Strona 1 z 2

Komentarz do artykułu Markek Jaros - "Rezerwy są na Wschodzi

: 12 lut 2008, 22:12
autor: bieganie.pl

: 12 lut 2008, 22:31
autor: Nagor
Trenerzy biegów w naszym kraju to nie tylko Ci najbardziej znani - jak Król czy Jakubowski. Małe mieściny, zagubione klubiki kryją często niezłych fachowców, pasjonatów biegania, byłych zawodników, wuefistów, którzy nie trafili na świecznik, bo nigdy nie mieli zawodników w polskiej czołówce. Wielu z nich to trenerzy, który prowadzą zajęcia perspektywicznie, nie zajeżdżają zawodników, dlatego efekty ich pracy nie są szybko widoczne, zawodnicy odchodzą do innych szkoleniowców lub kończą kariery.

Trener Jaros to jeden z trenerów mniej znanych szerokiej publiczności, choc miał kilka naprawdę niezłych zawodniczek i w środowisku nie jest postacią anonimową. Nie zabiega o sławę, ale bieganie.pl również takich ciekawych, choc mniej znanych szkoleniowców chce wyciągac z cienia. Czy Jaros mówi z sensem? To już niech ocenią czytelnicy. Co was zainteresowało w tym wywiadzie? Bo mnie - opis tego, jak się trenowało kiedyś. 180km tygodniowo dla średniodystansowca robi wrażenie, prawda?

: 12 lut 2008, 22:32
autor: Adam Klein
Może mi akurat nie wypada takich pochlebstw pisać pod adresem artykułów na bieganie.pl ale ;) - co tam.
Rozmowa bardzo fajna.
Zresztą trener Jaros prezentuje jak gdyby także moje osobiste podejście do treningu - czyli nawet dla średniaka - spory kilometraż, dużo siły. Pan Jaros akurat jakichś wielkich wyników z tego nie zrobił ale trudno coś przecież wyrokować po tak skróconych informacjach, okoliczności i przyczyn mogło być wiele.

Swoją drogą (poza kwestią finansowania zawodników) to widzę, że wszyscy sobie zdają sprawę, że ta punktomania w sporcie młodzieżowym jest zła ale jakoś nikt tego nie zmienia..

: 12 lut 2008, 22:37
autor: beata
Nagor pisze:Czy Jaros mówi z sensem? To już niech ocenią czytelnicy. Co was zainteresowało w tym wywiadzie? Bo mnie - opis tego, jak się trenowało kiedyś.
Tak, mówi z z sensem i pod jego wypowiedziami mogę się podpisać.

O tym, jak się trenowało dawniej, sama słyszałam wielokrotnie, i trochę miałam jeszcze okazję doświadczyć tej szkoły, trenując ze starszymi zawodnikami. Dlatego zawsze wszelkie zbyt wybujałe dyskusje na temat metodyki treningu ucinam krótko: mniej główkować, więcej trenować. Bo taka jest prawda. Trening, i jeszcze raz trening, a mniej rozczulania się nad sobą, choć nie każdy to oczywiście jest w stanie znieść.

Fenomen "wschodnich rezerw" zaobserwowałam też dawno, większość moich trenujących wówczas znajomych, nawet trenujących w warszawskich klubach (choćby dawny Polkolor) i mieszkających w internatach, to były Suwałki, Zamość, Siedlce i szeroko pojęte okolice. To była dla nich jedyna droga wybicia się, wyrwania ze środowiska. Droga na zachód.

: 13 lut 2008, 02:27
autor: wojtek
Zdecydowanie polemizowal bym z bieganiem 180 km , choc pamietam startujacych braci Dys .
No coz - Wschod to wplywy wschodnie a wiec sowiecka teoria stachanowszczyzny ( tak biegal Arzanow ) .

W niedawnej rozmowie z trenerem mowilem o przeczytanych przeze mnie wspomnieniach Piotra Bolotnikowa . Mowa tam o obozie w Moldawii , gdzie biegano do 50 km po kopnym sniegu . Gniotsa nie lamiotsa ...

