Strona 1 z 2

65-75% rhmax.....utopia , czyli albo rybki albo akwarium

: 23 lip 2009, 15:43
autor: havranek
Witam. Proszę o cierpliwe przeczytanie całego tekstu.
Jak większość zacząłem biegać żeby coś zrobić ze swoją tłustą dupą. Przepraszam - precyzyjniej chodzi o mój basior. Mam już powoli taki że nie widzę własnego pisiorka gdy spojrzę w dół. Muszę posiłkować się lustrem. Frustrujące ,wqrwiające, żenujące. Jak ja wyglądam??? Niby taki lovelasik ... a pod luźną koszulą skrywam swoje obrzydzenie. Zacząłem biegać w zeszłym roku na jesieni. Podchodziłem wtedy pod 97kg (mam 190cm, bmi 26,2) i powiedziałem sobie - nie dosyć. Jak już musisz żreć chpisy i pić piwsko to przynajmniej rusz dupę i spalaj to. Poczytałem trochę to i owo, kupiłem vomero3 ,nikeplus żeby mieć jakis gadzet(jak to facet) i zacząłem. Oczywiscie zacząłem jak kretyn - po 2 tygodniach miałem palpitacje serca, byłem skrajnie osłabiony itp itd. Spaliłem całe węglowodany a waga spadła o ilość wypoconej wody. Zakupiłem pulsometr, odrobiłem drugą lekcję - zacząłem pilnować tętna. Bieganie poniżej 145 uderzeń graniczyło jednak z cudem, sprowadzało się to do powłuczania nogami. Ale przynajmniej wydłużałem systematycznie odległosci. Pulsometr pochłaniał moją uwagę i skupienie do tego stopnia że bardziej mnie denerwował i rozpraszał niż pomagał. Kiedy tylko chciałem pobiec szybciej bo czułem się na siłach ten debil pokazywał 160-170 co miałoby sugerować że przestaje spalać tłuszcz. Do dupy z takim bieganiem. Odstawiłem pulsometr. Z pomocą przyszedł mi inny czynnik - stres. W pracy zaczął się koszmar. Byłem odpowiedzialny za hedgowanie exportu, złotówka oszalała, o mało położyłem firmę, wiecie - opcje te sprawy....Właściwie przestałem jeść. Po prostu nie czułem głodu. Rano pół litrowy kubek kawy z mlekiem, po poludniu jakaś anemiczna obiadokolacja i koniec. Cały czas biegałem. Nawet zintensyfikowałem to, bo to była właściwie moja jedyna odskocznia, kiedy mogłem przestać myśleć o tych cholernych cyferkach o robocie i finansowym armagedonie. Biegłem tempem takim że gadanie do samego siebie nie sprawiało mi problemów (średnia ok 6min 20sek/km) Po miesiącu poraz pierwszy przebiegłem 10km. Potem kolejny raz. Obie proby w 63min. Waga spadła do 90 kg...Zaczęła się zima, przeziębiłem się, potem kolejna choroba, potem zrobiło się -15C a potem wydupcyli mnie z roboty i przez następne 3 miesiące funkcjonowałem na jakiś psychotropach. Zostałem bez pracy, bez nadziei, bez motywacji do czegokolwiek. Zacząłem pić...Powiedzmy że bez przegięć ale ten litr wódy na tydzień pochłaniałem. Chociaz dalej nie miałem apetytu waga skoczyła do 98kg. To była kolejna rzecz która napędzała moją depresję...Qrwa mać...Nie dość że skonczony zawodowo to jeszcze brzydzi się własnego wyglądu...Dupek pieprzony który nawet z wagą nie potrafi wygrać. PRzyszedł maj, odstawiłem część leków, wróciłem do biegania. Spokojnie, bez szaleństw ,ale tez bez tego pieprzonego pulsometru. Co drugi dzień 2x 20min i tak co minutke wiecej. Doszedłem do 35min. Biegam ze srednią 5min 45 sek /km. Waga....ani drgnęła. Od zeszlego tygodnia zacząłem biegac z programem przygotowującym do polmaratonu. Chce wystartowac w pazdzierniku lub listopadzie. I mam w dupie to ile bede wazyl - tylko qrna wytłumaczcie mi o co chodzi ????? Biegam coraz dluższe dystanse, systematycznie poprawiam szybkość, nie dostaje przy tym wypieków, nie tracę tchu, nie umieram na następny dzień, a ta pierd....waga jak stała tak stoi. Fakt - oprocz biegania wlasciwie caly dzien siedze w domu, odzywiam się też nie najlepiej, ale czegos tu nie kapuję.... Jakim cudem prawie 100kg grubas przebiega bez problemu dystans 6-10km w tempie 5 i pol do 6 min/km ? Dziś idę i mam do zrobienia 10km...tyle jednorazowo jeszcze w tym roku nie biegłem...zobaczymy. Bardziej martwię się o swoje kolana, bo był taki moment w maju że po prostu zaczęły mnie boleć. Łydki też dają czasem nieźle popalić - ale to głownie tam gdzie jest pod górę (mam taki podbieg ponad 1km). Reasumując - zacząłem biegać by zbić wagę, potem przyszedł pomysł na połmaraton...i to nie żeby przebiec - ale żeby przebiec w 2h!!! Jeśli się nie uda - okay...ale na pewno będę celował w taki wynik. Logicznym wydawało mi się że jak się chce przebiec taki dystans to siłą rzeczy trzeba zrzucić wagę , bo trudno żeby tego nie zrobił człowiek mając w perspektywie przebiegnięcie 500km w kwartał....Niestety patrząc po moim przykładzie jedno z drugim się wyklucza...Fenomen???

