Jak chcesz biegać szybko a nie człapać to bez techniki się nie obejdzie. Moja historia była taka: zacząłem biegać w wieku 14 lat chyba w 8 klasie podstawówki, wysłali mnie do KLUBU do sekcji LA. Zostałem średniodystansowcem i biegałem przełaje. I biegałem tak przez 6 lat nie mogąc złamać 2 minut na 800 metrów i 55 sekund na 400. A trener mówił idź sobie pobiegaj! Dzisiaj pobiegaj, zrób siłę i przebieżki, a dzisiaj drugi zakres. I biegałem. Po 6 latach miałem dość braku sukcesów!
Zrezygnowałem z pomocy mojego trenera i poszedłem do innego na próbę. Tutaj było troszkę lepiej, dostałem kartkę na wakacje na 2 miesiące i zacząłem realizować ten cykl. Padło mi kolano. I musiałem odpuścić. Postanowiłem więc trenować się sam. Co z perspektywy czasu uważam za słuszną decyzję.
W tamtych czasach (1995 r/97 - nie pamiętam dokładnie) naprawdę mało osób biegało. Na biegach ulicznych startowało czasem 50 czasem 100 osób. Postanowiłem więc biegać 10 km

Bo tam były nagrody przynajmniej.
W pierwszym roku samodzielnego treningu biegałem po 37/38 minut te dyszki, ale potem wpadłem na kilka pomysłów i połączyłem treningi z 800 m z tymi pod ulice. I w kolejnym sezonie wycisnąłem coś koło 32.30 (wtedy nie było internetu, wyników, endomondo) Część planów już odnalazłem ale nie mogę znaleźć zeszytu z notatkami i wynikami z zawodów. W każdym razie nie był to zły wynik bo czasami gdzieś jakieś nagrody zgarnąłem.
No i wtedy spotkałem na stadionie sensownego trenera, który miał zupełnie inne podejście do treningów, inne metody, był młodszy i mu się chciało. I szybko wybił mi z głowy bieganie ulicy i wróciliśmy do podstaw biegania. Przez pół roku nie schodziły mi zakwasy i ból łydek. Trenowaliśmy non stop od jesieni do wiosny, nie było zabawy w jakieś przestoje, piłki nożne koszykówki. Dość srania w banie i byłą robota. Pierwszy raz pokazał mi ktoś technikę biegu, prace rąk, pełne wahadło i inne podstawowe rzeczy bez których teraz nie wyobrażam sobie biegania. Od razu pierwszej wiosny zrobiłem minimum na młodzieżowe mistrzostwa polski na 400 m. Tak, tak! Wróciłem do biegania 100/200/400. Na 100 zacząłem biegać 11.5 sek, na 200 - 23 sek, na 400 - 49 sek. Kolejna zima to dopiero był trening! W kolcach, na lodzie, siła z prawdziwego zdarzenia, rwania, podrzuty, biceps, półprzysiad 220 kg, przysiad 110, wyciskanie sztangi 85 kg (ważyłem 70 kg), brzuch z dużym obciążeniem - KAŻDA partia mięśni. Trenowaliśmy 3 x siłownia i 7 treningów biegowych na tydzień. Wszystko było robione tak aby polepszyć technikę. Na wiosnę przypakowany dość mocno biegałem już 100m w 11.3, 200 w 22.3 a 400 w tym sezonie 47.5
A potem był wypadek samochodowy w 1998, na siłowni mogłem co najwyżej pusty gryf trzymać na plecach i wszystko się rozjechało. Ale chłopaki z którymi się ścigałem rok później pięknie poszaleli
https://www.youtube.com/watch?v=G8E6kA1SqTc i zostali mistrzami świata. Szkoda mi było tylko tych chyba 3 lat cieżkiej pracy. Została satysfakcja
Może pominąłem 1 rok bo już nie pamiętam czy 2 czy 3 lata tak trenowałem ale wiem, że nauka biegania mnie sponiewierała na maxa. Niestety od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Trenerzy nadal nie pokazują dzieciakom jak mają biegać - widziałem to na własne oczy. Mało kto do tego przywiązuje wagę. A bez tego nie ma szybkiego biegania, jest człapanie.
Minęło 15 lat a ja postanowiłem wrócić rok temu do biegania, rok temu pyknęła 40-stka, jakieś postanowienia, wspomnienia ... Głowa podaje: co ja nie dam rady? Ale ciało odmawia już posłuszeństwa, po miesiącu zabawy już w maju oba achillesy naciągnięte i do stycznia znowu przerwa. W tym roku nie dałem się zaskoczyć - rozpocząłem od 1 km i tak się bawiłem raz w tygodniu do czerwca. Przez pół roku zrobiłem 100 km na balansując na granicy kontuzji. A od czerwca coś tam więcej pobiegałem tylko że 2 razy łydki się popsuły i musiałem robić 10 dniowe przerwy oraz raz zatoki mnie dopadły.
Ciężko było rozpocząć bieganie, od 7 min na km, śmiech na sali, ale dzielnie walczę

W tym miesiącu już po 5.30 daje radę. I zaczynam oprócz latania bez sensu trochę trenować. I znowu mnie wciągnęło. I podoba mi się że nikt mnie już nie wytyka palcami w moim mieście bo teraz biegają prawie wszyscy na mojej ulicy, z każdego domu! Kto nie biega lub nie jeździ na rowerze ten jest dziwakiem! Dawniej było odwrotnie.
Troszkę zebrało mi się na wspomnienia, łezka się w oku kręcie ... ale dość pitolenia, w niedzielę znowu trening! Postanowiłem pobiec na 5 km w październiku. Aż jestem ciekaw czy poniżej 25 minut to zrobię, po cichu myślę o 22.30 ale nie ma się co nastawiać. Byle być w pierwszej połowie stawki
Tak więc polecam trenować, poszukać kogoś od techniki biegu i wytrenować ją skipami, wieloskokami oraz interwałami na krótkich odcinkach bo potem przynosi to niesamowite korzyści. Z samej pracy rąk można urwać sporo na 5 km (o ile się ma je silne)
ps. w tekście mogą być przekłamania dat oraz wyników (nie pamiętam dokładnie końcówek)