc biegania mniej… Przed trzecią częścią musiałem nawet ubrać czapkę i buff na szyję, bo trochę piździło.

NIEDZIELA 13.12.20
WOLNE

Więc WOLNE.
Pogwiżdżę halówkę.

Obrazek
08.12.20 – 13.12.20

Tapering, taperingiem. Kupuję krótkie przypomnienie bieżni i kolców, kupuję próby wykonania treningów w tempie startowym lub w jego okolicach, ale zimą na mnie raczej słabo to działa.
To był słaby tydzień treningowo. O ile wiem że 3000m to trudny dystans i nie mam podstaw do sensownego wyniku, tak w tym tygodniu dostałem tego jeszcze większe potwierdzenie.
W poniedziałek na treningu, który powinienem domknąć odczułem tenis i DOMSy. Odczułem lędźwia i wyglądało to bardzo słabo. W środę załatwił mnie wiatr i olałem temat – trening wyglądał jeszcze gorzej.

To co biegałem do nadejścia tego tygodnia bardzo mi się podobało. Bardzo dobrze na mnie to zadziałało – wiem to po sobie. Gdyby do tego dorzucić trochę więcej objętości i ABC to byłoby jeszcze lepiej, bo w ogólnym rozrachunku i tak jestem całkiem nieźle przygotowany jak na ten moment…

Z drugiej strony. Taki luźny tydzień to może i dobrze zrobi. Bawię się bieganiem – teraz jeszcze bardziej chce mi się biegać, bo zostałem tego biegania pozbawiony przez plan treningowy… Dwutygodniowe zluzowanie na pewno fajnie zadziała na lewą stopę, którą co chwilę wykręcam.
Trzy – jak mnie nie zepnie w lędźwiach (może ogarnę temat, choć trochę się niepokoję) to zaczynając stosunkowo wolno może w Łodzi pokuszę się o fajną końcówkę i będzie tylko niedosyt z powodu „przetruchtania” pierwszej części…
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

PONIEDZIAŁEK 14.12.20
6x200m w 31s/p3’

Wykonanie: https://connect.garmin.com/modern/activity/5955715096

Wczoraj tak mnie w lędźwiach siekło, że jest problem ze schylaniem. Nie wiem czy mnie przewiało, czy spięło, czy coś zrobiłem… Nie wiem. Na wszelki wypadek lecę na voltarenach.

Co do dzisiaj. W końcu fajna pogoda – 5/6 stopni i słoneczko. Praktycznie bezwietrznie.
Wykon bez historii – ze sporym hamulcem tak by spróbować trafić w 31s.
Lędźwia nie przeszkadzały, natomiast problem może się zacząć gdy trzeba będzie pobiec trochę dłużej na wyższej intensywności… Oby nie, bo żadna przyjemność z takiego biegania.

WTOREK 15.12.20
6km 3’50” + 3x60m

Wykonanie:
https://connect.garmin.com/modern/activity/5959719537

Bez historii. Biegło się dobrze, luźno.
Z plecami lepiej – unikam nagłych ruchów i voltaren wlatuje co parę godzin podobnie jak na stopę (prawą), bo się trochę poskładałem przez te ostatnie dni.

ŚRODA 16.12.20
2x1000m w 3’15”/p5’ + 2x200m w 30s

Wykonanie:
https://connect.garmin.com/modern/activity/5964058958

Fajne trzy dni.
Niby niezbyt wymagające treningi, ale trochę się odbudowałem.
Zmiana pogody, trochę luzu w treningach i powrót do kroku MD i całkiem inny człowiek.
Trup wyciągnięty z szafy, zobaczymy z jakim efektem.
Walczę z plecami, unikam gwałtownych ruchów, walczę też z prawą stopą, ale ostatnie trzy dni dały mi niesamowitą frajdę.
Nie napinam się. Jadę po dobrą zabawę, a co nabiegam na 3000m i 1000m to uuu.. niewiadoma.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

CZWARTEK 17.12.20
WOLNE

Wykonanie: Wolne

PIĄTEK 18.12.20
5km 5’00” + 3x60m

Wykonanie: Luźno ok. 5,6km… + 3x10s/60s.

Nie podaję tempa, bo zegarek świrował. Biegłem sobie na samopoczucie i było raczej poniżej 4’50”.
Nieistotne. Fajna pogoda. Dobre samopoczucie.
Bez względu na jutrzejsze wyniki muszę odnotować, że złapałem fajną świeżość. Liczę na dobrą zabawę.

Link do jutrzejszej transmisji -> https://www.youtube.com/watch?v=2htyw_e ... Gz_74ARzHA

3000m z Krystianem i Przemkiem w rzucie w okolicach 16:50-16:55
1000m około 19:00.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

SOBOTA 19.12.20
ZAWODY

Nazywam to prezentem na gwiazdkę, bo dość zdrowo mnie powaliło by się tłuc tyle km by pobiegać parę minut. Czy warto było ? Nie żałuję.

Na miejscu byłem gdzieś z 14:40 czyli 2h przed pierwszym startem. Zanim złapałem się z Przemkiem to wcześniej pooglądałem inne starty i pospacerowałem po tej bieżni. Na pierwszym roztruchtaniu te łuki mnie męczyły, ale przy wolnym tempie.

3000m – 9.58.08 (wygrana z 2 zawodnikiem z rzutu o 53 setne sekundy)
Start biegu w 2:24:50 na filmie.
Link do biegu – https://www.youtube.com/watch?v=2htyw_eux7w&t=9180s

W tym tygodniu nabrałem lekkich nadziei że coś tam mogę sobie poczłapać. W zeszłym tygodniu typowałem że 1:18/400m będzie ciężko. W tym tygodniu liczyłem, że zakręcę się gdzieś między 9:30-9:35.
Przejdę do przebiegu biegu:
Zadanie to starać się trzymać 37-38s/200m. Pierwsze 400m chyba w 1:15. 1000m w 3:15 czyli już nieco za wolno, ale już tu wychodziło moje wolę biec wygodniej, bo 3000m to długi dystans, więc woziłem się na gościu. Czułem, że jest wolno, ale się wiozłem, bo tak. Gdy chciałem go wyprzedzić to mnie blokował i lekko przyspieszał i taki bezsens. Trochę się powoziłem i po krótkim czasie go wyprzedziłem. Na tym zakończyła się pierwsza część biegu… Koleś zdechł, a ja sobie biegłem.
Potem nudy… nudy… Ciężko mi łapać międzyczasy, biegnę sam. Niby staram się biec mocno, ale czuję jakbym dreptał tak jak na treningu. Nie czuję nad sobą bata, otoczki zawodów. Brakuje kogoś kto by mnie zmusił do mocniejszej roboty. Biegnę, biegnę i biegnę…
Nudy. Niby mocno, ale jak oglądam nagranie to widzę dramat. Sam też wiem, że mógłbym tak biec jeszcze trochę, bo tak naprawdę było wolno – nogi czułem ale było wolno. Z części środkowej biegu pamiętam tylko tabliczki, że do końca 5,4,3 kółka itd. Za siebie za bardzo się nie oglądam. Spojrzałem może z dwa razy, w tym raz na ostatnim kółko.
Ostatnie kółko
https://www.youtube.com/watch?v=2htyw_eux7w&t=9180s – od 2:34:14
Tak „biegłem”, że przekalkulowałem, że ciężko będzie złamać głupie 10minut. Dobra… Może się zmuszę, ale cięęęężko… Czuję nogi i mi się nie chce totalnie.
Pierwszy łuk, na ostatnim kółku i widzę, że za mną pomalutku się zbliża zawodnik…
Mam sporą przewagę, ale biegnę słabo, a ten z tyłu złapał chyba fajny rytm i coraz bardziej się zbliża. Dodatkowo z trybun doping dla tego goniącego mnie… Biegnę, delikatnie podkręcam.
Przed drugim i ostatnim łukiem widzę, że się zbliża i to dość solidnie, słyszę niezły doping (dla tego z tyłu) i sam się do siebie zaśmiałem w głowie albo nawet pojawił się uśmiech na twarzy… Szybka decyzja o metodzie na „wędkę”… Postanowiłem przetrzymać łuk tak by się nie dać wyprzedzić, a od łuku do mety pełna bomba… Takie trochę wpuszczenie gościa w maliny :hahaha:
Szkoda że nie ma pokazanego tego kółka… Wg filmiku wyszło w 32s, a skoro walnąłem mocno może 80-90m to musiało być to niezłe tempo… Szkoda, że finisz nie trwał z 200m, ale dobre i te 80-90m.
Warto było się opi…ać się podczas biegu… Finisz mnie bardziej zmarnował niż późniejszy bieg na 1000m.
Gdyby nie ten zryw to bym nie złamał 10minut.

