jak mozna, to nie bede sie krepowac

no to na pierwszy ogień:
----
wpada na metę.. lokomotywa?
nie nie, to biegacz, choć pot z niego spływa
medal na szyi, w dłoni butelka
zmęczenie wielkie choć radość też wielka
stoi i sapie, jęczy i wzdycha
krzyczy bezgłośnie 'mordercza dycha!'
lecz nagle..cóż to?! - wnet on dostrzega
ze z boku kolega radośnie biega..
'jak to tak - myśli - to być nie może
jeszcze? za metą? o słodki Boże..
biegł ze trzy razy szybciej niż ja
i nie ma dosyć? okrutny świat..
jak to się dzieje - ledwie dwa lata
mnie odeń dzielą - nie koniec świata;
stary nie jestem, zdrowy jak ryba
kondycja też nienajgorsza chyba..
więc co jest nie tak? on truchta dalej
a ja umieram, co stwierdzam z żalem
lecz gdy tak patrzę na jego posturę
myslę - on nie wie chyba co to jest żurek..
chudy, żylasty, słowem: szczypiorek
pewnie ostatnio coś zjadł we wtorek!'
stoi tak z boku i obserwuje
paskudna myśl w bólach się kluje..
spojrzeniem w dół swój brzuch napotyka
'to dlatego nie widzę jak się potykam!
więc może to ja.. to w tym właśnie rzecz?
tak! zrzucę co nieco, szybciej będę biec!'
biegacz już w domu, zdjęcia ogląda
wzdycha ciężko, nosem pociąga:
'jakby nie patrzeć - jest ze mnie słoń
od dziś przed czipsami mnie Boże broń!
tłuste steki, schabowy - tego nie ruszę
za miesiąc zawody, w formie być muszę!
dieta, bieganie - i tak co dnia
to wysportowany, nowy ja!
już wiem co to jest waga startowa
więc lista życiówek będzie jak nowa
strzeż się elito, oto nadchodzę
następnym razem na podium wchodzę.