Strona 1 z 1
Dystans do samego siebie i swoich wyników
: 24 maja 2007, 12:19
autor: Adam Klein
Toruński wątek mnie trochę zmotywował do założenia tego tematu.
Nie wiem czy to tylko przypadłość biegaczy, pewnie nie.
Ale każdy z nas jakoś stara się wytłumaczyć przed sobą i innymi powody porażki.
A to upał, a to kolka, a to zły sen.
I wszyscy reagujemy bardzo nerwowo na czyjąś krytykę.
Internet daje nam poczucie bezpieczeństwa - tu wszyscy stosują te same zasady - wszyscy się tłumaczą i wszyscy łatwo rozgrzeszają.
Bo w świecie rzeczywistym - jak jest trener - to trener jest jak ojciec - "surowy ale sprawiedliwy"
Powinniśmy nauczyć się dystansu wobec siebie.
Przyjmujmy krytykę z większą otwartością.
Podam wam dwa przykłady akceptowania i nieakceptowania krytyki.
1. Nieakceptowanie - Na SBBP była kiedyś grupa któa mocno się szykowała na Dębno. Były wielkie zapowiedzi, pohukiwania itp itd - a potem była wielka porażka.
Wiele osób ich pocieszało - ale nie ja. Co skończyło się awanturą.
2. Akceptowanie - ten sam Wojtek który tu tak był okrutny

wobec Tomka - udzielał kiedyś wywiadu naszej koleżance Joycat (mailowo). W celu jego opublikowania dostałem go w końcu ja (to były czasy początkó sbbp - rok 2002 myślę). Po przeczytaniu napisałem Wojtkowi (nie wiem czy Wojtek to jeszcze pamięta) że ten wywiad wygląda mi na ciągłe tłumaczenie się z kolejnych porażek. Ten sam Wojtek !!! miał taki sam sposób opisywania kolejnych biegów!!! Ale Wojtek się nie obraził tylko mi napisał, że wywiad możemy jeszcze zmienić (niestety zginął w końcu mi w trakcie awarii twardego dysku).
Więc namawiam do większej akceptacji krytyki.
Może nawet jakiś biegowy psycholog by się nam biegaczom przydał bo wg mnie to jest problem nagminny.
Re: Dystans do samego siebie i swoich wyników
: 24 maja 2007, 12:48
autor: dargch
FREDZIO pisze:Podam wam dwa przykłady akceptowania i nieakceptowania krytyki.
1. Nieakceptowanie - Na SBBP była kiedyś grupa któa mocno się szykowała na Dębno. Były wielkie zapowiedzi, pohukiwania itp itd - a potem była wielka porażka.
Wiele osób ich pocieszało - ale nie ja. Co skończyło się awanturą.
O ile pamiętam to "wielką porażkę" z tego startu zrobiłeś Ty (do spółki z wymyśloną przez Ciebie "stajnią"

). Tak ich "skrytykowałeś", że rzeczywiście trzeba było ich pocieszać

.
: 24 maja 2007, 14:15
autor: tomasz
Fredzio proponuję więcej dystansu do tego całego zamieszania

