rzut oka na męża z ukrycia
: 21 lut 2011, 12:35
Śnią mi się czasami takie rodzinne wybiegania - ja i moje córki (tyle że oczywiście to za kilka dobrych lat bo na razie są malutkie). Zobaczymy, może i im spodoba się bieganie. W ogóle jak do tej pory prowadzimy rodzinnie aktywny tryb życia - basen, łyżwy, rolki, rower, narty zimą, góry latem (młodsza w chuście pokonuje całkiem długie trasy na maminych nogach; że nie wspomnę o tegorocznym zwiedzaniu jaskiń - czadersko było)to ulubione nasze "wolne" aktywności. W tych aktywnościach mąż bierze czynny udział.
Ale biegania to on nie lubi. Ani swojego ani mojego.
Mój mąż jest teraz w okresie kryzysowym - ma poważną kontuzję kolana, jest w trakcie gojenia się. Niestety jakakolwiek aktywność inna niż chodzenie (i to tez nie za długo) nie wchodzi obecnie w grę. Odpada też nasz wspólny taniec co łatwe dla niego nie jest (ja chodzę w pojedynkę). W ogóle takie uziemienie jest masakrycznie frustrujące i przykre. No a ja, nieczuła żona, święcę własne sukcesy...
Ale abstrahując od tego okresu - mój mąż nie lubi biegać i chyba z czysto męskiej ambicjonalnej strony patrzy na moje bieganie wilkiem Oczywiście myśli że robi to w sposób dla mnie niewidoczny. Ale ja już trochę za długo go znam Chyba boi się że niedługo będę sprawniejsza od niego. Doceniam jego wytrwałość w kibicowaniu mi; we wszystkich "wow ale super" chociaż wiem że to nie po jego myśli. Staram się też okazywać własną euforię jak najbardziej skąpo (z uwagi na aktualny czas jego uziemienia; na zasadzie nie nękania głodnego pizzą).
Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy i czy nagle kochany mój nie zapała do biegania miłością
A jak to toczy się u Was? Jak mężowie radzą sobie z męską ambicją bycia silniejszym/ sprawniejszym od żony?
Pewnie część z Was biega rodzinnie - zazdroszczę. Ale kto wie, kto wie...
Ale biegania to on nie lubi. Ani swojego ani mojego.
Mój mąż jest teraz w okresie kryzysowym - ma poważną kontuzję kolana, jest w trakcie gojenia się. Niestety jakakolwiek aktywność inna niż chodzenie (i to tez nie za długo) nie wchodzi obecnie w grę. Odpada też nasz wspólny taniec co łatwe dla niego nie jest (ja chodzę w pojedynkę). W ogóle takie uziemienie jest masakrycznie frustrujące i przykre. No a ja, nieczuła żona, święcę własne sukcesy...
Ale abstrahując od tego okresu - mój mąż nie lubi biegać i chyba z czysto męskiej ambicjonalnej strony patrzy na moje bieganie wilkiem Oczywiście myśli że robi to w sposób dla mnie niewidoczny. Ale ja już trochę za długo go znam Chyba boi się że niedługo będę sprawniejsza od niego. Doceniam jego wytrwałość w kibicowaniu mi; we wszystkich "wow ale super" chociaż wiem że to nie po jego myśli. Staram się też okazywać własną euforię jak najbardziej skąpo (z uwagi na aktualny czas jego uziemienia; na zasadzie nie nękania głodnego pizzą).
Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy i czy nagle kochany mój nie zapała do biegania miłością
A jak to toczy się u Was? Jak mężowie radzą sobie z męską ambicją bycia silniejszym/ sprawniejszym od żony?
Pewnie część z Was biega rodzinnie - zazdroszczę. Ale kto wie, kto wie...