Ultra w Kanionie Miedzi - rok na przygotowanie HELP
: 08 kwie 2014, 20:18
Hej,
Niby mam znajomych nawet utytulowanych biegaczy ultra, ale pomyslalam, ze nie zaszkodzi zapytac. Im wiecej opinii, tym lepiej.
Za rok planuje wybrac sie na Ultramaraton De Los Canones w Guachochi w Kanionie Miedzi. Tak sobie obiecalam, zawzielam sie i nie odpuszcze. Stawiam na 63 km, stowke na razie nie.
Chcialam sie zapytac, jak rozplanowac moj trening, jakie macie rady. Tu w punktach info o mnie:
- mam na koncie 4 maratony, najlepszy czas 4.06. Zaden z nich nie byl plaski i kazdy mial jakies straszny klimat ( ten na 4.06 bieglam w prawie 0 C).
- teraz w niedziele pobieglam cos, co wg was jest pewnie maratonem gorskim. Generalnie trasa w gorach, tyle, ze po szosie, do 34 C, ogromna wilgotnosc (mieszkam w Meksyku, maraton byl w Tajin, opis w podpisie). I musze powiedziec, ze poleglam. To znaczy, ukonczylam, ale w 5h i naprawde przezylam lekki szok, co tam sie dzialo, bo tego sie nie spodziewalam. Mysle, ze byl to w duzej mierze problem psychiczny, bo w ogole nie bylam mentalnie przygotowana na takie gory (o upale i wilgotnosci nie wspomne). Zwyciezcy mieli po 20 min ekstra na czasie z normalnwego maratonu wiec nie ja jedna sie zmagalam z problemem, no ale 5h to zaden powod do dumy, ale juz olewajac czas to po prostu nie lubie sie tak szarpac ze soba, normalnie jak biegne maraton, to rowno, trzymam tempo i ide jak maszyna, a to byl jakis amok na szosie. Juz pal szesc 5h, ale samopoczucie tragedia. Dodam, ze sporo osob przyjechalo na ten maraton trenowac wlasnie do Guachochi czyli warunki sa w miare zblizone.
-trenuje (trenowalam) duzo podbiegow (nie takich jakie byly w Tajin), generalnie nie mam problemow na trasach z podbiegami, zawsze robie rowne splity, z wyjatkiem gor non stop (jak przedwczoraj).
- latwo jest mi wyrobic wytrzylamosc, do pierwszego maratonu zrobilam od zera do 42km w 8 tygodni (tak zaczelam biegac).
- mam zaplecze w postaci wiedzy nt cwiczen silowych, niegdysiej cwiczylam silowo, martwe ciagi i inne FBW, i nawet mialam szesciopak i te sprawy
- trenowalam kiedys plywanie (nie wiem, czy to ma cos do rzeczy, no ale niech bedzie, ze napisze)
- jezdze na rowerze do pracy, okolo 30-40 km tygodniowo, ostatnio zamiast tego biegalam do pracy z plecakiem, czesto mocno obciazonym wiec jakies tam pojecie o tym, co to znaczy miec na plecach 6 kg mam
- do maratonow trenuje od 45 do 70 km tygodniowo, base run, serie, progresivy i fartleki (te dwa dzialaja na mnie najlepiej) i dlugie wybiegania w niedziele. Plus jakies tam jogi i troche cwiczen na plecy/brzuch (core) jak mam czas, a czesto nie mam, co tu duzo mowic, praca w korpo
- niestety czesto mam taki grafik w pracy, ze sie notorycznei nie wysypiam. Dla mnie minimum snu to 7h, a czesto jade tygodniami na 5-6
Ultra jest w czerwcu 2015 takze zastanawiam sie, jak rozplanowac strategie. Wydaje mi sie oczywiste, ze musze zejsc w dol z czasem na maraton najpierw (ponizej czworki mysle, w okolicach 3.45 moze by sie dalo), wiec myslalam, zeby sie na tym skupic przez nastepne, powiedzmy, pol roku, a potem gdzies od grudnia robic sile i dystans na ultra, wykonac plan trenungowy do ultra. No generalnie mam sporo czasu i chcialabym wiedziec, jak go wykorzystac. Dodam, ze nie mam szans na trenowanie w Kanionie Miedzi, bo to w pisdu ode mnie, chociaz moge ewentualnie pojechac do Guachochi w tym roku na 21km, bo jest, moze to nieglupi pomysl, bo przynajmniej bede wiedziec z czym to sie je.
