Strona 1 z 2

Pokonanie ściany

: 06 sty 2013, 12:49
autor: mikus1987
Witam,

może zabrzmi to dziwnie, ale nawet na małym dystansie np 10 km czasem dochodzę do momentu, kiedy czuję że dziś już więcej nie pobiegnę. Muszę zacząć krótki marsz, żeby "przetrwać". Coś takiego chyba też można nazwać ścianą, kiedy czujesz, że niezależnie od dystansu więcej nie dasz rady. To może być 10, 13 albo 37km.
Co robić podczas biegu np treningowego kiedy czuję, że na 12 km np. nie jestem w stanie komfortowo kontynuować biegu. Tzn. już czuję ból nóg, ogromne zmęczenie układu oddechowo-krążeniowego itd. A to przecież nie welki dystans jak na kogoś kto biega od maja zrobiłem w zeszłym roku od maja 500 km (to moje pierwsze bieganie poważne w życiu wraz z planem pumy) biegam regulanie co 2 dzień najczęściej dystans od 7 do 13 km. I czasem czuję, że już nie dam rady a wiem, że mógłbym robić wybiegania nawet na 20km. Teren po którym biegam raczej jest bardzo zmienny pod względem nachylenia terenu czyli wgórę i w dół i tak w kółko;) ale tak czy siak czasem 13 robię bez problemu caem na 8 km czuję że chyba mam dosyć...

Re: Pokonanie ściany

: 06 sty 2013, 12:58
autor: saper
Wg mnie biegasz zbyt szybko lub masz problemy z motywacją. Z prawdziwą maratońską scianą raczej nie ma to nic wspólnego.

Re: Pokonanie ściany

: 06 sty 2013, 14:02
autor: mikus1987
Raczej nie biegam szybko. Od początku roku na wszystkich wyjściach łącznie mam średni czas 6.20min/km. Ale to jest czas również zliczany z samym początkiem mojego biegania i planem pumy:) gdzie więcej się szlo niz biegło:) od 3 miesięcy średnie czasy na km na każdym wyjściu wahają się w gorszych dniach 6min/km a od ponad miesiąca zszedłem już poniżej 6 i robię pomiędzy 5.30 a 5.50min/km. takie tempo mi odpowiada:) biegam bo to pokochałem i nie potrzebuję dużo większej szybkości. Zacząłem dopiero w maju, a i tak widzę swój postęp:) i to ogromny. na początku przebiegnięcie w planie pumy 4 minut w którymś tygodniu mnie zabijało (z racji papierosów) a teraz potrafię te 13 nawet przebiec ciągle. Choć jak mówię, bywają dni dramatyczne. Kiedy organizm odmawia, i to mnie dziwi, że nagle na 8 km mam dosyć a 48h wcześniej przebiegłem np 12... czy to kwestia konkretnego dnia?

Re: Pokonanie ściany

: 06 sty 2013, 14:34
autor: mar_jas
A zwracasz uwagę na to co i kiedy jesz przed i po treningu?

Re: Pokonanie ściany

: 06 sty 2013, 15:01
autor: LadyE
problem z motywacja tez tak miewam, sprobuj sobie znalezc towarzystwo ;)

Re: Pokonanie ściany

: 06 sty 2013, 15:34
autor: Gump
mikus1987 pisze:Co robić podczas biegu np treningowego kiedy czuję, że na 12 km np. nie jestem w stanie komfortowo kontynuować biegu. Tzn. już czuję ból nóg, ogromne zmęczenie układu oddechowo-krążeniowego itd. A to przecież nie welki dystans jak na kogoś kto biega od maja zrobiłem w zeszłym roku od maja 500 km (to moje pierwsze bieganie poważne w życiu wraz z planem pumy) biegam regulanie co 2 dzień najczęściej dystans od 7 do 13 km. I czasem czuję, że już nie dam rady a wiem, że mógłbym robić wybiegania nawet na 20km.
Jeśli od maja zeszłego roku do tej pory przebiegłeś dystans 500km to czego oczekujesz ?
myślę ,ze twój organizm musi się przyzwyczaić do obciążeń, jeśli w jeden dzień robisz 7km a po dniu przerwy
12-13 to jest to znaczna różnica lepiej biegać codziennie i stopniowo wydłużać dystans, oczywiście przerwa
jest wskazana np. sobota i niedziela bądź tylko sobota w zależności od samopoczucia.
Bieganie na siłę nic nie daje trzeba powoli budować formę i wsłuchiwać się w swój organizm to jest najważniejsze. Myślę ,że z motywacją nie masz problemu trzeba tylko cierpliwości.
Ja biegam dwa lata, wcześniej się ścigałem i pomyślałem sobie ,że mogę się mierzyć w biegach górskich
z najlepszymi, rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna, bieganie po górach to nie kolarstwo i na odwrót
choć oczywiście wcześniejszy trening pomógł mi przeżyć początkowe trudności.