1000m – około 2:55-2:56, nie widziałem wyników (zrobię edycję jak znajdę)
https://www.youtube.com/watch?v=2htyw_eux7w&t=9180s
Bieg od 4:37:03 - CAŁY

Miałem dylemat. 3000m mnie zmarnowało i nic nie nabiegałem. Daleki powrót do domu. 1000m mnie dowali jeszcze mocniej. Biec czy nie. Koniec końców poczułem się lepiej i stanąłem na starcie po 2h od tej trójki.
Żałowałem że nie mam okazji biec w rzucie z Marcinem Nagórkiem, ale trafił mi się jeszcze lepszy rzut.
Rolli nie rozpisywał mi propozycji na bieg. Moja to była taka, że im zrobię sobie większy zapas na 400m (oczywiście z głową) tym większa szansa, że nabiegam coś solidnego. Po 600m i tak będę umierać. Nie miałem celów wynikowych, ale fajnie byłoby złamać 2:50.
Bieg możecie oglądać w całości, także relację skrócę.
Do 400m czułem się w miarę ok. 400m chyba w 1:06 – nie wiem, bo nie mam żadnego odczytu z biegu, bo nie włączyłem zegarka (zresztą GPS nie łapał, więc 3000m biegłem na sam stoper i zegar, który był na widoku).
Po 500m wyłączało mi nogi i widać na nagraniu, że bardzo komicznie ten mój bieg wygląda. Zero przetoczenia. Po 550m ląduje na końcu stawki.. Właściwie cały bieg biegłem tak by nie zgubić pleców ludzi przede mną by nie było blamażu. Tylko tego pilnowałem…
Ostatnie 300m to nie wiem jak biegłem, ale tak jak mnie wyłączyło tak na trybie „awaryjnym” jakoś leciałem. Na ostatnim kółku gość przede mną chyba jeszcze mocniej umierał niż ja – mi tylko odcięło dopływ paliwa w nogach… Zamykałem oczy i jakoś się toczyłem… Była może szansa go wyprzedzić, ale w nogach miałem siekierę taką, że nie wiem jak to biegłem… Po biegu nawet nie kładłem się na tartan…
Spoko ten pandemiczny… Zaznałem pełni szczęścia.

Reasumując:

Wrażenia takie, że hala mi się podobała – głównie pod kątem tego, że jak jest dobry rzut i jest publiczność to darcie ryja fajnie nakręca. Na 3000m podobało mi się ostatnie 150m. Na 1000m cały bieg, bo fajnie powalczyłem i nawet w takich okolicznościach biegam nie najgorzej MDki… Gdybym był w treningu i na świeżości to prawdopodobnie powalczyłbym z chłopakami… Nie biegli nic nadzwyczajnego = czegoś czego ja bym nie potrafił.

Co do dystansu i odczuć… 3000-5000m/3km-5km dla mnie są podobne. Obu dystansów nie potrafię biegać. Nie mam nad sobą bata, to nie wyduszę z siebie więcej. Na „ryzyko” to bieg jest za długi… Nie potrafię długo cierpieć… Przyspieszyłem dopiero kiedy musiałem – szkoda, że nie ma nagrania, bo naprawdę byłoby WOW (oczywiście mowa o amatorskim szuraniu). Mogę otworzyć solidnie, ale potem czuję nogi i nie potrafię tak biec i zmusić się do bólu… Przechodzę do stanu względnego komfortu – identycznie jak było na 5000m latem. Identyko.
Na 10km i wzwyż biega mi się lepiej, bo dłuższą część dystansu biegnie się w powiedzmy komforcie. Po 4-5km jak nie przeszarżuję to łapię rytm. Aktualnie widzę siebie na dystansach od 800-1500m i może, może 2000m… Przemieszane z 10km+++ … Kwestia przygotowania.
Wczorajszy dzień traktuje jako dobry bodziec treningowy.


NIEDZIELA 20.12.20
10km 5’00” + 3x60m

Zapomniałem o przebieżkach. Później gwiżdżę halówkę, więc odrobię robiąc 3 przebieżki :bum:
10,43km ~ 4’51” [50:35] na samopoczucie, bo wolniej mi się nie chciało.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Może tak podsumowanie roku 2020 ?

2020

Starty/Zawody/Próby Czasowe Chronologicznie:

- 01.01 Noworoczny Marszobieg Głogów - dystans około 700m ulica [zegarek 0,68km - 1:52]
- 18.01 Parkrun Głogów - [5km - 18:09] - Bieg Zadaniowy
- 08.02 Grand Prix Zagłębia Miedziowego Etap Legnica - 6km kros [22:27]
- 06.04 Solo Test 5km [16:55]
- 08.04 Solo Test 10km [34:43-34:46] - PB - nieoficjalnie
- 05.05 Pandemiczny challenge #1 [3.00.1]
- 09.05 Pandemiczny challenge #2 [2.49.5]
- 11.07 Towarzyski Mityng z Decathlon Legnica [1000m - 2.42.98] - PB
- 11.07 Towarzyski Mityng z Decathlon Legnica [3000m - DNF]
- 08.08 Otwarte Mistrzostwa Kościana [5000m - 16.53.73]
- 22.08 X Bieg Koziołków Kędzierzyn Koźle [10km - 36:26]
- 27.08 BBL Ogólnopolski Test [1000m - 2.44.21]
- 14.09 AMP Łódź [1500m - 4.27.41] PB - na razie jeden start
- 14.09 AMP Łódź [Sztafeta 4x100m - 3 zmiana] -kazali :hahaha:
- 15.09 AMP Łódź [800m - 2.07.59] - PB - na razie jeden start
- 19.12 Łódź Indoor Track Run [3000m - 9:58.08]
- 19.12 Łódź Indoor Track Run [1000m - 2.56.43]

Roczne statystyki:

- Kilometraż - Wg stravy wyjdzie około 3520km. Ciekawostka - 09.05 był moim 58. dniem z bieganiem (przynajmniej 1/dzień) bez przerwy. Na 70 kilka dni odpuściłem chyba tylko jeden dzień.

- Urazy/Choroby -

- Styczeń - usztywnienia w prawym kolanie
- Luty - Jelitówka ??? Zatrucie pokarmowe - kilka dni przerwy - rezygnacja z zawodów na 10km w krosie
- Maj - usztywnienie w prawym kolanie - dwa dni przerwy :bum:
- Lipiec - usztywnienie w prawym kolanie
- Październik - wykręcenie lewej stopy - podrażnione na tyle, że kilkukrotnie potem powtarzałem "incydent"
- Grudzień - przeciążenie podeszwy prawej stopy - kilka dni przerwy*
* - Uraz monitorowany. Aktualnie wydaje mi się, że nie wymaga interwencji z zewnątrz.

Poza tym co jakiś czas spięcia w lędźwiach - co jakiś czas. Po przejściu na regularny bieg w kolcach odzywały się achillesy, ale i na nie mam dobry patent - później już spokój, kwestia przyzwyczajenia.

- Forma ??? Trening

Najlepsze samopoczucie/dyspozycja wydaje mi się, że przypadła na połowę maja oraz połowę lipca. Od początku sierpnia do końca "sezonu" całkowity zjazd z przebudzeniem na próby zabawy w MD - które zakończyłem z niedosytem (wynikowym).
Przechodząc na treningi Rolliego byłem już co nieco wypompowany swoimi treningami. Koniec sierpnia, początek września to właściwie już mi się nie chciało biegać. Byłem wybity i gotowy właściwie tylko na jeden weekend, który zresztą i tak mnie nie zadowolił, ale to przez to, że nie umiałem się zachować w grupowym biegu na bieżni, gdzie ktoś ci wpada pod nogi, blokuje itp.

- Aktualnie

Od startu w Łodzi z którego mogę napisać, że jestem zadowolony (piszę szczerze - jestem zadowolony z biegu/ów, nie z wyników, bo to dla mnie różne rzeczy) przeszedłem na własne treningi. Moje sędziowanie gdzie może trafia się okazja powalczenia o coś wyżej jako asystent w perspektywie może roku, może półtora, sporadyczne tenisy i wizja treningów bazowych trochę odbiegała od wizji Rolliego i utrudniała budowę planu, dlatego do marca plan treningowy to już mój twór. Wydaje mi się że wiem czego brakło w zeszłym roku, wiem też czego najbardziej potrzebuję (poza zdrowiem i sprawnością oczywiście, bo to numer jeden) by odpowiednio przygotować się do tego co chcę biegać teraz i w dalszej perspektywie.

Do marca zawieszam działalność na moim blogu - raporty z treningów otrzymuje tylko Roland. Potrzebuję odpoczynku od bloga, a dłuższy raport z treningów i czytanka na "raz" da lepszy obraz ewentualnego rozwoju.

Biegam dla siebie i taki powrót do czasów, że nikt (lub prawie nikt) nie wiedział co i jak biegam myślę że dobrze mi zrobi. Jeśli przez ten czas zgromadzę jakieś ciekawe materiały itp. to pewnie po "odpoczynku" od bloga je opublikuję. Raport z okresu "niepisania" na pewno ujrzy światło dzienne :bum: Abym tylko był zdrowy. Jak moje wypociny będzie teraz czytać moja loża szyderców (składająca się przynajmniej z dwóch panów o inicjałach SL i RB) to może się zaśmieje, ale serio ja gdzieś tam czuję te rezerwy u siebie...

Sęk w tym, że nie ujrzały one jeszcze światła dziennego :hahaha: :hahaha: :hahaha:

- Cele na 2021

Ciężko przewidywać cokolwiek, skoro nieRZĄD z dnia na dzień potrafi odwalać takie cyrki (nielegalnie zresztą). Nie będę upolityczniał bloga dlatego na tym koniec.

Do marca chciałbym się dobrze obudować bazą. Z tymże zaznaczam, że baza bazą, ale jeśli chodzi już o wyniki i progresję to nacisk mimo wszystko chciałbym położyć na dystanse od 800m do 1500m dlatego nie mogę zaniedbywać pewnych rzeczy (mowa o rzeczach biegowych) i to już będzie pierwsza zmiana względem zeszłego roku.

Mam też świadomość, że bez sprawności i zdrowia to mogę sobie no... planować, a pewnych rzeczy nie przeskoczę.

