Widzę, że rodzi się nowy ortodoksyjny ruch na forum: 'no strech'
Właśnie weryfikuję swoje poglądy na rozciąganie, ale hasło no strech mnie nie przekonuje i razi swą radykalnością.
Nie dowierzam tym, co nie jedzą mięsa, tym, co bojkotują tłuszcz, takim, co pogardzają węglowodanami.
Podobnie w sprawach treningu skrajności z zasady odrzucam.
Co do meritum. Jeszcze dwa lata temu dałbym się pokroić w obronie rozciągania w rozgrzewce.
Tu opisałem moją rozgrzewkę z tamtego okresu. Bez 30min. rozciągania bałem się szybko biegać. Obecnie w rozgrzewce praktycznie nie stosuję rozciągania i biegam nie wolniej (mimo iż latka lecą).
Obecnie moja rozgrzewka to:
1. 5min. masaż nóg kijkiem;
2. 8-12min truchtu/biegu;
3. 5min krążeń głową, rękami, biodrami, kolanami, stopami;
4. 15min skipów, podskoków, wieloskoków, cwałów, przeplatanek, biegów ze zmianą kierunku itp;
5. 3-4 rytmy na dogrzanie.
Za to po treningu truchtam 4-6 min i rozciągam się leniwie przez 20-30min.
System jest w fazie testowej od ok. 6 miesięcy. Czekam na treningi typowo szybkościowe- wtedy będę mógł powiedzieć czy się sprawdza.
Obecnie wygląda to obiecująco.
Jest takie powiedzenie: zając się nie rozciąga i też biega. Ale zając nie trenuje, tylko raz na jakiś czas sobie poucieka przed człowiekiem lub innym wilkiem. Jak człowiek podbiegnie do autobusu raz na kilka dni, to też nie musi się rozciągać. Ale w treningu rozciąganie jest chyba jednak nieodzowne. Zwierzęta nie trenują. Biegają bo muszą, bo od tego zależy ich życie. Jak biegają zbyt wolno to albo zostają zjedzone, albo zdychają z głodu. Selekcja naturalna. Porównanie nas do zwierząt jest mocno- nomen omen- naciągane.
Od razu dodam, że dreptanie maratonów w tempie sporo powyżej 3h przez młodego, zdrowego i sprawnego faceta bez nadwagi nie jest dla mnie bieganiem w pełnym tego słowa znaczeniu. Dla mnie prawdziwe bieganie zaczyna się od poziomu I klasy sportowej w górę. I najlepiej w przedłużonym sprincie lub na średnich dystansach. Tu dopiero zawodnik musi biec pełnym krokiem.
Alternatywą dla rozciągania mogą być różne techniki stosowane przez rehabilitantów. Ale rehabilitant po każdym treningu? Słabo to widzę w życiu sportowca amatora.