Siła statyczna vs biegowa - zyski i straty
: 10 wrz 2013, 16:38
Witam,
Od pewnego czasu mocno zastanawiam się nad różnicami tych dwóch form rozwijania siły u biegaczy, a literatura do której mam dostęp nie odpowiada wystarczająco dokładnie na moje pytania. Podjąłem decyzję napisania takiego tematu, bo to dobry bodziec do snucia teorii we własnej, jak i Waszych głowach.
Trening siły statycznej, np. podnosząc ciężary na siłowni, pomaga konkretnie wzmocnić stawy i otaczające je struktury mięśniowe, przez co skutecznie zapobiega kontuzjom, odpowiedni zakres ruchu ćwiczenia rozciągnie daną grupę mięśniową (np. martwy ciąg na prostych nogach, przysiad pełny), poprawi moc/siłę/wytrzymałość siłową danej grupy mięśni, w zależności od celu takiego treningu, jego zakresu powtórzeń; wpłynie też na zwiększenie czucia mięśniowego, zmysł równowagi. Jednak czy przeprowadzanie takiego treningu (szczególnie na nasze otoczone boską czcią nogi), ma sens w dłuższym okresie czasu? Czy po upływie 4-6 tyg. od rozpoczęcia takiego treningu, jego zyski nie będą zbyt małe, lub żadne, głównie ze względu na ograniczenie treningu biegowego kosztem tego na siłowni, by wciąż go kontynuować? Mam tu na myśli trening partii mięśniowych nóg, te na górną część ciała powinny być wykonywane w miarę systematycznie.
Po 4 latach kolarstwa amatorskiego przerzucam się na bieganie - biegam już od 3 miesięcy i różnice, które dostrzegam, są znaczne. Głównie jeśli chodzi o uszkodzenia mięśni po treningach. Kolarsko dochodziłem do 15-16h treningu na rowerze tygodniowo, kiedy 6-7h biegowego już zaczęło dawać oznaki zmęczenia (podobna intensywność, podobny okres sezonu). Przyczyna oczywista - zupełnie inny charaktery pracy mięśni. Dorzucając do tego trening siłowy na siłowni nie trudno o przetrenowanie, głównie ze względu na jego "destrukcyjny" dla struktur mięśniowych wpływ (praca ekscentryczna). I o tej pracy ekscentrycznej chciałbym trochę porozmawiać, bo na siłowni gra ona kluczową rolę. Otóż to dzięki wolnemu opuszczaniu i kontrolowaniu ciężaru np. naciągając zespół dwugłowego uda przy martwym ciągu, jest on dużo bardziej uszkadzany, niż kiedy go podnosimy (wtedy pracujemy koncentrycznie). Oto tutaj chodzi - im szybsze uszkodzenie, tym krótszy okres czasu spędzony w środowisku katabolicznym, co za tym idzie szybsza restytucja uszkodzonych komórek i postęp siłowy (umiejętności pokonania coraz większego oporu/w coraz dłuższym czasie).
Jednak trening na siłowni kształtuje te cechy siłowe "na sucho" - brak tu dynamiki, specyficznej pracy mięśni, techniki podbiegania, zbiegania, przyspieszania, zwalniania, dzięki którym jesteśmy coraz lepszymi biegaczami, a nie bywalcami siłowni. Do tego znaczne uszkodzenia mięśni przez przeważającą pracę ekscentryczną mogą ograniczyć nasze treningi biegowe. Osobiście staram się dobierać ciężary tak, by kolejnego dnia móc już wykonać trening zaraz na progu tlenowym, ale wystarczy jeden mały błąd (za dużo o jedną serię, czy zaledwie kilka kg więcej na sztandze), by zniweczyć kolejne 2-3 dni biegowe, a to już nas - biegaczy - ogranicza, nie rozwija.
W treningu podbiegów natomiast przeważa praca koncentryczna, która nie powoduje takich uszkodzeń strukturalnych mięśni, co ekscentryczna, więc wykonamy więcej pracy, a to równa się lepsze rozwinięcie procesów resyntezy ATP, doskonalenie techniki itp.
Stąd mój wniosek, że nie ma sensu za długo pracować nad nogami podnosząc sztangę, gdyż odpowiedni trening siły biegowej (podbiegi krótkie, średnie, długie - w zależności od celu), da nam po prostu dużo więcej. W początkowej fazie przygotowania do kolejnego szczytu formy faktycznie warto wpleść serię ćwiczeń na nogi uczęszczając na siłownię, bo ich rozrost przyczyni się głównie do ich odporności na kontuzje, zwiększy ich parametry siłowe i wytrzymałościowe - ale powinien być to krótki okres czasu, nie przekraczający 2 miesięcy. Pamiętajmy też, że nadmierna hipertrofia zadziała dokładnie odwrotnie (szczególnie dla średniaka i długodystansowca).
Podzielacie moje zdanie? Jeśli nie, to dlaczego? Wartościowa dyskusja mile widziana.