Na 3000-5000m nie umiem biegać, nie potrafię się zmotywować w kluczowym wg mnie odcinku (czyli 1200-2600m i 2000-4200m), ale jeśli byłaby okazja to chętnie się sprawdzę. Z dystansów 10km oraz 21km nie zrezygnuję (siedzą gdzieś w głowie), również chętnie sporadycznie się sprawdzę, ale przede wszystkim interesują mnie MDki. By nie było - wiem, że z treningów/akcentów już stricte pod MD nie zrobię przyzwoitej dyszki czy tym bardziej połówki (przyzwoitej = która jest adekwatna do możliwości i która by mnie zadowalała), by nie było :bum: Jak ktokolwiek moje wypociny czyta to myślę, że wie o czym piszę.

Druga sprawa. Chcąc poprawić wyniki w MD to mam świadomość, że najlepiej postartować kilka razy i to najlepiej w krótkim odstępie czasowym, a nie tak z czapy jak w tym roku. Kariery w bieganiu to nie zrobię, daleko mi do poziomu przyzwoitego amatora (w mojej skali), ale cholera - no lubię biegać... A szczególnie polubiłem się spałować na takim treningu/biegu MD. Miło też wspominam końcówki z biegów na dłuższych dystansach, gdzie naprawdę nie mam czego się wstydzić.

- Na 2021 rok

Życzę wszystkim zdrowia i powrotu do normalności.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Postanowiłem wyczyścić trochę plik wordowski i uzupełnić wpisy na blogu.
W tym tygodniu kończę "blok" treningów, więc w sumie czemu by nie.

PONIEDZIAŁEK 21.12.20
13km 4’35” + 3x100m

Wykonanie: 13,11km ~ 4’35” [1:00:00] + 3x15s/60s
https://connect.garmin.com/modern/activity/5985805026

Z dniem dzisiejszym przechodzę na treningi pisane własnoręcznie – co nie znaczy, że kończymy współpracę z Rollim. Moje zajęcia dodatkowe, moja wizja treningów bazowych trochę się różni z tą Rolanda stąd taka, a nie inna decyzja. Moim celem aktualnie jest odpowiednie przygotowanie pod treningi już pod MD. Mam już jakiś pogląd na to co w „bazie” na mnie działało, co było dobre, co warto zmienić dlatego też myślę że trafię z jednostkami treningowymi.

Jeśli chodzi o dzisiaj to bez historii. Wieczorne rozbieganie celowo na pętli leśnej żeby nie wdychać smrodów z komina.

WTOREK 22.12.20
12km w krosie + 3x100m

Wykonanie: 11,48km ~ 4’42” [54:00] kros aktywny
https://connect.garmin.com/modern/activity/5997446267

Lekka rotacja treningów. Ze względu na pogodę (wiatr i błoto) dzisiaj kros aktywny.
Tempo średnie z takiego biegu nic nie mówi i na to nie patrzę. Bieg typowo na intensywność.
Odcinki pod górkę bardzo, naprawdę bardzo solidnie. Nogi czułem, oddech cięższy. Z kolei niektóre odcinki po płaskim trzeba było biec właściwie w miejscu przez bagno.

Solidnie wykonane. Ukształtowanie terenu pod taki trening też pasuje. Podbiegi wpadały seriami – podbieg, kawałek płaskiego i znów podbieg lub też trzy podbiegi na krótkich przerwach pod rząd.

Bez przebieżek – odcinki na pobudzenie były w trakcie treningu = bardzo solidne podbiegi.

ŚRODA 23.12.20
12km w krosie aktywnym

Wykonanie: WOLNE

A tak sobie przełożyłem – słaba pogoda, deszcz no i kilka dni biegania pod rząd i to całkiem zadowalającego.
Na oranie dzień w dzień będzie czas – spokojnie.

Trochę olałem temat z ćwiczeniami uzupełniającymi, bo nie robiłem, ale trudno.

CZWARTEK 24.12.20
WOLNE

Wykonanie: 14,32km ~ 4’32” [1:05:00] – w krosie.
https://connect.garmin.com/modern/activity/5997446345

Ciepło. Jakieś 8-9 stopni. Mimo wcześniejszych opadów deszczu błotko znośne i noga specjalnie nie ujeżdżała. Można było produkować zwykłe rozbieganie w terenie.
Kierunek wiatru taki, że na podbiegach była dodatkowa robota – szczególnie na pierwszej pętli. Tam to mnie stawiało w miejscu praktycznie.
Całościowo wykon ok. Bez szarpania – końcówka lekko i luźno puszczona.

PIĄTEK 25.12.20
10km 4’00” + 3x100m

Wykonanie: 10,24km ~ 3’57” [40:30] + 3x15s/60s
https://connect.garmin.com/modern/activity/6001981644

Biegane po lesie. Nie chce mi się wdychać smrodów z komina. Wolę dojechać parę km i cieszyć się powietrzem i miękką nawierzchnią i szuraniem na jednej pętli.
Co do wykonania to właściwie bez historii. Nudy. Od 5-6km przez tak jakieś 15’ biegłem lekko pod wiatr i pod śnieg z deszczem.

Nie wiem czy to wynik mojego biegu, czy GPS, ale miałem dziwne łamania tempa. Raz 3’50”, raz np. 4’03”.
Całościowo bieg tak jak zaplanowałem – no może przez nawierzchnię ciut większa intensywność.
Pod koniec na ostatnim kilometrze trochę majstrowałem z pociągnięciem nóżek i to byłoby właściwie tyle.

Przebieżki bez historii. Weszły ok. Po ostatnich dniach nie czuję zmęczenia, ani zamulenia. Trochę czuję prawą stopę (podeszwę – zewnętrzna część niedaleko kostki).

SOBOTA 26.12.20
ABC + 8km 5’05”

Wykonanie: DNF

Byłem po roztruchtaniu, byłem po rozgrzewce… Zacząłem ABC i zaczęła boleć stopa.
Znaczy się tym razem przede wszystkim to rozwalił mi się całkowicie odcisk (dosyć spory)…
Spory dyskomfort – dodatkowo czułem zewnętrzną część stopy także przerwałem i do domu marsz.
Szkoda, bywa.

NIEDZIELA 27.12.20
14km kros

Wykonanie: WOLNE

Na stojaka poodbijałem tenisa – znaczy się gierki tenisopodobne i chwilę badmintona.
Później halówka z gwizdkiem. Odcisk się goi. Daje też wytchnąć stopie, bo dokucza mi lekka przeciążeniówka.
Nie spieszę się, mam czas.

Obrazek
21.12.20 – 27.12.20

Tydzień byłby ok, ale wkradły się rzeczy, które muszą być załatwione w pierwszej kolejności.
Przerwa niestety jest nieunikniona – raczej krótka, ale przerwa to przerwa.

Wertowałem trochę Internetów pod kątem ćwiczeń uzupełniających. Odkopałem. Myślę że regularne ćwiczenia w moim wypadku fajnie zatrybią.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Kolejny raport. Coraz bliżej stanu aktualnego :bleble:

PONIEDZIAŁEK 28.12.20
14km 4’30”

Wykonanie: WOLNE
Odpoczywa stopa – odcisk i przeciążeniówka (prawdopodobnie).

WTOREK 29.12.20
6km 3’40” + 3x100m

Wykonanie: WOLNE
Jak dzień wcześniej.

ŚRODA 30.12.20
14km kros

Wykonanie: 14,53km ~ 4’37” [1:07:00] + 3x60m
https://connect.garmin.com/modern/activity/6026069193

Wróciłem do biegania. Wprowadzam tryb serwisowy na prawą stopę, bo jednak coś tam czuję. Albo ból zniknie, bo na ten moment to jest no… pierdoła albo nogę dowalę mocniej.
Może szczęście w nieszczęściu, że ból dotyczy krawędzi podeszwy stopy (tak mi się wydaje)…
Będę to monitorować, bo podstawą to jest jednak zdrowie.

Dobra – co do treningu to rewelacyjna wręcz pogoda. Bezwietrznie, słonecznie i dzięki słoneczku całkiem ciepło. 5-6 stopni. Cienka bluza i krótkie spodenki i było mi ciepło – może na początku lekko targało po łapkach. Biegło mi się luźno – pewnie przez kilkudniową przerwę.
Przebieżki mocno, bardzo mocno, ale bez sprintowania.

CZWARTEK 31.12.20
ABC + 10km 5’05” + wycieczka Śnieżka

Wykonanie: 6,05km ~ 3’38” [22:00]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6031292770

Rotacji treningów ciąg dalszy. Sporo myślałem nad tym czy nie zrobić tego wypadu na Śnieżkę, ale sobie jednak darowałem. Śnieżka nie ucieknie.

Co do dzisiaj to trening, który czasem się pojawi w moich blokach pt. „baza”.
Pogoda dobra – nie za zimno, na oko z 2stopnie, słoneczko i lekki wiaterek. Pod ten wiaterek biegłem może łącznie z 10’ na przestrzeni całego biegu.

Odczucia ? Początek standardowo za szybko, ale już się tak nauczyłem i mi tak na treningach dobrze. Zamiast zwolnić sobie jednak do 3’40” to pierwszy km w 3’34” czyli o dużo za szybko. Potem już biegłem planowo, do 4km szło tak sobie – na pewno mógłbym szybciej, ale też nie o to chodzi – aktualnie na pewno to nie jest to czego bym od siebie oczekiwał, ale powinno przyjść z czasem.

Jeśli dojdę do poziomu gdzie takim nakładem jak dzisiaj (nie mówię, że był ogromny, ale komfortowe to nie było – ot… bieg „sterowalny”) będę biegać sobie w okolicach 3’30” to będę naprawdę zadowolony.

PIĄTEK 01.01.21
WOLNE

Wykonanie: No WOLNE. Skoro wolne to ćw. uzupełniające.