Ale wiem takze jak trenowal Billy Mills , kiedy w wieku 18 lat wygrywal z legendarnym Ron'em Clark'iem na olimpiadzie w Tokio .

Nagor , teraz jedz do Plonska i pogadaj z moim trenerem .

: 13 lut 2008, 08:28
autor: Nagor
Czemu nie - będę w okolicy, na pewno to zrobię. A jeśli nie będę, to ja lub inny specjalny wysłannik tam pojedzie. Planujemy ogromny, monumentalny cykl wywiadów z większością liczących się w Polsce trenerów - o ile będą mieli coś ciekawego do powiedzenia.

Zobacz, że teorie o dużym bieganiu są popularne również w USA, no i tak biega cała Czarna Afryka. Moj trener jest zdania, które zresztą popieram, że duże bieganie jest bezpieczniejsze niż mały kilometraż. Chodzi o to, że wtedy biega się wolniej, człowieka nie nosi, nie zajeżdża się na odcinkach. Oczywiście pozostaje problem kontuzji - nie każdy dobrze zniesie 200km tygodniowo.

Jaros mówił mi jeszcze, choc nie jest to dobitnie wspomniane w wywiadzie, że kiedyś większą role odgrywała siła biegowa. O Dysiu wspominał, że on robił siłę co drugi dzień. To oczywiście widoczny wpływ szkoły rosyjskiej, ale dla wielu zawodników skuteczny. Dziś robi się dużo siły, ale na siłowni, nie w terenie. I często ta siła w fatalny sposób zmienia styl biegu, biegną później takie ociężałe mięśniaki.

: 13 lut 2008, 11:20
autor: barti
Pamiętam jeden bieg, miałem wtedy chyba 14, może 15 lat. W warszawie było takie coś organizowane, bieg uliczny ze Starego Miasta, powiśle na podzamcze, w sumie około 2 km. 18-ty przybiegłem na metę. A pamiętam bieg z dwóch powodów:
- dyplom wręczał mi Jan Mulak
- byłem na mecie pierwszą osobą z jakiegoś większego miasta. Wszyscy przede mną byli z rejonów wymienionych przez Beatę...
Szkoda, że tak się dzieje, ale według mnie "miastowi" są po prostu bardziej leniwi i mniej zdeterminowani.
A wywiad ciekawy, dobrze się czyta. Więcej takich zdecydowanie :)

: 13 lut 2008, 12:53
autor: beata
barti pisze:- dyplom wręczał mi Jan Mulak
Mi Jan Mulak wręczał dyplom czy inną gratyfikację - nie pamiętam, po MW 95' ...
Szkoda, że tak się dzieje, ale według mnie "miastowi" są po prostu bardziej leniwi i mniej zdeterminowani.
Ja wiem, czy szkoda - ich strata, po prostu.

A dlaczego się tak dzieje? "Miastowi" mają więcej możliwości, inne możliwości - i to na każdym froncie: od sposobów spędzania czasu wolnego po możliwości kariery. Dla młodzieży z Polski "B", sport to była - i często jest nadal - jedyna droga do jakiegoś rozwoju, wyjścia ze środowiska. Poza tym, zwykle młodzież z prowincji jest silniejsza, odporniejsza fizycznie, i psychicznie.
Oczywiście, wyjątki z miast też się zdarzają - trenujących znajomych z Warszawy też miałam, choć zwykle to były bliskie okolice Warszawy - Marki, Ząbki, Grodzisk, linia pruszkowska ... Zawsze im się dziwiłam, że chce im się dojeżdżać pociągiem na treningi do centrum miasta.
A co do tych z samej Warszawy - tu zazwyczaj było tak, że nie przelewało się w domu, albo wręcz był to jakiś trudny dom.
Czyli wniosek jest jeden i jest on oczywisty - jakiś brak, niedostatek warunkuje większą determinację, mobilizuje do działania, aktywizuje ...

