Strona 1 z 1

2/80/20

: 09 lut 2004, 02:48
autor: lezan
No i zaliczylem w 5:41:52. A bylo to tak:
Port Macquarie gdzi sie zawody odbywaly lezy nad morzem ok 400 km na polnoc od Sydney. Plywanie bylo w rzece, przy jej ujsciu, trasa rowerowa w polowie gorzysta w polowie plaska a bieg wzdluz wybrzeza i plaz plaski, z jednym tylko wzniesieniem. Trase i wyniki mozna zobaczy na pmtrifest.com.au W niedziele rano pogoda byla niezla- bez wiatru i cienka warstwa chmur. Te warunki jednak nie trwaly dlugo.
Plywanie
Trasa nie byla trudna do nawigacji. Prowadzila wzdluz brzegu, naste[nie skret pod katem prostym w glab zatoki pomiedzy zacumowane lodzie. Ok 600m wzdluz nich majac po lewej rzad boj, nawrot i powrot wzdluz drugiegu rzedu jachtow az do skretu i dlaej wzdluz brzegu do wyjscia. Jako wolny plywak bylem zadowolony ze jestem w ostatniej fali- nikt nie bedzie mnie wyprzedzal plynac po moim grzbiecie! Temp wody ponizej 24 wiec pianki dozwolone, i dobrze bo miejscami dal sie odczuc zimny prad przyplywu. Rekiny mnie nie dopadly (w czasie informacji przed startem stwierdzenie o mozliwosci ewakuacji z wody spowodowalo lekkie poruszenie) i do brzegu doplynalem w 47 min- moj przewidywany czas a do transition dobieglem w 48:20. Pianka z naoliwionych nog zeszla gladko, helm i na rower. Rzut oka na komputer i... gdzie on jest do cholery. Mimo kilkakrotnego sprawdzania przed startem przeoczylem jego brak- zdjalem go na czas transportu roweru. Na szczescie mialem go schowany w torbie pod siedzeniem wiec po kliku sekundach juz siedzial na miejscu i w droge. Kilometr za T1 zaczely sie podjazdy i pofalowane wzgorza az do nawrotu. Szczegolnie jedno, moze 50 m dlugosci ale bylo takie ze stojac na pedalach cieplo myslalem o moim najnizszym przelozeniu 39/23. Dozrobienia byly 4 petle trasy, wkrotce zaczal wiac dosc silny wiatr na szczescie troche pomagajacy pod gore. Na rowerze pilem naprzemian wode i Powerade, zjadlem jeden Powerbar i dwa zele. W czasie ostatniej petli chmury zniknely i temperatury podeszla do 30 stopni. Bedzie goracy bieg pomyslalem. Wreszcie T2- z jazdy jestem b. zadowolony- srednia predkosc 26.8 przy gorkach i wietrze. Buty na nogi i w droge. Na wiekszosci petli wiatr wial od przodu jednak po nawrocie w czasie biegu przy plazy i po falochronie byl z tylu. A wiatr z tylu nie chlodzi! Od razu poczulem ze sie przegrzewam, po skorze zaczely mi chodzic takie dziwne dreszczyki, na szczescie wodopoje byly co 2 km. Lapie dwa kubki z woda jeden na glowe, z drugiego kilka lykow i reszta na glowe. Troche lepiej, szczegolnie ze wiatr znow z przodu ( to byl chyba pierwszy raz gdy pragnalem biec tylko pod wiatr). Na trzeciej petli, majac w perspektywie znow ten falochron dobiegajac do wodopoju krzyknalem (trzeba bylo anonsowac obsludze co maja podac- wode, Powerade czy Cole) "water and splash" i po sekundzie, gdy lapalem za kubek drugi z ochotnikow wylal na mnie caly dzbanek wody. Co za cudowne uczucie! Choc mialem przy sobie trzy zele na biegu nie czulem potrzeby jedzenia tylko picia. Jeszcze ostatni raz ten falochron i juz w oddali widze bramke. Nie bylo jednak mowy by przyspieszyc. O tym w jakim bylem stanie swiadczy fakt ze gdy dobiegalem do mety na zegarze bylo 5:57:40 (moja fala startowala 17 min za czolowka), jakos nie zarejestrowalem pierwszej 5 i przez kilka krokow sie zastanawialem coz to za dziwny czas 5:74??? Wreszcie meta- czas biegu 1:46:52- biorac pod wuwage trase i warunki jestem bardzo zadowolony. Na mecie otulaja mnie recznikiem, prowadza na krzeselko i aniol, w postaci mojej klubowej kolezanki, ktora zreszta ukonczyla trase w 5:18!! i miala czas odpoczac, przyniosl mi 4 kubki Coli i miche lodow z salatka owocowa. Po 20 minutach i dwoch takich porcjach oraz chlodzeniu sie workiem z lodem bylem wreszcie w stanie wstac i pojsc pakowac swoje rzeczy.
Ze swojego wyniku jestem bardzo zadowolony. Jak dostane zdjecia to kilka zamieszcze. Zawody nie byly firmowane przez Ironman, wiec choc dystans bardzo podobny nie moge sobie roscic praw do tytulu 1/2 Ironman ale to w nastepnym sezonie- w listopadzie tego roku.

2/80/20

: 09 lut 2004, 09:35
autor: PAwel
dzięki za relację Lezan. Takie teksty mnie mocno motywuja do treningu.

No, i gratuluję. 5:41 w takich warunkach to trzeba już być dobrze przygotowanym.

2/80/20

: 09 lut 2004, 23:14
autor: lezan
Dzieki Pawel. Na treningach staralem sie robic ok 1.8- 2 razy objetosc triathlonu na tydzien. Nie startowalem z zadnym planem, ciagnalem w tempie, ktore cialo moglo wytrzymac bez protestow, wrecz aby sie nie za wczesnie spalic nie sprawdzalem swoich miedzyczasow. Na rowerze srednia predkosc sprawdzilem dopiero 3 km przed meta a w czasie biegu choc lapalem miedzyczasy ale niepatrzylem na zegarek.

2/80/20

: 11 lut 2004, 12:28
autor: Mifor
Ile tygodni przygotwań i ile godzin treningu zrobiłeś?

2/80/20

: 12 lut 2004, 02:35
autor: lezan
Trudno mi dokladnie mowic o tygodniach przygotowan gdyz sezon rowerowy trwa u mnie caly rok, niemniej jednak gdzies od listopada robilem jazdy 70-100 km, biegajac robilem 21 km raz na tydzien przy calkowitej objetosci 40-45 km/tyg. Plywania moglo byc wiecej niz 3-4 km/tyg ale staralem sie nie pogorszyc knotuzjowanego barku. Szczyt przypadl na grudzien/polowe stycznia gdy staralem sie robic w tygodniu ojetosc Ironmana, potem taper przez 3 tygodnie. W szczycie bylo ok 12-14 godz/tyg.

2/80/20

: 13 lut 2004, 02:03
autor: lezan
Obrazek

nareszcie meta

(Edited by lezan at 1:05 pm on Feb. 13, 2004)


(Edited by lezan at 12:29 pm on Feb. 21, 2004)