SOBOTA 02.01.21
14km kros aktywny + 3x100m

Wykonanie: 13,15km ~ 4’41” [1:01:30]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6041792354

Bieganie w dzień. No zdrowo się narobiłem. Łącznie 15 bardzo solidnych podbiegów + jeden odcinek na koniec +/- 25s po płaskim. Podbiegi różnej długości. Przepalana w płuckach i siekiera w nogi momentami taka, że później potrzebowałem chwilę dosłownie świńskiego truchtu by się ogarnąć.

Na minus to że po +/- 10km się lekko no… Zdekoncentrowałem i standardowo złapałem dziurę lewą stopą. Na szczęście jest dość znośnie… Z całego treningu jestem zadowolony.

NIEDZIELA 03.01.21
ABC + 10km 5’05”

Wykonanie: ABC, ale włącznie zrobione z 5-6km na dobieg i powrót.
Warunki nie sprzyjały, a nie chciało mi się robić śmieciowych kilometrów.

Nie robiłem skoków jednonóż z tego względu, że łatwo było w lesie o glebę.
Do ABC dorzuciłem wieloskoki i lekką modyfikację skipu A (dwa mini podskoki na jednej nodze i w tym czasie drugie kolano w górze i tak na zmianę).

Obrazek
28.12.20 – 03.01.21
Lekki tryb serwisowy cały czas załączony.
Poza tym ograniczam cukier i pracuję nad ćwiczeniami uzupełniającymi.
Więcej do głowy mi nie przychodzi. Z biegania jak dotąd zerowe zmęczenie. Jest ok.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

PONIEDZIAŁEK 04.01.21
14km 4’30” + 3x100m

Wykonanie: 14,11km ~ 4’28” [1:02:59] + 4x10s/60s
https://connect.garmin.com/modern/activity/6052667741

Luźno i bez historii. W lesie trochę bagna i momentami delikatnie utrudniało to bieg.
Tak to spoko. Podczas biegu wydaje mi się, że czuję delikatne rozciąganie tyłka, ale to moje odczucia.

WTOREK 05.01.21
10km 3’55” + 3x100m

Wykonanie: 10,24km ~ 3’54” [40:00]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6058321951

Bez przebieżek. Słaba pogoda aż się nie chciało biegać, ale pojechałem do lasu na pętelkę i pobiegałem.
Ogólnie bez historii. Sporo błota, ale jakoś szło. Było ok. Ostatnie 4km to już głównie zabawa ruchem.
Próbuję, zobaczymy co z tego będzie.

Jedna rzecz irytująca w tym lesie to, to że delikatnie ciężej o kontrolę tempa niż na wiejskich/miejskich asfaltówkach. Nie jest to jakoś ważne, bo to tylko mocniejsze wybieganie i tyle.

ŚRODA 06.01.21
14km kros

Wykonanie: 7,4km ~ 5’05” [37:40]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6064605859

Próbowałem zrobić kros aktywny, ale się nie dało. Warunki i moje lenistwo. Głównie warunki.
Wczoraj o dziwo napadało trochę śniegu, miejscami sporo błota i nawet trailówki nie pomagały. Próbowałem zrobić na pierwszej pętli mocniej podbiegi, ale to nie było to. Na rozbieganie warunki pogodowe tak dokuczały, że byłoby to zdecydowanie za wolno – na tym etapie kilometrów jeszcze nie potrzebuję, a rzeźbić jakoś nie miałem ochoty.

Do siebie taka uwaga, że można było wyjść na płaskie i co 1km/2km zrobić zrywy po 10-15s, ale już po fakcie.

CZWARTEK 07.01.21
WOLNE

Wykonanie: WOLNE
Ćwiczenia uzupełniające…

PIĄTEK 08.01.21
14km kros aktywny + 4x60m

Wykonanie: 12,56km ~ 4’23” [55:04] [w formie 12x 4’40”/15” - 12x luźny ciąg/żwawe]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6075119407

Nie robiłem krosu. Z tego samego powodu co w środę, choć to białe gówno topnieje.
Śnieg jest spoko, ale do jazdy na nartach, biegania na biegówkach i kropka.
Co do dzisiaj to wymyśliłem sobie rozbieganie i co +/- 1km przyspieszenie trwające z 15”.

Wybrałem się na bieg wieczorkiem – tym razem po wiosce. Zegarek ustawiony tak by mi odliczał tylko 4’40” biegu wolniejszego i 15” przyspieszenia. Zero tempa, nic… Luz, blues i pełna dowolność.
Szacowałem że odcinki dłuższe biegam gdzieś po 4’30”- 4’35”. Dużo się nie pomyliłem.
Odcinki po 15s raczej szybciej niż wg zegarka – zresztą… to nieistotne.

Z informacji dodatkowych to od dwóch-trzech dni trochę chodzę podmulony… Od początku roku odstawiłem znacznie ilość cukru.
Co do treningów. Czuję w nogach fajnego kopka, ale czuję też jakbym się biegowo opierdzielał i nie trenował tyle ile powinienem. Mam czas, ale trochę się ze sobą cackam ostatnio. Może to i dobrze, a może też i źle.

SOBOTA 09.01.21
ABC + 10km 5’00”

Wykonanie: BS po https://connect.garmin.com/modern/activity/6080866235

Dobiegu (2km) nie wrzucam. Wrzucam tylko luźne bieganie po ABC.
ABC dzisiaj dość rozbudowane – tym razem 4 serie na długości około 55m. Kolejno:
niski A, skip A, skip C, wieloskok, kopnięcia(*), przeskoki (*), skip B, modyfikowany skip A.

* dla zainteresowanych mogę wrzucić link

Po czterech seriach wykonałem 4x skoki na P i L nodze. Odległość to 8 stóp. W jednej serii 11 skoków.
Po tym rozbieganie, a pod koniec biegu wrzuciłem z 3 przebieżki w trakcie na odmulenie. Cały czas próbuję szukać ruchu, ale brakuje mi obrazu do którego miałbym dążyć. Póki co poprawiłem trochę ruch ramion, ale to już jakiś czas temu, a teraz nie mając „obrazu” szukam ruchu w tyłku (czuję lekkie rozciąganie) no i staram się delikatnie mocniej pracować kolankiem.
Wracając na moment do ABC to przy kopnięciach wyszło moje kalectwo i ograniczenia w biodrach. Oj tutaj będzie miejsce na poprawę… Ciężkie ćwiczenie jak dla mnie.

Tak siedzę w domu i widzę, że poszło w nóżki zacnie. Fajny trening. Cały czas czuję fajnego kopka w nogach, chętnie bym go gdzieś spożytkował na krótszym dystansie, ale niestety prawdopodobnie to trochę taki „oszukiwany” kopniak… Tak naprawdę to dopiero wejdę w mocniejsze treningi i tam zobaczymy czy będzie oczekiwany progres. Celem jest osiągnąć taki stan w marcu bym spokojnie mógł wejść w trening MD, a przy tym w miarę możliwości nie kaleczyć dłuższych.

NIEDZIELA 10.01.21
16km kros

Wykonanie: 15,55km ~ 4’45” [1:14:00]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6085400703

Dobiegłem około 2km na miejsce gdzie miałem klepać trzy pętle. Patrzę i mówię na głos o k…wa.
Niezłe błotko, nie powiem. Na szczęście na odcinku 4km wypaczone tempo biegu miałem na może 400m, więc gra. Całościowo bez jakieś rzeźby. Nie byłbym sobą gdybym krzywo nie stanął na lewą stopę, ale jest ok XD

Pierwszy raz od dawna czułem, że trening poszedł konkretnie w nogi – mowa o wczorajszym ABC.

Obrazek
04.01.21 – 10.01.21

Nie mam dużych obciążeń w treningu – właściwie czuję że trenuję za lekko, ale nic nie szkodzi.
Jakoś tak świeższy jestem, co nie znaczy że jestem dobrze przygotowany. Mistrzem techniki nie byłem i nie będę, ale kiedy mogę to na treningu staram się szukać ruchu. Jeśli będzie możliwość nagrania to spróbuję, dużo mi to powie.

Mam głód mocniejszych treningów, ale na to będzie czas. Wypompować się za szybko to nie sztuka.
Z prawą stopą (przeciążeniówka) jest znacznie lepiej (dzisiaj niedziela 10.01 praktycznie nie czuję). Odcisk też się zagoił.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

No i ostatni raport.
Po tym tygodniu chciałbym wejść w konkretniejszy trening.
Ciekawe czy zbiorę głowę, bo brakuje mi automatyzmów jak w zeszłym roku gdzie miałem ślepo obrany cel.

PONIEDZIAŁEK 11.01.21
14km 4’30” + 3x100m

Wykonanie: 7,02km ~ 4’30” [31:32]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6090733564

Zostawiłem auto u mechanika i tak sobie wracałem w swoje strony robiąc trening. Trochę wadził mi telefon, bo nie jestem przyzwyczajony do biegania z telefonem w kurtce, ale po 2km już się przyzwyczaiłem.

W trakcie stwierdziłem, że zrobię jednak 10km bez przebieżek. Na 5km poczułem, że jestem konkretnie głodny i mimo lekkiego treningu miałem takie zjazdy energii (nie w nogach, ale dziwne uczucie – mocno dziwne osłabienie ciała), że po 7km dałem sobie spokój.

Na wieczór jeszcze ćw. uzupełniające, bo nie wyrolowałem jeszcze sobotniego i niedzielnego treningu, a i rozciąganie przydałoby się porobić.

