Strona 1 z 1

Bieg katorznika

: 12 sie 2008, 09:33
autor: MichalPL
Witam wszystkich serdecznie wybieram sie pierwszy raz na bieg katorznika chetnie wyslucham "doswiadczonych" uczestnikow tego biegu. Dziekuje Arti za odpowiedz dotyczaca "depozytu" na biegu.

: 12 sie 2008, 09:49
autor: Adam Klein
A pływasz dobrze ? :)

: 12 sie 2008, 22:30
autor: prz3m3k
Zaopatrz się w "jednorazowy" sprzęt sportowy. Po biegu będziesz mógł wszystko z całym spokojem wyrzucić :-)

: 13 sie 2008, 15:28
autor: MichalPL
jednorazowy juz nabylem takowy ;-) pogoda tez ma byc katorznicza deszcz i zimno uffffffff koniec swiata.

: 18 sie 2008, 14:24
autor: MichalPL
kochani bylem i bylo REWELACYJNIE wiecej napisze pozniej co i jak ;-) swoja droga POLECAM WSZYSTKIM jest to CUDOWNA PRZYGODA

: 19 sie 2008, 07:51
autor: olafia
jak "zaawansowanym" trzeba być biegaczem, żeby wziąć udział w tym biegu? :-)

: 19 sie 2008, 08:51
autor: Adam Klein
W ogóle zaawansowanym nie trzeba być. To raczej zabawa. Tam pewnie lepiej wypadają Ci którzy dobrze pływają.

: 22 sie 2008, 10:04
autor: good_sport_bad_loser
Olafia, nie słuchaj Fredka, bo głupoty gada i jeszcze sobie krzywdę zrobisz w przyszłym roku.

Bez porządnego przygotowania wytrzymałościowo-siłowego nie warto nawet myśleć o tym biegu.

Możesz spróbować go po prostu przejść, ale przypadki hipotermii, jakie pojawiły się w tym roku plus ilość zawodników, którzy dotarli na metę sinoniebiescy, konwulsyjnie trzęsąc się z zimna, wskazuje, że nie jest to najlepszy pomysł.

Ale jeśli od paru miesięcy, 4-5 x w tygodniu, trenujesz wg. jakiegoś programu maratońskiego, to spokojnie przebiegniesz, chociaż o wysokie miejsca może być trudno. Warto tak na miesiąc przed dołożyć sobie trochę ćwiczeń wytrzymałościowo-siłowych na nogi, szczególnie uda - przysiady z obciążeniem, suwnica, albo robić więcej podbiegów i ogólnie popracować nad siłą biegową.