Nie wczuwaj się tak bardzo nasz szeryfie

: 24 maja 2007, 15:04
autor: wojtek
Tytul watku bardzo mnie zmylil i po przeczytaniu tresci zawartosci nie jestem w pelni pewien intencji .
Jesli chodzi o krytykowanie , sporo nauczylem sie juz po wyjezdzie z Polski .
Po pierwsze nalezy unikac krytykowania osob a skupic sie na ich postepowaniu .
W ten sposob nie bedziemy komus pisac , ze jest debilem tylko ze w danej sytuacji postapil debilnie - to bardzo duza roznica .
Jak widac po liczbie moich postow , jestem bardzo aktywnym forumowiczem i lata uczestniczenia w tej aktywnosci duzo mnie nauczyly ( nadal sie ucze ) .
Jesli z pozoru komus przywalam , to skupiam sie na pewnym syndromie raczej niz na konkretnej osobie .
Jak nadmienilem nadal sie ucze i od kolegi outsider'a nauczylem sie wlasnie ze nawet jesli piszemy do danej osoby , pisanie na forum ogolnym jest wlasnie takim stwierdzeniem - do ogolu ( kiedys wypomnialem outsider'owi , ze zbyt wiele czasu poswieca komus kto bedzie i tak za leniwy , by przeczytac zalaczone linki . Odpowiedzial - nie szkodzi , inni tez sie naucza ) .
Jesli chodzi o polskie srodowisko internetowe to glowna motywacja krytykantow nie jest rzeczowy podmiot dyskusji ale zle skrywane kompleksy .
Kompleksy te ujawniaja sie w nieustannym dzieleniu wlosa na czworo i czepianiu sie wyimaginowanych racji dla propagowania wlasnego pieniactwa i histerii .
Malo komu chodzi o konstruktywne wnioski w ogniu zazartej dyskusji - przewaza zawsze obrazone i delikatne ego .
W sumie to niby logiczne bo amatorzy porywaja sie na Czomolungme wlasnych marzen - maraton . I dokonuja tego ( raczej podswiadomie niz swiadomie ) by doladowac wlasna krucha psyche .
I tutaj wlasnie wychodzi nieznosnie brak wyobrazni .
Jesli ktos decyduje sie otwarta dzialanosc internetowa , musi miec swiadomosc czychajacych mielizn . Odpornosc psychiczna , tak niezbedna w pokonywaniu maratonu kompletnie zawodzi wielu uczestnikow .
Wychodzi zle ukrywany sen o potedze - marzenie ,do ktorego wstydza sie przyznac .
FREDZIU , w biegajznami , w dziale Maraton Warszawski sprowokowalem dyskusje o bardzo podobnym charakterze chcac sie dowiedziec jaki jest dzisiejszy biegacz amator .
Doszedlem do wspolnego mianownika , ktorym mozemy obdzielic m.in. watek torunski a nazwa ktorego jest demencja .
Odnosnie SBBP , o ktorej wspomniales .
Ilekroc dzwonie do Zgredzia , zawsze przebija jego zgorzknienie na temat klimatu w grupie .
Z jednej strony jest to zbiorowisko wyksztalconych i kulturalnych osob , z drugiej jesli rozmowa zbacza na tematy treningowe - "oni wszystko wiedza lepiej" . No i mamy znowu ten wspolny mianownik - demencja .
Ludzie czuja pogarde do przeszlosci , w ktorej nie bylo monitorow serca , progow , mleczanow , zoledzi , kasztanow i calej tej menazerii .
Z drugiej strony inwestuja w te wszystkie gadzety i biegaja o wiele gorzej niz przecietni amatorzy 20-30 lat temu .
A przeciez wystarczy zapytac Zgredzia o pewne rozwiaznia treningowe i on z radoscia pomoze .
Ja wiem , ze on bywa apodyktyczny i agresywny - zawsze taki byl ale to przeciez jego poza .
Problem polega na tym , ze w grupie dominuje kompleks primadonny , o ktorym FREDZIU wspomniales .
Na kazda uwage wprost , nie "przez bibulke" , ludzie od razu chowaja sie do swojej egoistycznej skorupy , popadajac we wspomniana przeze mnie demencje .
Nie wiem FREDZIU czy zaobserwowales to samo i czy Ty z kolei zgodzisz sie ze mna .
: 24 maja 2007, 17:00
autor: Adam Klein
To może rzeczywiście nie do końca na temat ale skoro już poruszyłeś Mietka i SBBP.
SBBP jest miejscem w czasie i przestrzeni, grupą, ideą - wszystkim po trochu. Tam nie ma miejsca na dyskusje o treningu.
Ludzie przychodzą pogadać o duperelach w sobotni poranek a nie o treningu.
Zresztą jak sobie wyobrażasz rozmowę z Mietkiem o treningu na SBBP ?
To naprawdę nie takie łatwe. Trzeba by się było spotkać po. A Mietek - z nim wcale nie jest łatwo się spotkać. Wiem coś o tym.
Mietek zrzędzi zrzędzi ale jak by przysło co do czego to nie miał by wcale ochoty. Dwa zdania które rzuci na SBBP sprawy nie rozwiązują.
W tym wątku chodziło mi o to, że ludzie wymyśają jakiś preteksty żeby wytłumaczyć swoje błędy, słabości.
PAweł (który rzadko się tu pojawa - jeszcze