WTOREK 12.01.21
8km 3’40”

Wykonanie: 8,17km ~ 3’40” [30:00]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6095238183

Rozgrzewki przed nie doliczam. Pierwsza rzecz warunki – kierunek wiatru:
- prosta w stronę cmentarza trochę wmordewind. Taki nieco boczny, ale dość odczuwalny
- miejsce startu od wodociągów niby wiatr boczny, ale taki kierunek, że również dość odczuwalnie w ryj
- bez większego błota, może delikatne, temperatura około -1, 0 stopni Celsjusza

Przejdę do wykonu. Przed biegiem dosyć mocno padał deszcz ze śniegiem, gdy wyszedłem biegać to przestało. Miałem pomysł by zrobić to jutro licząc, że warunki się poprawią, ale dobra, olać.
O wietrze pisałem wyżej. Ma to dla mnie znaczenie gdyż za jakiś czas chciałbym zrobić podobny trening również z pulsometrem. Łącznie wiatr dokuczał przez około 15-16’ czyli sporą część biegu.

Ciężko. Zwłaszcza pierwsze 4-5km, a już najgorsze pierwsze 2km, bo mocna walka z wiatrem… Starałem się dostosować intensywność to warunków, ale naprawdę pracowałem. Pracowałem zdrowo. Nie wychodziłem poza jakąś strefę komfortu, ale na zawodach to szczerze nie biegłbym znacznie szybciej – naprawdę niewiele szybciej – mocno przykre… Lepiej było na odcinkach gdzie wiało z boku lub trochę z wiatrem, ale po 2km to już miałem lekko dość. Na szczęście później lepiej… Od 5km biegam już po uliczkach na wiosce gdzie jest kostka i asfalt także biegło się już w porządku – znośnie.
Końcówkę delikatnie mocniej pociągnąłem nogami mimo że pod wiatr – dlatego też trochę tętno wzrosło.

Reasumując:
Podczas biegu myślałem, że jest gorzej, ale też wiatr miał na to wpływ. Trening zamknąłem i mógłbym dokręcać tempem, ale to już zbyt bardzo przypominałoby zawody. Wiem że wiatr itd., itd, ale tak jak dostaje/dostałem dziś czy ostatnio sporo informacji zwrotnych tak teraz mam jeszcze więcej dylematów i „problemów” które muszę rozwiązać.

ŚRODA 13.01.21
WOLNE

Wykonanie: WOLNE

CZWARTEK 14.01.21
14km kros aktywny

Wykonanie: 15,01km ~ 4’48” [1:12:00] + 3x15s/60s
https://connect.garmin.com/modern/activity/6106578468

Taki trochę misz masz… Gdzie mogłem to zrobiłem mocniej podbiegi. Gdzie nie mogłem to nie robiłem.
Sporo śniegu i sporo ślizgania. Fajna zabawa, ale wolę normalne warunki.
Na odmulenie dorzuciłem trzy przebieżki.

Śnieg ssie, chyba że mówimy o nartach biegówkach lub zjazdówkach.

PIĄTEK 15.01.21
ABC + 10km 5’00”

Wykonanie: ABC + rozbieganko… BS niżej
https://connect.garmin.com/modern/activity/6112217773

Dobiegu (2km) nie wrzucam. Wrzucam tylko luźne bieganie po ABC.
ABC identyko jak w zeszłym tygodniu:
niski A, skip A, skip C, wieloskok, kopnięcia, przeskoki, skip B, modyfikowany skip A.

Po czterech seriach wykonałem 4x skoki na P i L nodze. Odległość to tym razem 9 stóp.
W jednej serii znacznie mniej skoków, bo chyba 6 z tego co pamiętam..

Po tym rozbieganie. Zegarek ustawiłem na tarczę z godziną by nie patrzeć na tempo. Poza tym miejscami trochę błotka i śniegu, ale w ogólnym rozrachunku dobre warunki.
Szukam ruchu… Pytanie czy wiem czego szukać, hmmm…

SOBOTA 16.01.21
16km kros + 4x60m

Wykonanie: 7,24km ~ 5’36” [40:30]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6118027904

Wczorajsze ABC ładnie wlazło… Robota większa niż na akcentach biegowych – serio.
Co do dzisiaj to… „XD”

Lodowisko, śnieg… Miałem walnąć więcej km, ale tak no… Byłyby one mało biegowe.
Miejscami na lodzie zamiast biegać wolałem się wygłupiać i ślizgać na lodzie, bo biec i tak się ledwo dało.
W takich warunkach lepiej było szukać innego miejsca biegowego, ale nie żałuję.

NIEDZIELA 17.01.21
ABC + 10km 5’00”

Wykonanie: WOLNE

Na dworze słońce. Piękne niebieskie niebo z tymże dobre kilka stopni na minusie.
Robię roztruchanie, robię rozgrzewkę. Zaczynam w śniegu (bardziej na lodzie) ABC.
Niski skip… OK. Potem skip A i już mi się nie chciało – fakt, że też coś mam bóle w okolicach piszczela (od plus minus dwóch dni), ale to tam no… myślę że ogarnę.

Olałem ABC, zrobiłem spacer (około 25’) w tym 5’ bosaczek po śniegu. Spodobał mi się ten spacer. Ostatni raz podobne cuda robiłem jak miałem gdzieś z 14lat gdy z kolegami z klubu piłkarskiego podczas pobytu na basenie wylecieliśmy w samych gaciach na parę minut rzucać się śnieżkami na dworze…

Chyba częściej będę praktykować tylko muszę pomyśleć nad szerszym obuwiem – Bostony ciężko się zakłada gdy przymarznie stopa.


Obrazek
11.01.21 – 17.01.21

** Adnotacja po treningu wtorkowym – w nogach mam energię na podkręcenie może 3’ biegu. Przy wtorkowych warunkach podczas biegu (szczególnie na początku) stwierdzam, że trochę za mocne tempo/intensywność. Zwrócić uwagę na kierunek wiatru i temperaturę by podobny trening za jakiś czas wykonać w zbliżonych warunkach (wtedy ew. podobny odczyt tętna).
Mam sporo braków.

Z rzeczy pozytywnych: Potrafię depnąć i to jak na amatora solidnie. Dzięki ćwiczeniom i niskim bądź co bądź obciążeniom jestem hmmm „luźniejszy”.

Z rzeczy negatywnych: Poza tym, że potrafię się zebrać na te parę metrów to reszta leży i kwiczy chyba że mam za duże wymagania względem siebie. Postawienie głównie na kilometraż doprowadzi do tego, że się znowu zamulę. Postawienie na treningi windujące pułap tlenowy fajnie mnie wyciągną, ale nie mam do tego wystarczająco dobrej bazy i po jakimś czasie prawdopodobnie zaliczę zjazd mimo że moje miesiące na bieganie to kwiecień-wrzesień… Postawienie na krosy i podbiegi podciągnie mi depnięcie na paru metrach…
Co mi po odejściu jak resztę dystansu będę walić ściemę…

Jestem w porównywalnej formie jak w kwietniu/maju i to zdecydowanie mniejszym nakładem, ale mam tak dużo pytań… W zeszłym roku nie myślałem – szedłem i biegałem i robiłem bardzo prosty trening, a jaki skuteczny…

*** Teraz adnotacja po niedzieli…
Ja to lubię robić z mojego biegania niestworzone dramy zamiast cieszyć się, że małym nakładem treningów (naprawdę małym) biegam niemalże to co w mojej ekhm... niemalże najlepszej formie... Beczka jednym słowem :hahaha:
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Pora pomalutku przypomnieć o swoim istnieniu

Stopniowo będę uzupełniać braki na blogu tak by za jakiś czas (pewnie za niedługo) być już na bieżąco (na forum, bo w pliku WORD wszystko jest cacy).

Ostatni wpis miał miejsce blisko miesiąc temu. To był moment, w którym musiałem myśleć nad treningami, które będę realizować praktycznie do końca lutego = mniej więcej do czasu kiedy prawdopodobnie wrócę do treningów pisanych przez Rolliego.

Pomysł na trening:

Podobała mi się zeszłoroczna baza. Była adekwatna do moich celów. Co najlepsze na "bazie tej bazy" udało się jeszcze pobawić się w treningi i starty na dystansach średnich co było moim sukcesem.
Od października do grudnia 2020 realizowałem treningi pod Rollim i były całkiem niezłe - podobał mi się blok TWLów, ale brakowało mi dociśnięcia śrubki. Mimo wszystko uważałem i nadal uważam, że szło to w dobrym kierunku z tymże no...

Miesiące późno jesienne/zimowe to nie są moje miesiące na bieganie i nie mogę oczekiwać zbyt wiele.

Standardowo w grudniu biegam kichę. Grudzień 2020 też był takim miesiącem, a na dokładkę dwa tygodnie przed startem w hali treningi wyglądały źle. Irytował mnie brak kilometrów i obciążenia. Irytował mnie fakt, że nie domykam treningów. W hali poszło jak poszło. Byłem, zwiedziłem. Nie byłem przygotowany na bieg (adekwatny do oczekiwań), a po drugie na 3000-5000m potrzebna jest głowa, a kontrolę biegu straciłem już po kilometrze. 1000m pobiegłem adekwatnie do możliwości jakie dały mi nogi, które były zniszczone wcześniejszą trójką.

Po hali przeszedłem na "swoje treningi". Niby biegałem, niby coś robiłem, ale to nie było coś "ekstra" co miałoby podnieść mój poziom biegowy.

Za plus uważam, że nie wyciągam i nie realizuję swojej "idealnej" koncepcji bazy, ale kiedyś trzeba będzie po nią sięgnąć :bum:

Teraz tak serio

Bez zbędnego pisania czego to ja nie potrzebuję...
Doszedłem do wniosku, że:

- Potrzebuję kilometrów (ale nie tyle jak w zeszłym roku)
- Siła biegowa... Jestem klocem biegowym. Niby mam dobre wybicie, ale nie przekłada się to zbytnio na bieganie. Natomiast wiem po sobie, że jak pod nóżką będzie trochę siły to te moje szuranie będzie lepiej wyglądać.
- Nie zaniedbać trochę żwawszych treningów, ale też bez przesady...

