mihumor napisał(a):
To raczej z nerkami nie ma nic wspólnego. Wirus wpływa na układ nerwowy i te wszystkie bóle mają taki niestabilny i elektryczny jakby charakter. Leżąc na wznak czułem mocny ból w łydkach, który nazywam szumem - coś jak po biegu maratońskim gdy czuje się, że w łydkach coś się dzieje. To nie jest ból nie do wytrzymania ale taki mocno irytujący, zmuszający do zmiany pozycji i utrudniający sen. Przerzucam się na bok i po sekundzie czuję się jakbym już z 5 godzin na tym boku leżał i miał odleżyny, łydki przestają a boli udo i kolano, drugi bok i znowu zmiana bo od razu boli drugi bok i coś innego w nogach i plecach, siadam plecy a do tego wszystkiego głowa raz z tyłu, raz z boku i ból głowy jest ostrzejszy niż przy grypie, bardziej punktowy, bardziej upierdliwy. To nie są takie bóle grypowe gdzie ból jest stały i związany z ruchem, tu po prostu ból jest migrujący, zmienny i co pozycja to boli coś innego i inaczej. Tylko te plecy są stałe i mocno charakterystyczne
To tez nie musi byc wpływ układu nerwowego tylko właśnie hypoksji, która powoduje ze organizm więcej tlenu przesuwa do najwalniejszych organów.
Co śmiesznego, ze organizm reaguje oddechem na takie braki. Tak, ale organizm tez oddycha głęboko i częściej przeważnie jak jest sygnał hipokapnii (za duzo CO2 we krwi) a nie hypoksji. Ale tu nie ma duzo CO2, wiec oddycha normalnie. Wtedy dostarcza za malo tlenu dla wszystkich komórek... przede wszystkim komórek peryferyjnych. Gdzieś na ten temat czytałem prace naukowa... ale juz nie pamiętam gdzie. I to tylko hipotezy i przede wszystkim ważne w bardzo ostrych stanach chorobowych.
Tez czytałem, ze podawanie dodatkowo tlenu nie poprawia sytuacji, bo dochodzi do paradoksu Bradykardie, gdzie organizm jeszcze mniej oddycha i spowalnia prace serca. Podobne do choroby wysokościowej. Albo niekiedy do hiperwentylacji.
Wszystko nie sprawdzone teorie... Naukowcy nie maja po prostu czasu na głębsze badania, bo wszystko sie sypie.