Re: Pokonanie ściany

: 06 sty 2013, 16:13
autor: f.lamer
saper pisze:Z prawdziwą maratońską scianą raczej nie ma to nic wspólnego.
"prawdziwa maratońska ściana" w najbardziej klasycznym ujęciu to nic innego jak zaburzenia przemian energetycznych w wyniku nagłego spadku zapasów węglowodanowych w organiźmie.
i tak, taka "prawdziwa sciana" może się w pewnych okolicznościach zdarzyć nawet po 30-45 min. biegu

inna sprawa że gdy jesteś na etapie zwiększania dystansu możesz to łatwo pomylić ze zmęczeniem stawów nieprzywykłych do tak długiej pracy. wchłonięcie banana, bułki czy żelu da ci w tej sytuacji odpowiedź co było problemem.

Re: Pokonanie ściany

: 06 sty 2013, 16:50
autor: mikus1987
mar_jas- staram się zwracać uwagę. Nie trzymam super sportowej diety w 100%. Staram się jeść normalnie, choć zwracam uwagę na proporcję tłuszczów, węgla i cukrów staram się pilnować pory dnia ich przyjmowania itd:) choć czasem, oczywiście ponosi mnie i może faktycznie to będzie tego przyczyną.

Może faktycznie coś będzie w jedzeniu, bo właśnie wróciłem z treningu jak zwykle po Mikołowie:) dzisiaj 9 km z czasem 5.50min/km (bo tak naparza śniegiem, że ciężko się biegnie z racji śniegu sypiącego prosto w oczy aż chciałem wrócić po google narciarskie, no i mocnych uslizgów nóg) no i ostatni kilometr, czułem że po prostu mam coraz mniej siły aby podnosić nogi, przez co technika biegu ulega pogorszeniu i wszystko się sypie bo bieg staje się coraz mniej ekonomiczny dla organizmu.

Co do towarzystwa, będzie ciężko z racji godzin mojej pracy wychodzę bardzo różnie a w Mikołowie mieszkam od 4 lat dopiero i nie mam tutaj nikogo z kim mógłbym regularnie wybiegać. narzeczona niestety choruje na astmę i zdarzają się ataki, więc nie chcę ryzykować mimo iż lata do tyłu biegała przełaje na zawodach niejednokrotnie. Ale to jescze przed nabawieniem się astmy. I nie ciągnie jej do biegu. Nie widzi w tym nic fajnego (ja też nie widziałem, i może uda mi się ją wyrwać na jeden lub dwa wybiegi na wiosnę może łyknie bakcyla tak jak ja po pierwszym biegu):)

A z drugiej strony, nleżę raczej do osób może wcześniej lekko zaniedbanych z racji pracy siedzącej, ale nie piję alkoholu, raczej się od roku dobrze odżywiam kiedyś sport nałogowo codziennie piłka nożna, mam teraz 26 lat 180 cm i wagę bieganiem i dietą zredukowałem do 77,5 kg więc dziwię się, jak zdrowa osoba ruchliwa itd itd jaką jestem traci zapas energetyczny na 8 czy 10 km!!! jak ja przetrwam zaplanowany w tym roku pierwszy w życiu maraton warszawski we wrześniu?
Motywacji raczej mi nie brakuje, bo kiedyś gdyby ktoś mi powiedział, że wstanę przed pracą o 5 lub 4 rano, i przy -15stopniach lodzie na drodze i sypiącym śniegu wyjdę z własnej woli z domu i do tego jeszcze BIEGAĆ to załatwiłbym mu dobrego specjalistę od chorób psychicznych:) teraz tak wlaśnie wstaję trenować, albo widzę padający mocno deszcz, wszysycy uciekają do domow a ja nakręcony bieganiem i satysfakcją ubieram się i wychodzę:) jak tylko konczę pod blokiem trening i rozciągam się przy pomocy muru bloku, i po tych 10 minutach rozciągania serce się uspokoja i oddech reguluje mam czasem chęć rozpocząć bieg jeszcze raz bo zmęczenie tak mi się podoba po biegu i mam mega satysfakcję. Do tego wszystko rejesturję sobie w endomondo więc dodatkowo obserwuję swoje powolne lecz regularne i konkretne postępy co jeszcze bardziej pokazuje że potrafię i jest coraz lepiej. Stąd uważam, że motywacja nie jest tutaj przyczyną.