I tak wyglądały kolejne tygodnie. Przy okazji co jakiś czas walczyłem i walczę z lekkimi urazami, które trochę dokładają ekhmmm dramaturgii w moim treningu :bum:
Kolejne wpisy będą dotyczyły już poszczególnych tygodni. Momentami siekiera w nogach i obciążenie było większe niż podczas zeszłorocznej bazy.

Mam nadzieję że mój wpis was zaciekawił.
Informacja dodatkowa -
Mimo urazów które trochę komplikują sprawy (albo są błogosławieństwem biorąc pod uwagę pogodę w tym tygodniu hmmm) czuję się naprawdę dobrze i wydaje mi się że na ten moment zrealizowałem i wciąż realizuję swoje cele (celem była baza, a nie konkretny start).
Chcę być uczciwy wobec siebie kiedy wrócę do czytania mojego bloga i szukania pozytywów, błędów w odniesieniu do zbliżających się dni.

Pozdrawiam !
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Uaktualniam wpis.
Tak w ogóle jeden z członków naszej "złotej sztafety" 4x100m z września dzisiaj startuje w Orlen Cupie.
No gość jest mocny. Widać że nasza sztafeta go mocno wypromowała :hahaha: :hahaha: :hahaha:
Eliminacje o 18:20. Oby pobiegł swoje.

Przypomnę sobie tą naszą sztafetę to... :bum:
Przejdziemy jednak do mojego wyczynowego :bum: ... biegania ... :bum:

PONIEDZIAŁEK 18.01.21
14km w krosie + 3x60m

Wykonanie: 13,91km ~ 4’28” [1:02:10]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6128153681

Na kros nie ma warunków, więc wybrałem odcinki płaskie i takie gdzie da się w sposób normalny pobiegać.
Bez przebieżek, bo pizgało złem. Bardzo pizgało…
Trochę wkurza mnie piszczel, ale da się trenować.

WTOREK 19.01.21
VO2max oraz ABC + 8km 5’00”

Pierwszy trening to 25x 35s intensywne/30s trucht.
Wykonanie: https://connect.garmin.com/modern/activity/6132897921

Podjechałem kawałek, aby trening wykonać w lesie. Dzisiaj już spoko – cieplej, stopień nad zerem.
Krótkie rozbieganko i w tym czasie lekkie ABC, przebranie butów na kolce z końcówkami pod kros, bo jednak na ścieżce zlodowaciały śnieg i w asfaltówkach noga ujeżdżała.

Pomiarów z zegarka nie brałbym w 100% „serio”. Raz, że warunki. Dwa trening w lesie, trzy to krótki czas na dobry i dokładny odczyt. Bieg typowo na intensywność. Ładnie popracowałem, a szczególnie ostatnie pięć powtórzeń to już była przyzwoita robota. Dobry wykon.

Drugi trening to ABC (oraz dobieg przed) i 8,11km ~ 4’56” [40:00]

Tym razem ABC klepałem przy szkole, bo są lampy i cokolwiek widać… Trochę po kostce, trochę po trawie.
4 serie, a w jednej serii kolejno: niski A, skip A, skip C, wieloskok, kopy, przeskoki, skip B, modyfikowany A… Odległość to około 60m na jedno ćwiczenie.
Po tym ABC wykonałem jeszcze 16 skoków obunóż przez taśmę ostrzegawczą. Taśma zawieszona na wysokości pępka.

ABC poprawiłem rozbieganiem… Nogi już mi w dupę włażą…
Z historii tyle też, że pod piszczelem zbierają mi się znowu jakieś „śmieci”. Znowu jakiś lekki stan zapalny także trzeba to porządnie wyrolować i porozciągać, bo załatwię sobie prawą łydkę.
Pomijając ABC to ból w piszczelu był przyczyną wysokiej kadencji na treningu…


ŚRODA 20.01.21
13km 4’30”

Wykonanie: 13,12km ~ 4’32” [59:30] + 4x10s/30s
https://connect.garmin.com/modern/activity/6138377156

Jaka pogoda… Bajka. Słoneczko i z 7-8stopni. Nawet mi wiaterek nie przeszkadzał.
Błotko w lesie i ujazd nóg skutkujący spadkiem tempa o 15s/km też mnie nie irytował.
Świetny bieg, fajne przebieżki, ale…

Wczoraj maltretowałem łydkę. Nawet wyrolowałem tyłek i uda szukając „punktu”, który można by rozbić no i niby rozbiłem… Po 5km już czułem piszczel. Dało się biec, ale ból lekko utrudniał poruszanie się.
Gdyby była tragiczna pogoda to bym pewnie przerwał po dwóch pętlach i zakończył bieg na +/- 9,5km.

Poza tym wczorajsze treningi bardzo, ale to bardzo siadły w nogi. Czuję.

CZWARTEK 21.01.21
WOLNE

Wykonanie: No WOLNE… Ćwiczenia uzupełniające.


PIĄTEK 22.01.21
10km 3’55” + 3x100m oraz ABC + 8km 5’00”

Pierwszy trening to planowy ciąg…
Zrobione między 10,2-10,3km ~ ok. 3’51”-3’53” [39:42]
Wykonanie: nie wrzucam, bo mi GPS nie zatrybił… Przebieżki były – wykon w formie 3x15s/60s

Rozgrzeweczka z truchtem i ABC w trakcie… Niby GPS łapał, ale coś tak nie pewnie.
Na kawałku gdzie robiłem rozgrzewkę sporo topniejącego lodu i błota… Często tego lodu nie dało się minąć…
Reszta trasy w miarę znośnie.

Czekam na GPS, czekam… Nie doczekałem się… Poleciałem trening w ciemno na czuja.
Pogoda piękna. Wiosna pełną gębą. Z 9-10stopni było… Trochę przeszkadzał zalegający miejscami śnieg i przede wszystkim lód. Błoto nie – rzeczy można zawsze wyprać…
Co do wykonu to OK. Może przez warunki trochę intensywniej pracowałem, ale udało się nie przestrzelić z tempem. Tempo 3’50”- 3’55” dość dobrze czuję.

Drugi trening to ABC (oraz dobieg przed) i 8,16km ~ 4’54” [39:59]
ABC klepałem przy szkole – w tym samym miejscu co we wtorek.
4 serie, a w jednej serii kolejno: niski A, skip A, skip C, wieloskok, kopy, przeskoki, skip B, modyfikowany A… Odległość to około 60m na jedno ćwiczenie. Od 3 serii modyfikowany skip A zamieniłem na podskoki obunóż z tym że praca samym stawem skokowym, tak bym to ujął.
Po tym ABC wykonałem jeszcze 20 skoków obunóż przez taśmę ostrzegawczą. Taśma zawieszona na wysokości pępka.

Potem rozbieganie po wiosce… Akurat tutaj GPS musiał działać bez zarzutu zamiast wcześniej…
Ustawiłem widok na godzinę tak aby się nie sugerować tempem. Zerkałem na odczyty tylko co kilometr.
Solidna praca biegowa… Czuję nogi.

P.S Walczymy z łydką i piszczelem. Na plus, że jestem w stanie ujechać dłużej bez dyskomfortu, ale jest co robić… Złośliwy uraz. Niby wiem jak przeciwdziałać i zapobiegać, ale trzeba nad tym jeszcze mocniej przysiąść.


SOBOTA 23.01.21
Sparing linia oraz 14km w krosie

Wykonanie: Dwa mecze na linii i bez biegania.

Dwa mecze na linii… Na drugim mnie mocno wytargało… Było zimno.
Nie poszedłem później biegać, bo nogi po treningach mi już zaczynały umierać.
Czasem większy efekt da odpoczynek niż kolejne rozbieganie.

NIEDZIELA 24.01.21
10km 4’35”

Wykonanie: Mecz młodzików i próba rozbiegania w krosie…
Na rozbieganiu 7,29km ~ 5’11” [37:45]

Pospacerowałem na młodzikach. Trochę długo – dłużej niż normalnie, bo tak się dogadały drużyny. Ja sobie pooglądałem grę z środka, bo z sędziowaniem to ma mało wspólnego. Nogi mi właziły w dupę właściwie od piątku wieczór. Kulminacja tego nastąpiła w niedzielę.

Wyszedłem na kros i nie miałem siły podnieść nóg. Męki niemiłosierne. Umierałem w nogach.
Trening zakończyłem na jednej pętli z dobiegami. Modliłem się o przejście do marszu, ale udało się uniknąć.
Suma sumarum i tak by wyszło w ten dzień dość sporo km, bo sparingu nie mam wklepanego w zegarek, ale byłem w opłakanym stanie.

Obrazek
18.01.21 – 24.01.21

Dawno tak mi nogi w dupę nie właziły. RZE – ŹNIA…. Niedzielę kończyłem w stanie zajechanych nóg.
Najgorsze jest to ABC… Jak to odda tak jakbym chciał to będę zadowolony.

Do pilnowania prawa łydka/piszczel. Oj jest z tym zabawa ostatnio – niestety.
Na szczęście póki co to kontroluję. Dziwny uraz.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Mój trening oznaczony jako VO2max wzbudził małe zainteresowanie.
Kilka słów ode mnie bez bawienia się w naukowe terminologie.

