Strona 1 z 1
					
				Zachorowałam na grype
				: 09 sty 2003, 18:37
				autor: Berni K
				Musze zaczynac od poczatku?
A moze cofnac sie o tydzien czy dwa? Czy kogoś juz to spotkalo? Jak sobie poradziliscie?
			 
			
					
				Zachorowałam na grype
				: 09 sty 2003, 22:05
				autor: WojT
				Mnie tez to spotkalo. Od poczatku tygodnia lekkie przeziebienie, katar no i oczywiscie nie biegam 

 Wczesniej jeszcze wyjazd gdzie rowniez nie ruszalem sie wystarczajaco 

Mam juz za soba 5 tygodni planu treningowego. Przed soba jeszcze 11 tygodni!! Wszystko ustawilem tam zeby zakonczyc cykl od razu startem w maratonie. 
Pomimo ze wypadlo mi kilka dni to jednak zamierzam kontunuawac program tak jakby przerwy nie bylo. Jesli  zaczne nadrabiac stranone dni to sie nie wyrobie z calym planem. Mysle wiec ze trzeba isc dalej. A to co stracilem to juz trudno, czasem tak sie zdarza.
Czy myslicie inaczej? Jakie sa porady fachowcow?
Wojtek
 
			 
			
					
				Zachorowałam na grype
				: 09 sty 2003, 23:50
				autor: neo
				moim zdaniem lepiej nie ryzykować z nadrabianiem straconych km. Oczywiście łatwiej mówić trudniej wykonać...

 
			 
			
					
				Zachorowałam na grype
				: 10 sty 2003, 00:34
				autor: Adam Klein
				Berni, a do czego ty się tak przygotowujesz jeśli można wiedzieć ?
			 
			
					
				Zachorowałam na grype
				: 10 sty 2003, 10:14
				autor: Berni K
				Do pierwszego maratonu.
			 
			
					
				Zachorowałam na grype
				: 10 sty 2003, 10:24
				autor: Adam Klein
				No nie poradze czy zaczynać od początku czy nie.
Masz pesrpektywę, ze jeszcze kilka razy tak zaczynać możesz. Okres późno zimowy i wczesno wiosenny to wybitnie popularny okres na chorowanie, także może najgorsze dopiero Cię czeka.
Ja to w ogóle nie rozumiem jak się można dobrze do maratonu przygotowac w tym sezonie i w takich warunkach pogodowych jakie mamy. 
Dla mnie zimowe bieganie to tylko podtrzymywanie pewnego ogólnego poziomy wytrenowania plus ćwiczenia siłowe.
			 
			
					
				Zachorowałam na grype
				: 10 sty 2003, 11:06
				autor: Dwarf
				Bez przesady z tymi planami, przecież to nie jest tak,że jak wypadnie nam 1 tydzień to siężle przygotujemy do maratonu.
Trochę spokoju i zdrowego rozsądku - plan jest tylko wytyczną i może być bardzo, bardzo elastyczny.
Myślę, że jeśli tak na poważnie sie przygotowujesz (a sądzę tak bo biegasz w silne mrozy)  to poradzisz sobie na tym maratonie spokojnie. Na pewno nie gorzej niż z tym dodatkowym tygodniem, który wypadł.
			 
			
					
				Zachorowałam na grype
				: 10 sty 2003, 12:50
				autor: krzysztof
				Czesc,
kiedys jak trenowalem srednie dyst. to gdy wypadly jakies 
tygodnie w cyklu (sezon podzielony byl na kilka cykli 4-8 tyg,
kazdy cykl kladl nacisk na jakas ceche glowna) to wowczas
po chorobie cofalo sie w cyklu o 1-2 tyg. a caly plan ulegal zmianie w danym cyklu i 1-2 nastepnym. Kluczem byly sprawdziany pod koniec cyklu czyli moj stan wytrenowania .... teraz gdy biegam amatorsko postepuje podobnie. Najkrocej nie trzymac sie sztywno planow tylko
patrzec na swoj stan w sprawdzianach i samopoczucie ...
powodzenia
			 
			
					
				Zachorowałam na grype
				: 10 sty 2003, 16:09
				autor: Deck
				moim zdaniem przygotowanie do pierwszego maratonu powinno polegac glownie na robieniu kilometrow, bez zbytniej kombinatoryki treningowej. W koncu chodzi o to aby przebiec, a i tak kazdy czas bedzie dla ciebie zyciowka 

 
			 
			
					