) - zawsze kiedy pobiegł poniżej oczekiwań mówił - "No, poprostu nie byłem na tyle przygotowany". I to jest fair. A nie ściemnia, że główka czy bucik i pobiegłby 10 minut lepiej.
: 24 maja 2007, 17:49
autor: dargch
wojtek pisze:Na kazda uwage wprost , nie "przez bibulke" , ludzie od razu chowaja sie do swojej egoistycznej skorupy , popadajac we wspomniana przeze mnie demencje.
Jeśli Kolega Szanowny zwracał uwagę wprost w tak, łagodnie ujmując, nieuprzejmy i obcesowy sposób jak w wątku "Katastrofa w Toruniu" to nie dziwię się, że ludzie "chowali się" (wg. mnie nie do "egoistycznej skorupy" tylko jak najdalej od Szanownego Kolegi). Merytorykę uwag w słownym opakowaniu zaserwowanym przez Szanownego Kolegę puścili prawdopodobnie mimo uszu starając się jak najszybciej zapomnieć o przykrym incydencie.
: 24 maja 2007, 17:51
autor: dargch
FREDZIO pisze:W tym wątku chodziło mi o to, że ludzie wymyśają jakiś preteksty żeby wytłumaczyć swoje błędy, słabości.
Fredzio - wymyśl pretekst i znajdź sobie inną listę. Niczego i nikogo wówczas nie będziesz musiał tutaj tłumaczyć.
: 24 maja 2007, 22:56
autor: bebej
Chłopaki,
Jako pedagog i trener pomimo lokalnego charakteru dyskusji, chciałbym cos napisać- Najpierw taki banał - nikt nie lubi krytyki- forma przekazania wiedzy jest bardzo wazna - trzeba sie skupić na faktach, a nie na oceanianiu - czy sformułowanie jestes debilem jest faktem?- nie-a postąpiłes debilnie jest faktem?- pewnie tak, ale w opisie tego faktu jest ocena - Wojtku stawiasz sie na przegranej pozycji jesli nie będziesz rozrózniał faktów od ocen i Twoja wiedza nie bedzie tą oczekiwaną, a szkoda.

: 24 maja 2007, 23:18
autor: Adam Klein
To wszytko zależy od tego kto to mówi i jak się go odbiera.
Gdyby tą krytykę, w ten sam sposób wypowiedział jakiś starszy człowiek, uznany autorytet to byście zastanowili się nad problemem a nie marudzili nad formą.
Ja co jakiś czas mam okazję obserwować właśnie taką sytuację.
Do nas na SBBP przychodzi czasem wspomniany przez Wojtka Zgredzio - czyli Mietek Kierlewicz, dziś już 75-cio letni były zawodnik Wunderteamu Jana Mulaka. Nadal zresztą biega.
Kiedy spotkaliśmy go pierwszy raz w 2003 roku nie wiedzieliśy kto to jest.
A on się nie certolił tylko od razu do jednej dziewczyny wyjechał, ze ona to mogłaby dobrze biegać tylko schudnąć musi.