pozdrawiam i podziwiam wszystkich biegających z tętnem 135. Ja tak nie potrafię - chyba wolę być biegającym grubasem.

Michał

: 23 lip 2009, 16:03
autor: ajron
Nie łam się... :bum:
- zmień nawyki żywieniowe
- olej pulsometr

powodzenia w półmaratonie ; )

: 23 lip 2009, 16:16
autor: ssokolow
no więc nie mam dla Ciebie niestety złotej rady... ani złotej rybki...

wiele razy już o tym pisali na forum - chudnie się nie od biegania... ani nie od diety... tylko od ujemnego bilansu kalorycznego ...

a można go osiągnąć i jednym i drugim (dietą i bieganiem) ale jak się biega i wcina paczkę 3 duże paczki chipsów tygodniowo... - to akurat te 35 km mamy "zaspokojone" jesli chodzi o paliwo (1 paczka jakieś 1000kcal 1km w przybliżeniu 90 kcal przy dużej masie "własnej")

- tempo - masz niezłe ... - przyznaję... - pomyśl chłopie jak byś dopychał jak byś ważył 80kg !! - 18kg mniej do noszenia to jak jeden wielgachny plecak... i do tego przy tym samym Vo2Max mógłbyś smigać ho ho.. ile szybciej ;-)

Dlaczego początkującym się zaleca wolne biegnie? (co przy nadwadze oznacza 7min/km albo i wolniej) - ano dlatego żeby zamaist biegać 35 minut biegali godzinę... - 35 min w tempie 6min/km daje niecałe 6km... 60 minut w tempie 7min /km daje 8,5 km prawie... czyli jakieś 250kcal spalonych więcej na jednym treningu - a zmęczenie powinno być porównywalne.

250 kcal .. to tyle co jedna kromka z wędlinką... albo 400ml coca-coli.

----


Dobra przejdźmy do meritum- chcesz schudnąć - nie żryj tyle! ot złota zasada- kasza zamiast frytek, woda zamiast coca-coli, śmietana zamiast majonezu... ;-)

żeby schudnąć nie można się też głodzić- bo organizm wariuje... ale taki ubytek 200-400kcal/dobę to było by coś..

no i powodzenia!

na pocieszenie napiszę... że ja zaczynałem od 93kg w maju zeszłego roku - teraz 83/82 ... - przy czym właściwie od 3 miesięcy nie chudnę a nawet trochę "odzyskałem" - po prostu za mało biegania... i za mało pilnowania diety. - a no i mam za sobą maraton - i półmaraton ;-) to na prawdę daje "kopa";-) i motywacja jest niezła...

powodzenia !

: 23 lip 2009, 16:59
autor: Adam Klein
Tak, Ssokolow Ci dobrze wszystko napisał..

Widzę, że musimy napisać jakiś tekst o tej mitycznej strefie spalania tłuszczu bo wszyscy myślą, że wystarczy się tego trzymać i już problem z głowy.
Rób troche ćwiczeń na nogi, żeby Ci kolana nie siadły.

: 23 lip 2009, 17:46
autor: OlekB

: 23 lip 2009, 17:49
autor: Ksenia
Tez przyszlo mi do glowy zeby jakis silowy na nogi wcisnac.Ja chudlam robiac interwaly.

A co do diety,to pijesz jeszcze alkohol?Z doswiadczenia wiem ze chocbym wypila najmniejsze piwko,to i tak nie pozwala mi schudnac,a wrecz tyje.Niby woda ale nie jest to wcale motywujace.Jesli pijesz odstaw alkohol na jakis czas i zobacz postepy.

: 23 lip 2009, 17:59
autor: Ksenia
Adam Klein pisze:
Widzę, że musimy napisać jakiś tekst o tej mitycznej strefie spalania tłuszczu bo wszyscy myślą, że wystarczy się tego trzymać i już problem z głowy.
.

Fajnie by bylo poczytac.

