Treningowe klepanie kilometrow - gdzie jest granica?
: 18 sty 2018, 11:35
Duzo ostatnio tematow o wyzszosci treningu "jakosciowego" nad bezmyslnym zwiekszaniem kilometrazu. Z drugiej strony te dlugie wybiegania i lacznie wiecej pokonanych km daja jednak jakies korzysci (wytrzymalosc).
Ciekawi mnie czy mozna ogolnie stwierdzic powyzej jakiej ilosci zwiekszanie kilometrazu nie ma sensu (bo prowadzi juz tylko do przemeczenia, kontuzji itp). Da sie to jakos okreslic czy jest zbyt duzo zmiennych by taka wartosc podac?
Zeby jakies ramy byly to przyjmijmy, ze rozmawiamy o biegach dluzszych (dystanse ~ maraton, moze nawet jakies biegi ultra).
A jakby jednak sie nie dalo generalizowac to podyskutujmy co byloby najlepsze dla mnie w kontekscie kilometrazu
Biegam 4 x w tygodniu. 2x po plaskim i weekendowo 2 biegi w terenach gorskich. Stary jestem i sporo za ciezki (nad waga pracuje)
wiec jakies wymyslne srodki treningowe odpuszczam. W momencie jak robilem po 120-150 km/miesiac to zadnych wartosciowych wynikow nie osiagnalem (zawsze brakowalo mi wytrzymalosci w koncowce np. maratonu). Jak zwiekszylem dystanse do 200-220 km/miesiac (i byly w tym dluzsze wybiegania) to osiagnalem duzo poprawe. Praktycznie na wszystkich dystansach zrobilem "zyciowki" Nie ukrywam, ze te 200-220 km jednak dalej nie bylo ok np. na maraton. To co dalsze zwiekszanie ma jeszcze sens czy jednak trzeba wymyslic cos innego?
Ciekawi mnie czy mozna ogolnie stwierdzic powyzej jakiej ilosci zwiekszanie kilometrazu nie ma sensu (bo prowadzi juz tylko do przemeczenia, kontuzji itp). Da sie to jakos okreslic czy jest zbyt duzo zmiennych by taka wartosc podac?
Zeby jakies ramy byly to przyjmijmy, ze rozmawiamy o biegach dluzszych (dystanse ~ maraton, moze nawet jakies biegi ultra).
A jakby jednak sie nie dalo generalizowac to podyskutujmy co byloby najlepsze dla mnie w kontekscie kilometrazu

Biegam 4 x w tygodniu. 2x po plaskim i weekendowo 2 biegi w terenach gorskich. Stary jestem i sporo za ciezki (nad waga pracuje)