Uznałem że warto przez jakiś czas pobawić się w interwały i obiegać trochę większej intensywności. Podkreślam intensywności, bo nie chciałem się sugerować konkretnie tempem.

Wiadomo że przy tej pogodzie i innych czynnikach raczej jest to wstęp do zabawy w tego typu akcenty…
Do wyboru wersja krótki wysiłek/krótka przerwa (Ronnestad lub Billat) albo dłuższy wysiłek i dłuższa przerwa…
Chciałem unikać klepania jednego typu treningu, więc ot tak zamieniam.

Jako że jestem typem, że łatwiej mi wejść na konkretną prędkość niż ją utrzymać uważam, że skuteczniejszym (głównie pod kątem mentalu) byłaby wersja treningu z dłuższym czasem trwania pojedynczego wysiłku i dłuższą przerwą, ale…

Na temat treningów VO2max jest wiele prac naukowych. Ja nauki nie mam zamiaru kaleczyć.
Biegam też na takim poziomie gdzie jednak nie potrzeba nie wiadomo czego.
Jeśli sam z siebie chciałbym porównać czas pracy nad pułapem (przy treningu typu Billat i przy „zwykłych interwałach”) to uważam, że najlepiej gdybym wykonał dwie wersje treningu (najlepiej w możliwie zbliżonych warunkach) i zaobserwował jak zmienia się moje tętno…

Podkreślam jednak, że nie chcę kaleczyć prac naukowych. By lepiej biegać trzeba biegać… (Z sensem, ale bez przesady).
Najważniejsze że wiem po co się stosuje konkretną jednostkę treningową i potrafię przełożyć na swój prostszy język.

PONIEDZIAŁEK 25.01.21
13km luźno + 4x60m

Wykonanie: 13,22km ~ 4’32” [59:59] + 4x10s/40s

Jeszcze delikatnie czuję zmęczenie. Dzisiaj na szczęście dało się biec w miarę, w miarę.
Od 8km wrócił ból w prawej łydce/piszczelu z którym się zmagam ostatnimi czasy.

Nie dam rady za bardzo kontrolować ruchu i bawić się nim tak jakbym chciał, bo zaczynam wchodzić na spore obciążenia – wierzcie mi lub nie, ale znacznie większe niż te co były na wiosnę. Liczę że to odda.
.
WTOREK 26.01.21
VO2max + 8km 5’00”

Pierwszy trening to 6x 3’ intensywne/2’30” marsz/trucht
Wykonanie: https://connect.garmin.com/modern/activity/6132897921

Las… Błoto… Kolce… Ale przy tym delikatny wiatr i słoneczko… Jakieś 1-2 stopnie, więc git.
Lubię jeździć do tego lasu – super powietrze i brak ciśnienia na konkretne tempo. Trochę takie oszukiwanie, bo nie wiadomo czy 900m to nie czasem 870m, a może i 930-940m. Nie wiadomo ile tracę na bieganiu po ścieżce wyjeżdżonej przez wiozące drewno tiry, nie wiadomo ile tracę na bieganiu po błocie i dziurach…
Można odpalić odliczanie powtórzeń na zegarku i tylko biec…

Co do wykonu… Oj… Pierwsze powtórzenie… Ruszyłem lekko. Lekkość trwała minutę.
Na drugim i trzecim powtórzeniu to wiedziałem dlaczego mam problemy w biegach na 3-5km… Myślałem że nie przepcham tego treningu i skończę na maksymalnie pięciu, a może i czterech turach, ale pcham ten trening…
Od czwartego postanowiłem mocniej rzeźbić rękoma… Pracowałem mocniej… Zaczynało mi się biec lepiej… Na piątym powtórzeniu też lepiej niż na początku, ale zaczynam czuć że wykonuję sporą pracę brzuszkiem…
Szóste wiedziałem już, że będzie dobrze i że domknę…

Nie będę wróżyć z fusów jakie to są tempa itd. Interesuje mnie intensywność i „przepychanie” tego z czym mam problem… Po wykonaniu treningu byłem bardzo zadowolony. Czułem satysfakcję. Prócz treningu biegowego jeśli w amatorskim i zabawowym bieganiu można mówić o mentalności to tak, to był dobry akcent pod wzmocnienie głowy mimo że na „papierze” pewnie cyferki tyłka nie urywają.

Drugi trening to ABC + 8km rozbieganka
Wykonanie: ABC + (dobieg przed) i 8,12km ~ 4’59” [40:30]

ABC w standardowej formie tylko zamiast kopnięć wrzuciłem skoki obunóż samym stawem skokowym. Kopnięcia odpuściłem, bo pachwiny byłyby do wymiany.
Po ABC wykonałem 20skoków obunóż przez tasiemkę.

Co do rozbiegania to flaki z olejem. Miejscami błotko, trochę padał śnieg… Pilnowałem by nie zrobić sobie kuku i dopiero bezpieczniej było gdy zacząłem biegać po wiejskich uliczkach. Wykon ?
No potruchtałem…. Kadencja strasznie wysoka, ale nie będę na siłę wydłużał kroku, bo w nogach znowu zaczynam zgonować… Bieg właściwie bez zegarka, bo ustawiłem tarczę na godzinę i tylko pokazywało czas po każdym kilometrze… I tak będziemy się bawić najbliższe tygodnie… Pompa w nogach/Chwilowe zejście by wykonać akcent i znów umieralnia i pompa…

No i standardowo walczę z łydką i piszczelem….

ŚRODA 27.01.21
Mecz

Wykonanie: Na linii… +/- 5km

Bez rozgrzewki ciężko wejść na obroty. Szczególnie gdy walczy się z urazem.
Sędziowane, ale bieg na zaciągniętym hamulcu. Łydka i piszczel odczuwalne, ale konkretne rolowanie, kąpiele w nóg w lodowatej wodzie i katowanie nóżki „automasażem” daje efekt, że da się biegać i funkcjonować…

CZWARTEK 28.01.21
14km luźno w krosie

Wykonanie: 14,95km ~ 4’39” [1:09:30]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6182868817

Poza tym że nogi mam ciężkie to bieg był rzeczywiście luźny. Przynajmniej byłem w stanie podbiegać pod górkę, a nie jak na weekend. Bez porównania lepiej. Trochę błota, ale łącznie może na nim straciłem w całości z 30sekund… To tylko rozbieganie na czuja i bez szarpania.

Od 4-5km zaczynałem czuć moje dolegliwości z którymi się zmagam, ale od hmmm 10km zaczynało to ładnie puszczać i było OK.


PIĄTEK 29.01.21
6km 3’35”- 3’40”

Wykonanie: 6,14km ~ 3’35” [22:00]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6185226746

Tempo podaję w widełkach, bo sam nie wiedziałem na ile pobiegnę. Miało być mniej więcej tyle.
Dzisiaj warunki lepsze względem ostatniej 6stki czy tam 8mki na tej trasie. Nie wiało tak fest.
Na trasie trochę błotka, ale naprawdę tylko trochę no i nie było jazdy figurowej…
Test butów startowo/treningowych: adios 3 z tymże inny kolor… niebieski XD

Co do wykonania. Dzisiaj większa praca nogami niż oddechem. Biegam na podmęczonych nogach no i nie ukrywam, że trochę to utrudnia bieganie, niemniej jednak bieg oceniam pozytywnie.
Ostatni kilometr i powiedzmy ostatnią minutę, półtora troszeczkę przyspieszyłem, by podrównać pod 3’30”.

Dzisiaj „tylko” jeden trening. Daruję sobie ABC z rozbieganiem, bo raz że zawijam na egzaminy trenerskie, dwa trzeba kończąc skrypt którego wypełnienie jest jednym z warunków ukończenia kursu, a trzy… wypada jeszcze szkolenie sędziów.

SOBOTA 30.01.21
Dzień meczowy

Wykonanie: Dwa meczyki. Trochę chłodno, ale ubrałem się ciepło i było ok.
Około 10-11km. Nieistotne.

NIEDZIELA 31.01.21
20km BNP

Wykonanie: 20,5km ~ 4’25” [1:30:29]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6196302687

Biegane ze znajomym. Świetna pogoda. Słońce, lekki mrozik. Trasa wymieszana, bo asfalt gdzie była dobra przyczepność, ale też i ścieżki leśne na których zalegał śnieg na których trzeba było skracać krok.

Co do wykonania to bieg typowo na samopoczucie. Nie spoglądałem za bardzo na zegarek, no bo po co. Celem było podkręcanie tempa co jakiś czas, ale z głową. Gdzieś w okolicach 16km zaczynałem delikatnie odczuwać zmęczenie nóg – tak to ok. Nawet te ostatnie dwa kilometry w okolicach 3’50” choć oczywiście to nie jest tempo rozbiegań to weszło komfortowo.

Świetnie się bawiłem i co najważniejsze. Zero problemów z łydką !
Rolowanie przed treningiem ??? Może trzeba to praktykować co trening…

Obrazek
25.01.21 – 31.01.21

Jakoś podsumowanie wyleciało mi z głowy i teraz gdy mamy połowę lutego to nie podsumuję tego tygodnia.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1433
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Ciąg dalszy wpisów.

PONIEDZIAŁEK 01.02.21
13km luźno + 3x100m

Wykonanie: 10,29km ~ 4’41” [48:10]

Bez przebieżek, bo nie będę na ślizgawicy biegał mocniej…
Ogólnie bez historii. Na te 10km to z 7km biegane w śniegu. Dobra i luźna zabawa.
Zegarek ustawiony na widok tarczy żeby nie sugerować się tempem.

Więcej mi się biegać nie chciało, bo musiałem się zebrać na inne rzeczy.
Roluję przed każdym bieganiem i jest lepiej.