: 22 sie 2008, 23:46
autor: MichalPL
dobry wieczor lub dzien dobry nigdy nie wiadomo kto o ktorej godzinie bedize czytal forum.Tak jak wczesniej obiecywalem napisze kilka zdan z biegu. A wiec bylo tak:
Start zaczyna sie z brzegu w dosc duzej grupie i warto juz na samym poczatku zajac sobie miejsce w czolowce. Bieg i skok do wody co mnie zaskoczylo to to ze juz przy samym brzegu bylo bardzo muliste dno nogi wpadaly mi prawie po kolana w mul no nic trzeba gnac do przodu bo inaczej grupa odsadzi na kilometr i bedzie kicha. W wodzie bylo bardzo przyjemnie ciezar ciala sie zmniejszal i nogi mogly troche odpoczac. Pierwsze wyjscie z wody brzeg juz troche nadszarpniety przez wczesniejsza grupe, chce biec a tu jakos ciezko idzie nogi zmeczone buty ciezkie i mysle sobie o kurcze dopiero poczatek a ja juz mam koloty upsss no nic trzeba bylo mocniej scisnac posladki i brac sie do roboty. Biegniemy jakies moze 100-150 m i znow zejscie do jeziora a tam znow mul duzo roslinnosci co podchacza nogi w wodzie oraz dziwne dno z duza iloscia dziur tzn idziesz sobie wzdluz trzcin w wodzie po kolana a tu nagle lup wpadasz po pas w dziure i walczysz zeby sie jak najszybciej z tej dziury wydostac bo inaczej stado antylop (nalezy czytac biegaczy) przejdzie po tobie i koniec ;-). Wlasnie w takich momentach jak wyciaganie nogi z mulu czy walka z dolami czy tez waskie przejscia przez trzciny zuzywamy duzo duzo energii. OK idziemy dalej po pasmie trzcinowo jeziorowym dobiegamy do pierwszego WOW cudonie brzydkiego i smierdzacego rowu z woda hmm woda raczej to cos co tam bylo mialo kolor zlota ze slaska i to najczarniejszego. Jesli prywatnie mial bym tam wejsc to wolal bym isc 5km do najblizszego mostu a za nic bym do tego czegos nie wlazl. No ale jak juz nie jestem sam poza tym jak by to wygladalo przy kobietach ze nie wejde wiec hop i juz stalo sie znalazlem sie w czarnej mazi az po sam brzuch i tu szok bylo bardzo bardzo zimno woda w jeziorku byla cieplutka a tu zimno i brudno oraz cudowny fetor ;-) superowo. No to mysle sobie zaczyna sie jazda i nie mylilem sie rowy te byly przez wiekszosc trasy przeplatane wbieganiem do jeziora i czasem bieg po lesie miedrzy choinkami ;-). W miedzy czasie trzeba bylo przejsc kilka mostkow z czego tylko jeden gora reszte dolem przy czym ostatni ktory trzeba bylo pokonac dolem mial przeswit taki ze starczalo na wystawienie nozdrzy ponad rudawa maz w ktorej sie plynelo. Tuz przed meta tzn moze jakis 1 km lub 1,5km trasa prowadzila przez istne blocko takie po kolana a czasem nawet po dup........ a z tego blocka nogi do gory podniesc to dopiero bylo wyzwanie. Sama koncoweczka to bieg po opuszczonym budynku i jest juz slychac i widac META kochani kibice stoja bija brawo a TY dzielny katorzniku wbiegasz na pomost po swoja ukochana (nie nie nie to nie jest KOBIETA) lecz zimna i ciezka PODKOWA!!!!!!
Jak juz ppoziom adrenaliny opadnie to zaczynasz sie zastanawiac dlaczego tak bola nogi spogladsz na dol i widzisz brunatno czerowne nozki zmeczone i poobijane jak po meczy IV ligi na zuzlowym boisku. Kochani dziewczyny i chlopaki warto warto. To tyle przepraszam polonistow i mam nadzieje ze nie zrazilem nikogo do KATORZNIKA a wszystkim zycze tysiace km bez kontuzji


ps. rownierz odradzam udzialu bez przygotowania. Dla tych co raz w roku dostaja olsnienia ze beda biegac najlepszy jest RUN WARSAW 5KM

: 22 sie 2008, 23:51
autor: MichalJ
Myslalem ze to bedzie cos gorszego, przynajmniej tak sie nastawialem ze wpadne na mete ledwo zywy. Jezeli ktos sie cokolwiek rusza moze bez problemu wystartowac i ukonczy z podkowa na szyi. Rzeczywiscie zabawa jest przednia. Fredzio w przyszlym roku wystawiamy ekipe i musimy obronic tytul zwyciezcow z galernika bo jakby nie bylo to 3 osoby z naszej redakcji przyczynily sie do zwyciestwa teamu z pumy.

: 23 sie 2008, 17:13
autor: Adam Klein
To muszę się do przyszłego roku podciągnąć...z odkrytego kraula. :)

: 09 wrz 2008, 11:16
autor: Jarek Gniewek
Od dobrych kilku lat nie pojawiałem się na imprezach biegowych.
ktoś mnie namówił i nie wiedziałem do końca na co idę (albo biegnę)
Zaraz po biegu spiker pytał kończących zawodników skąd pochodzą i czy będą tu za rok. Wszyscy z uśmiechem świra mówili: "fajny bieg - będę za tu za rok". Ja ponoć jako jedyny powiedziałem: "pierwszy i ostatni raz". Dziś czas już zagoił rany (strupy na piszczelach oraz uraz psychiczny do bagien) i jestem dumny ze pokonałem trasę i na pewno będę na następnej edycji Katorżnika!