Okej. Uwaga:
a) piszę referat.
b) spróbuję napisać odpowiedź na komentowany aktualnie artykuł, w formie osobnego artykułu.
c) jestem pewny swojej wiedzy.
Jedziemy!
Pragnę zacząć od zabawnego wręcz błędu, który nie został poprawiony, a burzy cały tekst. Kąty 50-60o to są kąty ostre!!! W artykule używa się tych kątów do określania kątów rozwartych. Kąty, które autor próbował zobrazować określeniem 50 czy 60 stopni to w rzeczywistości kąty rozwarte, ok. 120o. PRZEPRASZAM NAJMOCNIEJ,
ale wydaje mi się, że znajomości matematyki na poziomie szkoły podstawowej powinno się od ludzi wymagać.
Koniec dygresji. Przede wszystkim, strasznie mnie denerwuje podejście "
odwalcie się, kulturyści, od biegania, bo to nie ma ze sobą nic wspólnego". Albo: "
nie, nie będziemy się stosować do zasad działania mięśni, bo biegowy trening funkcjonalny to jest BIEGOWY trening funkcjonalny, a nie trening mięśni!!!". Strasznie mnie dziwi, że ludzie nie pojmują, że trening mięśni to będzie trening mięśni! Kropka! Chcesz ćwiczyć mięśnie pod bieganie? Super. Dostosuj liczbę powtórzeń, ćwiczenia, intensywność pod BIEGANIE. Ale technikę zostaw poprawną. Nie istnieje coś takiego, jak technika dobra dla kulturystów albo technika dobra dla biegaczy, Przysiad to jest RUCH. Ruch, który mamy wykonywać prawidłowo. Nie ma prawidłowej techniki dla jakiejś wąskiej grupy osób (biegacze). Jest wzorzec, którego mamy bezwzględnie przestrzegać - albo dążyć do jego bezwzględnego przestrzegania.
Okej. Artykuł prezentuje pogląd, w którym najgłębszy możliwy przysiad, jaki jest w 100% bezpieczny, to półprzysiad do kąta prostego. Popiera to ogromem fachowych stwierdzeń, takich jak "kompresja". Ogromem fachowym stwierdzeń, które... no właśnie. Co one za sobą niosą?
Bo wiecie, mniej amortyzacji to większa siła uderzenia o podłoże!!! - Znawcy z pewnością wychwycą ironię. Oczywiście, że to tak nie działa - jakiś dany parametr nie warunkuje całości!!! Musimy o tym pamiętać. Przecież to w ten właśnie sposób (uwzględnianie tylko jednego czynnika), producenci obuwia zagonili cywilizację w walenie z pięty, słabą technikę biegu, "konieczność" biegania w ortopedach. Wszyscy byli faszerowani informacją, iż dużo amortyzacji to bezpieczeństwo, a mało to bezpieczeństwa brak, bo przecież uderzenia są silniejsze. Jak ktoś zna temat: bez sensu. Niestety w te treści wierzono - i dopiero teraz świadomość społeczeństwa się zwiększa.
A zatem, twórca artykuły, posługując się ogromem pięknych specjalistycznych stwierdzeń, których
pewnie i tak nikt nie rozumie, przekonuje do skróconego, drastycznie krótkiego zakresu ruchu. Bo przecież wydaje się oczywiste, że im niżej schodzimy, tym mocniej obciążamy kolano. A tu...
NIE!!!
Amortyzacja stawu opiera się na współpracy mięśni prostownika zginacza. Przy kącie ok. 90o, jak słusznie zauważono w artykule, czworogłowy uda - prostownik - osiąga swoje pełne napięcie, ale dwugłowy - zginacz - nie osiąga jeszcze zbyt wysokiego skurczu koncentrycznego (nadal jest wydłużony). I dlatego to - UWAGA:
Kąt prosty jest momentem, kiedy łąkotka jest najbardziej obciążona.
