Ostatnie mocne treningi przed maratonem
: 03 paź 2018, 13:06
Witam wszystkich,
Za niecałe dwa tygodnie (14.10) startuję w Poznań Maratonie. Do biegu zacząłem szykować się już pod koniec maja, planując tempo 4:10. Niestety od końcówki sierpnia przez blisko miesiąc walczyłem z ITBSem. Wybiegałem co prawda w tym czasie około 300 km, ale treningi nie były wysokiej jakości. Od około tygodnia znów mogę biegać na pełnych obrotach, jednak czasu do startu pozostało niewiele. Chciałbym jak najlepiej wykorzystać te ostatnie dni, ale w pełni zregenerowany stanąć na starcie. Musiałem także zmienić założenie na bieg i planuję atak na 3:00. Przyglądałem się różnym planom treningowym i w jednym z nich jest propozycja, aby w przedostatnim tygodniu zrobić we wtorek 3x5 km w 4:20, a następnie w piątek 12 km w 4:15. Niestety nie mogłem tego zrealizować, gdyż w nocy w poniedziałek wróciłem z dalekiej podróży samolotem, przez co we wtorek wyskoczyłem na lekkie 10 km. Chciałem więc w środę zrobić 3x5km w 4:15, jednak na dworze prawdziwy orkan i trening nie miałby szans na powodzenie. W tej sytuacji zastanawiam się jak to rozegrać - czy spróbować w czwartek 3x5km w 4:15 a w sobotę około 10 km w tempie startu i niedziela lekkie ~17 km, czy mógłbym po tym nie zdążyć dojść do siebie? Zależy mi na podkręceniu organizmu, któremu przez okres kontuzji nieco brakowało biegów tempowych.
-----------
EDIT:
Po przemyśleniu sprawy postanowiłem jutro (czwartek) wyskoczyć na 2 x 6km w tempie M, a na sobotę dalej planuję 10km M. Jeżeli ktoś nieco bardziej doświadczony w maratonach miałby jakieś cenne uwagi to z chęcią wysłucham
Za niecałe dwa tygodnie (14.10) startuję w Poznań Maratonie. Do biegu zacząłem szykować się już pod koniec maja, planując tempo 4:10. Niestety od końcówki sierpnia przez blisko miesiąc walczyłem z ITBSem. Wybiegałem co prawda w tym czasie około 300 km, ale treningi nie były wysokiej jakości. Od około tygodnia znów mogę biegać na pełnych obrotach, jednak czasu do startu pozostało niewiele. Chciałbym jak najlepiej wykorzystać te ostatnie dni, ale w pełni zregenerowany stanąć na starcie. Musiałem także zmienić założenie na bieg i planuję atak na 3:00. Przyglądałem się różnym planom treningowym i w jednym z nich jest propozycja, aby w przedostatnim tygodniu zrobić we wtorek 3x5 km w 4:20, a następnie w piątek 12 km w 4:15. Niestety nie mogłem tego zrealizować, gdyż w nocy w poniedziałek wróciłem z dalekiej podróży samolotem, przez co we wtorek wyskoczyłem na lekkie 10 km. Chciałem więc w środę zrobić 3x5km w 4:15, jednak na dworze prawdziwy orkan i trening nie miałby szans na powodzenie. W tej sytuacji zastanawiam się jak to rozegrać - czy spróbować w czwartek 3x5km w 4:15 a w sobotę około 10 km w tempie startu i niedziela lekkie ~17 km, czy mógłbym po tym nie zdążyć dojść do siebie? Zależy mi na podkręceniu organizmu, któremu przez okres kontuzji nieco brakowało biegów tempowych.
-----------
EDIT:
Po przemyśleniu sprawy postanowiłem jutro (czwartek) wyskoczyć na 2 x 6km w tempie M, a na sobotę dalej planuję 10km M. Jeżeli ktoś nieco bardziej doświadczony w maratonach miałby jakieś cenne uwagi to z chęcią wysłucham
