Niestała, nieprzewidywalna forma
: 22 mar 2016, 18:05
Cześć,
równolegle do mojego topiku z oddechem wrzucam drugi, o formie.
Chciałbym tu poruszyć drugi problem, który mam.
Otóż moja forma jest totalnie nieprzewidywalna. Przez kilka lat biegania nie znalazłem żadnej reguły, która nią rządzi.
To duży problem zwłaszcza w kontekście zawodów. Przebiegłem dwa półmaratony we własnym, wieczorowym zakresie i nagle zachciało mi się zawodów. Startując tam, już po 10 minutach biegu poczułem, że to był spory błąd. Tego dnia byłem właśnie w "nizinie" biegowej i jakoś podołałem, ale prawie do tzw. porzygu...
Dotychczas wydawało mi się, że już mniej więcej wiem jak zapewnić dobre przygotowanie na wieczorny bieg. Porządnie się nawodnić, nie przesiedzieć całego dnia, zrobić 2,3 km spacer, 3h przed biegiem energetyczne jedzenie, banan, na koniec rozgrzewka i wio.
Guzik. Ostatnio po całej tej procedurze wróciłem z biegania po 10 minutach. Po prostu nawalał oddech (drugi wątek) oraz totalnie słabe nogi. Prawie się słaniałem zamiast biec.
Macie jakieś patenty, które sprawią, że po prostu można na samym sobie polegać? Nie mówimy o biciu kolejnych rekordów, ale aby przynajmniej nie było katastrofy po wyjściu.
pozdrawiam
równolegle do mojego topiku z oddechem wrzucam drugi, o formie.
Chciałbym tu poruszyć drugi problem, który mam.
Otóż moja forma jest totalnie nieprzewidywalna. Przez kilka lat biegania nie znalazłem żadnej reguły, która nią rządzi.
To duży problem zwłaszcza w kontekście zawodów. Przebiegłem dwa półmaratony we własnym, wieczorowym zakresie i nagle zachciało mi się zawodów. Startując tam, już po 10 minutach biegu poczułem, że to był spory błąd. Tego dnia byłem właśnie w "nizinie" biegowej i jakoś podołałem, ale prawie do tzw. porzygu...
Dotychczas wydawało mi się, że już mniej więcej wiem jak zapewnić dobre przygotowanie na wieczorny bieg. Porządnie się nawodnić, nie przesiedzieć całego dnia, zrobić 2,3 km spacer, 3h przed biegiem energetyczne jedzenie, banan, na koniec rozgrzewka i wio.
Guzik. Ostatnio po całej tej procedurze wróciłem z biegania po 10 minutach. Po prostu nawalał oddech (drugi wątek) oraz totalnie słabe nogi. Prawie się słaniałem zamiast biec.
Macie jakieś patenty, które sprawią, że po prostu można na samym sobie polegać? Nie mówimy o biciu kolejnych rekordów, ale aby przynajmniej nie było katastrofy po wyjściu.
pozdrawiam