Nagły spadek formy
: 23 maja 2017, 13:10
Witajcie.
Pojawił się u mnie następujący problem: biegam rekreacyjnie od około 4 lat, dotąd ciągle na poziomie około 55min/10km, półmaraton w 2h02min. Ostatnio jakoś tak nagle forma ruszyła - w marcu dziesiątkę na zawodach przebiegłem w 48:30, potem rozpocząłem przygotowania pod półmaraton we wrześniu na czas 1h45min, i jakoś tak lekko szło - wybiegania po 5min/km przychodziły łatwo, na treningu schodziłem do 44 min/9km, oddech wyrównywałem w tempie 5:50/km.
I nagle przed tygodniem coś pękło. Nic mnie nie boli, nie jestem zmęczony, nie miałem żadnej kontuzji, ale NAGLE, na kolejnym treningu przy rozgrzewce nie byłem w stanie opanować oddechu, po kilometrze w tempie 7min/km byłem wypruty, po 6 km zszedłem do domu. Następnego dnia to samo, dałem sobie spokój.
Postanowiłem, że odpocznę tydzień i zobaczę co będzie. Dzisiaj wyszedłem na wolne wybieganie (I zakres), celowo wyłączyłem podpowiedzi bieżącego tempa na słuchawki i biegłem. Starałem się biec tak jak wcześniej, i niestety najgorsze czekało mnie na mecie: mimo dość dużego zaangażowania i uczucia zmęczenia okazało się że miałem tempo 6:33/km (niecałe 10 km w 62 minuty). Jeszcze dwa tygodnie temu na mniejszym zmęczeniu przebiegałem w tym czasie ponad 12 km.
Dodam że jeszcze 2x w tygodniu pływam na basenie.
Ktoś coś doradzi? Czy to może być przemęczenie? Ale czy ono przychodzi ot tak, bez wcześniejszych objawów? Dotąd czułem się z treningu na trening coraz lepiej, pomagały też endorfiny i coraz lepsze samopoczucie na treningu.
Nie mam żadnej kontuzji, nie czuję się zmęczony (no dzisiaj to już czuję, ale to wynik dzisiejszego biegu). I co dalej? Będzie trzeba znowu startować z treningami na 60 minut na dychę?
Pojawił się u mnie następujący problem: biegam rekreacyjnie od około 4 lat, dotąd ciągle na poziomie około 55min/10km, półmaraton w 2h02min. Ostatnio jakoś tak nagle forma ruszyła - w marcu dziesiątkę na zawodach przebiegłem w 48:30, potem rozpocząłem przygotowania pod półmaraton we wrześniu na czas 1h45min, i jakoś tak lekko szło - wybiegania po 5min/km przychodziły łatwo, na treningu schodziłem do 44 min/9km, oddech wyrównywałem w tempie 5:50/km.
I nagle przed tygodniem coś pękło. Nic mnie nie boli, nie jestem zmęczony, nie miałem żadnej kontuzji, ale NAGLE, na kolejnym treningu przy rozgrzewce nie byłem w stanie opanować oddechu, po kilometrze w tempie 7min/km byłem wypruty, po 6 km zszedłem do domu. Następnego dnia to samo, dałem sobie spokój.
Postanowiłem, że odpocznę tydzień i zobaczę co będzie. Dzisiaj wyszedłem na wolne wybieganie (I zakres), celowo wyłączyłem podpowiedzi bieżącego tempa na słuchawki i biegłem. Starałem się biec tak jak wcześniej, i niestety najgorsze czekało mnie na mecie: mimo dość dużego zaangażowania i uczucia zmęczenia okazało się że miałem tempo 6:33/km (niecałe 10 km w 62 minuty). Jeszcze dwa tygodnie temu na mniejszym zmęczeniu przebiegałem w tym czasie ponad 12 km.
Dodam że jeszcze 2x w tygodniu pływam na basenie.
Ktoś coś doradzi? Czy to może być przemęczenie? Ale czy ono przychodzi ot tak, bez wcześniejszych objawów? Dotąd czułem się z treningu na trening coraz lepiej, pomagały też endorfiny i coraz lepsze samopoczucie na treningu.
Nie mam żadnej kontuzji, nie czuję się zmęczony (no dzisiaj to już czuję, ale to wynik dzisiejszego biegu). I co dalej? Będzie trzeba znowu startować z treningami na 60 minut na dychę?