rocha - 75' w tri-sprincie

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Dostałem lek i ten podziałał.
Podniosłem głowę znad swojej egocentrycznej martyrologii bólowej i rozejrzałem się po świecie.
Nie jest źle, mogło być lepiej, ale na pewno mogło też być gorzej.
Kosztorysy robione na prochach (wysłane klientom!) są trochę śmieszne, ale rentowne. Skarbówka wybaczyła zaległości (wiadomo, pandemia). Pierwsze faktury sp. z o.o. . Maluchy u babci, a Misza złożył papiery do liceum.
Barany ostrzyżone.

Przełajowe(bieg) 13km. Kolarskie 30'. Narastające płaskie 4km na pętli.
Jestem trochę "rozklekotany", puściły przykurcze, wszystkie stawy są luźniejsze, nawet zbyt labilne. To, co usztywniał obrzęk stanu zapalnego, teraz musi być zastąpione odpowiednim tonusem mięśniowym.

Ogród zdziczał całkiem, zamiast treningów, codzienne motyczenie i darcie chwastów. Żona jest bezwzględna - dosiewa fasoli. Groch się kładzie, a ślimaki atakują.

Wymyśliłem superhejterski dowcip, atakujący wyborców obu stron. Szkoda, że już cisza...
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Pobiegałem regeneracyjnie.
Wczoraj, na bieżni 200-metrowej, tartanowej.
48' @6'0x"/km

Należał mi się odpoczynek, bo wcześniej trochę poszalałem.
5 jednostek treningowych w 4 dni, w tym 3 akcenty:

1. Bieg - 6km @4'50" - płaski asfalt asc/desc=54m

2. Rower - 21,5km - 45'12" – 28,2km/h - 259m(asc/desc) - Tour de Wojkowa

3. Zakładka (Rower+Bieg+Rower+Bieg)
rower - 21'01” - 29,2km/h – asc/desc=72m
T – 50"
bieg - 16'45" - 4'58"/km – asc/desc=44m
T - 56”
rower – 21'12" - 29,0km/h – asc/desc=72m
T – 45" (!) - wszystko zagrało
bieg – 16'49” - 5'00”/km – asc/desc=44m

Ale w pozostałych jednostkach też był element akcentu. Zero rehabilitacji, sama radość. Zrobię parę dni z gimnastyką. Mam też trochę pracy fizycznej, zlecenia i w ogóle.
A gdy odsapnę, planuję pobiec coś dłuższego (13-15km) <5'/km.

Odmówiłem w tym roku tzw. "grubą robotę". Z hipoteki mało zostało, chcę dożyć spłaty. Panna Migotka (moja ulubiona kontrahentka korporacyjna) powiedziała, że ma z tym kłopot, ale się nie gniewa. Cieszę się, bo ją lubię.
Życie.

Helmut mnie polubił! Może dlatego, że został ostrzyżony? Nawet mu czoło futrem zarosło. A może dlatego, że odkryłem sposób porozumiewania się baranów. Otóż, wyobraźcie sobie, barany porozumiewają się trykaniem. Kto by pomyślał!?
Wyjaśniam natychmiast, że nie trykam się z nimi głową. Nie, moja głowa zupełnie się do tego nie nadaje, mam inny sposób, skuteczny, bo barany wiedzą o co chodzi. Może nakręcę film i powieszę na swoim kanale...
:)
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Rekreacja pagórkowo-biegowa

18. lipca - 8,1km @6'10"/km
19. lipca - 9,3km@6'25"/km
20. lipca - 13,7km@6'40"/km

Deniwelacje dość duże, tętno niskie. Ładna pogoda. Zwiedzam.
Nie napinam się. Jak wspomniałem - czekam na regenerację.
Zegarek sugeruje, że to już, ale mi się nie chce...
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

23 lipca
Zakładka R+B, bez historii, lubię zakładki, godzina z hakiem.
26 lipca Giro di Wojkowa
21,5km - 44'38" – 28,9km/h - 259m(asc/desc) (rekord trasy, enerdowski S51 został w tyle, wydech z dwusuwa mobilizuje)
28 lipca 9km biegu, w tym okrążenie po zmiennej nawierzchni:
6,72km@4'55"/km, 75m(asc/desc), szkoda, że późno wyszedłem, miałem ochotę drugie kółko pobiec. Ciekawe, czy dałbym radę też poniżej 5'/km utrzymać.

