Strona 1 z 1
Trail a tętno
: 09 lut 2021, 19:31
autor: Mossar
Tak się złożyło, że jak przestawiłem się w 100% na bieganie z psem to zacząłem w 80% biegac po terenach trailowych. Nie mam zwykłego równego lasu pod domem, tylko coś co nazywa się Górą Hugona. Może nazwa trochę na wyrost, ale ścieżki to niekończace się pagórki, podbieg, zbieg, podbie, zbieg.
I głównie tam realizuję swoje treningi od listopada. Nie używałem paska HR od tego czasu, ale podskórnie czuje, że na tych podbiegach często wchodzę w wysokie rejestry tętna. W rezultacie ~3 treningi tygodniowo tak wyglądają - na początku trochę luzu, a potem góra dół ciągle. Jeden robię, wciąż z psem, ale po mieście i wtedy mimo szybszego tempa jestem w stanie sobie zrobić taki chillujący, spokojny bieg.
No i pytania mam w sumie dwa. Czy takie podejście jest złe? W sumie nie wiem jak wygladaja treningi ludzi z gór, ale wyobrażam sobie, że nawet jak nie biegaja na szlaku to w samym mieście też jest dosyć górzyście. Czy może powinienem na tyle zredukować tempo, żeby mimo tych wiecznych górek biegac na niższym tętnie? Ciekawi mnie też na jakich rejestrach tętna biegają profesjonaliści po górach? Nie sądzę, że cały bieg górski ciagną na 180 - tak bym strzelał, ale jest to dla mnie dosyć nowy swiat.
Re: Trail a tętno
: 09 lut 2021, 20:42
autor: beata
Nie przejmuj się tym tętnem, w terenie zróżnicowanym będzie wyższe, wiadomo, ale jak sam widzisz, później na większym luzie możesz biec po płaskim. Tak w skrócie i uproszczeniu.
Co do biegów górskich to jest różnie, zależy, czy to bieg tylko po górę - alpejski - no tu to trzeba po prostu napierać, ale to są krótsze biegi, do 10k raczej. A na płaskim 10k też biegnie się czasem prawie cały bieg na tętnie 180 i wyższym (ja tak biegałam, bo jestem wysokotętnowcem) i nie jest to dramat. A na biegach anglosaskich masz trochę w górę a później trochę w dół i tak na całej trasie, wiec jest napieranie i jest rest, choć czynny.
Re: Trail a tętno
: 10 lut 2021, 12:50
autor: Mossar
No ja też mam max HR koło 200-205, więc też wiem co to znaczy biegać większość biegu na tętnie 190
W sumie pytanie się wzięło stąd, że często w planach treningowych zwraca się uwagę na to, że u amatora powinien być jeden intensywniejszy trening, a reszta na spokojnie ~70% HRmax. No może jak biegnę po płaskim to jest 70%, ale na tych podbiegach już nie ma opcji