A niech se będzie taka i taka kompresja. Niech to, to i to przybierze drastyczne wartości! Straszne! Tylko zapominamy o jednym - liczby liczbami, ale ciała liczbami tak łatwo nie opiszesz. A jako ciekawostkę dodam, że istnieje test na wykrycie - nie pamiętam dokładnie jakiej - kontuzji powiązanej z łękotką. Jak ten test wygląda? Prosto. Robimy przysiad do kata prostego. Wersja hardcorowa - przysiad do kąta prostego na jednej nodze.
Jak ktoś ma ochotę, to zapraszam do małej próby - zejdźcie na jednej nodze do (POPRAWNEGO OCZYWIŚCIE) przysiadu na jednej nodze, zanotujcie w głowie, czy czujecie napięcie w okolicach kolana. Następnie usiądźcie sobie i spokojnie (można się lekko podpierać rękami) spróbujcie na jednej nodze przyjąć pozycję, w której tyłek prawie dotyka ziemi, a zgięcie w kolanie jest pełne. Kiedy czuliście większe napięcie mięśni, a kiedy większe napięcie w okolicach kolana?
Sprawa kolejna. Autor zauważa, iż od kąta 90o aktywność mięśnia czworogłowego nie zwiększa się. Mogę się zgodzić. Tylko czemu, DO CHOLERY, twórca wyciąga z tego
idiotyczny wniosek, że pełne przysiady nie zmęczą bardziej czworogłowego?! Aktywność się nie zmienia, ale nie wiem, jak bardzo krótkowzrocznym trzeba być, żeby nie wziąć pod uwagę jeszcze jednej zmiennej - PRACY. W pełnym przysiadzie, nasze ciało pokonuje ~dwukrotnie wyższą drogę niż w półprzysiadzie. I mam uwierzyć, że czworogłowy nie jest mocniej ćwiczony przy tym ~dwukrotnie wyższym zakresie ruchu? Hm, przenosi nas powietrze? Przepraszam najmocniej, ale kiedy twórczyni (dobra, od teraz używam form żeńskich, dla odmiany) legitymuje się jakąś stroną z "orto" w adresie, to wypadałoby znać znaczenie pojęcia aktywność. A owe znaczenie to (w tym wypadku)
część pracy, którą zostaje obciążony dany mięsień w danym momencie ruchu.
A nie
praca, którą wykonuje dany mięsień.
Gdyby ta druga definicja była poprawna, to z badań dostępnych na stronie potreningu.pl dotyczących aktywności danych mięśni w różnych rodzajach przysiadów (zachęcam do poszukania) wynikałoby, że [zaczynamy nieprawdziwą spekulację] jedyna różnica między głębokością przysiadu, to proporcja pracy danych mięśni. Sama trudność i praca mięśni w ogóle się nie zmienia, i po zsumowaniu wynosi tyle samo...[koniec spekulacji]. A tak nie jest, oczywiście.
Jeśli ktoś chciałby poddawać w wątpliwość powyższe słowa, to zapraszam do testu. Jednego dnia robimy maximum przysiadów do kąta 90 stopni (POPRAWNYCH, ZA NIEPOPRAWNE NIE ODPOWIADAM). Po tygodniu, aby wykluczyć zmęczenie mięśni, wykonujemy maximum przysiadów w pełnym zakresie ruchu (POPRAWNYCH, ZA NIEPOPRAWNE NIE ODPOWIADAM). I jak? Czyżby tych drugich udało się zrobić mniej? U mnie jest to różnica kilkuset powtórzeń.
Podsumowując powyższy akapit, OCZYWIŚCIE, że jest sens robić pełne przysiady z punktu widzenia treningu czworogłowego. Jego
ostateczne zaangażowanie będzie nieporównywalnie większe od ostatecznego zaangażowania w półprzysiadzie.
Przejdźmy do kolejnej kwestii, czyli przykładów "poprawnych" przysiadów. Adamie, widzę, że zero postępu w kwestii techniki.