A może sporadycznie wypalane kilka papierosów podczas odwiedzin u rodziców. Zawsze wtedy palę papierosa z mamą dla jej towarzystwa. Nie jest tego dużo, bardzo różnie i rzadko ale uśredniając jakieś 5 papierosów tygodniowo. 3 lata temu rzucilem regularne palenie a wtedy w latach 2003-2009 paliłem 3 paczki papierosów dziennie. tak, nie żartuję około 80 fajek na dobę przez tyle lat. Ale od kilku lat czasem przez kilka tygodni w ogóle nie palę. rzuciłem, lecz czasem dla towarzystwa podpalam. Może to? tzn. wiem, że to na pewno wplywa na wydolność, ale nie aż tak chyba. Czy się mylę?

Sory, że wywód tak długi, ale pozwoli wam to lepiej mnie poznać, i z racji waszego większego doświadczenia podpowiedzieć coś. Może zrobię tak, żeby przez miesiąc z mamą nie zapalić do kawki odwiedzinowej, i będę śledził zmęczenie i zapas energii podczas biegu.

Wiem że pierwsze regularne 500 km przez 7 miesięcy to niewiele, choć z drugiej strony bardzo dużo jak na początek ale to jest chyba dobre wprowadzenie dla w miarę wysportowanego organizmu prawda? często grywalem też w siatkówkę raz w tygodniu na hali 2 godziny mocnego grania na wysokim poziomie całej ekipy. Choć od 4 miesięcy nie gramy bo są problemy z halą. Jakieś remonty ciągle itd.

Tak czy siak, uważam że mimo dystansu faktycznie czasem zderzam się ze ścianą. Tak jak pisał f.lamer

Re: Pokonanie ściany

: 06 sty 2013, 17:08
autor: f.lamer
bardziej niż o ogólne nawyki żywieniowe chodzi o to co i ile jesz przed konkretnym treningiem. tzn. ma być w miarę lekko i z odstępem czasowym.
mikus1987 pisze: wstanę przed pracą o 5 lub 4 rano, i przy -15stopniach lodzie na drodze i sypiącym śniegu wyjdę z własnej woli z domu i do tego jeszcze BIEGAĆ
a zjadasz coś rano?
mi - wbrew pozorom - takie przypadki zdarzały sie gdy zjadłem przed wyjściem rano coś zbyt słodkiego. zwłaszcza gdy miałem 2 dni treningu pod rząd i organizm nie odbudował zapasów. cukier wtedy najpierw skacze wysoko, a potem spada na łeb.
tak, że mi lepiej wychodziły treningi na czczo.

Re: Pokonanie ściany

: 06 sty 2013, 18:40
autor: klosiu
Wydaje ci się tylko że nie możesz. Człowiek który nie ma za dużo do czynienia ze sportem wytrzymałściowym (a 500km przez 7 miesięcy to żaden przebieg) bardzo często nie wie, że poza progiem, który uważa za nie do przekroczenia. bo już mu "zmęczenie nie pozwala", można biegać/jeździć jeszcze parę godzin :). Zawody albo bieganie z kimś mocniejszym to bardzo dobry sposób na przełamywanie ograniczeń.

Re: Pokonanie ściany

: 06 sty 2013, 18:52
autor: LadyE
ja bym sie jednak upierala przy motywacji. czuje nie tyle oslabienie co ogolna niemoc. nagle wszystko zaczyna dokuczac, bola nogi, oddychanie jest uciazliwe ...

kwestia nastawienia. mam jednak nadzieje ze sie myle i problem jest duzo latwiejszy do rozwiazania ;) :bum:

Re: Pokonanie ściany

: 06 sty 2013, 19:51
autor: klosiu
LadyE --> hym. Jakbym ja miał takie objawy, to powiedziałbym faktycznie, że to po prostu "zgon" i brak wytrzymałości. Wychodziłoby, że kolega ma rację. Ale już po kilku kilometrach?
Rada na to jest prosta, trzeba biegać coraz więcej ;).

