Strona 1 z 2

Ściana - Wrażenia po odbiciu, czemu do tego doszło..

: 28 paź 2003, 08:25
autor: PedziWiatr
Jestem ciekaw w jakich okolicznościach i Waszym zdaniem z jakiego powodu dopadło Was to paskudztwo:). Czy można temu zaradzić nie tylko przez wolniejsze tempo?

Ściana

: 28 paź 2003, 08:55
autor: MarekC
Quote: from PedziWiatr on 8:25 am on Oct. 28, 2003
Czy można temu zaradzić nie tylko przez wolniejsze tempo?
można: przez mocniejszy trening :hahaha:

Ściana

: 28 paź 2003, 08:59
autor: PedziWiatr
Pytanko brzmi: czy to tylko zmęczenie czy też może głód i brak paliwa.....

Ściana

: 28 paź 2003, 09:03
autor: PedziWiatr
Chodzi mi o Wasze zmagania i wnioski stąd dla Was wypływające. Ogólniki ogólnie znane to nie to samo. Przede wszystkim ciekaw jestem Indywidualnego Doświadczenia.;)

Ściana

: 28 paź 2003, 09:14
autor: active
Biegłem do tej pory tylko jeden maraton.
Trafiło mnie na 28k. Według mnie głównym problemem było to że płyny zacząłem uzupełniać dopiero coś koło 15k. I potem wyraźnie brakowało mi wody.
Szczęśliwie biegłem z kolegą, który "pociągnął" mnie za sobą.

Na kolejnych maratonach zacznę pić od 5k.


pozdr

Ściana

: 28 paź 2003, 09:22
autor: MarekC
ekspertem nie jestem (dopiero jeden maraton i ściana jakieś 400 m przed metą) ale ściana to ściana: brak paliwa, 'można było wziąć dwa żelki na trasę', pragnienie: 'jak przystanę żeby podnieść tą butelkę to już koniec - dalej ani kroku - więc nie staje', ból i wyczerpanie... brrr... wniosek tylko trening i przygotownie, poznanie swoich możliwości (na innych biegach i przeliczenie na maraton np.TU)

No i dyscyplina podczas biegu, ja miałem to szczęście że prowadził nas doświadczony biegacz i dyktował tempo, żadnych 'o dobrze mi idzie może przyśpiesze' nie my amatorzy!! sprawdziłeś się na 4h i na taki czas biegniesz!

Nie wiem co można zrobić jak ściana dopadnie na 35km, ostatnie 400m w Warszawie to prawie traciłem przytomność.

Ściana

: 28 paź 2003, 09:28
autor: MarekC
Quote: from active on 9:14 am on Oct. 28, 2003
płyny zacząłem uzupełniać dopiero coś koło 15k.

pozdr
aleś dowalił!!

no właśnie ja miałem to szczęście że prowadzący radził co i jak - pilnował nas nawet z piciem!
Pacemakerzy to wspaniała sprawa dla początkujących i powiem że żadna ujma na honorze - że niby biegłem z pomocą!

Ściana

: 28 paź 2003, 10:19
autor: PedziWiatr
No ja zauważyłem, że jeżeli biegnę w odpowiednim tempie a zamulenie mnie dopada to znaczy, że jestem głodny!!! Np. w Warszawie przygotowałem sobie rozwodnioną kaszke mleczno-ryżową ale w zbyt małej ilości. No i na 33km zacząłem cosik słabnąć. Fakt, że bardzo źle reaguję na ciepło bo jestem typowy Eskimos. W Poznaniu już tego spieprzyłem i miałem żarcie na 15km i 30km. Kaszkowe żarcie.. :hej:
I to co mnie zdziwiło to, że nie miałem subiektywnego odczucia zmęczenia. Tempo też byłem w stanie utrzymać. No i padła życióweczka.
No więc teraz staram się podkręcić przemiany tłuszczowe na długich wybiegankach takich 3 godzinnych.

Ściana

: 28 paź 2003, 11:28
autor: active
Quote: from MarekC on 9:28 am on Oct. 28, 2003
Quote: from active on 9:14 am on Oct. 28, 2003
płyny zacząłem uzupełniać dopiero coś koło 15k.

pozdr
aleś dowalił!!

no właśnie ja miałem to szczęście że prowadzący radził co i jak - pilnował nas nawet z piciem!
Pacemakerzy to wspaniała sprawa dla początkujących i powiem że żadna ujma na honorze - że niby biegłem z pomocą!
Nie piłem, bo mi się nie chciało, mimo że wcześniej czytałem, iż trzeba pić.
Też chciałem biec z pacemakerem, ale stałem na końcu i nie potrafiłem rozpoznać, kto nim jest. Skończyło się na tym, że biegliśmy z kolegą swoim tempem na czas ok 4h. Przybiegłem w 4.05, więc mimo "ścianki" udało nam się biec zgodnie z planem.

