Co po człapaniu?
: 12 cze 2017, 11:48
Na początku chciałbym się serdecznie przywitać. Mam na imię Łukasz i tak, jestem tu nowy ale mam nadzieję zostać na dłużej;)
Do rzeczy. Jeszcze do niedawna pędziłem żywot kanapowego trzydziestolatka. Męża i ojca. Jedyna moja aktywność sportowa ograniczała się do roweru z córką w foteliku, i to też niezbyt intensywnie, bo choroba lokomocyjna małej przynosiła niezbyt apetyczne skutki.
Miesiąc temu, dokładnie 7 maja wszedłem na wagę i ku mojej rozpaczy wskazówka zatrzymała się na 82,5...Czyli 7,5 kilo więcej niż 6 lat temu, gdy zaczynałem pracę. A pracę mam jaką mam. Biurko, komputer, stres. Garnitury zrobiły się przyciasne, stwierdziłem więc, że czas coś z tym zrobić.
Ubrałem jakieś łachy i poszedłem człapać. Oddychając rękawami przebiegłem/przeszedłem 4, 69 km w czasie 35 minut, a żona, gdy tylko zobaczyła mnie po powrocie do domu, zbladła i się przeżegnała. Wyglądałem i czułem się fatalnie.
Poszperałem w internecie, zacząłem regularne marszobiegi według planu z jednej ze stron o bieganiu. Ogółem w maju zrobiłem 60 km.
Na początku czerwca zacząłem już tylko biegać, bez marszu, ale tempo szału nie robi. W ubiegłą sobote, pojechałem do pobliskiego Sulejówka by sprawdzić się na 10 km i poczuć atmosferę biegania kupą;) Bieg Marszałka był moim debiutem, jestem z niego bardzo zadowolony. Cały dystans na patelni przebiegłem bez zatrzymania w czasie 59:51. Wiem wiem, czas mega słaby, ale celem był ciągły bieg. Na 7,5 km był spory kryzys - chiałem się zatrzymać, ale parę wewnętrznych słów dopingujących, niekoniecznie w języku parlamentarnym, poskutkowało i udało się. Co prawda na mecie przez kilka minut myślałem, że odlecę, ale w końcu oddech i serducho się ustabilizowały.
Pytanie co dalej. Oczywiście cele są jasne, śrubować czas, chciałbym zejść do około 50 minut w tym sezonie. Niestety planów treningowych w necie jest tak dużo, że już sam nie wiem. Czy na razie jeszcze kilka tygodni po prostu biegać, 8-10-12 kilometrów a dopiero wtedy gdy samo przebiegnięcie dychy nie będzie zbytnim wyczynem, zastanawiac się nad konkretnym planem?
Biegać mogę 3-4 razy w tygodniu, raczej popołudniami/wieczorem. Na razie ćwiczę z telefonem w łapie - endomondo jest całkiem dobrym motywatorem.
Jeśli macie jakieś rady, i doczytaliście do tego miejsca - dajcie proszę znać:) Może łatwiej będzie mi podjąć decyzję, co dalej.
Serdeczne pozdrowienia!
Do rzeczy. Jeszcze do niedawna pędziłem żywot kanapowego trzydziestolatka. Męża i ojca. Jedyna moja aktywność sportowa ograniczała się do roweru z córką w foteliku, i to też niezbyt intensywnie, bo choroba lokomocyjna małej przynosiła niezbyt apetyczne skutki.
Miesiąc temu, dokładnie 7 maja wszedłem na wagę i ku mojej rozpaczy wskazówka zatrzymała się na 82,5...Czyli 7,5 kilo więcej niż 6 lat temu, gdy zaczynałem pracę. A pracę mam jaką mam. Biurko, komputer, stres. Garnitury zrobiły się przyciasne, stwierdziłem więc, że czas coś z tym zrobić.
Ubrałem jakieś łachy i poszedłem człapać. Oddychając rękawami przebiegłem/przeszedłem 4, 69 km w czasie 35 minut, a żona, gdy tylko zobaczyła mnie po powrocie do domu, zbladła i się przeżegnała. Wyglądałem i czułem się fatalnie.
Poszperałem w internecie, zacząłem regularne marszobiegi według planu z jednej ze stron o bieganiu. Ogółem w maju zrobiłem 60 km.
Na początku czerwca zacząłem już tylko biegać, bez marszu, ale tempo szału nie robi. W ubiegłą sobote, pojechałem do pobliskiego Sulejówka by sprawdzić się na 10 km i poczuć atmosferę biegania kupą;) Bieg Marszałka był moim debiutem, jestem z niego bardzo zadowolony. Cały dystans na patelni przebiegłem bez zatrzymania w czasie 59:51. Wiem wiem, czas mega słaby, ale celem był ciągły bieg. Na 7,5 km był spory kryzys - chiałem się zatrzymać, ale parę wewnętrznych słów dopingujących, niekoniecznie w języku parlamentarnym, poskutkowało i udało się. Co prawda na mecie przez kilka minut myślałem, że odlecę, ale w końcu oddech i serducho się ustabilizowały.
Pytanie co dalej. Oczywiście cele są jasne, śrubować czas, chciałbym zejść do około 50 minut w tym sezonie. Niestety planów treningowych w necie jest tak dużo, że już sam nie wiem. Czy na razie jeszcze kilka tygodni po prostu biegać, 8-10-12 kilometrów a dopiero wtedy gdy samo przebiegnięcie dychy nie będzie zbytnim wyczynem, zastanawiac się nad konkretnym planem?
Biegać mogę 3-4 razy w tygodniu, raczej popołudniami/wieczorem. Na razie ćwiczę z telefonem w łapie - endomondo jest całkiem dobrym motywatorem.
Jeśli macie jakieś rady, i doczytaliście do tego miejsca - dajcie proszę znać:) Może łatwiej będzie mi podjąć decyzję, co dalej.
Serdeczne pozdrowienia!