Puchar Polski w Triatlonie - Konopiska
: 24 sie 2003, 21:43
To był ostatni triatlon w tym sezonie. Jest jeszcze jakiś duatlon, w tym w Kole, oraz (nie wiem czy nie zdradzam tajemnicy) duatlon na Parku na Młocinach, ale...
...póki co miałem okazję po raz pierwszy w życiu obejrzeć triatlon. No, bo z perspektywy zawodnika to zupełnie inaczej wygląda. Ale start w kategorii młodzików i juniorów był wcześniej i mogłem sobie pooglądać i parę fotografii zrobić. A potem poszedłem na start. To był prawdziwy hardcore. Woda zimna, wszyscy w piankach tylko ja nieborak swoją zapadniętą, bladą klatą ludzi straszę. Zanim weszliśmy do wody to już trzęsłem się z zimna, więc nie zastanawiając się owinąłem się w dywanik służący do dobiegu z wody do strefy zmian.
Płynąc swoją marną żabką na drugim okrążeniu woda wokół jakby się zagotowała - dostałem dubla, oraz kilka razy po łbie. Fajne uczucie i nawet nie miałem komu oddać bo zostałem w tyle, i tylko wodę musiałem wylewać z okularków. Zresztą nie tylko ja byłem ostatnim fajtułapą, bo widziałem gościa, któremu się suwak w piance otworzył i musiał się strasznie nagimnastykować, żeby ją w wodzie zamknąć.
Rower był bardziej pagórkowaty niż w Górznie, a na zjazdach nie chciał mi wskakiwać najcięższy bieg i w efekcie to co traciłem na podjazdach nie mogłem odrobić na zjazdach, no bo w końcu z jaką kadencją można jechać, 150 to ponad moje siły.
Dobre było też jak wziąłem do ręki wyniki. Czas ogółem kilka sekund gorszy od tego, który sobie złapałem, a to za sprawą super systemu pomiaru czasu za pomocą kodów kreskowych na numerach. Nawiasem pisząc podobny system ma być zastosowany w Matratonie w Warszawie. Na miejscu organizatora nie chciałbym słyszeć uwag zawodników czekających w kolejce za metą na złapanie "oficjalnego czasu".
Ale wracając do triatlonu. No więc patrzę na swój czas w biegu i dziwię się, że taki słaby, a przecież bieg to moja najmocniejsza konkurencja. Dzwoni Fredzio i pyta o wynik, ja mu mówię, a Fredzio pyta o czas w biegu Miss What-I-want-I-get, sprawdzam i konstatuję, że czas tej pani jest znacznie lepszy od mojego. I w tym momencie poczułem się jak Jurek Sztuhr w Seksmisji - no, po prostu zostałem pobity przez kobietę. Dopiero później sprawdzając na swoim zegarku międzyczasy zorientowałem się, że wyniki biegu są trochę pomieszane i mój męski honor został uratowany.
Obrabiam jeszcze zdjęcia, ale na początek mała zagadka - kogo przedstawia to zdjęcie:
(Edited by PAwel at 11:10 pm on Aug. 24, 2003)
...póki co miałem okazję po raz pierwszy w życiu obejrzeć triatlon. No, bo z perspektywy zawodnika to zupełnie inaczej wygląda. Ale start w kategorii młodzików i juniorów był wcześniej i mogłem sobie pooglądać i parę fotografii zrobić. A potem poszedłem na start. To był prawdziwy hardcore. Woda zimna, wszyscy w piankach tylko ja nieborak swoją zapadniętą, bladą klatą ludzi straszę. Zanim weszliśmy do wody to już trzęsłem się z zimna, więc nie zastanawiając się owinąłem się w dywanik służący do dobiegu z wody do strefy zmian.
Płynąc swoją marną żabką na drugim okrążeniu woda wokół jakby się zagotowała - dostałem dubla, oraz kilka razy po łbie. Fajne uczucie i nawet nie miałem komu oddać bo zostałem w tyle, i tylko wodę musiałem wylewać z okularków. Zresztą nie tylko ja byłem ostatnim fajtułapą, bo widziałem gościa, któremu się suwak w piance otworzył i musiał się strasznie nagimnastykować, żeby ją w wodzie zamknąć.
Rower był bardziej pagórkowaty niż w Górznie, a na zjazdach nie chciał mi wskakiwać najcięższy bieg i w efekcie to co traciłem na podjazdach nie mogłem odrobić na zjazdach, no bo w końcu z jaką kadencją można jechać, 150 to ponad moje siły.
Dobre było też jak wziąłem do ręki wyniki. Czas ogółem kilka sekund gorszy od tego, który sobie złapałem, a to za sprawą super systemu pomiaru czasu za pomocą kodów kreskowych na numerach. Nawiasem pisząc podobny system ma być zastosowany w Matratonie w Warszawie. Na miejscu organizatora nie chciałbym słyszeć uwag zawodników czekających w kolejce za metą na złapanie "oficjalnego czasu".
Ale wracając do triatlonu. No więc patrzę na swój czas w biegu i dziwię się, że taki słaby, a przecież bieg to moja najmocniejsza konkurencja. Dzwoni Fredzio i pyta o wynik, ja mu mówię, a Fredzio pyta o czas w biegu Miss What-I-want-I-get, sprawdzam i konstatuję, że czas tej pani jest znacznie lepszy od mojego. I w tym momencie poczułem się jak Jurek Sztuhr w Seksmisji - no, po prostu zostałem pobity przez kobietę. Dopiero później sprawdzając na swoim zegarku międzyczasy zorientowałem się, że wyniki biegu są trochę pomieszane i mój męski honor został uratowany.
Obrabiam jeszcze zdjęcia, ale na początek mała zagadka - kogo przedstawia to zdjęcie:
(Edited by PAwel at 11:10 pm on Aug. 24, 2003)