Re: Pokonanie ściany

: 06 sty 2013, 20:03
autor: LadyE
ja miewam takie objawy i wiem juz ze to brak motywacji ;)
bywa ze mam problemy z przebiegnieciem 10 czasami nawet 5km. niestety glowa potrafi namieszac :hahaha:

Re: Pokonanie ściany

: 07 sty 2013, 10:05
autor: mikus1987
Poranne treningi zawsze robię na czczo. Kilka łyków wody 15 minut rpzed wyjściem. Jeśli wiem, że pójdę biegać rano po przebudzeniu to wieczorem też dużo piję aby się nawodnić.
Jeśli biegam po południu to zawsze przed zjedzeniem obiadu.
Np. jestem w pracy od 10 do 18 ostatnie kanapki w pracy zjadam o 16 przyjeżdżam przebieram się i wychodzę.
Ogólnie nigdy nie biega z pełnym żołądkiem. Co najmniej 2 godziny po jakimkolwiek posiłku.
Śniadań nie jadam ogólnie z przyzwyczajenia. Nie potrafię jeść do 2 godzin od obudzenia. Mój żołądek odrzuca:) Więc od 15 lat nie jadam nic po obudzeniu. Niezależnie czy wstaję o 5 czy o 11:) potrzebuję 2-3 godzin aby coś zjeść.
Dodatkowo, powiem, że biegając na czczo mam więcej energii niż po całym dniu wieczorem. Mimo siedzącej pracy za biurkiem w salonie samochodowym. Faktycznie kiedyś spróbuję biec tak "do zajechania" tylko boję się, żeby nie narobić sobie szody bo jestem wysokotętnowcem:) o ile istnieje takie pojęcie;) ale wiecie o co chodzi:) Zawsze wysoki puls nawet w czasie leżenia na kanapie. Na żadnym wybiegu nie miałem nigdy tętna niższego niż 170 nawet an 2 km zbiegu z górki dosyć łagodnej więc zero wkładania siły nogi sme niosły:) normalnie podczas biegu po płasim terenie z prędkością 5.4min/km to zazwyczaj między 170-180 tętno podbiegi czasem po 198... co jest dosyć niebezpieczne. Biorąc pod uwagę fakt, że kilka lat temu miałem problemy z ciśnieniem (cała rodzina od strony mamy, wraz z nią poważne schorzenia związane z cnadciśnieniem, chorobą wieńcową, itd itd) więc sam nie wiem. Może faktycznie chodzi o psychę danego dnia...

Re: Pokonanie ściany

: 07 sty 2013, 14:30
autor: axell
mikus1987 pisze: Faktycznie kiedyś spróbuję biec tak "do zajechania" tylko boję się, żeby nie narobić sobie szody bo jestem wysokotętnowcem:) o ile istnieje takie pojęcie;) ale wiecie o co chodzi:) Zawsze wysoki puls nawet w czasie leżenia na kanapie. Na żadnym wybiegu nie miałem nigdy tętna niższego niż 170 nawet an 2 km zbiegu z górki dosyć łagodnej więc zero wkładania siły nogi sme niosły:) normalnie podczas biegu po płasim terenie z prędkością 5.4min/km to zazwyczaj między 170-180 tętno podbiegi czasem po 198... co jest dosyć niebezpieczne..
To jakie masz te tętno podczas leżenia na kanapie? - bo bez porównania z tempem spoczynkowym te podawane 170 czy 198 nic nie mówi. Ale jeśli boisz się że dłuższym wybieganiem zajedziesz się z powodu zbyt wysokiego tętna - to bym obstawiał, że biegasz za szybko. U mnie podczas długich wybiegań nigdy tętno nie było problemem (chyba że sam finisz) - ale fakt że dla mnie liczby nie mają znaczenia w oderwaniu od samopoczucia. To że lubisz takie szybkie bieganie to nic nie znaczy bo ja mogę lubić biegać sprinty ale po 15 sekundach padam na pysk. W tempie na 5km ciężko przebiec 10km. Ja u siebie zauważyłem, że biegając pętle 5km, pierwsze dwie spokojnym tempem mniej więcej równo mi idą a trzecie i kolejne pętelki stanowczo wolniej mi wychodzą. Jeśli starałbym się utrzymać identyczne tempo na tych najgorszych (ostatnich) pętlach to też bym padł na pysk.