Była praca budowlana.
Koronakryzys i porwane łańcuchy dostaw.

Miałem nadzieję, że wskoczę od razu na tempa 4'45"/min, albo nawet 4'40"...
Ale:
"Róbmy swoje!
Pewne jest to jedno, że:
Róbmy swoje!
Póki nam się jeszcze chce"
{W. Młynarski}
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

No walczę...
Dziś pętla pół asfalt pół szuter, 700m 5m(asc/desc)

3x700m rozgrzewka (6'17"/km)
10x700m równe tempo (4'36"-4'45"/km)
1000m wychłodzenie (8'15"/km)

Chciałem moje 4'45/km to mam, krótko, bo mi się znuudziiłoo bieganie po pętelce. To są moje tempa z zimy, jeszcze przed nawrotem choroby, tylko, że wtedy byłem grubo ubrany.

Coś tam jeszcze wcześniej biegałem, ale szkoda gadać.

Siano w tym roku kolorowe od kwiatków, a pachnie jak sklep firmowy Herbapolu.
Gdy szarpnąłem pierwszy snopek, to zwątpiłem w siebie, ale jakoś poszło i przed deszczami stodółka pełna. Zawsze mi się jakiś pomocnik trafił, a w tym roku trzeba było samemu. Czy w przyszłym roku zdążę przygotować się na grube baloty? Je można zmechanizować, a kostki trzeba ręcznie na strych wrzucać.
Praca ludzka coraz droższa, potrzeba wydajności.
Wszechstronności
Różnorodności
Umiarkowania
Roztropności
I niezależności.

Nie tylko w treningu.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Przeglądałem raporty z ostatnich treningów i jednak nie umiem tego zwięźle opisać.

No chyba, że tak:
50 jednostek treningowych zapisanych w zegarku, urlop i paręset metrów kanału ściekowego.
Nie! Nie TEGO kanału. Ja takich kanałów nie buduję.
Dygresja na czasie. Raz tylko - kilkanaście lat temu - podjąłem się budowy na zasadzie "tu jest projekt, ty masz tylko swoje zrobić". Skończyło się w sądzie na podziale kosztów z tego badziewia, które wybudowałem. Odpowiedzialność inżynierów jest pozabiznesowa, tak jak zasada ograniczonego zaufania na drodze. Gdy coś jest do dupy, to się tego nie buduje i nieważne jaki autorytet się pod tym podpisał.
Podobnie przecież jest w treningu. Gotowych planów jest od metra, a każdy wprowadza modyfikacje, dostosowuje do swoich potrzeb i uzupełnia. W końcu realizacja planu tylko w zarysie przypomina początkowy grafik.

Trochę mniej zwięźle:
Pływałem w jeziorze Lubniewickim - 9 x 20' z tempem ca 2'/100m. To były treningi krajoznawcze. Założenie było takie, by wystartować i - nie przerywając kraula - wykonać założony wariant nawigacyjny. To wcale nie jest takie łatwe. Zalesione brzegi, mało charakterystycznych punktów, rażące słońce, parujące okularki... Trzeba było się kilka razy przełamać, wydawało mi się, że nie wiadomo jak długo zwiedzam zatoczki, a tu klik - i 17'45", a ja już przy pomoście :) .
Pływałem z bojką.

Rowerowanie odpuściłem trochę, głównie dlatego, że na urlopie nie było dobrych asfaltów, dopiero po powrocie udało się dwa razy wyskoczyć na pętlę Wojkowską. Przejazdy bez historii i bez rekordów.

Bieganie miało dwa akcenty (tak, wiem - mało). Raz pobiegłem morenowe, pojezierne 20km i raz górskie 18km na maksa.
Poszło mi w nogi, że hej.

Matrix budowlany wsysa. Mam teraz dużo leceń po parę złotych, zamiast jednego dużego. Trzeba być elastycznym, bo szkoła się zaczęła i różnie może być... Może trzeba będzie odwoływać. Zauważyłem, że się ludziom horyzonty czasowe skróciły, cele zmniejszyły i zbliżyły.
Znów mi, na chwilę, sześć cyfr kredytu wskoczyło, ale już trochę nadpłaciłem.

Jeszcze zabytkowa anegdotka, którą mi Proboszcz podrzucił (Ola i Krzyś odfajkowli teraz spóźnioną Pierwszą Komunię).

