Bieg do oceny - Półmaraton - Katowice
: 03 paź 2011, 22:14
Witam
(uwaga tekst jest troszkę przydługawy)
W dniu 02.10.2011r przebiegłem mój pierwszy w życiu półmaraton
Z takim zamiarem nosiłem się już dłuższy czas (2 lata) ale dopiero w tym roku postanowiłem z góry opłacić startowe tak aby trudniej było mi się ewentualnie wycofać 
Przygotowania szły mi dość opornie ze względów niezależnych odemnie i były realizowane raczej na "wyczucie" tj. 2-3 razy w tygodniu 6.5 do 8.5 km w tempie 6.00-6.20 na km. We wrześniu zrobiłem dwa dłuższe biegi (jak dla mnie oczywiście) tj. 12,5 km i 13,5 km w odstępie chyba 2 tygodni w tempie 7.00 na km (nigdy wcześniej takich dystansów nie biegałem).
Mój plan minimum zakładał dobiec do mety i jednocześnie nie być ostatnim na mecie
Ale do rzeczy, sam bieg to 3 pętle po 7km.
Pierwsza pętla to małe załamanie psychiczne gdy na starcie wyprzedziło mnie ponad 1.000 biegaczy, ale byłem twardy i zgodnie z poradami jakie wyczytałem nie dałem się ponieść "fali" i "spokojnie" biegłem w założonym tempie podziwiając krajobraz parku
. Na pierwszym okrążeniu nie wyprzedziłem nikogo !!!
Pierwsze 7 km 00:47:38 => 6.48 na km
Na drugiej pętli troszkę przyspieszyłem (wyprzedziłem chyba z 12 osób) i drugą pętlę zakończyłem wynikiem
00:45:12 => 6.27 na km (suma 14km => 01:32:51).
Na 14 kilometrze stwierdziłem że już żadna siła mnie nie zatrzyma przed dotarciem do mety. Odbezpieczyłem batona który podróżował ze mną od początku biegu popiłem go wodą i "wyrwałem" do przodu.
Na 17 km wielokrotnie musiałem się odwracać do tyłu bo myślałem
że ktoś jednocześnie łapie mnie za koszulkę i nogi (przez chwile już myślałem że będą jednak kłopoty z dotarciem do mety). W okolicach chyba 18km był punkt z wodą gdzie nastąpiło powstanie z popiołów - 2 kubki wody wylałem sobie na głowę a trzeci wypiłem i od tego miejsca (bardzo dziwne) jakbym dostał nowych sił i pomknąłem do mety (na ostatnich 7 km wyprzedziłem 64 osoby), tak że trzecią pętlę zakończyłem w tempie 00:40:54 => 5.50 na km
Mój łączny czas to 02:13:45.
Wiem że przygotowania do biegu to porażka ale jeśli można prosić o opinię co do przebiegu samego biegu to będę wdzięczny.
Pozdrawiam
Cumle (wiek 37 lat)
P.S.
Jeśli temat jest umieszczony w złym dziale to proszę Admina o stosowne przeniesienie - dziękuję.
(uwaga tekst jest troszkę przydługawy)
W dniu 02.10.2011r przebiegłem mój pierwszy w życiu półmaraton


Przygotowania szły mi dość opornie ze względów niezależnych odemnie i były realizowane raczej na "wyczucie" tj. 2-3 razy w tygodniu 6.5 do 8.5 km w tempie 6.00-6.20 na km. We wrześniu zrobiłem dwa dłuższe biegi (jak dla mnie oczywiście) tj. 12,5 km i 13,5 km w odstępie chyba 2 tygodni w tempie 7.00 na km (nigdy wcześniej takich dystansów nie biegałem).
Mój plan minimum zakładał dobiec do mety i jednocześnie nie być ostatnim na mecie

Ale do rzeczy, sam bieg to 3 pętle po 7km.
Pierwsza pętla to małe załamanie psychiczne gdy na starcie wyprzedziło mnie ponad 1.000 biegaczy, ale byłem twardy i zgodnie z poradami jakie wyczytałem nie dałem się ponieść "fali" i "spokojnie" biegłem w założonym tempie podziwiając krajobraz parku

Pierwsze 7 km 00:47:38 => 6.48 na km
Na drugiej pętli troszkę przyspieszyłem (wyprzedziłem chyba z 12 osób) i drugą pętlę zakończyłem wynikiem
00:45:12 => 6.27 na km (suma 14km => 01:32:51).
Na 14 kilometrze stwierdziłem że już żadna siła mnie nie zatrzyma przed dotarciem do mety. Odbezpieczyłem batona który podróżował ze mną od początku biegu popiłem go wodą i "wyrwałem" do przodu.
Na 17 km wielokrotnie musiałem się odwracać do tyłu bo myślałem

Mój łączny czas to 02:13:45.
Wiem że przygotowania do biegu to porażka ale jeśli można prosić o opinię co do przebiegu samego biegu to będę wdzięczny.
Pozdrawiam
Cumle (wiek 37 lat)
P.S.
Jeśli temat jest umieszczony w złym dziale to proszę Admina o stosowne przeniesienie - dziękuję.