: 13 lut 2008, 13:12
autor: wojtek
Nagor pisze:Czemu nie - będę w okolicy, na pewno to zrobię.
Trzymam za slowo !
Mysle ze bedzie to jeden z najciekawszych trenerow-rozmowcow ( skoro MarekD ryzykuje przeziebienie sluchajac jego rad przez pol godziny na mrozie )

: 13 lut 2008, 19:45
autor: moosacho
Zastanawia mnie mala sprzecznosc, ktora zauwazam chyba w kazdym wywiadzie z trenerami. Z jednej strony narzekania, sluszne, na nadmierna eksploatacje juniorow, zajezdzanie mlodych dla punktow, kasy a zaraz pozniej stwierdzenie ze mamy doskonalych trenerow. Bo trener to rowniez wychowawca, to duza odpowiedzialnosc.
Nie jest to uwaga personalna do trenera Jarosa, ale dziwi mnie taka dychotomia.

: 14 lut 2008, 09:14
autor: Nagor
Racja. Ale podejrzewam, że chodzi o to, iż "doskonała" jest mniejszośc, a "zajeżdża" większośc.Osobiście nie zgadzam się z opinia o doskonałości polskiej trenerki. To jak w kawale: trenerów mamy doskonałych, tylko wyników brak. Albo: trener wybitny, tylko bez wyników. I o ile można zrozumiec trenera z małego miasteczka, który nie ma odpowiednich jednostek, to co powiedziec o trenerach kadry, zajeżdżających kolejne utalentowane roczniki?

: 14 lut 2008, 10:15
autor: tomasz
Po drugie (odnośnie moosacho), na czym polega zajeżdżanie juniora skoro 180km w tyg. zajeżdżaniem nie jest?

: 14 lut 2008, 12:16
autor: Nagor
Tomasz, mylisz dwie różne sprawy. Po pierwsze, w wywiadzie nie ma nawet cienia sugestii, że 180km to dobra dawka dla juniora. Trener Jaros podaje to jako przykład swojego najbardziej obfitego w kilometry tygodnia - w wieku seniora.

Po drugie - zajeżdżanie juniora polega na aplikowaniu mu zbyt mocnego treningu, który zaburza jego rozwój sportowy w późniejszym wieku, zżera rezerwy młodego organizmu. 180km tygodniowo może byc takim treningiem, ale nie musi - zależy od juniora. Z moich obserwacji wynika, że najczęstszą przyczyną zajeżdżania juniorów jest aplikowanie im zbyt mocnego treningu tempowego, wypalającego rezerwy tlenowe, zbyt mocnej sił i jednocześnie stosowanie bardzo niskiego kilometrażu, nie budującego podstaw pod wyniki w latach późniejszych.

: 14 lut 2008, 14:15
autor: tomasz
Oj hermeneutą to Ty nie jesteś :hej:

"Ta młodzież jest miękka, gdy ja powiem zawodnikowi, że ma zrobić 180 kilometrów w tydzień, on się popuka w głowę"

: 14 lut 2008, 20:25
autor: Nagor
No masz rację, ale w takim razie mój techniczny błąd w napisaniu wywiadu. To jest pewien skrót dłuższej wypowiedzi trenera (zatwierdzony przez niego). Najpierw dał mi przyk ład siebie, jak biegał w najcieższych czasach, a potem różne - imienne - przykłady swoich zawodników, którzy psychicznie boją się ciężkiego treningu.

Tę wypowiedź trzeba więc interpretować w ten sposób, że młodzież jest miękka, po pierwsze fizycznie (słabsza niż kiedyś), ale przede wszystkim psychicznie - tzn. gdy zawodnik dostaje perspektywę taką, że wkrótce będzie musial robić tak mocny trening, to pęka psychicznie. Ale w trakcie rozmowy sam Jaros mówił, że jest przeciwny dawaniu dzieciom bardzo objętościowego treningu. Mówił mi konkretnie: "takie dziewczynki jak te [pokazywał które] to nie mogą biegać jakichś biegów ciągłych po 10-12km. Dla nich trzeba 6km, od tego zacząć."

Mój błąd, że redagując wywiad, wyraziłem sie nieprecyzyjnie, trener podczas autoryzacji też na to nie zwrócił uwagi. Mówiąc inaczej, krytykuje niektórych zawodników, że w miarę zaawansowania treningowego niedostatecznie zwiększają bodźce, bo się ich boją.