Ksiądz odpytuje z sakramentów. Dzieciak gładko wymienił sześć, ale zawiesił się na "kapłaństwie".
Egzaminator podrzuca pytanie wyciągające:
- No! Spójrz na mnie! Kojarzysz coś?
- Eeeee... Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu...?

Amen.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

8. 9. 10. września to brak treningu, krótki sen, mało jedzenia, praca średnio ciężka, ale bardzo długa. Jednego dnia nosiłem zegarek i zrobiłem prawie 50k kroków. Pozostałe dni były podobne. Nie były to kroki "na pusto", ciągle coś, gdzieś przenosiłem. Powoli, ale nieustannie.
Wypiłem trzy zgrzewki Wojcieszowianki.
Schudłem. Dużo schudłem.
Tak sobie pomyślałem, że jeśliby ktoś chciał się odchudzać, to właściwie wystarczy włożyć buty, spakować parę kanapek, wziąć pieniądze (żeby wodę po drodze organizować) i zacząć iść.
Przestać, po osiągnięciu założonej masy ciała.

Michał zapisał się do szkoły muzycznej.
Klarnet.
Ja pierniczę! Ale ta rura wyje!

Znowu było USG, Maluch niewiele urósł, ale łożysko już ponoć ogromne. Wet powiedział, że teraz wszystkie narządy powstają, a potem będą tylko rosły. Powoli zasuszamy Ruby, bo Mała Rafia (MAŁA?! - w kłębie wyższa od matki!) wciąż ją poddaja i może nie być siary dla źrebaka.
Będzie klacz, z wysokim prawdopodobieństwem.
Sięgającym 50%.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Wpis ma udowodnić, że walczę...
Czasami biegałem i jeździłem bez zegarka, nie wiem ile treningów było. Chyba tylko jeden akcent, długie bieganie po lasach.
Spędzam dnie w delegacji - podróży. Nałapałem drobnych zleceń, po parę dni, często pracuję do późna. Trening uzupełnia akcent, którym była budowa. Zaniedbałem gimnastykę, popsułem dietę i niedosypiam.
Dobrze, że leki działają, nie pokręciło mnie. Na razie.
Organizacja logistyczna naszej rodziny stała się jednym wielkim chaosem. Życie przypomina niesienie wielkiej sterty chwiejących się talerzy - byle zachwianie i robi się dużo hałasu. (Chwaliłem się? Żona z zawodu została D-Y-R-E-K-T-O-R-E-M.)
Biegam o różnych porach, planuję intensywność treningu tak, by sił wystarczyło na inne zadania.

Przesiadam się z spd na look keo grip... w butach nie mam otworów, więc trzeba będzie wiertarkę uruchomić.

Zaprojektowałem ( i wykonałem ) nowy typ przyłbicy. Jest super-exrtaordynaryjna. Teraz robię za oblatywacza.

Naprawiałem instalację odgromową przy magdonaldzie. Zrobiło się późno i skusiłem się na magzestaw.
Tam powinny być saszetki nie z keczupem, tylko z kroplami żołądkowymi. To byłby hit, podpowiadam marketingowcom.
Albo taki dwupak: raphacholin na miejscu i prazol nazajutrz rano.

Gratulacje, panie Penrose!
Wreszcie!
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Mam nowy pomysł!
Dla urozmaicenia treningu, wszystkie szybkie akcenty będę robił na maszynach, a regeneracyjne longerki - w terenie.
Wpadłem na ten pomysł w ciągu paru dni kwarantanny, na którą skazał naszą rodzinę miły pan z sanepidu (mamy tu kłopot z upierdliwym wirusem). W te dni biegałem na taśmociągu i pedałowałem na chomiko-rowerze w garażu. Ciekawe spostrzeżenie, że strasznie mnie te treningi wyeksploatowały, nawet myślałem, że jednak jestem chory. Ale nie, analizując wykresy, doszedłem do wniosku, że nawet biegnąc/jadąc spokojnie i planując lekki trening, tak strasznie mnie cholera bierze z nudów, że mimowolnie przyśpieszam, dokręcam i... robię trening do odmowy. Pod koniec kwarantanny zegarek wyświetlił mi stan treningu jako "ponad siły". Nie, żebym się przejął, ale... potruchtałem dziś trzy kwadranse 5'52"/km - po lesie.
No i właśnie terenowe przebieżki będę traktował krajoznawczo i turystycznie. Dodatkowo, mam teraz kompana kolarskiego, który preferuje ekskursje w tempie rodzinnym, co jest bardzo przyjemnym doświadczeniem.
Czyli pełen luzik na powietrzu, ma być przyjemnie, ale niekoniecznie krótko, a w zaciszu "maszynowni" krótko i na maksa. Hu ha!
...no i gimnastyka... błeee... nie wiem, co wymyślić, żeby nie zasnąć z nudów...

