Na początek wielkie dzięki Wam wszystkim za tak skrupulatne odpowiedzi i dodanie od siebie czegoś swojego
Crocodil..
BiegamBoLubię
Byłem raz na BBL-u, tym zimowym, nieoficjalnym - świetne zajęcia, świetnie prowadzone przez Yacoola, niestety zaraz po nich rozłożyły mnie zatoki i miałem miesięczną przerwę..Wrócić chciałem, bo Yacool się przekomarzał, że po dawce ćwiczeń już nie przyjdę, ale zdrowie wywinęło psikusa..Na BBLu więc na pewno się stawię, bo wiem, że warto..
Nie tylko biegi
Nie wszystkie zestawy znałem, będę wdrażał. To, co robiłem, to kilka ćwiczeń rozciągających, które tu tez znajduję i staram się to nadal robić. Nogi mam silne, łydki też, bo na koszykówce sporo się skacze, ale wzmacniać się je postaram. W czasie truchtania nie czuje słabości, bardziej odzywają się urazy sportowe i trochę zużyte kolana

, dlatego chciałbym zoptymalizować wagę, by je odciążyć trochę..
Waga
Co do budowy..Fakt, w okresie rozwoju sporo ćwiczyłem, potem podtrzymywałem to, robię tak do dziś (pompki, mała sztanga). Niestety ostatnie 20 lat to praca zawodowa,związana z biurkiem lub kierownicą, więc koszykówka, ergometr u kolegi na sali, rower były jedyną szansą by nie zardzewieć, niestety zmagazynowałem w "boczkach" kilku kg

..Chciałbym zrzucić 10-12kg, bo w takiej wadze wyglądałem i czułem się bardzo przyzwoicie

, jest więc co robić

..
Jem 4x dziennie: rano musli, o 12tej śniadanie z chrupkim pieczywem, ok 15-16 obiad i potem (tu czasem grzeszę, bo po 20tej) lekką kolację..Niestety mam słabość do słodyczy i choć nie objadam się, od czasu do czasu coś skubnę..Nigdy nie byłem tyranem dla siebie, jeśli chodzi o jedzenie, nie robiłem nic na siłę i to dotyczy również odchudzania..Lubię coś zjeść, nie lubię głodu, raczej staram się skupiać na tym co jem.
Fartlek mi się podoba, bo ja nie lubię nudy, ciekawie będzie wprowadzić do treningu

.
Pulsometr
Nie mam problemu z sercem, choć go ostatnio nie badałem. Podczas truchtania z wysokim tętnem słucham organizmu - ostatnio, gdy dobiegałem do godziny biegu, czułem jakby delikatny uścisk w klatce (>170bpm), więc zwalniałem..Wiem, że wysokie tętno to objaw niewytrenowania, problem jednak z tętnem mam taki, że: 1. truchtam, nie biegnę, czyli jest to tempo joggingowe 7-8'/km, cały czas pracując nad tym, by nie przyspieszać 2. tętno dość szybko przekracza 150bpm, rosnąc potem równomiernie przez 30' do ok 160-165, a przez kolejne 30' do 170-175. Ostatni bieg, ponad godzinny w tempie ok. 7'/km odbył się w większości przy ponad 160. uderzeniach i dobił do 173ech, 3. przy takich wskazaniach nie mam szans ani na konwersację swobodną (choć nie sprawdzałem, bo biegam sam), ani też na utrzymanie intensywności 70-75% (w moim przypadku mniej więcej 130-140).
Tak to wyglądało
Trening
Jasne, że czas na zmiany, dlatego poprosiłem Was o poradę

(
Ten plan, który proponujesz i Ty i Adam wydaje mi się bardzo fajny, bo jest w nim szansa na wybieganie godziny

Ja przestawiłem się, oszczędzając buty i stawy, na bieganie po lesie i dla mnie trening to nie tylko wyjście z domu, ale i dojazd autem 20' w jedną i drugą, więc przy pół godzinie nie czułbym się spełniony..Co do zawodów, na razie nie myślałem o tym, ale to wynika z tego, że rozsądnie oceniam swoje możliwości i pewnie póki nie zrzucę wagi, ocena się nie zmieni. Znalazłem przyjemność w bieganiu (czego nie miałem chyba nigdy) i tego się trzymam, póki co fun i relaks, współzawodnictwo, gdy będę gotów

GP nad Rusałką śledziłem w zeszłym roku.
O lekturze książki tez postaram się pamiętać
Adamie..
Zgadzam się z Tobą..Kiedy już troszkę pobiegałem, treningi same mi się zaczęły wydłużać, a je nie czułem się przeciążony, więc "wyciągnąłem" te 30' z planu 6-tygodniowego do godziny ruchu..Pierwsze pół godziny realizowałem wg planu, drugie tak, jak się czułem. Może wyglądało to chaotycznie, ale wynikało z tego, że chciało mi się więcej..Kiedy przebiegłem pół godziny, a nawet godzinę (ciekawość wzięła górę), zabrakło mi inwencji..No bo ta godzina to nie jest zupełny relaks, a kawałek pracy dla mnie i to okupuję wysokim tętnem. Czułem się dyskomfortowo, bo nie wiedziałem, czy mam tak truchtać dalej, czy wrócić do marszobiegów. Plan, który mi podsunęliście z Crocodil'em jest fajny, bo da mi godzinę ruchu i pozwoli się zmęczyć, a przy okazji będzie miał sens treningowy. Poeksperymentuje też z ćwiczeniami

Co do obu rad - pierwsza - katować dietą bym się nie chciał, kiedyś tak zrzuciłem 6kg, szybko wróciłem do wagi wyjściowej, druga - późne bieganie, bez posiłku po nim - to mi odpowiada porą, bo ja i tak długo pracuję, mam tylko problem, bo biegam po lesie, a tam egipskie ciemności, no chyba że z czołówką..
adam1adam..
Ciekawe to, co mówisz o łapaniu tempa truchtu..Ja mam problem z "człapaniem", bo nie umiem "biec w miejscu", strasznie męczy mnie tak wolne truchtanie, czyli taki ni to marsz, ni to trucht..Wiem, że tak powinno się robić, cały czas próbuję..
Pozdrawiam i czekam na ewentualne dalsze sugestie.
P@weł