Czy nie przesadzam z ambicjami?
: 02 lut 2015, 19:40
Witam. Przygodę z bieganiem zacząłem 03.10.2014 r. - raptem 4 miesiące temu. Całkiem amatorsko, by zbić ciśnienie i zgubić wagę (teraz przy wzroście 176 cm ważę 74-75 kg i tak trzymam od listopada 2014, gdzie w sierpniu 2014 ważyłem 96 kg!
). Biegam wg tego treningu:
http://4.bp.blogspot.com/-ZV0ifY9ZEqE/U ... ,0,0,0.png
Jestem na poziomie 7 tygodnia (mimo, że wg obliczeń powinienem już robić tydzień 17), gdyż jak to w życiu bywa - praca, wyjazdy przeziębienia i nawet 2 x zespół pasma biodrowo-piszczelowego. Po tym zespole wyłączenie na 2-3 tygodnie, potem zejście o 1-2 poziomy niżej i zaś powrót na poziom sprzed kontuzji. Ale do sedna. Przez pierwsze ok. 10 tygodni biegania, biegałem 2 dni, 1 dzień przerwy. W ramach przerwy w domu robiłem ćwiczenia ogólnorozwojowe. I prawie było ok. Dystans na poziomie 4-7 km (4 na początku przygody z bieganiem - 7 po ok. 10 tygodniach). Od ok. 5 tygodni mam problem, by pobiegać 2 dni z rzędu. Jestem na poziomie 7 tygodnia, od tygodnia 5 robię po ok. 10-11 km. I następnego dnia nie daję rady. Wczoraj 10,7 km zrobiłem w 65 minut - średnia podobna od tygodnia (20 minut rozgrzewki - tutaj truchtam i maszeruję dość szybko oraz robię kilka okrążeń na bieżni nieco szybciej - suma to ok. 3,5 km, potem 1 minuta marszu + 7 minut biegu i tak 4 serie - łączny dystans od początku wraz z rozgrzewką, to ok. 8,8-9,1 km, następnie 10-13 minut "schładzania" to rozciąganie i trucht + kilka prostych sprintem. I suma daje 10,7 km). Dziś chciałem znów zrobić cały trening, ale po rozgrzewce (3,5 km w 20 minut) wysiadłem - ból łydki był taki silny, że iść nie mogłem. Czy to już przetrenowanie czy zbyt duże obciążenie? Moim celem jest faktycznie przebiec pełne 60 minut bez zatrzymywania się. Ale czy nie powinienem trochę wyluzować? Co jest lepsze? Biegać co drugi dzień, ale robić te 10-11 km czy biegać 2 dni z rzędu, 3-ci przerwa, ale wolniej i krócej? Dzięki i pozdrawiam
.

http://4.bp.blogspot.com/-ZV0ifY9ZEqE/U ... ,0,0,0.png
Jestem na poziomie 7 tygodnia (mimo, że wg obliczeń powinienem już robić tydzień 17), gdyż jak to w życiu bywa - praca, wyjazdy przeziębienia i nawet 2 x zespół pasma biodrowo-piszczelowego. Po tym zespole wyłączenie na 2-3 tygodnie, potem zejście o 1-2 poziomy niżej i zaś powrót na poziom sprzed kontuzji. Ale do sedna. Przez pierwsze ok. 10 tygodni biegania, biegałem 2 dni, 1 dzień przerwy. W ramach przerwy w domu robiłem ćwiczenia ogólnorozwojowe. I prawie było ok. Dystans na poziomie 4-7 km (4 na początku przygody z bieganiem - 7 po ok. 10 tygodniach). Od ok. 5 tygodni mam problem, by pobiegać 2 dni z rzędu. Jestem na poziomie 7 tygodnia, od tygodnia 5 robię po ok. 10-11 km. I następnego dnia nie daję rady. Wczoraj 10,7 km zrobiłem w 65 minut - średnia podobna od tygodnia (20 minut rozgrzewki - tutaj truchtam i maszeruję dość szybko oraz robię kilka okrążeń na bieżni nieco szybciej - suma to ok. 3,5 km, potem 1 minuta marszu + 7 minut biegu i tak 4 serie - łączny dystans od początku wraz z rozgrzewką, to ok. 8,8-9,1 km, następnie 10-13 minut "schładzania" to rozciąganie i trucht + kilka prostych sprintem. I suma daje 10,7 km). Dziś chciałem znów zrobić cały trening, ale po rozgrzewce (3,5 km w 20 minut) wysiadłem - ból łydki był taki silny, że iść nie mogłem. Czy to już przetrenowanie czy zbyt duże obciążenie? Moim celem jest faktycznie przebiec pełne 60 minut bez zatrzymywania się. Ale czy nie powinienem trochę wyluzować? Co jest lepsze? Biegać co drugi dzień, ale robić te 10-11 km czy biegać 2 dni z rzędu, 3-ci przerwa, ale wolniej i krócej? Dzięki i pozdrawiam
