Od miesiąca tętno mi wzrosło - próba o poradę
: 08 paź 2025, 11:10
Moi drodzy, proszę was o pomoc w określeniu, co źle zrobiłem w moim treningu na przestrzeni ostatniego miesiąca, bo tętno przy biegu mi systematycznie rośnie.
Po kolejnej kilkuletniej przerwie w kwietniu wróciłem do biegania. Zacząłem od krótkich dystansów, w lipcu/sierpniu już nagrzałem się na 10km w 50 min i byłem na etapie takim, że robiłem 3 treningi w tygodniu - zazwyczaj 300ki na tempie ponad startowym, 5x1000 na tempie startowym 5:00 i wybiegania około 15km w weekendy.
31 sierpnia miałem podejście do 10 km, biegłem poniżej 5:00 ale na 7km złapałem odcinkę. Doszedłem do wniosku (zapewne słusznego), że trochę za bardzo się pośpieszyłem i wyszedł mi brak bazy tlenowej.
Cały wrzesień mozolnie klepałem, trzy treningi tygodniowo, 2x8km i 1x15km. Wszystko na tętnie w okolicach 160bps.
5.10.2025 miałem start i znowu się gotowałem, bo bieg był przełajem na 9km z duuuużą ilością przewyższeń - skończyłem ze średnim tętnem 182, ale musiałem się mocno hamować, długo biegłem powyżej 190, a maksymalnie dobiłem do 204bps. Zwaliłem to trochę na warunki terenowe, bo przewyższeń było ca. 300m.
No ale wczoraj zrobiłem test biegnąc 5x1000. Rozgrzewka i schłodzenie podobne. I jakieś było moje zdziwienie.
W sierpniu miałem tętno średnie 172bps i maksymalne 190, truchtając w przerwach.
W październiku miałem tętno średnie 170bps i maksymalne 196, ale maszerując!!! w przerwach.
Tętno mi poszło w górę na przestrzeni miesiąca. Przeziębień żadnych, jedzonko przyzwoite, głodny nie chodzę. Temperatura była korzystna. Dyspozycja dnia też jakoś nie odbiegała, zresztą trening zrobiłem bez problemu.
I tutaj moje pytanie - czy mogłem zrobić coś źle? Czy może to bieganie po 160 to jednak jest za wysoko pod bazę tlenową? Chociaż aż nie wierzę, że nic by nie dawało. Proszę was o jakieś pomysły, porady.
Po kolejnej kilkuletniej przerwie w kwietniu wróciłem do biegania. Zacząłem od krótkich dystansów, w lipcu/sierpniu już nagrzałem się na 10km w 50 min i byłem na etapie takim, że robiłem 3 treningi w tygodniu - zazwyczaj 300ki na tempie ponad startowym, 5x1000 na tempie startowym 5:00 i wybiegania około 15km w weekendy.
31 sierpnia miałem podejście do 10 km, biegłem poniżej 5:00 ale na 7km złapałem odcinkę. Doszedłem do wniosku (zapewne słusznego), że trochę za bardzo się pośpieszyłem i wyszedł mi brak bazy tlenowej.
Cały wrzesień mozolnie klepałem, trzy treningi tygodniowo, 2x8km i 1x15km. Wszystko na tętnie w okolicach 160bps.
5.10.2025 miałem start i znowu się gotowałem, bo bieg był przełajem na 9km z duuuużą ilością przewyższeń - skończyłem ze średnim tętnem 182, ale musiałem się mocno hamować, długo biegłem powyżej 190, a maksymalnie dobiłem do 204bps. Zwaliłem to trochę na warunki terenowe, bo przewyższeń było ca. 300m.
No ale wczoraj zrobiłem test biegnąc 5x1000. Rozgrzewka i schłodzenie podobne. I jakieś było moje zdziwienie.
W sierpniu miałem tętno średnie 172bps i maksymalne 190, truchtając w przerwach.
W październiku miałem tętno średnie 170bps i maksymalne 196, ale maszerując!!! w przerwach.
Tętno mi poszło w górę na przestrzeni miesiąca. Przeziębień żadnych, jedzonko przyzwoite, głodny nie chodzę. Temperatura była korzystna. Dyspozycja dnia też jakoś nie odbiegała, zresztą trening zrobiłem bez problemu.
I tutaj moje pytanie - czy mogłem zrobić coś źle? Czy może to bieganie po 160 to jednak jest za wysoko pod bazę tlenową? Chociaż aż nie wierzę, że nic by nie dawało. Proszę was o jakieś pomysły, porady.