Prosze o rady. I pozdrawiam z Mehiko!
Niby mam znajomych nawet utytulowanych biegaczy ultra, ale pomyslalam, ze nie zaszkodzi zapytac. Im wiecej opinii, tym lepiej.
Za rok planuje wybrac sie na Ultramaraton De Los Canones w Guachochi w Kanionie Miedzi. Tak sobie obiecalam, zawzielam sie i nie odpuszcze. Stawiam na 63 km, stowke na razie nie.
Chcialam sie zapytac, jak rozplanowac moj trening, jakie macie rady. Tu w punktach info o mnie:
- mam na koncie 4 maratony, najlepszy czas 4.06. Zaden z nich nie byl plaski i kazdy mial jakies straszny klimat ( ten na 4.06 bieglam w prawie 0 C).
- teraz w niedziele pobieglam cos, co wg was jest pewnie maratonem gorskim. Generalnie trasa w gorach, tyle, ze po szosie, do 34 C, ogromna wilgotnosc (mieszkam w Meksyku, maraton byl w Tajin, opis w podpisie). I musze powiedziec, ze poleglam. To znaczy, ukonczylam, ale w 5h i naprawde przezylam lekki szok, co tam sie dzialo, bo tego sie nie spodziewalam. Mysle, ze byl to w duzej mierze problem psychiczny, bo w ogole nie bylam mentalnie przygotowana na takie gory (o upale i wilgotnosci nie wspomne). Zwyciezcy mieli po 20 min ekstra na czasie z normalnwego maratonu wiec nie ja jedna sie zmagalam z problemem, no ale 5h to zaden powod do dumy, ale juz olewajac czas to po prostu nie lubie sie tak szarpac ze soba, normalnie jak biegne maraton, to rowno, trzymam tempo i ide jak maszyna, a to byl jakis amok na szosie. Juz pal szesc 5h, ale samopoczucie tragedia. Dodam, ze sporo osob przyjechalo na ten maraton trenowac wlasnie do Guachochi czyli warunki sa w miare zblizone.
-trenuje (trenowalam) duzo podbiegow (nie takich jakie byly w Tajin), generalnie nie mam problemow na trasach z podbiegami, zawsze robie rowne splity, z wyjatkiem gor non stop (jak przedwczoraj).
- latwo jest mi wyrobic wytrzylamosc, do pierwszego maratonu zrobilam od zera do 42km w 8 tygodni (tak zaczelam biegac).
- mam zaplecze w postaci wiedzy nt cwiczen silowych, niegdysiej cwiczylam silowo, martwe ciagi i inne FBW, i nawet mialam szesciopak i te sprawy
- trenowalam kiedys plywanie (nie wiem, czy to ma cos do rzeczy, no ale niech bedzie, ze napisze)
- jezdze na rowerze do pracy, okolo 30-40 km tygodniowo, ostatnio zamiast tego biegalam do pracy z plecakiem, czesto mocno obciazonym wiec jakies tam pojecie o tym, co to znaczy miec na plecach 6 kg mam
- do maratonow trenuje od 45 do 70 km tygodniowo, base run, serie, progresivy i fartleki (te dwa dzialaja na mnie najlepiej) i dlugie wybiegania w niedziele. Plus jakies tam jogi i troche cwiczen na plecy/brzuch (core) jak mam czas, a czesto nie mam, co tu duzo mowic, praca w korpo
- niestety czesto mam taki grafik w pracy, ze sie notorycznei nie wysypiam. Dla mnie minimum snu to 7h, a czesto jade tygodniami na 5-6
Ultra jest w czerwcu 2015 takze zastanawiam sie, jak rozplanowac strategie. Wydaje mi sie oczywiste, ze musze zejsc w dol z czasem na maraton najpierw (ponizej czworki mysle, w okolicach 3.45 moze by sie dalo), wiec myslalam, zeby sie na tym skupic przez nastepne, powiedzmy, pol roku, a potem gdzies od grudnia robic sile i dystans na ultra, wykonac plan trenungowy do ultra. No generalnie mam sporo czasu i chcialabym wiedziec, jak go wykorzystac. Dodam, ze nie mam szans na trenowanie w Kanionie Miedzi, bo to w pisdu ode mnie, chociaz moge ewentualnie pojechac do Guachochi w tym roku na 21km, bo jest, moze to nieglupi pomysl, bo przynajmniej bede wiedziec z czym to sie je.
Prosze o rady. I pozdrawiam z Mehiko!