Pozdrawiam.
Od pewnego czasu mocno zastanawiam się nad różnicami tych dwóch form rozwijania siły u biegaczy, a literatura do której mam dostęp nie odpowiada wystarczająco dokładnie na moje pytania. Podjąłem decyzję napisania takiego tematu, bo to dobry bodziec do snucia teorii we własnej, jak i Waszych głowach.
Trening siły statycznej, np. podnosząc ciężary na siłowni, pomaga konkretnie wzmocnić stawy i otaczające je struktury mięśniowe, przez co skutecznie zapobiega kontuzjom, odpowiedni zakres ruchu ćwiczenia rozciągnie daną grupę mięśniową (np. martwy ciąg na prostych nogach, przysiad pełny), poprawi moc/siłę/wytrzymałość siłową danej grupy mięśni, w zależności od celu takiego treningu, jego zakresu powtórzeń; wpłynie też na zwiększenie czucia mięśniowego, zmysł równowagi. Jednak czy przeprowadzanie takiego treningu (szczególnie na nasze otoczone boską czcią nogi), ma sens w dłuższym okresie czasu? Czy po upływie 4-6 tyg. od rozpoczęcia takiego treningu, jego zyski nie będą zbyt małe, lub żadne, głównie ze względu na ograniczenie treningu biegowego kosztem tego na siłowni, by wciąż go kontynuować? Mam tu na myśli trening partii mięśniowych nóg, te na górną część ciała powinny być wykonywane w miarę systematycznie.
Po 4 latach kolarstwa amatorskiego przerzucam się na bieganie - biegam już od 3 miesięcy i różnice, które dostrzegam, są znaczne. Głównie jeśli chodzi o uszkodzenia mięśni po treningach. Kolarsko dochodziłem do 15-16h treningu na rowerze tygodniowo, kiedy 6-7h biegowego już zaczęło dawać oznaki zmęczenia (podobna intensywność, podobny okres sezonu). Przyczyna oczywista - zupełnie inny charaktery pracy mięśni. Dorzucając do tego trening siłowy na siłowni nie trudno o przetrenowanie, głównie ze względu na jego "destrukcyjny" dla struktur mięśniowych wpływ (praca ekscentryczna). I o tej pracy ekscentrycznej chciałbym trochę porozmawiać, bo na siłowni gra ona kluczową rolę. Otóż to dzięki wolnemu opuszczaniu i kontrolowaniu ciężaru np. naciągając zespół dwugłowego uda przy martwym ciągu, jest on dużo bardziej uszkadzany, niż kiedy go podnosimy (wtedy pracujemy koncentrycznie). Oto tutaj chodzi - im szybsze uszkodzenie, tym krótszy okres czasu spędzony w środowisku katabolicznym, co za tym idzie szybsza restytucja uszkodzonych komórek i postęp siłowy (umiejętności pokonania coraz większego oporu/w coraz dłuższym czasie).
Jednak trening na siłowni kształtuje te cechy siłowe "na sucho" - brak tu dynamiki, specyficznej pracy mięśni, techniki podbiegania, zbiegania, przyspieszania, zwalniania, dzięki którym jesteśmy coraz lepszymi biegaczami, a nie bywalcami siłowni. Do tego znaczne uszkodzenia mięśni przez przeważającą pracę ekscentryczną mogą ograniczyć nasze treningi biegowe. Osobiście staram się dobierać ciężary tak, by kolejnego dnia móc już wykonać trening zaraz na progu tlenowym, ale wystarczy jeden mały błąd (za dużo o jedną serię, czy zaledwie kilka kg więcej na sztandze), by zniweczyć kolejne 2-3 dni biegowe, a to już nas - biegaczy - ogranicza, nie rozwija.
W treningu podbiegów natomiast przeważa praca koncentryczna, która nie powoduje takich uszkodzeń strukturalnych mięśni, co ekscentryczna, więc wykonamy więcej pracy, a to równa się lepsze rozwinięcie procesów resyntezy ATP, doskonalenie techniki itp.
Stąd mój wniosek, że nie ma sensu za długo pracować nad nogami podnosząc sztangę, gdyż odpowiedni trening siły biegowej (podbiegi krótkie, średnie, długie - w zależności od celu), da nam po prostu dużo więcej. W początkowej fazie przygotowania do kolejnego szczytu formy faktycznie warto wpleść serię ćwiczeń na nogi uczęszczając na siłownię, bo ich rozrost przyczyni się głównie do ich odporności na kontuzje, zwiększy ich parametry siłowe i wytrzymałościowe - ale powinien być to krótki okres czasu, nie przekraczający 2 miesięcy. Pamiętajmy też, że nadmierna hipertrofia zadziała dokładnie odwrotnie (szczególnie dla średniaka i długodystansowca).
Podzielacie moje zdanie? Jeśli nie, to dlaczego? Wartościowa dyskusja mile widziana.
Pozdrawiam.