Forum Bieganie.pl

Wiem że tutaj większość do 800+, ale liczę na Waszą pomoc. Trenuję LA od 3 lat. PB na 600 1,28( z ubieglego roku), w tym miałem kontuzję półroczną i po 2 miechach treningu nabiegałem 54.3 na 400. Doradźcie co robić wariant A)treningi z trenerem, który mam mnie gdzieś, da rozpiskę i idzie sobie gdzieś, nie ma go, widuję go raz na tydzień jak dobrze pójdzie, totalne olanie.
B) układanie treningów samemu/ew. z pomocą starszego kolegi sprintera.

co lepsze? na razie mam w nosie treningi "trenera" bo za takiego się uważa, a w rzeczywistości to .... sami sobie wymyślcie :DD Proszę o pomoc.

Ja trenuję dystans o który pytasz (400m) to też spróbuje jakoś pomóc.
Moim zdaniem istota treningu z trenerem, jest jego fachowa wiedza czyli po pierwsze umiejętność przygotowanie odpowiedniej formy i na odpowiedni czas, i po drugie wszelkie uwagi techniczne oraz obserwacja i ocenianie tego co robisz. Więc, teraz zależy na ile ten Twój trener ma fachową wiedzę i ta jego rozpiska jest dobra, bo jeżeli są przesłanki, że nie najlepsza to nie ma co... Zresztą względy psychologiczne (czyli to, że zdajesz sobie sprawę że Cię olewa) też będą wpływać negatywnie.
Ogólnie trochę chora sytuacja, bo to powinno się bardziej garnąć ludzi do LA... A nie myślałeś też o zmianie klubu? Nie ma innego w pobliżu?

W lekkiej atletyce nie da się trenować bez trenera. To stwierdzenie jest tym prawdziwsze im zawodnik młodszy wiekiem i stażem. Stare wygi mogą trenować na własnych planach. Początkiujący- nigdy.
Jesteś w trudnej sytuacji i rozumiem twoje rozgoryczenie. Tym bardziej, że ten dystans jest mi bliski.
Może rzeczywiście warto poszukać innego klubu?

w moim mieście jest 1 klub. To jest miasto mające 46 tyś. Treningi jakie są to 8x200;4km+siła B (5x40A/B/wieloskoku 60m/C i 4x100 rytm;5x300; podbiegi 6x150 i coś tam jeszcze(kolejności nie pamiętam). Na razie robię "bazę tlenową" czyli przed każdym treningiem biegnę 6km w 27-29 minut, a później swój wlaściwy trening(wczoraj robiłem obwód i krótkie podbiegi). Inny klub raczej nie wchodzi w grę. Na dojazdy kompletnie nie mam czasu. Chodzę do prywatnej szkoły gdzie jest wyższy poziom niż normalnie i do tego treningi. Ciężko, ale iniektórzy z tej szkoły odpuścili sobie treningi ze względu na naukę.

Noooooo, 6km w 27min to nie jest baza tlenowa. To już się można zmęczyć.
Po co sprinterowi takie dzikie biegi? Tylko się zmulisz takim bieganiem. Jak baza, to człapanko 5min/km, czyli 6km w 30min.
Trener, jak myślę, nie każe ci biegać tych 6km po 4:30/km?

on w ogóle nic nie mówi. a biegam od dnia jak idzie. czasem ta 6km idzie super to nogi same biegną, a tak jak dzisiaj w 29.30. A te treningi co podałem to ten co nazywa siebie trenerem podał. Do tego jeszcze 4km+12x100 wypady. TAkie treningi teraz. Powiedział kumplowi że to "okres przejściowy" i nie wolno się męczyć, wszystko minimalnie. Słowa "trenera" odbieram na odwrót niż on mówi.

fotman pisze:Noooooo, 6km w 27min to nie jest baza tlenowa. To już się można zmęczyć.
Po co sprinterowi takie dzikie biegi? Tylko się zmulisz takim bieganiem. Jak baza, to człapanko 5min/km, czyli 6km w 30min.
Trener, jak myślę, nie każe ci biegać tych 6km po 4:30/km?

4:30 to nie jest tragedia.

Szkoda ze tacy trenerzy jeszcze z mlodzieza pracuja. Chociaz my tylko znamy historie z jednej strony.

Rolli

a ból jest tym większy, że jeszcze kilka lat temu na 60M grzałem kogo mi sie podobało bez żadnego trenowania(165;60kg i wrodzona siła) Byłem na finałach czwartków LA i zająłem 7 miejsce(41 bez trenowania na 300 to moim zdaniem jest już coś). Ten "trener" to gówno nie trener.

200 setki mocno jako tempo :P)

obecnie robię dużo podbiegów, skipów, obwodów, siły bez ciężarów(własną masą czyli 65kg) i minutówki spokojne w terenie

podbiegi w listopadzie ziomal listopad duzo km w grudniu mocne km i styczeń podbiegi

każdy trening poprzedza 6 km bieg