Z drugiej strony odpoczywam jak jest zbieg albo pies akurat sika.
Tak czy inaczej, chyba nie ma co tego jakoś wnikliwie analizować pod tym kątem, a lepsza jest obserwacja własnego ciała i organizmu. Wcześniej biegałem niby na 70-80%, a non stop miałem shin splintsy i bóle w rozcięgnie. Teraz przedzieram się przez zaspy śnieżne, a zupełnie nic mnie nie boli. Myślę, że jak zima minie to już w ogóle będę się dobrze czuł biegowo. Po tych 2-3 tygodniach zimy bieganie po chodniku wydaje się zaskakująco bezproblemowe :D
Re: Trail a tętno
: 10 lut 2021, 17:01
autor: beata
Mossar pisze:W sumie pytanie się wzięło stąd, że często w planach treningowych zwraca się uwagę na to, że u amatora powinien być jeden intensywniejszy trening, a reszta na spokojnie ~70% HRmax.
No ale to może i jest intensywny trening, ale nie z założenia, a wymuszony warunkami. Wtedy można go skrócić (ja wczoraj pobiegałm do lasu i zamiast planowanych 15km zrobiłam może 10, bo więcej w tym kopnym śniegu bym nie dała rady ...), biega się wolniej, ale się biega. Kiedyś moja znajoma, początkująca amatorka wyszła biegać w czasie deszczu i później napisała: "ciągle musiałam przeskakiwać przez kałuże i wyszedł mi trzeci zakres!". No nie, tak to nie działa, może to była nieco inna praca mięśniowa wymuszona warunkami, może trzeba było trochę poskakać, ale to nie był żaden trzeci zakres.
Z kolei ja w czasach sportowych jeździłam na dwa obozy zimowe do Szklarskiej Poręby (a czasem trzy, bo na Wielkanoc też zima tam bywała), biegało się w warunkach różnych, często bardzo trudnych, nikt nie patrzył jakie tętno i jaki zakres, po prostu się ładowało.
Teraz przedzieram się przez zaspy śnieżne, a zupełnie nic mnie nie boli. Myślę, że jak zima minie to już w ogóle będę się dobrze czuł biegowo. Po tych 2-3 tygodniach zimy bieganie po chodniku wydaje się zaskakująco bezproblemowe :D
Dokładnie, tak jest. Mój dawny trener, z którym niedawno był tu podcast, gdy coś zaczynało boleć, mówił, że trzeba pobiegać trochę po nierównym, trudniejszym terenie. I miał rację. A dziś są różne ćwiczenia na piłce czy różnych beretach do ćwiczeń

.
A po takiej śnieżnej zimie, na wiosnę była moc. Może przez chwilę było się nieco zamulonym, ale generalnie w dłuższej perspektywie to tylko na plus.
Re: Trail a tętno
: 10 lut 2021, 18:35
autor: pawo
beata pisze: Mój dawny trener, z którym niedawno był tu podcast, gdy coś zaczynało boleć, mówił, że trzeba pobiegać trochę po nierównym, trudniejszym terenie. I miał rację.
Pan trener zawsze ma rację.
A trener Pana trenera i również mój trener Pan Edward, mawiał "boli to jeszcze jedna powtórka i przejdzie".

Re: Trail a tętno
: 10 lut 2021, 18:43
autor: beata
pawo pisze:A trener Pana trenera i również mój trener Pan Edward, mawiał "boli to jeszcze jedna powtórka i przejdzie".

Cóż, taką filozofię różnych Trenerów też przerabiałam (na sobie), i wciąż żyję i biegam

.
Re: Trail a tętno
: 10 lut 2021, 19:01
autor: pawo
Tak mawiał ale żartował, choć wtedy jakieś "twardsze" czasy były.
Czasy Warszawianki wspominam z wielką sympatią.
A Ty z trenerem Markiem to w Legi?
Re: Trail a tętno
: 10 lut 2021, 19:03
autor: Mossar
To Wam powiem, że treningi tenisa stołowego to chyba byly jakieś prostsze. Pamiętam, że na obozie młodzików były treningi dwa razy dziennie, czasem rano bieganie i jakoś nie pamiętam, żebym tam w ogole bywał zmęczony czy obolaly.
Ale może wyparłem. Albo po prostu jako dzieciak nie byłem tak zdegenerowany siedzeniem i pracą.
Re: Trail a tętno
: 10 lut 2021, 19:47
autor: beata
pawo pisze:A Ty z trenerem Markiem to w Legi?
W Legii i nie w Legii, niestety już będąc juniorką zaznałam różnych problemów z przenosinami do innego klubu, więc oficjalnie zrzeszona byłam w inny klubie, a trenowałam na obiektach Legii, albo robiłam trening sama w kabackim lesie.
Pamiętam gdy w jakąś śnieżną zimę biegaliśmy bieg ciągły na słynnym kanałku, śnieg sypał w oczy i pod nogi, a Trener Marek łopatą odśnieżał nam wiraż. I pamiętam, jak po 8km zatrzymałam się, bo już naprawdę nie mogłam (tak mi się wydawało), ale wzrok, jakim spojrzał na mnie Trener był taki, że nie zdążyłam nawet tchu złapać, tylko ruszyłam na te 2km, jakie mi jeszcze zostały, i przebiegłam je w lepszym tempie, niż wcześniejsze wymęczone 8km.