Oczywiście rozebrałem serwisowo bieżnię (choć dobrze działała i jest na gwarancji - :D ), znalazłem kupę kłaków Pakulasa i wytarmoszoną i podartą piłkę Oli. Uwaga! Elektryczne bieżnie mogą zaciągać do wnętrza taśmą przedmioty, które się pod nią wturlają. Faktycznie, jakiś czas temu Żona narzekała, że coś rzęzi taśma.
Porzęziła, porzęziła, aż piłkę wytarmosiła...

Wracając do sir Rogera Penrose'a, to jest człowiek pogranicza humanizmu i nauk przyrodniczych. Myślę, że dlatego tak długo czekał na nobla, bo jakoś tak nie pasował do szablonu naukowca. Te jego rysuneczki, zabawy myślowe z psychologią, spinanie (astro-)fizyki z filozofią musiały być "jednotorowcom" nie w smak.
Jako młody inżynier poznałem staruszka, który miał w dyplomie wpisane "magister filozofii geologii". Śmieszył mnie ten termin, co ma filozofia do geologii, od razu zalatuje jakimś abstracyjnym aspektem "twardej" nauki. Tymczasem jeszcze sto lat temu każda nauka była trochę filozofią, odkrywaniem jakiejś prawdy, a nie tylko tej prawdy "aplikacją" w życiu.
Tak mi się jakoś na kwarantannie powymyślało...

E- nauka poszła dużo sprawniej niż wiosną, nauczyciele naprawdę się ogarnęli i wzięli sprawę w swoje ręce. Myślę, że to działa.
Oczywiście wszystkie obciążenia psychiczne pozostają poważnym kłopotem.
Sanepid pozwolił mi zajmować się zwierzętami gospodarczymi. Niestety.

Acha! Pedałuję średnio z 170-180W, odcinki 5-8' trzymam spokojnie 260-270W. (dopisek: może nie tak bardzo spokojnie ;) )
Buty (Sidi, model '98) owierciłem, zeszlifowałem i przykręciłem nowe bloki.
BLOKI SĄ PLASTIKOWE! :orany:
Bubel, jak nic!
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Całą rodziną przeszliśmy jakąś dziwną infekcję. Chyba już lepiej, ale jakiś taki przeczołgany jestem.

Jeździłem MTBowo, 20km po bagnie straszne ubabrałem rower i ciuchy. Wróciłem lekko wychłodzony.
Włożyłem tylko częściowo swój uniform rowerowy na kiepską pogodę. Trzeba było włożyć całość.
W sumie to nawet fajnie tak poprzypominać rajdową RJnO.
Tylko ubranie trzeba - pełen sztormiak.
Założyłem do roweru taki niby-błotnik za dychę pod siodełko (na trytki) - to działa!

Biegałem też przełajowo - w sumie kilkanaście km w dwa dni - nic wielkiego.

Pojeździłem na szosie 22km - przejazd organizacyjny, ale udało się 15km interwałowo i w sumie 250m asc. Jest nadzieja, że jednak do czegoś mi się przyda ten cały miernik mocy.
Nie kierowałem się dotąd, w trakcie treningu, wskazaniami elektroniki, bo jakoś... bo tak. W przypadku wykresu mocy od razu widać, że często pedałuję na 400-450W (600-800 nawet), a potem długo zero. Takie zrywy, szarpania. Wartości w okolicach średniej (190W) praktycznie nie występowały na wykresie. Zastanawiam się, czy nie zacząć jednak kontrolować wskazania w czasie jazdy i pilnować na przykład kadencji 90, mieszając przerzutką i pamiętać o kręceniu na zjazdach.
Oczywiście moje interwałowe trasy zmuszają do zmiennej mocy, ale może "pościnać" ekstrema na wykresach. Wartości średnie mogą wyjść lepsze.

