Naturalna wydolność?
: 21 lis 2011, 12:05
Spotkałem ostatnio znajomego, który x lat siedział na emigracji i jak mi powiedział, to mi szczęka opadła...
Otóż pobiegł maraton w Dublinie w czasie 2:50 czy coś koło tego... a nigdy nie był jakimś biegaczem,
nie pamiętam, abym kiedykolwiek widział go biegającego. Owszem sporo ćwiczył, ale to raczej siłowe sprawy
(drążek, sztanga, taka domowa kulturystyka)...
Nie zdziwiłbym się gdyby chłop trenował bóg wie ile, ale on po prostu przez 4 miesiące "tłukł" dyszki,
dopiero pod koniec przygotowań wziął jakąś książkę i sobie uświadomił, że cały trening robił źle ;]
Mało tego, oprócz codziennych treningów, normalnie pracował fizycznie (budownictwo).
A do tego wszystkiego, przy mniej więcej moim wzroście (185-190) waży z 10-15kg więcej ode mnie, czyli z 95kg.
Oczywiście te dodatkowe kg to nie spyra, tylko muskuł.
Czy faktycznie może być taka duża różnica w 'naturalnej wydolności' organizmu?
Że dla jednego pyknąć maraton poniżej 3h to nie jest wyczyn, a dla drugich (dla mnie hehe) to wręcz nieosiągalne?
Otóż pobiegł maraton w Dublinie w czasie 2:50 czy coś koło tego... a nigdy nie był jakimś biegaczem,
nie pamiętam, abym kiedykolwiek widział go biegającego. Owszem sporo ćwiczył, ale to raczej siłowe sprawy
(drążek, sztanga, taka domowa kulturystyka)...
Nie zdziwiłbym się gdyby chłop trenował bóg wie ile, ale on po prostu przez 4 miesiące "tłukł" dyszki,
dopiero pod koniec przygotowań wziął jakąś książkę i sobie uświadomił, że cały trening robił źle ;]
Mało tego, oprócz codziennych treningów, normalnie pracował fizycznie (budownictwo).
A do tego wszystkiego, przy mniej więcej moim wzroście (185-190) waży z 10-15kg więcej ode mnie, czyli z 95kg.
Oczywiście te dodatkowe kg to nie spyra, tylko muskuł.
Czy faktycznie może być taka duża różnica w 'naturalnej wydolności' organizmu?
Że dla jednego pyknąć maraton poniżej 3h to nie jest wyczyn, a dla drugich (dla mnie hehe) to wręcz nieosiągalne?