				Zachorowałam na grype
				: 10 sty 2003, 16:15
				autor: wojtek
				Kiedys tez mialem takie przezycia . Po prostu nic pewnego powiedzic nie mozna . Zreszta , przezyjcie to jeszczerazbo Adamm nie zakwalifikowal tego tekstu :
SPOSOB NA GRYPE
To nie bylo mile przebudzenie . Drapanie w gardle dalo sie odczuc juz po otworzeniu oczu .
Zawahalem sie chwilke zanim przelknaklem sline . Poczulem czop , jaki  sie tam utworzyl.
No tak - pomyslalem - grypa .
 Bylo dosc wczesnie , niedzielny marcowy ranek dopiero sie zaczynal ale ja tego dnia mialem 
cel . Wybieralem sie na Przelajowe Mistrzostwa Warszawy , odbywajace sie jak zwykle 
W Podkowie Lesnej . Zaczalem mozolnie gramolic sie z lozka , odczuwajac niemal kazdy gnat .
Ale kicha - pomyslalem . A tak duzo sobie obiecywalem po tym starcie ...
W normalnych warunkach po prostu jakos bym to przebolal i dalej "cial komara" az do poludnia. 
Ale to nie byly "normalne warunki " . Trener postawil nas w stan gotowosci bojowej  mowiac ,
ze "jaja z plucami powyrywa" gdyby sie ktory nie pojawil . Coz bylo robic - volens nolens
przygotowalem sie do wyjscia . Do uszu nalozylem kawalki waty i krzywiac sie z lekka 
przy kazdym przelknieciu pojechalem na te zawody .
 Na miejscu mialem jeszcze cicha nadzieje , ze trener okaze litosc . Nic z tych rzeczy .
Polozyl mi tylko dlon na czole i stwierdzil , ze jak na te pore roku to za malo grzeje . 
Nie mialem sily sie z nim szarpac i postanowilem po prostu to zaliczyc , bez zadnej 
szarzy . Aby sie dotelepac do zajezdni .
  Choc byla odwilz , ubralem sie dosc asekuracyjnie . Podkoszulka , na nia golf pod sama szyje ,
do uszu wata , na glowe czapka narciarska . Koledzy ubrani o wiele skapiej patrzyli na mnie 
jak na czubka . Nie przejmowalem sie - to ja bylem chory a nie oni . Na dodatek czekalo 
na nas do pokonania 4 kilomtry blota , lodu , kaluz , sniegu i co tylko taka chlapa
mogla zaofiarowac . 
  Najgorsze bylo to , ze wcale nie czulem sie na silach . Przy najwolniejszym truchcie 
robilo mi sie slabo , przed oczami lataly jakies mroczki . Pomyslalem sobie - jesli padne 
w polowie dystansu , na lesnej sciezce to nikt mnie tam juz nie docuci . Karetka tez
nie wjedzie bo za wasko . Rozpacz . Jedyne co moglem zrobic to jak najlepiej sie rozgarzc.
Po truchcie wymachiwalem czyms sie dalo , w kazdym z mozliwych kierunkow . Potem nalozylem 
kolce i zaczalem robic rytmy . Po dwunastej przebiezce poprosilem kolege z innego klubu 
o masc rozgrzewajaca . Dokaldnie nanioslem dosc gruba warstwe Histaderminu na nogi , 
przedramiona i okolice krzyza . Oddalem masc trenerowi kolegi , grzecznie dziekujac i 
o dziwo - zostalem zgromiony nienawistnym wzrokiem . Czyzby widzial we mnie rywala dla
swoich ? 
 Zaraz potem podano komende "na start" . Stanalem grzecznie na samym koncu , bojac sie 
stratowania przez pelnych energii przelajowcow . Ruszylem powoli i bez entuzjazmu , 
dziwnie sie troche czujac , lekko ogluszony wata w uszach - zupelnie jak w jakims 
surrealistycznym snie .
  Sylwetki startujacych sciesnily sie w kolorowa bryle . Glowy rytmicznie podskakiwaly
a ja obserwujac je doszedlem do ciekawego wniosku . Oto w miejscu , gdzie glowy przestawaly 
podskakiwac znajdowalo sie bloto a nieswiadomi biegacze nieomal stawali w miejscu .
Poniewaz bieglem ostatni , kilka metrow za grupa , wystarczylo mi tylko zboczyc to w lewo 
to w prawo by nie przyspieszajac znalezc sie w srodku stawki . Uchwycilem zarys jakies 
sciezki przy zwirowej drodze i biegnac po niej moglem utrzymac przyzwoity rytm . 
Tym czasem cala reszta jakby oczadziala. Miotali sie bez sensu na najbardziej zabloconych
odcinkach drogi i zamiast biec po tej samej sciezce co ja , tracili niepotrzebnie energie 
i rytm biegu . Zanim wbieglismy w las , wiekszosc byla juz porzadnie "uchachana" .
 