Co jeszcze? Gimnastyka!
Codziennie wieczorem robię "gimnastyka zzcika". To moje ćwiczenia z 2014, które zapobiegliwie sobie nagrałem na kanale i dzięki temu teraz ich nie zapomniałem. Internet to potęga! Tzn. podwoiłem powtórzenia na brzuch, a zrezygnowałem z ćwiczeń szyji. Już się nie boję przygięcia do przodu. W ogóle to chyba nagram się jeszcze raz, bo nie mogę patrzeć na tego sztywniaka sprzed paru lat. :)

Rok temu sąsiad przywiózł mi drewno i zmusił do kupienia, potem wysypał mi to pod domem. W zeszłym tygodniu Tata przyjechał z piłą, powiedział, że huby rosną i jestem dziad, a nie gospodarz.
I pociął to drewno na kawałki.
Teraz trzeba jeszcze porąbać.
Ktoś chętny?

...to tak dla tych, którzy twierdzą, że świetnie sobie radzę...
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Kurczę, druga kwarantanna i w końcu mam tę gorączkę, łamanie w kościach i ból głowy.
Nie chce mi się szukać, macie jakiś link, co i jak będzie dalej?
Albo nie, niech to będzie niespodzianka.
A miałem zamiar dziś drewno porąbać... pech.
Żona się boi, że umrę.
Dobrze jej tak!

Przedwczoraj trenażer-garażer - 50' z mocą śr. 145W - znów mi wyświetliło w zegarku trening "Ponad siły".
Wczoraj bieganie na taśmie 6,xx km w 30' - i już zmieniło w zegarku na "Bezproduktywne".

Ale gimnastyki fajnie wyszły.

Dziś to chyba nie pobiegam.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Wczoraj zrobiłem gimnastykę poranną o 11.00 :bum:
i wieczorne obrządki.
Dziś też tylko gimnastyka. Na razie.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Codziennie poranna gimnastyka i wieczorne obrządki u zwierzaków.
A poza tym:
29.10 - pobiegałem na próbę 15' na bieżni. Było ok.
31.10 - 30' biegu i też ok
Dziś zrobiłem zakładkę 30'(trenażer)+10'(bieżnia). W trakcie treningu zadzwonili z sanepidu, że jednak u nas wynik dodani na RNA wirusa SARS-CoV-2. Szkoda, że dzieciom testów nie zrobiliśmy - teraz będą musiały siedzieć 10dni dłużej niż Żona i ja.
Jeszcze kaszlę jak gruźlik, a Żona ma gile do połowy dekoltu. Ta choroba tak szybko nie odpuszcza. Dziś 10. dzień od gorączki.

Dostałem kilka zleceń, zrobiłem zamówienia, obiecałem, że w nadchodzącym tygodniu zrobię w jakiejś fabryce dziurę w chodniku. Ciekawe, jak u mnie z siłami będzie, zegarek ochoczo odejmował mi punkty z poziomu wytrenowania. Sprawdzę jutro - uporządkuję drewno, to na pewno parę godzin potrwa i powinno mnie zweryfikować. Ponegocjuję też na teleporadzie z lekarzem pierwszego kontaktu, w sprawie dalszej kwarantanny. Taki kibel w domu to jest dobry na krótko. Sąsiedzi, jak zwykle się spisali. Jest się za co odwdzięczać.

Mam przerwę w programie lekowym NFZ - na miesiąc - mam nadzieję, że tylko.

Jeszcze o treningu siłowym. Przyniosłem sobie klamoty ze stajni do domu, nie chcę się gibać na powietrzu, żeby mnie nie zawiało spoconego. Na początek cztery ćwiczenia - i od jutra włączam do repertuaru obręcz barkową.

