Odświeżam
"Aby zrównoważyć te modyfikacje, końcówki niedzielnych długich
wybiegań zostały zmienione z
umiarkowanie męczących (co z reguły oznacza tempo
nieco szybsze od prędkości rozwijanej na trasie maratonu) na
męczące (a więc należy
je pokonywać mniej więcej w tempie półmaratonu)."Trzeba po prostu czytać do końca. :P Oczywiście żartuję. Trochę słabo, że nie można pokazać jak "krowie na rowie" na samym początku książki, czym są dla autora takie określenia i dowiadujemy się tego dopiero pod koniec książki.
Na początku mamy opisane te intensywności trochę mniej dokładnie:
"Sesją o umiarkowanej intensywności mógłby być w takim przypadku 15‐kilometrowy bieg o narastającej
prędkości, czyli 10 kilometrów w spokojnym tempie i 5 kilometrów mniej więcej
w tempie maratonu."
Co do samej intensywności jest dla mnie dziwne i mało opłacalne dodawanie 2 razy w tygodniu krótkich odcinków w okolicach II zakresu, a nawet szybciej. Zwłaszcza, że Hudson opisał, że bnp warto stosować kiedy poza akcentami jest jeszcze trochę miejsca na dodatkową porcję biegu o umiarkowanej intensywności. Drugim zastosowaniem jest początek cyklu, kiedy nasza forma jest słaba. To też w takim kształcie wydaje mi się bez sensu bo albo jesteśmy gotowi na bieganie w tempie maratońskim, albo nie. Ja osobiście traktuję "umiarkowanie męczące" bieganie jako granicę polskiego II i I zakresu intensywności, czyli ok 75-80% HRmax, czyli jakieś 20-30 sekund wolniej niż tempo maratońskie. Wtedy rzeczywiście gdy jesteśmy na poziomie samych rozbiegań i nie jesteśmy gotowi na właściwy II zakres, wydaje mi się mieć to sens dodać taką końcówkę by powoli się na to przygotować. Tak samo w przypadku późniejszej fazy przygotowań. Mamy biegi ciągłe, biegi progowe ale pozostaje trochę miejsca na powiedzmy końcówkę szybszego niż zwykle rozbiegania.
A tak poza tym książka według mnie jest świetna. Jak dla mnie jest dużo bardziej praktyczna od Danielsa, któremu nie można odebrać wkładu w rozwój treningu na świecie. Tylko problem Danielsa polega na tym, że jest mnóstwo rzeczy niedopowiedzianych i napisanych z teoretycznego punktu widzenia. "Macie tu biegi progowe, w tempie maratońskim, interwały i rytmy a dalej radźcie sobie sami." Natomiast książka Hudsona jest kompletna i w zasadzie ma jedynie mankamenty, które moim zdaniem wynikają z tłumaczenia na polski język, przez ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z terminologią biegową.