Strona 1 z 1

Canova tłumaczy, dlaczego wg niego wygrał Ugandyjczyk.

: 14 sie 2012, 04:24
autor: bieganie.pl

Re: Canova tłumaczy, dlaczego wg niego wygrał Ugandyjczyk.

: 14 sie 2012, 10:00
autor: TomM
Moim skromnym zdaniem Kenijczycy przegrali Olimpiadę uczestnicząc w tak wielu imprezach przed olimpiadą: maratonach ale i nie tylko, poprzez swoje wewnętrzne kwalifikację na 5000 i 10 000m. Na 1500m widać było gołym okiem jak są przemęczeni. Taki potencjał i tak roztrwoniony... :echech: Dobrze że wygrali przeszkody i 800m.

Re: Canova tłumaczy, dlaczego wg niego wygrał Ugandyjczyk.

: 14 sie 2012, 10:14
autor: bartorz
moim zdaniem to co napisał Canova w stu proc. oddaje sedno. Problem z kwalifikacjami, minimami jest nie tylko u nich, jest też u nas i wszędzie indziej. Mnie najbardziej - jeśli idzie o maraton - najbardziej podoba się ten amerykański system z biegiem - kwalifikatorem- trójka najlepszych jedzie na Igrzyska. Dlaczego by nie zastąpić czymś takim fasadowych MP w maratonie w Dębnie, gdzie niedługo do zwycięstwa wśród panów będzie potrzeba złamać 3 godziny..? ;) Coś takiego, organizowanego raz na np.2 lata (przed MŚ i IO) jest dużo bardziej prestiżowe, spektakularne i na pewno przyciągnie widzów.

Re: Canova tłumaczy, dlaczego wg niego wygrał Ugandyjczyk.

: 14 sie 2012, 11:42
autor: rosomak
bartorz pisze:moim zdaniem to co napisał Canova w stu proc. oddaje sedno. Problem z kwalifikacjami, minimami jest nie tylko u nich, jest też u nas i wszędzie indziej. Mnie najbardziej - jeśli idzie o maraton - najbardziej podoba się ten amerykański system z biegiem - kwalifikatorem- trójka najlepszych jedzie na Igrzyska. Dlaczego by nie zastąpić czymś takim fasadowych MP w maratonie w Dębnie, gdzie niedługo do zwycięstwa wśród panów będzie potrzeba złamać 3 godziny..? ;) Coś takiego, organizowanego raz na np.2 lata (przed MŚ i IO) jest dużo bardziej prestiżowe, spektakularne i na pewno przyciągnie widzów.
Ok, tylko zwróć uwagę na to co Canova napisał na temat wiosennego maratonu:
Tylko raz w historii lekkoatletyki biegacz, który został wytypowany do reprezentacji olimpijskiej lub na mistrzostwa świata poprzez wiosenny maraton wygrał. Tak zdarzyło się w 2008 roku. Sammy Wanjiru pobiegł w London Marathon (wygrał tam Martin Lel). We wszystkich pozostałych wypadkach zawodnik, który musiał przygotować się najpierw do wiosennego maratonu nie był w stanie wejść na ten sam topowy poziom na mistrzostwach.
Z tego punktu widzenia pomysł z Dębnem jest super i ma tylko jedną wadę - że zawody nie są rozgrywane jesienią. Wtedy zwycięzca miałby kwalifikację, spokojną głowę, czas.
Bo w lutym w Polsce raczej Mistrzostw Polski w maratonie nie zrobimy ... :spoko:

Re: Canova tłumaczy, dlaczego wg niego wygrał Ugandyjczyk.

: 15 sie 2012, 15:01
autor: RobsonP
Canova chyba wie w czym rzecz. Maraton ( zwłaszcza chyba olimpijski ) to raczej pewnego rodzaju loteria. Sił może zabraknąć niespodziewanie. Chyba w roku olimpijskim nie ma co szarżować. Wiadomo ogólnie, że na dobrym poziomie można polecieć 2 maratony w roku, więc gdyby zastosować zasady arytmetyki to na bardzo dobrym poziomie 1 maraton. Heniek chyba dobrze rozłożył siły, chociaż moze mógł w ogóle nie oglądać się na Kenijczyków i biec początkowo jeszcze troszkę wolniej, ale to już tylko gdybanie.
A tak odnośnie systemu kwalifikacyjnego to raczej jest on toporny. Te uzyskiwania minimum mija się z celem. Zawodnik (zawodniczka) pobiegnie na 3000m/prz. np 8:25 lub 9:30 gdzieś 2 miesiące przed IO i na tym się kończy. Może zgubić motywację, bo już ma minimum; może pogubić się z treningiem i formą, bo szykował się na zrobienie tego minimum wcześniej, by móc miec jeszcze jakieś szanse, itp. W końcu na IO jedzie wyeksploatowany tą pogonią za miniumum. Przupuszczam, że o wiele lepsze rezultaty przyniósłby system kwalifikacyjny na wzór amerykańskiego. Np., na 3 tyg. przed IO są zawody kwalifikacyjne, ale kwalifikacje uzyskuje nie 3 ale 2 pierwszych zawodników z każdej konkurencji (na tylu jeszcze chaba byłoby nas stać). Wbrew pozorom w niektórych konkurencjach mogłyby paść całkiem niezłe rezultaty - wszak każdy dawałby z siebie wszystko właśnie w tym jednym starcie, dodatkowo nie sprężając się na uzyskanie minimum. Ponadto każdy z zawodników miałby spokój przygotowań przez cały wiosenny sezon. Dodatkowo wzrastałaby motywacja, bo wiadomo, że przecież 2 zawodników na pewno pojedzie, "więc to mogę być właśnie ja". Na zawodach zaś mamy wiecej zawodników, wzajemna rywalizacja, wspomaganie, motywowanie, a jak jednemu nie wyjdzie to jest jeszcze drugi. Tą drogą powinniśmi chyba iść. Być może na początku zapłacilibyśmy frycowe, ale w dalszej perspektywie może to zaowocować. Wiadomo, zwieksza się szansa na pojedyncze sukcesy, a te sięmogą później przekładać na rozwój danej konkurencji i dyscypliny w kraju. Ale to są chyba tylko moje marzenia.
RobsonP