Maraton Gór Stołowych krótka relacja
: 12 lip 2010, 09:23
Witajcie,
Odzyskawszy niejaką władność w kończynach dolnych byłem w stanie podejść do komputera więc skrobnę co nieco o ty wspaniałym ale katorżniczo trudnym biegu.
Jak Wam pewnie wiadomo w ostatnią sobotę 10lipca ze schroniska na Pasterce wyruszyło ok 120 osób by pokonać dystans maratoński po Górach Stołowych. 2/3 trasy prowadziło po przepięknej widokowo stronie czeskiej a reszta (w tym zabójcza,sadystyczna końcówka) po naszej, polskiej stronie. Trasa to 2500 m przewyższeń 36 stopni celsjusza i ok 1/4 trasy w palącym słońcu. Niestety, i to jedyne zastrzeżenie do organizatorów, były zaledwie 3 pkt wodopojowo- żywieniowe, co parę osób przypłaciło DNF , bo niestety nie zabrali ze sobą żadnych dodatkowych płynów. Pod koniec biegu ogranizatorzy się zreflektowali i dodali w miejsca gdzie można się było napić.
Jeżeli chodzi o stopień trudności to warto spojrzeć na wyniki na stronie maratonu by zauważyć, że pierwszy na mecie był kolega z czasem 4.18. Oczywiście na poziom trudności złożyło się wiele czynników w tym sam profil trasy, jej "kamienistość" (tu zwłaszcza we znaki dał mi się odcinek za Błędnymi Skałami) i oczywiście niesamowity upał. W moim odczuciu temperatura dobiła wszystkich. No i oczywiście koniecznie należy wspomnieć końcówkę - czyli finisz na Szczeliniec - to znaczy pokonanie iluś tam schodów przy kompletnie wyczerpanym organiźmie i tętnie szalejącym w okolicach 200 BPM
Ale pomijając wszystkie trudności, bo przecież nie pojechaliśmy tam na przechadzkę, muszę powiedzieć że (jakkolwiek dziwnie to zabrzmi) udział w tym biegu to była ogromna przyjemność i jeszcze większa satysfakcja, że udało mi się go ukończyć, a momentów zwątpienia miałem parę.
Podsumowując- tym, którzy byli serdecznie gratuluję, tych , którzy nie mogli serdecznie zachęcam za rok - to niezapomniana przygoda.
Michał
Odzyskawszy niejaką władność w kończynach dolnych byłem w stanie podejść do komputera więc skrobnę co nieco o ty wspaniałym ale katorżniczo trudnym biegu.
Jak Wam pewnie wiadomo w ostatnią sobotę 10lipca ze schroniska na Pasterce wyruszyło ok 120 osób by pokonać dystans maratoński po Górach Stołowych. 2/3 trasy prowadziło po przepięknej widokowo stronie czeskiej a reszta (w tym zabójcza,sadystyczna końcówka) po naszej, polskiej stronie. Trasa to 2500 m przewyższeń 36 stopni celsjusza i ok 1/4 trasy w palącym słońcu. Niestety, i to jedyne zastrzeżenie do organizatorów, były zaledwie 3 pkt wodopojowo- żywieniowe, co parę osób przypłaciło DNF , bo niestety nie zabrali ze sobą żadnych dodatkowych płynów. Pod koniec biegu ogranizatorzy się zreflektowali i dodali w miejsca gdzie można się było napić.
Jeżeli chodzi o stopień trudności to warto spojrzeć na wyniki na stronie maratonu by zauważyć, że pierwszy na mecie był kolega z czasem 4.18. Oczywiście na poziom trudności złożyło się wiele czynników w tym sam profil trasy, jej "kamienistość" (tu zwłaszcza we znaki dał mi się odcinek za Błędnymi Skałami) i oczywiście niesamowity upał. W moim odczuciu temperatura dobiła wszystkich. No i oczywiście koniecznie należy wspomnieć końcówkę - czyli finisz na Szczeliniec - to znaczy pokonanie iluś tam schodów przy kompletnie wyczerpanym organiźmie i tętnie szalejącym w okolicach 200 BPM
Ale pomijając wszystkie trudności, bo przecież nie pojechaliśmy tam na przechadzkę, muszę powiedzieć że (jakkolwiek dziwnie to zabrzmi) udział w tym biegu to była ogromna przyjemność i jeszcze większa satysfakcja, że udało mi się go ukończyć, a momentów zwątpienia miałem parę.
Podsumowując- tym, którzy byli serdecznie gratuluję, tych , którzy nie mogli serdecznie zachęcam za rok - to niezapomniana przygoda.
Michał