moj pierwszy start - polmaraton budapesztenski
: 05 wrz 2006, 12:09
Mój pierwszy start.
Witam,
Chciałem się pochwalić, że w niedziele udało mi się ukończyć półmaraton:D (21th Nike Budapest Halfmarathon). Pomyślałem, że napiszę pare słów co i jak.
Zacznę od tego, że nie wiedziałem czy ukończe w ogóle zawody, bo wg. planu powinienem wystartować za 4 tygodnie. Ale jako, że za 4 tygodnie nie będe w Budapeszcie, to pomyślałem, że spróbuje (raz się żyje, młody jestem i inne argumenty mnie przekonały:D).
Na początek cena: 35 euro. Wysłałem maila do organizatorów, że to zbyt dużo dla studenta, który do tego musi mieszkać w obcym mieście i udało się zapłacić tylko 18 euro (podejrzewam, że gdybym zapłacił pełną kwotę mógłbym wejść na baseny, normalna cena biletu to ok. 30 złotych – notabene jak ktoś nie było to warto:D).
W sobote, dzień przed startem, po odnalezieniu odpowiedniego stołu (gdzie się odbiera numer) udało mi się wynająć chipa i odebrać numer startowy. Nie wiem czemu, ale były oddzielne stoły dla przyjezdnych i lokalnych, może cierpieli na brak obsługi anglojęzycznej...
W niedziele ruszyłem na start... Dużo ludzi, muzyka, ogólnie super atmosfera (flagi każdego kraju z którego byli zawodnicy, komentator powiedział nawet po polsku „Dzień dobry Polska”, jakiś aerobik). Był to mój pierwszy start, więc nawet nie wiedziałem czy się rozgrzewać czy nie, gdzie stanąć (stanąłem dla czasów gorszych od 2h) i jak się zachować. Skończyło się na tym, że się nie rozgrzałem (zawsze jak w niedziele biegałem, najwięcej 90 minut, to się nie rozgrzewałem...), stanąłem na starcie i czekałem aż wszyscy pobiegną:).
...I ruszyłem... fajnie się biegło, żadnych problemów na trasie (niestety, innym zdarzały się kontuzje, jednak widziałem że pomoc dotarła bardzo szybko), od 18 km „zaatakowałem” (:D) i udało mi się ukończyć zawodny:) Miła Pani dała mi medal, niestety grawerowanie nie było za darmo (ok. 12pln), no ale taka pamiątka warta była tych pieniędzy.
No i tak to się skończyło, w poniedziałek nóżki troche bardziej bolały niż zwykle (w sumie to wcześniej nigdy mnie nie bolały...), we wtorek już jest dobrze.
Dziękuje za uwagę,
Koza
Witam,
Chciałem się pochwalić, że w niedziele udało mi się ukończyć półmaraton:D (21th Nike Budapest Halfmarathon). Pomyślałem, że napiszę pare słów co i jak.
Zacznę od tego, że nie wiedziałem czy ukończe w ogóle zawody, bo wg. planu powinienem wystartować za 4 tygodnie. Ale jako, że za 4 tygodnie nie będe w Budapeszcie, to pomyślałem, że spróbuje (raz się żyje, młody jestem i inne argumenty mnie przekonały:D).
Na początek cena: 35 euro. Wysłałem maila do organizatorów, że to zbyt dużo dla studenta, który do tego musi mieszkać w obcym mieście i udało się zapłacić tylko 18 euro (podejrzewam, że gdybym zapłacił pełną kwotę mógłbym wejść na baseny, normalna cena biletu to ok. 30 złotych – notabene jak ktoś nie było to warto:D).
W sobote, dzień przed startem, po odnalezieniu odpowiedniego stołu (gdzie się odbiera numer) udało mi się wynająć chipa i odebrać numer startowy. Nie wiem czemu, ale były oddzielne stoły dla przyjezdnych i lokalnych, może cierpieli na brak obsługi anglojęzycznej...
W niedziele ruszyłem na start... Dużo ludzi, muzyka, ogólnie super atmosfera (flagi każdego kraju z którego byli zawodnicy, komentator powiedział nawet po polsku „Dzień dobry Polska”, jakiś aerobik). Był to mój pierwszy start, więc nawet nie wiedziałem czy się rozgrzewać czy nie, gdzie stanąć (stanąłem dla czasów gorszych od 2h) i jak się zachować. Skończyło się na tym, że się nie rozgrzałem (zawsze jak w niedziele biegałem, najwięcej 90 minut, to się nie rozgrzewałem...), stanąłem na starcie i czekałem aż wszyscy pobiegną:).
...I ruszyłem... fajnie się biegło, żadnych problemów na trasie (niestety, innym zdarzały się kontuzje, jednak widziałem że pomoc dotarła bardzo szybko), od 18 km „zaatakowałem” (:D) i udało mi się ukończyć zawodny:) Miła Pani dała mi medal, niestety grawerowanie nie było za darmo (ok. 12pln), no ale taka pamiątka warta była tych pieniędzy.
No i tak to się skończyło, w poniedziałek nóżki troche bardziej bolały niż zwykle (w sumie to wcześniej nigdy mnie nie bolały...), we wtorek już jest dobrze.
Dziękuje za uwagę,
Koza