To samo - kilka tygodni temu - Mietek wypalił do jednej koleżanki: "Aleś Ty się spasła po tej zimie".
Nowy kolega chciał m z oburzeniem zwrócić uwagę, ze przecież to kobieta, tak nie można itp itd. Dobrze, że się powstrzymał.
Myślmy o istocie problemu a nie koncentrujmy się nad tym, że czujemy się urażeni.
: 24 maja 2007, 23:21
autor: tomasz
Mnie dziwi jedno - skąd u Wojtka takie śmiałe diagnozy psychoanalityczne, psychologiczne, psychiatryczne.
Nawet jeśli bieganie wynika z kompleksów i poczucia niższości to jest wspaniałą terapią.
Fredzio - to nie jest ważne kto krytykuje. Jeśli człowiek ma kulturę osobistą to jest w stanie swoim dydaktyzmem olśnić. Każdy może wyrazić zdanie ale już utwierdzanie się w przekonaniu, że "ja wiem jak to jest, bo mam dobrze życiówki i jestem doświadczony" jest śmieszne.
: 24 maja 2007, 23:27
autor: bebej
FREDZIO pisze:To wszytko zależy od tego kto to mówi i jak się go odbiera.
Gdyby tą krytykę, w ten sam sposób wypowiedział jakiś starszy człowiek, uznany autorytet to byście zastanowili się nad problemem a nie marudzili nad formą.
Ja co jakiś czas mam okazję obserwować właśnie taką sytuację.
Do nas na SBBP przychodzi czasem wspomniany przez Wojtka Zgredzio - czyli Mietek Kierlewicz, dziś już 75-cio letni były zawodnik Wunderteamu Jana Mulaka. Nadal zresztą biega.
Kiedy spotkaliśmy go pierwszy raz w 2003 roku nie wiedzieliśy kto to jest.
A on się nie certolił tylko od razu do jednej dziewczyny wyjechał, ze ona to mogłaby dobrze biegać tylko schudnąć musi.

To samo - kilka tygodni temu - Mietek wypalił do jednej koleżanki: "Aleś Ty się spasła po tej zimie".
Nowy kolega chciał m z oburzeniem zwrócić uwagę, ze przecież to kobieta, tak nie można itp itd. Dobrze, że się powstrzymał.
Myślmy o istocie problemu a nie koncentrujmy się nad tym, że czujemy się urażeni.
Relatywizujesz, a to nie prowadzi do zadnych wniosków- jednej kobiecie mozna tak powiedziec, a drugiej jak tak powiesz to nigdy wiecej nie zamieni z Toba słowa - dobre checi nie wystarczą.

