Bieg na Kasprowy 19.06.2010 Relacja
: 21 cze 2010, 17:14
Witajcie,
Zaliczywszy Kasprowy w sobotę postanowiłem się podzielić wrażeniami coby może nieco ku przestrodze napisać.
Generalnie rzecz biorąc był to mój 2 bieg na Kasprowy z tym, że pierwszy rzeczywiście na Kasprowy. W październiku z związku z aurą ( o tej porze roku nic dziwnego moim zdaniem) zawody zostały skrócone do sprintu na dystansie 3km do Kuźnic i kawałeczkiem szlaku. Dramat. Ale postanowiłem spróbować znowu, bo w końcu tam chciałem dobiec.
Wpisowe 80 PLN załatwiało jak się okazało bawełnianą koszulkę ( w zeszłym roku za 70pln była oddychająca), worek foliowy na depozyt do którego nic większego nie miało prawa się zmieścić, jazdę z powrotem kolejką i posiłek. Zero pamiątkowych dyplomów, medali, itp.
Zgłosiło się ok 300 luda, a przybyło 177.
Pierwsza niespodzianka to przeniesienie biura zawodów do Kuźnic bez wcześniejszej informacji więc wszystkich czekał spacer 2km w deszczu lub za dodatkową opłatą 3pln jazda na miejsce busem. Na miejscu przebieralnie okazała prowizorycznym dmuchanym namiotem reklamującym Gore-tex ( nawiasem mówiąc przeciekającym) wielkości 2,5x2,5 m gdzie w błocie można było się przebrać. Przypominam, że piszę o Mistrzostwach Europy w Biegach Górskich Ekstremalnych. Ekstremy było aż nadto bo już za chwilę wyszło na jaw, że nikt nie przewidział, że zawodnicy mogą chcieć zostawić gdzieś swoje torby z rzeczami w tym , jak np ja, dokumenty,klucze , pieniądze itp. Oczywiście można z tym było biec na górę, ale jakoś nie wpadłem na to. Cóż, rzeczy te deponowano w rzeczonym namiocie. A co z bezpieczeństwem? Hmm"ktoś tu rzuci na to okiem". Co tam - ekstremalnie! Kapka adrenaliny więcej nie zaszkodzi. Jeszcze pozostało wcisnąć ciepłe ubranie do worka 20x30cm (na górze było 6 stopni), szybkie ekstremalne siku w krzakach ( toi toie są za mało ekstremalne) i..... start przesunięty o 20 min bo ... ktoś się nie wyrobił.
No ale ale. Wreszcie ruszyliśmy i po prawie godzinie ( a najlepsi po 40 min) dobiegliśmy. I na górze...uwaga po wypoceniu litrów wody i ogromnie męczącej końcówce oto przed nami napoje... ciepła woda z sokiem
cudownie regenerujący napój mistrzów Europy za 80PLN.
Potem niestety ekstrema się skończyła i już normalnie zjechaliśmy kolejką i normalnie dostaliśmy obiad (choć p.Zatorska zgubiła bon i byłem świadkiem jak musiała przekonywać pana wydającego posiłek, że naprawdę biegła ), normalnie zapłaciłem 3 zeta za podróż na parking i do domku.
Podsumowując. Bieg -tak, ale tylko raz,jeśli ktoś nie był a chce. Reszta,a zresztą czytaliście.
pozdrawiam
Michał
Zaliczywszy Kasprowy w sobotę postanowiłem się podzielić wrażeniami coby może nieco ku przestrodze napisać.
Generalnie rzecz biorąc był to mój 2 bieg na Kasprowy z tym, że pierwszy rzeczywiście na Kasprowy. W październiku z związku z aurą ( o tej porze roku nic dziwnego moim zdaniem) zawody zostały skrócone do sprintu na dystansie 3km do Kuźnic i kawałeczkiem szlaku. Dramat. Ale postanowiłem spróbować znowu, bo w końcu tam chciałem dobiec.
Wpisowe 80 PLN załatwiało jak się okazało bawełnianą koszulkę ( w zeszłym roku za 70pln była oddychająca), worek foliowy na depozyt do którego nic większego nie miało prawa się zmieścić, jazdę z powrotem kolejką i posiłek. Zero pamiątkowych dyplomów, medali, itp.
Zgłosiło się ok 300 luda, a przybyło 177.
Pierwsza niespodzianka to przeniesienie biura zawodów do Kuźnic bez wcześniejszej informacji więc wszystkich czekał spacer 2km w deszczu lub za dodatkową opłatą 3pln jazda na miejsce busem. Na miejscu przebieralnie okazała prowizorycznym dmuchanym namiotem reklamującym Gore-tex ( nawiasem mówiąc przeciekającym) wielkości 2,5x2,5 m gdzie w błocie można było się przebrać. Przypominam, że piszę o Mistrzostwach Europy w Biegach Górskich Ekstremalnych. Ekstremy było aż nadto bo już za chwilę wyszło na jaw, że nikt nie przewidział, że zawodnicy mogą chcieć zostawić gdzieś swoje torby z rzeczami w tym , jak np ja, dokumenty,klucze , pieniądze itp. Oczywiście można z tym było biec na górę, ale jakoś nie wpadłem na to. Cóż, rzeczy te deponowano w rzeczonym namiocie. A co z bezpieczeństwem? Hmm"ktoś tu rzuci na to okiem". Co tam - ekstremalnie! Kapka adrenaliny więcej nie zaszkodzi. Jeszcze pozostało wcisnąć ciepłe ubranie do worka 20x30cm (na górze było 6 stopni), szybkie ekstremalne siku w krzakach ( toi toie są za mało ekstremalne) i..... start przesunięty o 20 min bo ... ktoś się nie wyrobił.
No ale ale. Wreszcie ruszyliśmy i po prawie godzinie ( a najlepsi po 40 min) dobiegliśmy. I na górze...uwaga po wypoceniu litrów wody i ogromnie męczącej końcówce oto przed nami napoje... ciepła woda z sokiem

Potem niestety ekstrema się skończyła i już normalnie zjechaliśmy kolejką i normalnie dostaliśmy obiad (choć p.Zatorska zgubiła bon i byłem świadkiem jak musiała przekonywać pana wydającego posiłek, że naprawdę biegła ), normalnie zapłaciłem 3 zeta za podróż na parking i do domku.
Podsumowując. Bieg -tak, ale tylko raz,jeśli ktoś nie był a chce. Reszta,a zresztą czytaliście.
pozdrawiam
Michał