Łata zrobiła włamanie do kompostownika i zeżarła całego pora z rosołu - dla kotów to trucizna - myśleliśmy, że zdechnie, a tu nawet do weta nie ma jak pojechać. Dziś się już wylizuje, idzie na lepsze.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Koniec izolacji.
Pobiegłem na górkę i z powrotem. Noc, gwiazdy, przełaj, bagienka, las... cudo.
5,6km@6'65"/km, asc/desc=210m :bum: Skręciłem kostkę, ale warto było!
A wcześniej piwko.
Grzane, z miodem, czosnkiem, imbirem i goździkiem. Lekarz mi zalecił. To znaczy zalecił miód, ale rozbudowałem recepturę. Jeszcze pokasłuję, ale powoli planuję przyszłość.
No i drewno ogarnięte w piękny sąg. My właściwie nie palimy, a ten piec kaflowy, Żona raczej dla szpanu wymyśliła. Drewna wystarczy na parę lat. Do ogniska będzie...
Zrobiłem też nowe ogrodzenie dla baranów za domem, spróbuję mocniejszy elektryzator podłączyć, zobaczymy. Bo nie pisałem chyba, ale poddałem się i pozwoliłem baranom dołączyć do koni, trawy było latoś bardzo dużo, więc nie ma problemu. Teraz chcę towarzystwo podzielić, bo konie na noc już do stajni idą, a owcom zbudowałem małą owczarnię za domem. Dobrze, żeby się tej owczarni trzymały.
Ola spytała, kiedy wreszcie zjemy nasze barany... Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
Gdyby każdy musiał sam zabić to, co zje, toby chyba wszystkim na zdrowie wyszło.
Muszę sobie sprawić kury. Z kurami jest prościej.
Chyba.
Tak w ogóle, to nie mamy kur bo lisy harcują. Trzeba by solidny kurnik zrobić. Może za rok.

Acha, kręciłem jeszcze na trenażerze i na bieżni, ale szkoda gadać.
Treningu siłowego nie robiłem, bo było rąbanie drewna i kopanie ziemniaków.

Właśnie! Jakie mi piękne kartofle wyrosły!
A buraki takie jak moja głowa! Pyszny barszczyk był, z ziemniakami osobno, polanymi cebulką. Dwa dni jedliśmy.
Teraz resztę buraków będziemy kopcować, a część kisić, ponoć można.

Taka kwarantanna czasem nawet produktywna jest. Pardon... izolacja. Jeszcze się przekonałem, że kontrahenci całkiem chętnie na mnie czekają, nie ma w mojej niszy zbyt wielu firm na rynku. Dzwonili z banku i chcieli mi, w ramach Tarczy Antypandemicznej, coś pożyczyć. Podziękowałem grzecznie. Spółka wciąż płaci podatki... Może to niepopularne podejście, ale tak rozumiem patriotyzm.
Istnieć i się nie dać. Taki barani upór.

W przyszłym tygodniu pobiegnę coś dłuższego.
Awatar użytkownika
rocha
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1110
Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław

Nieprzeczytany post

Kończy się dominacja Marsa na nocnym niebie. Planeta wychodzi z opozycji i już za tydzień-dwa zostanie tylko mały, czerwonawy węgielek. Ale jeszcze można zaczaić się i w bezksiężycowym momencie popodziwiać. Za to ciekawie robi się nisko na SW krótko po zapadnięciu nocy. Jeszcze miesiąc temu było to delikatne podejrzenie, a teraz już nie ma wątpliwości, że te dwa światełka mają się ku sobie. Z dnia na dzień widać, że Saturn "spada" na Jowisza. Będzie wielki CMOK na grudniowym niebie. Pewnie przegapię, ale i tak miło popatrzeć jak rośnie napięcie.
A do północy Droga Mleczna ciacha niebo na pół - cudo.

Mała porada dla biegających astronomów-dyletantów, takich, jak ja. Jeżeli biegacie z latarkami, to dobrze mieć tryb czerwony, wtedy można dobiec w miejsce obserwacyjne z wielgachnymi źrenicami. Można zabawić się w Tychona de Brahe z nieuzbrojonym okiem.

Wczoraj pobiegłem płaskie
8,62 km, 5:39 min/km, asc/desc=90m
Czułem się dobrze, ale nie miałem czym przyśpieszyć, zresztą - nie chciało mi się jeszcze.

Dziś pojechałem garbate, Wojkowa Tour:
21,46km, 27,5km/h, 46'46", asc/desc=281m, 168W
Czułem się dobrze, pocisnąłem mocno, ale 2' gorzej niż rekord i 1' gorzej niż ostatnie takie przejazdy.
Mam to gdzieś.

Podjąłem próbę sparowania telefonu z zegarkiem, coś tam zaktualizowałem, coś zainstalowałem. To nie działa, jestem lewus do tej techniki. W dodatku pomiar tętna z nadgarstka oszalał. Pewnie jestem w targecie marketingowym na zakup paska Hr z najnowszej kolekcji i hakerzy mi pocrackowali zegarek, ogłupili algorytm i wyślą teraz reklamę paska. Jakie to prymitywne... Od razu ich przejrzałem... Nie ze mną takie numery brunet!
Drogie te paski?
ODPOWIEDZ