 Do tej pory trzymalem sie dosc dzielnie. Ta wata w uszach naprawde pomogla . I nie 
o grype mi tu chodzilo ale o fakt tlumienia emocji . Nie slyszalem tych nerwowych , rwacych
sie oddechow , ktore tak bardzo udzielaja sie wzajemnie biegaczom .
 Wbieglismy teraz w las i znalazlem sie na trzeciej pozycji . Biegnacy przede mna Tomek
odwaznie przebiegl przez kaluze . Pomyslalem - to nie dla mnie- i ...mialem racje.  
Kazdy , ktory przebiegl przez te kaluze zwalnial nagle . Bylem jedynym , ktory obiegl ja 
lukiem i dzieki temu zimna woda nie zbryzgala mi nog . Nie wierzylem, ale wysunalem sie na
prowadzenie !
 Ta sytuacja zamiast ucieszyc mnie , tylko rozzloscila . Cholerne "czajniki" - pomyslalem .
Boja sie nawet szybko biec , licza na finisz . Ale coz bylo robic ? - biegnac swoim tempem 
cieszylem sie , ze jeszcze zyje .
 Zaraz potem byl zakret w lewo , gdzie odwazylem sie zerknac w tyl . Cala stawka byla 
niezle przerzedzona i nie bylo nas wiecej jak czterech prowadzacych. Teraz poczulem sie porzadnie 
wkurzony . Zaczalem wietrzyc podstep . Najwidoczniej w swiecie zmowili sie "dla jaj" .
Chca mnie podpuscic , wykorzystujac niedyspozycje a potem "dac w dluga" . Tak mnie to 
"podchajcowalo" , ze poczulem nagly przyplyw energii .
 Akurat nastapila cala seria terenowych "siodelek" . Dalem popracowac grawitacji i maksymalnie
rozluzniajac sie , przyspieszalem na stoku . Zrobilem to raz , drugi , trzeci . Za kazdym 
razem nikt nie smial mnie skontrowac . Nagle blysnela mi mysl - oni juz nie moga !
Teraz byla okazja by ograc ich jak dzieciakow , zostawiajac daleko w tyle .
Pewnie bylbym tak zrobil gdybym nie przypomnial sobie tego nienawistnego spojrzenia trenera 
z Legii . Do glowy przyszedl mi teraz chytry plan . Sytuacja remisowa - nas dwu
ze Spojni i ich dwu z Legii . Musialem cos zrobic by Tomek przybiegl jako drugi .
Momentalnie zwolnilem , chowajac sie za Tomka . Sciezka sciesnila sie bardzo i wiodla 
przez kopny snieg . W takich warunkach wyprzedzic bylo nie sposob . Lokcie zaczely pracowac 
na boki by nie pozwolic na szarze od tylu . 
 Teraz bieglismy pod gore a ja udajac zmeczenie coraz bardziej zwalnialem , pozwalajac
Tomkowi osiagnac jak najwieksza przewage . Na szczycie wzniesienia mial okolo 15 metrow .
Gwaltownie wlaczylem przezutke i dzikim sprintem zrownalem sie z Tomkiem . Stad do mety 
bylo jakies 300 metrow z gorki , ale chcialem spojrzec mu jeszcze w twarz by zobaczyc czy 
dowiezie nasza przewage . Mial zamglony wzrok , gluty do pasa i na wpol seplaniac 
wydukal - bieeegnij , wygraaaasz .
   
 Na mete wpadlem bez zadyszki . Zrobilem tylko maly sklon i zaraz podalem nazwisko sedziemu .
Z niecierpliwoscia czekalem na Tomka . Po wbiegnieciu powiesil mi sie na szyi i wymazal 
glutami . Osiagnelismy swoj cel - dalismy dubla . Janek Marchewka z Legii byl trzeci .
Odtad nie dzielily nas kluby . Zgodnie poszlismy wytruchtac . 
 Wywalilem te durna wate z uszu . Nie czulem sladu grypy .
			 
			
					
				Zachorowałam na grype
				: 10 sty 2003, 16:58
				autor: seishan
				Witam 

 taką sytuację tj. chorobę w trakcie cyklu treningowego już niestety miałem 

 Moja rada ( u mnie zadziałało) nie zaczynaj cyklu od początku tylko ciągnij dalej jakby nie było przerwy z tą różnicą tylko że zaczniesz z progresją tzn pierwszy dzień słabiej itd tak aby około połowy tygodnia osiągnąć optimum. Mnie to pomogło . Powodzenia
 
			 
			
					
				Zachorowałam na grype
				: 11 sty 2003, 15:38
				autor: Berni K
				Dziekuje wszystkim za rady. Pozdrowienia
			 
			
					
				Zachorowałam na grype
				: 15 sty 2003, 20:38
				autor: krzycho
				W podobny sposób wypadł mi tydzień z życiorysu i planów. Od czwartku nie udało mi się przebiec ani pół kilometra (ani napisać choćby pół posta na forum:hej:). Zwykłą losu koleją praca, posiłek i sen. To pierwsze codziennie od ósmej do dwudziestejktórejś.
Na szczęście dzisiaj, i to zaraz IDEM BIEGAĆ!!! Cracovia Maraton wielkimi krokami...