Klęska pod maratonem
: 09 paź 2018, 18:29
W niedzielę zostałem sponiewierany przez Silesia Maraton. Był to mój drugi maraton (dwa lata temu też Silesia z czasem 3.56 gdzie planowo łamałem 4h)przebiegłem cały bez większych kryzysów. Przygotowania od 4 miesięcy zwiększone przebiegi miesięczne do 150km a we wrześniu 200 +w dni niebiegowe orbiterek1/2h.W dwóch zawodach na 10km czasy w granicach 44min. Zacząlem z zającami na 3.30 i biegłem sobie przed nimi pierwsze 20km na luzie z czasami 4.53-4.56min/km. Od 26 km zacząłem słabnąć i na 30 km zające na 3.30 mi uciekły.Do 32km jeszcze walczyłem ale czas pikował do góry i poległem. Chwila marszu i próba biegu i skurcz w łydkach i tak deptałem mijany przez setki biegaczy zły i niezdolny do biegu. Uda miałem tak słabe że nie byłem w stanie oderwać nóg od asfaltu.
Biegam od 4 lat około 100 km/miesiąc i te przebiegi miesięczne przed maratonem 150 i więcej choć nie porażające to myślałem że wystarczą ale widzę że na 3.30 to było za mało. Biegałem bez jakiegoś planu całkiem na czuja. Miałem ochotę na interwały to dobiłem.Często biegi tempem 4.45-5.00 W weekend dłuższe wybiegania ok20-24 km.pod koniec czerwca tylko raz 34 km. Później jeszcze chciałem ale nie wyszło.Przed maratonem miałem świadomość że utrzymanie tempa poniżej 5min do końca mi się nie uda ale atmosfera wyścigu "doda mi skrzydeł" i jakoś to będzie.Ale że aż tak się wyłożę to sie nie spodziewałem. Na metę dotarłem z czasem 4h16 ostatnie 10 kilometrów idąc.Czas w sumie nie jest tragiczny dzięki temu że na początku zasuwałem patrząc z perspektywy czasu ponad siły.Może gdybym założył od początku bardziej realny wynik i biegł na 3.40 albo 3.50 to finisz mógł wyglądać całkiem inaczej.
Piszę to jako przestrogę dla innych którym się wydaje że jakoś to będzie bo maraton wyciąga i potęguje wszystkie niedoróbki i zaniedbania.Teraz już wiem. Na końcowy wynik wpływ napewno też ma fakt że startuję w kategorii M50 chociaż nie takie dziadki robią wyniki z dwójką z przodu co widać na tym forum najlepiej
Biegam od 4 lat około 100 km/miesiąc i te przebiegi miesięczne przed maratonem 150 i więcej choć nie porażające to myślałem że wystarczą ale widzę że na 3.30 to było za mało. Biegałem bez jakiegoś planu całkiem na czuja. Miałem ochotę na interwały to dobiłem.Często biegi tempem 4.45-5.00 W weekend dłuższe wybiegania ok20-24 km.pod koniec czerwca tylko raz 34 km. Później jeszcze chciałem ale nie wyszło.Przed maratonem miałem świadomość że utrzymanie tempa poniżej 5min do końca mi się nie uda ale atmosfera wyścigu "doda mi skrzydeł" i jakoś to będzie.Ale że aż tak się wyłożę to sie nie spodziewałem. Na metę dotarłem z czasem 4h16 ostatnie 10 kilometrów idąc.Czas w sumie nie jest tragiczny dzięki temu że na początku zasuwałem patrząc z perspektywy czasu ponad siły.Może gdybym założył od początku bardziej realny wynik i biegł na 3.40 albo 3.50 to finisz mógł wyglądać całkiem inaczej.
Piszę to jako przestrogę dla innych którym się wydaje że jakoś to będzie bo maraton wyciąga i potęguje wszystkie niedoróbki i zaniedbania.Teraz już wiem. Na końcowy wynik wpływ napewno też ma fakt że startuję w kategorii M50 chociaż nie takie dziadki robią wyniki z dwójką z przodu co widać na tym forum najlepiej