Wobec tego pojawia się pytanie: czemu osoba, która nie umie wykonywać przysiadów, pokazuje przysiady? Przysiad numer 4 z ostatniego obrazka NA PEWNO BĘDZIE NISZCZYŁ KOLANA, bo nie dość, że do kąta prostego, to jeszcze niepoprawny. Jakoś kuriozalnie wyszedłeś poza linię palców. Ja za takie wyczyny nie odpowiadam. Natomiast odpowiadam - i gwarantuję skuteczność - za przysiady poprawne. Gdybyś takie samo zgięcie, Adamie, uzyskał poprzez zejście pośladkami, a nie wysunięcie kolan - byłoby świetnie. Zresztą, na marginesie, to nie wiem, jaką niechęć do poprawnej techniki trzeba prezentować - albo jak zaniedbaną obręcz biodrową trzeba mieć - żeby nawet ćwierć-przysiad, ten najpłytszy, wykonywać niepoprawnym wzorcem ruchu, poprzez ugięcie kolan, a nie schodzenie biodrami...
Dalej, zdjęcie drugie od góry w lewej kolumnie z tych "czarno-białych". Straszliwie się pochyliłeś, żeby utrzymać równowagę, straciłeś idealnie prosty kręgosłup bardzo wcześnie. Takie pochylenie jest dozwolone, ale dopiero w ostatniej fazie ruchu.
Przepraszam za tak mocne słowa, ale gdybyś zaraz po naszej ostatniej dyskusji o przysiadach zaczął ćwiczyć te poprawne, teraz umiałbyś już prawdopodobnie wykonywać pełne. Ale niestety, nie, i przez to nadal nie jesteś w stanie wykonać poprawnego półprzysiadu. Błąd!
Już powoli kończę, osobom, które doszły do tego momentu, dziękuję za wytrwałość.
Przykro mi jest trochę, że z niemałym zaangażowaniem usiłuję nauczyć bieganie.pl poprawnych przysiadów - tych, które
dadzą realną siłę,
nie zniszczą kolan,
ale za to wzmocnią kolana,
pomogą pięknie biegać,
będą zapobiegać kontuzjom,
wzmocnią korpus. Cały,
pozwolą na zachowanie zdrowego kręgosłupa znacznie, znacznie dłużej - a może i do końca życia,
nauczą obręcz biodrową pracy, jakiej cywilizacja ją oducza,
a mimo to "Szychy"

się tym specjalnie nie przejmują, twierdząc, że moje (nasze?) przysiady się z sztuk siłowych wywodzą, a to się ma do biegania nijak + tworzą artykuły, które w sposób naprawdę karygodny propagują technikę złą w największych postawach. Pewnie przez emocje mogę trochę przesadzać, ale ja to odbieram trochę na zasadzie "Nie, Bylon, nie masz racji, my będziemy bronić tych naszych przysiadów i jeszcze ci strzelimy - ha! - artykulik".
No i co? I wobec takiego nastawienia innych mnie jest trochę ciężko do tych poprawnych przysiadów przekonywać. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że tego typu referaty, poparte - jak mi się wydaje - w miarę rozsądną argumentacją, mają jednak jakąś przyszłość.
Na koniec - pewnie wielu z Was będzie miało wątpliwości co do kwalifikacji. A ja mówię butnie - nie mam papierków! Nie mam kursów! A co mam?
Pasję. Tę rozwiniętą do nieskończoności, każącą mi ciągle kształcić się dalej. I sprawiającą, że wszystko sprawdzam, wszystko analizuję, wszystko wyczerpuję w takim stopniu, jak to tylko możliwe. Obawiam się, że wielu osobom "z papierkiem" tego brakuje. Ba! Jestem tego pewien.
I - gwarantuję - temat przysiadów jest jednym z tych, w których czuję się całkowicie pewnie; wystarczająco pewnie, żeby nie robiły na mnie wrażenia tytuły naukowe, jeśli dana osoba mówi od rzeczy.