Mossar pisze:...Co z tego, że amator nazwie sobie swoje bieganie treningiem. No co, trenuje swoje ciało, nawet jeśli nigdy nic nie osiągnie. Jest to zupełnie coś innego niż trening profesjonalisty, ale nie wydaje mi się to aż tak istotne, żeby ustalać czy ktoś trenuje czy tylko wychodzi pobiegać...
Możemy przyjąć w uproszczeniu, że istnieją dwie grupy "trenujących".
Jedna jest nastawiona na "wyniki/medaliki", druga trenuje dla przyjemności, zdrowia, dobrego samopoczucia.
Teraz ta pierwsza grupa od "wyników/medalików", zaczyna się
"wywyższać" i twierdzi, że tylko ona trenuje, czyli w domyśle robi
coś bardziej wartościowego, godnego większego szacunku, "celebryckiego" itp.
Moim zdaniem już samo myślenie biegaczy od "wyników/medalików" w ten sposób,
świadczy o pewnego rodzaju aberracji(delikatnie to ujmując).
To "wrodzone" poczucie wyższości, to pogardliwe używanie określeń rekreacyjne,
człapanie, szuranie" itp, w stosunku do biegaczy "prozdrowotnych", jest po prostu groteskowe.
A jaka jest prawda. Kto więcej zyskuje w dłuższej perspektywie?
(Każdy kto ceni przyjemności w życiu będzie wiedział!)
Czy zwolennicy "wyników/medalików" zdobędą to co najcenniejsze w życiu?
Czy zyskają lepsze zdrowie, zamożność i szczęście poprzez przyjętą strategie?