Bieg im. Marduły - relacja subiektywna
: 06 cze 2011, 12:54
Witam wczoraj w ramach zakopiańskiego weekendu biegowego odbył się bieg im. Marduły. Chciałem się podzielić moimi wrażeniami.
Całość oceniam bardzo pozytywnie. Organizacyjnie super. sprawne zapisy, spikerka, w ogóle cała atmosfera bardzo miła. miejscówa zakończenia chyba najładniejsza ze wszystkich zawodów, w których brałem udział. Jedynym mankamentem było oznakowanie trasy. Ale najważniejsze to.. sam bieg
Trasa bardzo piękna, bieganie po Tatrach ma swój niesamowity urok, niepowtarzalne wrażenie obcowania z wysokimi górami. Jednak nic nie przychodzi bez wysiłku. Trasa jak ładna, tak wymagająca. Tak naprawdę preferowała wszechstronnych górali: początek płaski, podbiegi o różnym nachyleniu, trudne oraz szybkie zbiegi.
niezależnie, czy zbieg, czy podbieg, czy stromo, czy łagodnie, cały czas biegło się po skałach lub kamieniach, wymagające bardzo umiejętnego stawiania stopy (ja po zawodach najbardziej czuję właśnie stopy!). Na ciężkich i mocnych podbiegach (a właściwie podejściach) radzili sobie najlepiej mocni rasowi górale. Sam widziałem, jak Piotr Koń i Paweł Krawczyk suną pod górę jak jakieś maszyny;> (odstawili mnie daaleko, a pod szczytem doszli mnie kolejni dwaj zawodnicy). Z kolei ciężkie zbiegi wymagały dużych umiejętności poruszania się w trudnym terenie (tutaj udało mi się odstawić moich konkurentów o parę minut i wysunąć, jak mi się wydawało, na niezagrożoną 4 pozycję. podobno na zbiegu z Kasprowego Świerc odszedł rywali o kolejnych parę minut).
Niestety w niektórych miejscach brakowało należytego oznakowania. uciekając przed moimi konkurentami w okolicach Murowańca musiałem stanąć i pytać się turystów, gdzie biegli podobni do mnie szaleńcy
. Jeszcze gorszą sytuację miałem na początku - skręt na szlak na Nosal był w ogóle nie oznakowany, wraz z innym zawodnikiem minęliśmy go w nie zdając sobie sprawy, że od drogi odbiega jakaś ścieżka. dopiero po kilkuset metrach zorientowałem się, że coś jest nie tak i zawróciliśmy. niestety - dobra minuta w plecy i wyczerpanie drogocennych zapasów energii starając się nadrobić stratę. Wydaje mi się, że to mogło zaważyć na końcówce i moim ostatecznym wyniku. na końcu zbiegu z Kasprowego zacząłem czuć, że "odcina mi prąd", poczułem to jeszcze mocniej, gdy wbiegłem na ostanie 2 km podbiegu. nogi niby jeszcze miały trochę siły, oddech spokojny, ale kompletny brak siły, cały organizm wołał "cukru!". właściwie świński trucht. moi rywale z Kasprowego takim samym truchtem zaczęli mnie przeganiać, a ja nie mogłem nic z tym zrobić! okropne uczucie. półprzytomny dowlokłem się do mety ciesząc się, że udało się ukończyć.
W sumie i tak wypadło całkiem ok.
Tyle mojej subiektywnej relacji. generalnie bieg polecam wszystkim w przyszłym roku
Całość oceniam bardzo pozytywnie. Organizacyjnie super. sprawne zapisy, spikerka, w ogóle cała atmosfera bardzo miła. miejscówa zakończenia chyba najładniejsza ze wszystkich zawodów, w których brałem udział. Jedynym mankamentem było oznakowanie trasy. Ale najważniejsze to.. sam bieg
Trasa bardzo piękna, bieganie po Tatrach ma swój niesamowity urok, niepowtarzalne wrażenie obcowania z wysokimi górami. Jednak nic nie przychodzi bez wysiłku. Trasa jak ładna, tak wymagająca. Tak naprawdę preferowała wszechstronnych górali: początek płaski, podbiegi o różnym nachyleniu, trudne oraz szybkie zbiegi.
niezależnie, czy zbieg, czy podbieg, czy stromo, czy łagodnie, cały czas biegło się po skałach lub kamieniach, wymagające bardzo umiejętnego stawiania stopy (ja po zawodach najbardziej czuję właśnie stopy!). Na ciężkich i mocnych podbiegach (a właściwie podejściach) radzili sobie najlepiej mocni rasowi górale. Sam widziałem, jak Piotr Koń i Paweł Krawczyk suną pod górę jak jakieś maszyny;> (odstawili mnie daaleko, a pod szczytem doszli mnie kolejni dwaj zawodnicy). Z kolei ciężkie zbiegi wymagały dużych umiejętności poruszania się w trudnym terenie (tutaj udało mi się odstawić moich konkurentów o parę minut i wysunąć, jak mi się wydawało, na niezagrożoną 4 pozycję. podobno na zbiegu z Kasprowego Świerc odszedł rywali o kolejnych parę minut).
Niestety w niektórych miejscach brakowało należytego oznakowania. uciekając przed moimi konkurentami w okolicach Murowańca musiałem stanąć i pytać się turystów, gdzie biegli podobni do mnie szaleńcy

W sumie i tak wypadło całkiem ok.
Tyle mojej subiektywnej relacji. generalnie bieg polecam wszystkim w przyszłym roku