WTOREK 02.02.21
TWL oraz ABC + 8km 5’00”

Pierwszy trening: TWL w formie 3x4x60”/30”
Wykonanie: https://connect.garmin.com/modern/activity/6208324918

Las. 1-2 stopnie. Śnieg, lód, kolce z dłuższymi wkrętami i ja…
O dziwo GPS szybko złapał.
Co do wykonu… Pierwszą 1’ zawsze fajnie i luźno się biega… Potem rozpędem te 30” też leci spoko…
Zabawa zaczyna się gdy musisz znowu przyspieszać, znowu zwolnić, ale nie na tyle by wypocząć i tak kilka razy…

Celowo biegam to w lesie, w cięższych warunkach, aby nie obciążać głowy tempem… Interesuje mnie intensywność. Czuję że to zaczyna trybić w niezłym kierunku, dlatego liczę na mały „efekt wow” gdy przejdę na bieżnię.

Drugi trening: ABC oraz 8km 5’00”
Wykonanie: Dobieg, ABC oraz 8,12km ~ 4’58” [40:21]

ABC w formie – 4 serie na długości około 50-60m. W serii:
- niski skip A
- skip A
- skip C
- wieloskok
- podskoki obunóż samym stawem skokowym
- przeskoki
- skip B
- modyfikowany skip A*
*3 i 4 seria to w zastępstwie scyzoryki.
No i na koniec po czterech seriach, 20 skoków obunóż przed tasiemkę.

Trochę miałem obawy przed scyzorami, bo jednak 50-60m takiego fiku miku to trochę jest, ale w praktyce okazało się ok. Skoczność to ja miałem od dziecka. Żeby bieganie szło w parze z moim wyskokiem to oj…
Co do rozbiegania to standardowe męczenie buły, ale w komforcie. Krok mikry, ale to ze względu na warunki i przede wszystkim zmęczenie. Gdybym miał przyspieszyć to by mi się totalnie nie chciało – zresztą o czym tu pisać. Mnie od 5tego kilometra nogi bolały ze zmęczenia, więc no… Te ABC kosi nogi srogo.


ŚRODA 03.02.21
13km luźno w krosie + mecz

Wykonanie: 13,19km ~ 4’52” [1:04:10] + Mecz

Przed bieganiem czułem nogi… Delikatna rolka, bo zaczyna się to robić rytuałem przez moje ostatnie dolegliwości i mogłem lecieć z tematem…
Bardziej „lecieć”, bo nogi dawały do zrozumienia, że dzisiaj ni chu chu, a pogoda ku temu sprzyjała, a dokładniej bagno. Na niektórych zbiegach wręcz zjeżdżałem i pilnowałem równowagi podczas takiego zjazdu, a zakręty pokonywałem jakbym na nogach miał narty biegowe, ale to nic nie szkodzi…
Luźne wybieganie, dobicie nóg i trochę metrów na przewyższeniu, więc gitara.

Swoją drogą zmęczenie organizmu to głównie „głowa”. Dzisiaj udało się to przepchać.

Co do meczu to celowo programuje trening w ten sposób by dowalić sobie dość spore obciążenia i żeby biegać na ciężkich nogach… Wykonałem kilka przyspieszeń, łącznie jakieś 8,4km więc nie najgorzej. Oczywiście brakowało depnięcia, ale świeżość przyda się, ale za jakieś 4 tygodnie.
W ogóle od kiedy postanowiłem „powalczyć” o swoje sędziowanie bardziej w roli asystenta to trochę brakuje rytmu meczów na środku…

Co do dzisiaj to prawdopodobnie będę cierpiał jutro i pojutrze.

CZWARTEK 04.02.21
WOLNE

Wykonanie: WOLNE = ćwiczenia uzupełniające.

Był pomysł by „bazę” spuentować w hali, startem na trzech dystansach całkowicie z marszu (60m-1500m-200m z naciskiem oczywiście na 1500m). Zajrzałem w grafik i wypadł w ten dzień egzamin sędziowski.
Awaryjnie postaram się wystartować w hali na 60m i 2000m kompletnie z marszu.
Moja prognoza to: EDIT. Zobaczymy.

Delikatnie przestrzeliłem :D


PIĄTEK 05.02.21
VO2max oraz ABC + 8km 5’00”

Pierwszy trening: VO2max w formie 3x[13x30”/15”]/p5’
Wykonanie: https://connect.garmin.com/modern/activity/6225560048

Prawie bym popłynął na tym treningu. Jadę do lasu, więc jako buty na bieg wziąłem kolce, bo liczyłem na błotko, a kierowałem w bostonkach awaryjnie by mieć na rozgrzewkę… No i bym popłynął.
Liczyłem na błotko, a tu zmarzlina… Błotka właściwie zero… Druga sprawa… Aż tak nie targało, bo było tak około -1/-2 stopnie, więc wyleciałem w krótkich spodenkach, bo akcent, no ale… Na rozgrzewce to miałem dosyć przymarznięte nogi. Jeszcze te kolce… Szczerze – bałem się o kontuzję.
Postanowiłem jednak możliwie dobrze się rozgrzać, ale też nie za długo żeby nie tracić ciepełka.
Nie ukrywam, że myślałem czy nie odpuścić

Wykon –
No w lesie to nie wyłapiesz na GPS dokładnego tempa, więc biegane na czuja. Popracowałem uczciwie. W pewnym momencie musiałem zrobić szybciej nawrót, bo bieg w kolcach po szutrówce to tak średnio… Nieprzyjemny dźwięk. Trochę się przepaliłem, trochę powalczyłem. Finalny efekt taki, że kończyłem z uśmiechem na gębie = głównie dlatego że zakończyłem trening… Oddech już był bardzo ciężki.
Podkreślam że tempami naprawdę się nie sugeruję.

Tak w ogóle to odnotuję fakt, że trochę też to był trening na „kontrolę otoczenia”. Dzisiaj celowo cały trening lapowałem ręcznie, w celu przetestowania czy jestem w stanie ogarnąć zegarek podczas ciężkiego treningu. Czy jestem w stanie liczyć powtórzenia i to kontrolować.
Taki mały trening przed zawodami, bo brakuje mi kogoś kto by darł na mnie ryja co kółko, więc sam muszę z siebie wydobyć rezerwy…

Drugi trening: dobieg + ABC + 8km 5’00”
Wykonanie: 8,23km ~ 4’52” [40:00]

Z dobiegiem przed ABC.
ABC w formie jak ostatnio. Zmiana to tyle, że serię nr 1 i 2 robiłem nożyce zamiast modyfikowanego skipu A.
No i ostatnia seria to jakieś 80-85m długości, a nie +/- 60m.
Ponadto zabawa w skoki obunóż przez tasiemkę. Mam cholernie mocne odbicie z nóg tylko to się średni przekłada na bieganie…

Co do rozbiegania to standardowo było i na tym to się kończy. Umierałem raczej na samym początku, bo nogi mam już strasznie dowalone. Najzwyczajniej w świecie czuję że trenuję i to dość konkretnie. W dalszej części biegu po prostu się toczyłem… Jestem ciekaw jak to wszystko odda. Czy z marszu bez obiegania konkretnych prędkości i nawierzchni jestem w stanie coś wyrzeźbić. Z jednej strony czuję że się zbiera energia i przyzwoita moc, z drugiej strony nie chcę się rozczarować i boję się trochę weryfikacji.
Często zapominam, że jestem tylko amatorem i jest wiele osób znacznie lepszych ode mnie, a czasem te swoje bieganie traktuję jak walkę o IO.

SOBOTA 06.02.21
12km 3’55”

Wykonanie: 12,8km ~ 3’54” [49:59]
https://connect.garmin.com/modern/activity/6229797710

No biegane na bardzo dużym zmęczeniu (w nogach). Jakoś szło.
Wybrałem się do lasu, na nową trasę, bo widziałem że jest tam segmencik na stravie, a że to MÓJ las, tak nikt z moich okolic nie ma prawa mieć żadnego segmentu przede mną tak pół żartem, pół serio.

Przygotowałem sobie mapkę, ale na szczęście trasa oznakowana.
Trochę mielił mi GPS i momentami pokazywał głupoty i finalnie zrobiłem segment z zapasem, ale co z tego jak mi GPS lekko zjechał ze śladem trasy i nici…

Trasa ciekawa, a nawet bardzo. Na pewno tu wrócę i to nie raz.
Krok krótki, bo i zmęczenie ogromne. Wszedłem na bardzo, ale to bardzo duże obciążenia i te z zeszłej bazy to mają się naprawdę nijak do aktualnych.

NIEDZIELA 07.02.21
14km luźno w krosie + mecz

Wykonanie: WOLNE

Mecz mi odwołali, a na kros mi się nie chciało jechać, bo nogi by ujeżdżały na górkach. Po płaskim też mi się nie chciało. Najważniejsze to spróbować w jakikolwiek sposób klepnąć planowane akcenty i dziękuję.

Obrazek
01.02.21 – 07.02.21

Z tymi treningami to trochę ostatnio „demolka”. Stąpam na granicy. Tu coś lekko zaboli, tu nogi nie idą, a najlepszy motyw w tym że tak naprawdę to nogi „idą”…
Idealnie trafiłem z mocniejszymi treningami, bo na przyszły tydzień zapowiadane są mrozy i śnieg także idealny moment na luzowanie. Naprawdę jestem ciekaw jak się wstrzeliłem z przygotowaniem, bo czuję się cholernie dobrze.
Mimo lekkiego zmęczenia (jest niedziela – czuję nogi po ostatnich dwóch dniach) to nie pamiętam kiedy było tak dobrze.
ODPOWIEDZ