Sorry ale znam paru "tzw autoryteetów" z poznania którym sie wydaje ze jak 40 lat temu cos kiedys itp itd i to go upowaznia do podobnych zachowań - jestem innego zdania, nikt i nic nie upowaznia do dołowania - naszym celem jest propagowanie lekkoatletyki a nie zniechecanie.
: 25 maja 2007, 02:51
autor: wojtek
Mysle ze jest 50/50 ale najwazniejsze by byc soba .
Bebej , z Twojej dzialki podam nazwisko trenera Puzio . Jego zachowanie bylo zaprzeczeniem tego co starasz sie udowodnic . I to wlasnie on nalezy dzisiaj do najslynniejszych trenerow w skali miedzynarodowej .
Bylo mnostwo osob obrazonych jego zachowaniem i co z tego ?
Wniosek taki , ze nie ma kompatybilnych trenerow bo nie ma takze kompatybilnych zawodnikow .
Trener z pewnoscia jest pedagogiem i to z przygotowaniem psychologicznym - tego nas w koncu uczyli zanim dostalismy dyplom .
Ale w kazdym zawodzie sa zarowno wyrobnicy jak i artysci .
Moja najlepsza nauczycielka ( byla minister edukacji ) byla tak ostra , ze wlasciwie sie jej balismy . No ale to ona wlasnie nauczyla nas czegos o wiele wazniejszego niz wkuwanie dat historycznych - umiejetnosci samodzielnego myslenia i interpretacji faktow ( to bylo za PRL-u ) .
Na tym forum kolezanka Ojla przypomniala mi kiedys , ze ja zdrowo ofuknalem , za co sie na mnie obrazila . Potem jakos poszla za dana przeze mnie rada i na koniec podziekowala mi bo zrozumiala mojeprawdziwe intencje ( nie zlosliwe przeciez , choc ostro przekazane ) .
Ja przyznam sie ze juz dokladnie nie pamietam i Ojla sama mi to kiedys przypomniala ( i znowu zapomnialem )
: 25 maja 2007, 03:46
autor: wojtek
Chodzila mnie po glowie pewna dyskusja z watku w biegajznami :
http://biegajznami.pl/forum/viewtopic.p ... sc&start=0
Jak widac na niektorych nie ma wystarczajaco duzego kija , zeby trafic do rozumu .
: 25 maja 2007, 08:20
autor: bebej
Proszę żeby nikt nie odbierał tego co teraaz napisze do siebie. Bedzie to to takie małe osobiste wyznanie Przyznaje sie publicznie, że długo miałem sam problem w zrozumieniu niektórych faktów, ale mysle ze idzie ku lepszemu i zdobywam zaufanie coraz wiekszej liczby młodych ludzi. To jest moja praca jako nauczyciela i trenera, ale przyznaje, że nie jest ona łatwa. Poczatkowo bardzo sie dziwiłem ze pomimo tego iz miałem bardzo duze mniemanie o sobie o swoich umiejetnosciach ( choć z perspektywy czasu muszę sie przyznać że na wyrost) tak mało osób chciało korzystac z tego co oferowałem - denerwowałem sie, złosciłem, chciałem jak najlepiej, a bywało róznie. Pracuje w srodowisku, gdzie jest bardzo duza konkurencja i młodziez ma wybór Moze grac w piłke, w hokeja, siatkówke, badmintona, jeżdzic na rowerze, tańczyc uprawiac karatę - po prostu bajka - za moich czasów o czyms takim mozna było tylko pomarzyć. W 2001 znalazłem sie troche przypadkowo w tym srodowisku i zacząłem lansować la -biegi, no bo wydawało mi sie, że sie na tym znam i osiagne sukces. Ale powiem Wam szczerze, że poczatki były bardzo trudne i miałem chwile zwatpienia, ale po czasie okazało sie, że bieganie jest atrakcyjne potrzeba tylko umieć rozmawiać, zdobyc zaufanie i stale zachecać. Po szesciu latach doszedłem do jeszcze innych wniosków. Jesli ktos chce ze mna rozmawiać to sprawia mi prezent , a jesli pojawia się agresja w rozmowie to znaczy że jest to wołanie o pomoc, bo dgdzies ktos popełnił bład. Nie odbieram agresji jako cheć skonfliktowania, tylko wołanie o pomoc i staram sie zastanowic jaka jesyt przyczyna. Takie nastawienie zmieniło diametralnie moje relacje - obecnie mam za duzo chetnych na obozy i juz sie nie boję ze przegram rywalizacje z piłka nozna, czy siatkówka - o dziwo okazuje sie że nie straszne sa dla dzieciaków treningi zimowe po ciemku na dworze i powiem szczerze że góruję tym, że nie potrzebuję się prosić o sale na kazdy trening. Dziwne co ? Sam sie dziwiłem, ale lekkoatletyka jest na tyle pieknym sportem, że znajdzie sie tam miejsce dla kazdego. Teraz już wiem, że praca z ludźmi nie polega na na instrumentalnym przekazywaniu wiedxzy i chciałbym zeby madrzejsi ode mnie tez to zrozumieli.
: 25 maja 2007, 09:31
autor: JarStary
wojtek pisze:
FREDZIU , w biegajznami , w dziale Maraton Warszawski sprowokowalem dyskusje o bardzo podobnym charakterze chcac sie dowiedziec jaki jest dzisiejszy biegacz amator .
Doszedlem do wspolnego mianownika , ktorym mozemy obdzielic m.in. watek torunski a nazwa ktorego jest demencja .
Wojtek to co robisz można nazwać pieniactwem, ale ja tego tak nie nazwę, Ni ważne jakie masz sukcesy, nie ważne ile masz lat 15 czy 70 i czy jesteś uznanym autorytetem - nie ma to dla mnie znaczenia, bo przede wszystkim trzeba być człowiekiem (nie będę tłumaczył sensu tego słowa).
Po prostu powiedz PRZEPRASZAM Tomaszowi i dla mnie przynajmniej będzie po sprawie.
Pozdrawiam kłaniając się nisko