Ogólnie podzieliłbym mój pierwszy maraton na następujące etapy:
1. towarzyski. trwał do +/- 20 km. miałem ochotę na rozmowy i rozglądanie się dookoła.
2. nie wiem jak go nazwać. od 20 do 28. na treningach biegałem najwięcej 25 k, więc czułem niepokój co będzie dalej. wielkimi krokami zbliżał się kryzys.
3. sciana, od 28 do (chyba) 30. nogi same się zatrzymywały, brak koncentracji i ... w sumie niewiele pamiętam. wiem że nie byłem w stanie wyliczyć tempa.
4. walka o przetrwanie. zaraz po ścianie. złapałem jakby drugi oddech, niby nogi niosły, ale przerażał mnie dystans, który pozostał do przebiegnięcia.
5. finisz. ostatnie 3 km. złapałem kolejny "drugi oddech" i postanowiłem finiszować. oderwałem sie od kolegi, z którym biegłem i byłem szybciej o 2min od niego.
6. łzy w oczach. ostatnie 300m. wszyscy krzyczeli "zostało już 300m" tym momencie zrozumiałem że przebiegłem swój pierwszy maraton.


pozdr

Ściana

: 28 paź 2003, 11:46
autor: tomma
na 'sciane' wbieglem wiele razu,
nigdy podczas maratonu..
przy odpowiednio intensywnym biegu/treningu(np. interwale),
wystarczy 1,5godz..
dzieje sie tak wtedy, gdy po przekroczeniu progu beztlenowego,
miesnie spalaja glikogen, a gdy ten sie skonczy nastepuje szok(jesli chcesz utrzymac tempo);
mozna wiec zrobic 3 rzeczy;
- podniesc prog;
- zwiekszyc zdolnosc miesni do magazynowania glikogenu;
- przyzwyczaic organizm do biegania w miare szybko ponad progiem bez glikogenu;
wszystkie 3 elementy mozna poprawic poprzez odpowiednio intensywny trenining..

Ściana

: 28 paź 2003, 11:49
autor: MarekC
no wspaniałe było to uczucie jak się zbliżała meta i ci ludzie, doping, mimo że prawie tego nie słyszałem!!

I to że Jestem Maratończykiem!!!

Ściana

: 28 paź 2003, 16:00
autor: romek
Quote: from MarekC on 12:49 pm on Oct. 28, 2003

I to że Jestem Maratończykiem!!!
i to jest jakiś pozytywny aspekt "ściany" - poczucie, że "coś" się osiągnęło. Ja akurat w swoim jedynym na razie maratonie jej nie miałem - i pewnie także przez to - nie uważam przebiegnięcia maratonu za coś szczególnego ani tego, że mogę się już określić maratończykiem - od taki sobie dłuższy bieg.

Niemniej jednak mam nadzieję, że na przyszłość także uda mi się tego uniknąć.

Ściana

: 29 paź 2003, 10:47
autor: Arti
Ja kiedy miałem ścianę to robiłem wielki pokłon przed dystansem maratońskim.. moje ostatnie trzy maratony przebiegłem bez kryzysu..dlaczego? Lepsze przygotowanie i picie przez tydzień dużo wody.. dla mnie to się sprawdza.. ;-)

Ściana

: 30 paź 2003, 02:26
autor: miroszach
Dobrze Arti mowi. SZalenie wazne jest picie, przynajmniej w moim wypadku, bo slyszalem ze kilku biegaczy prawie wogole nie potrzebuj epic podczas biegu. Sadze, ze to tylko wyjatki. Podejrzewam rowniez, zr glowna przyczyna sciany jest zbyt czeste startowanie tu konkretnie w maratonach. NAwet miesiac moze nie zagwarantowac nam pelnej regeneracji. Sciane latwo tez zaliczyc gdy bedziemy biegli zmiennym (rwanym)  tempem.
Jednak juz chyba glowna przyczyna sciany to biegnievie z malejaca predkoscia. Gdy startujemy nieco wolniej i stopniowo przyspieszamy az do mety to nigdy sie na kryzys nie natkniemy, bo biegniemy zgodnie z wlasnymi mozliwosciami. Gdy jednak zaczniemy zbyt szybko i tempo bedzie nam spadac to mamy juz pewnosc, ze sciana nas dopadnie i osiagniemy o wilele gorszy wynik od wlasych mozliwosci.

Ściana

: 30 paź 2003, 12:34
autor: danielEm
Podstawowe rzeczy żeby uniknąć "ściany" to:

- conajmniej 3-4 długie wybiegania >2-2,5 godziny w ostatnich 2-3 miesiącach przed maratonem, w tym ostatnie z tych wybiegań nie bliżej niż 2-3 tyg od startu
- dieta niskowęglowodanowa (od 7 do 4 dnia przed startem ograniczamy spożycie węglowodanów do niezbędnego minimum, czyli mało chleba, kasz, makaronów itp. - czyli tego co biegacz powinni jeść sporo ale za to więcej białka. A potem przez ostatnie3-4 dni "do oporu" węglowodanów "zażerać".
- generalnie ostatnie 2 dni przed startem poświęcam na wysokowęglowodanowe jedzenie (ale łatwostrawne) jedzenie.
- pić dużo przed startem i od początku biegu chociaż po jednym łyku izotonika i wody (uwaga żeby nie przesadzić - kolka - zapamiętam Dębno'02).
- ostatni punkt: NA ŚCIANĘ NIE MA 100-PROCENTOWEJ RADY :)