: 23 lip 2009, 20:56
autor: justmario
Pane Havranek; popierdzielasz jak malutkie autko; mam na myśli pięć i pół min/km. Te spalające tłuszczyk max 75 procent to w Twoim przypadku powłóczenie nogami (takie sobie tuptanie), lub marszobieg, czyli pewnie jakieś siedem a nie pięć i pół.
Waga może Ci stać w miejscu jeszcze sporą chwilkę, jak długą zależy od Ciebie. Więcej trawy, mniej mięcha, a jeżeli już to jakieś rybki bez tłuszczyku. I woooooolniutko...... I daaaaaaleko.......
a na pewno dasz radę
pozdr

: 23 lip 2009, 21:29
autor: russian, white russian
tak się zastanawiam, czy aby te zalecane 75% tętna, nie jest aby dla ludzi słusznego wrostu, bardziej upierdliwe, niż dla (średniej kenijskiej:) - 160cm.

w końcu naturalna długość kroku dryblasa powoduje, że nawet przy truchtackiej kadencji biegnie wyraźnie szybciej...

i żeby biec wolno musi się po prostu ograniczać dwa razy bardziej.
-----------------

Greif nabiegał zdaje się 2.24 w maratonie przy 85kg. przy 95kg pewnie ze 2.40 dałoby radę.
tylko lepiej, żeby to były mięsnie...

masz czas, to rób siłę wszelaką panie havranek - i to sporo.
odda w biegu, a i z lustrzycy prędzej się wyleczysz.

zdrówko

: 23 lip 2009, 21:34
autor: OlekB
Mówi się że ten zakres jest efektywny to nie prawda, sumarycznie nie jest tak owocny jak inne typy treningu i nie daje afterburn tak długiego jak np HIIT, czy interwały.

pozdro

: 23 lip 2009, 23:23
autor: Wuj Phyll
Miałem ten sam problem- mówię o tętnie. 8 miesięcy temu moje 75%- 153 ud/min było wkur*****co wolnym truchtem, 6:20/km. Jednak miesiące systematycznego biegania zrobiły swoje i po czasie zauważyłem, że przy 120 ud/min nadal truchtam, a 140 to już takie sobie tempo 5:40/km lub nawet 5:25 w dobrych warunkach. Dużo samozaparcia, truchtanie po czasie robi swoje. Nie zapominaj o szybszych treningach a będzie świetnie

I jak pisali przedmówcy (właściwie, przedmówczyni ;-)) odstaw alkohol. Osłabia, zabiera moc i sam w sobie jest rodzajem węglowodanów

: 23 lip 2009, 23:33
autor: gasper
Wuj Phyll pisze: I jak pisali przedmówcy (właściwie, przedmówczyni ;-)) odstaw alkohol. Osłabia, zabiera moc i sam w sobie jest rodzajem węglowodanów
jedni mówią, żeby odstawić alkohol - inni polecają Danielsa - kieliszek co pare dni nie zaszkodzi ;)
ale faktem jest, że najbardziej zacząłem chuść gdy byłem na tyle wytrenowany aby zacząć biegać biegi ciągłe - to one rozbujały przemiane materii jak i same były prądożerne - bo policzmy ile spalimy kalorii biegnąć godzine po 6 min/km a ile biegnąc 40 minut po 4.20 ?

Pozdrawiam

: 23 lip 2009, 23:51
autor: ssokolow
eghem gasper chyba się zagalopowałeś... jak ktoś biegnie 9km po 4:20... na treningu to nie biega 10km po 6 minut bo to nie było by easy tylko jakieś mega obijanie się... ;-)

przynajmniej z danielsa wyszło by przynajmniej te 20s/km szybciej jak nie więcej...

: 24 lip 2009, 00:03
autor: gasper
ssokolow pisze:eghem gasper chyba się zagalopowałeś... jak ktoś biegnie 9km po 4:20... na treningu to nie biega 10km po 6 minut bo to nie było by easy tylko jakieś mega obijanie się... ;-)

przynajmniej z danielsa wyszło by przynajmniej te 20s/km szybciej jak nie więcej...
nie obijam sie a wybiegania własnie robie po 6 minut :) zazwyczaj mam towarzystwo zdolne biec w takim tempie a mi szybsze nie jest potrzebne
dzięki temu lepiej wypoczywam i na następnym akcencie czuje moc

: 24 lip 2009, 09:06
autor: piter82
Michał powiem ci tak, warzyłem 100kg, pierwszy krok który zrobiłem to dieta - ogólniej mówiąc to wegetarianizm, waga poleciała do 85 kg, dorzuciłem bieganie, ważne jest to żeby nie za szybko i koniecznie regularnie, weź plan typy 10 km w 10 tyg (jest na bieganie.pl) później wyznacz sobie cel typu półmaraton na wiosnę, ale wymówka typu było - 15 stopni nie powinna widnieć w twoim kalendarzu, zainwestuj w strój zimowy :-) teraz ważę 71 kg a w czerwcu minął rok jak biegam a mam za sobą już 3 maratony i kilkanaście innych biegów :-) Pozdrawiam